Niemcami będzie rządzić umiarkowany lewicowiec

Kandydat socjaldemokratów na kanclerza Niemiec poprawnie wymawiał przygotowane przez marketingowców formułki, jawił się jako oaza umiarkowania wśród tamtejszej lewicy i praktycznie uniknął jakichkolwiek wpadek. Olaf Scholz nie ma jednak charyzmy Angeli Merkel, dlatego po objęciu urzędu kanclerskiego będzie miał problemy z przeforsowaniem jakichkolwiek odważniejszych reform.

Sondaże w niemieckim roku wyborczym zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wpierw prowadziła Unia, czyli koalicja chadeków, a na wiosnę prześcignęli ją Zieloni. Później na pierwsze miejsce wrócili chadecy, lecz ostatecznie palmę pierwszeństwa przejęli socjaldemokraci. Sondażowe wahania były głównie pochodną wizerunkowych problemów kandydatów Unii i Zielonych na stanowisko kanclerza Niemiec.

Annalena Baerbock z Zielonych roztrwoniła poparcie dla swojego ugrupowania z powodu serii poważnych zarzutów. Zbyt późno poinformowała Bundestag o swoich dochodach jako współprzewodniczącej partii, miała dopuścić się plagiatu w książce będącej jej manifestem wyborczym, a także podawała nieprawdziwe informacje o swojej pracy dla organizacji międzynarodowych. Armin Laschet z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) w lipcu został natomiast sfotografowany, gdy śmiał się podczas wizytacji terenów dotkniętych powodzią.

Podobnych wizerunkowych wpadek ustrzegł się kandydat Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD). Co prawda znany austriacki „łowca plagiatów” Stefan Weber zarzucił mu powielanie treści w publicznych wystąpieniach, ale doniesienia te zostały uznane za mocno naciągane. Nie zaszkodziła mu także sprawa upadku jednej z firm finansowych, w sprawie której zeznawał nawet przed specjalną komisją śledczą Bundestagu. Jednocześnie Scholz w przedwyborczych debatach właściwie niczym się nie wyróżniał, dostosowując się swoim poziomem i większością poglądów do dominującej w Niemczech narracji.

Schowani radykałowie

Przede wszystkim o sukcesie Scholza i jego partii zadecydowało postawienie na umiarkowany przekaz. Ostatnie lata były bowiem niezwykle trudne dla SPD z powodu coraz mocniej widocznych różnic wewnątrz ugrupowania. Z jednej strony w jego ramach funkcjonuje frakcja lewicowych radykałów, natomiast z drugiej zadeklarowanych centrystów czujących się najlepiej w dotychczasowej „wielkiej koalicji” z CDU i bawarską Unią Chrześcijańsko-Społeczną (CSU).

Na czas kampanii wyborczej radykałów udało się jednak schować przed opinią publiczną. Dzięki temu socjaldemokraci stali się liderami sondaży, choć jeszcze parę miesięcy temu mówiło się o ich zmierzchu z powodu historycznie niskich notowań. Pozytywne skutki marginalizacji lewicowych radykałów doprowadziły zresztą do pojawienia się głosów, że „lewica SPD” właśnie przestała mieć wpływ na wewnątrzpartyjny bieg wydarzeń.

Scholz nie należy bowiem do osób negujących zalety systemu kapitalistycznego. Chce jedynie jego lekkiej korekty, czyli nawiązuje w ten sposób do umiarkowanych tradycji współczesnej niemieckiej socjaldemokracji. Opowiada się chociażby za podwyżką płacy minimalnej do 12 euro za godzinę, jednak w porównaniu do Zielonych czy postkomunistycznej Lewicy nie prowadził nagonki wymierzonej w najbogatszych. Lider SPD uważa, że należy po prostu zapewnić większe bezpieczeństwo socjalne niemieckim pracownikom.

Merkel 2.0

Rosnące nierówności społeczne czy ubóstwo wśród niemieckich emerytów będą wymagały wprowadzenia nowych reform, o czym na pewno wiedzą wyborcy głosujący na socjaldemokratów. Jednocześnie nie są oni jednak zwolennikami daleko idącej rewolucji w niemieckiej polityce. Wybór Scholza jako następcy Merkel oznacza tak naprawdę kontynuację dotychczasowego, pragmatycznego kursu.

Zobacz także: Niemcy: Mieszkańcy Berlina zagłosowali w referendum za wywłaszczeniem koncernów mieszkaniowych

Tym samym kandydat socjaldemokratów na kanclerza zwyciężył w swoistym plebiscycie na „nową Merkel”. Nie tylko stroni on bowiem od radykalizmu, ale dodatkowo ma już spore doświadczenie polityczne, a ostatnie trzy lata był wicekanclerzem i ministrem finansów. Z dotychczasową szefową rządu łączy go zaś spokój, opanowanie oraz wyważone deklaracje polityczne. Był zresztą chwalony za hojne programy pomocy przedsiębiorstwom i pracownikom dotkniętym przez pandemię koronawirusa.

Między Scholzem i Merkel istnieją jednak także spore różnice. Kandydat SPD na kanclerza nie ma praktycznie żadnego doświadczenia w polityce zagranicznej. W Niemczech cieszy się sporym autorytetem jako drugi najważniejszy polityk po Merkel, ale jest praktycznie nieznany poza salonami Brukseli. Jego dotychczasowe zapowiedzi wskazują jednak, że będzie on kontynuował politykę swojej przełożonej. A więc zmierzał do dalszego pogłębiania integracji europejskiej.

Z kim w koalicji?

Przed liderem socjaldemokratów stoją na razie wyzwania związane nie z rządzeniem krajem, lecz z politycznymi targami. Istnieją bowiem trzy możliwości stworzenia nowej koalicji rządzącej. Pierwsza z nich oznaczałaby kontynuację trwającej od 2005 roku (z czteroletnią przerwą) „wielkiej koalicji”. Problem w tym, że na swoim kongresie wykluczyli ją sami socjaldemokraci, a nie pali się do niej również kandydat chadeków na kanclerza, Armin Laschet.

Drugi i zarazem najmniej prawdopodobny scenariusz to „koalicja jamajska”, czyli rządy CDU/CSU, Zielonych i liberalnej Wolnej Partii Demokratycznej (FDP). Najpewniej przyszły gabinet będą więc tworzyć SPD, Zieloni i FDP, a więc „koalicja świateł drogowych”. Niemieckie media przewidują, że negocjacje pomiędzy tymi ugrupowaniami mogą potrwać nawet kilka miesięcy. Języczkiem u wagi będą w ich trakcie liberałowie, którzy będą chcieli wywalczyć dla siebie jak najlepsze warunki.

Negocjacje na temat powołania nowego rządu będą pierwszym poważnym politycznym testem dla Scholza. Merkel pokazała wielokrotnie, że jest w stanie równoważyć rozbieżne interesy i programy swoich koalicjantów, ale pod tym względem miała dużo większe polityczne doświadczenie na szczeblu federalnym. Sam Scholz twierdzi, że będzie chciał prowadzić rozmowy na temat utworzenia nowego rządu w pragmatyczny sposób, co wydaje się być jedynym dobrym rozwiązaniem w kontekście różnic dzielących socjaldemokratów, ekologów i liberałów.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply