NATO – im większe, tym słabsze

W latach 60., w Stanach Zjednoczonych, scenarzysta Marvel Comics, Stan Lee oraz artysta / współautor Jack Kirby, stworzyli superbohatera z nowatorskim zestawem cech. Nazywał się Giant Man i im większy się robił, tym słabszy się stawał. Dziś ta postać jawi się niczym prorocza przypowieść o przyszłości “super-NATO”, które po zimnej wojnie rozszerzyło się do 29 państw, narażając na szwank ponad 880 milionów ludzi – ocenia były korespondent “The Washington Times”, Martin Sieff na łamach Strategic Culture.

Lee i Kirby rzeczywiście opierali swoje założenia na fizyce i biologii. Biorąc pod uwagę masę i grawitacyjne przyciąganie ziemi oraz strukturę kości i mięśni ludzkiego ciała, każda istota ludzka, która stałaby się zbyt duża, nie byłaby w stanie poruszyć się łatwo lub ostatecznie nawet utrzymać własną wagę. Ten los z pewnością zniszczy wciąż rozszerzające się w sposób maniakalny NATO. Bohater komiksu, Giant Man, był najsilniejszy gdy miał zaledwie 12 stóp wysokości, tak jak NATO było w czasach w swojej największej skuteczności, kiedy służyło jako defensywny sojusz odstraszający podczas zimnej wojny przeciwstawiony Układowi Warszawskiemu.

W ciągu ostatnich 30 lat NATO stale i nieubłaganie się powiększało. Najpierw wchłonęło wszystkie państwa członkowskie Układu Warszawskiego w Europie Środkowej. Następnie wchłonęło trzy małe i mocno antyrosyjskie państwa bałtyckie. Teraz NATO chce objąć dawniej sowiecką Gruzję i Ukrainę. Jakby tego wszystkiego było mało, jakiś geniusz w siedzibie głównej NATO w Brukseli wpadł na pomysł, by nazwać ćwiczenia wojskowe NATO w Europie Wschodniej w 2016 r. ANACONDA. Anakonda to gigantyczny mięsożerny wąż w amazońskim lesie deszczowym, który otacza swoje ofiary, miażdży je na śmierć, a następnie pożera. Co chciano w ten sposób powiedzieć Rosji?

Dalekie od pogrzebania Rosji, NATO prowadzone przez USA samo zaczęło się grzebać poprzez swój lekkomyślny, niekończący się i bezlitosny wzrost. Ciąży na nim przekleństwo Giant Mana. Gdy bohater komiksu, Giant Man, urósł do 50 lub 60 stóp wysokości, upadał pod własnym ciężarem. To już zaczyna dotyczyć NATO. Podstawowym problemem Sojuszu jest to, że jest on jednocześnie zbyt duży i zbyt różnorodny. Im większy, tym słabszy.

Dzieje się tak dlatego, że z każdym państwem, które dołącza do Sojuszu, jedyna militarnie znacząca potęga w nim, tj. Stany Zjednoczone, bierze na siebie dodatkowe zobowiązanie do jego obrony. Co Stany Zjednoczone uzyskują w zamian za swoje nierozważne rozdawanie zobowiązań? Nic. Kiedy małe państwa, takie jak Litwa czy Estonia, chwalą się spełnieniem wymogu NATO w zakresie wydatków na obronę w wysokości 2 procent PKB, jest to śmieszne. Siły zbrojne i PKB tych krajów są tak małe, że nie istnieją. Znacznie więksi członkowie Sojuszu w Europie Zachodniej nawet nie udają, że zbliżają się do swojego dwuprocentowego zobowiązania. Oznacza to, że według sformułowania wielkiego brytyjskiego historyka, lorda Correliego Barnetta, od końca zimnej wojny Stany Zjednoczone oddały swój los w ręce sojuszu i ochrony 28 narodów, z których wszyscy są ogromnymi importerami bezpieczeństwa z USA. Ale żaden z nich nie jest w stanie generować, ani eksportować bezpieczeństwa, ani do Stanów Zjednoczonych, ani do żadnego innego z członków NATO.

I w tym samym czasie, gdy prezydent Donald Trump bezlitośnie, ale dokładnie wskazał na lipcowym szczycie NATO, Stany Zjednoczone odnotowują roczny deficyt handlowy o wartości ponad 160 miliardów dolarów w handlu z tym samym blokiem narodów europejskich, na obronę którego tak wiele przeznaczają. Tym samym, im bardziej NATO się rozwija, tym bardziej staje się ono bezbronne i osłabione. Gorączkowe wysiłki takich państw jak Gruzja i Ukraina, a nawet malutka Macedonia, która ma wstąpić do Sojuszu, opierają się na całkowicie błędnym przekonaniu: zamiast bezpieczeństwa, które ma im dać wstąpienie do NATO, gwarantują sobie własną ostateczną destrukcję.

Zobacz także: Przystąpienie Ukrainy do NATO jest złym pomysłem

Jest bowiem nieuniknione, że tak ogromny i niepraktyczny sojusz okaże się blefem. Niekoniecznie zdemaskują go Rosja, Iran czy Chiny, ale może to zrobić jakikolwiek aktor państwowy lub międzynarodowy ruch. Tak mocno chwalone działanie Paktu w Afganistanie okazało się wyczerpującym i kosztownym fiaskiem. Nic nie osiągnęło. W kampanii przeciwko Państwu Islamskiemu (ISIS), poza niektórymi funkcjami wsparcia lotniczego, dostarczanymi głównie przez Wielką Brytanię i Francję, wszystkie inne ataki powietrzne i operacje militarne przeciwko ISIS zostały przeprowadzone przez siły amerykańskie. Jedynym skutecznym sojusznikiem Ameryki w tych operacjach, któremu nigdy nie podziękowano, ani nie uznano jego roli – była Rosja.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Trump zdeptał NATO

Lekcja, jaką można wyciągnąć z tego doświadczenia, jest jasna: sojusz i / lub partnerstwo z pojedynczym supermocarstwem (Rosją) są warte nieskończenie więcej dla Stanów Zjednoczonych niż cała niekończąca się pusta retoryka każdego innego państwa w NATO. Im większe NATO, tym słabsze. Wielka strategia Sojuszu od czasów prezydenta Billa Clintona polegała na konsolidacji wszystkich małych państw Europy Wschodniej, ale to się odbiło czkawką. Wywołało przeciwny efekt niż zamierzony. Zamiast przekształcić NATO w potężnego, niekwestionowanego globalnego giganta, uczyniło z Sojuszu słaby dowcip. Nie zmienią tego wszystkie nieudane zobowiązania do przeznaczenia tak marnego 2 procent PKB rocznie, nawet jeśli spełni je każde z 29 państw NATO – a w 2017 r. tylko cztery z nich ten cel osiągnęły.

Giant Man okazał się porażką jako superbohater, podobnie jak NATO zawodzi jako sojusz. Prawa i lekcje historii, takie jak te z fizyki i biologii, mogą zostać odrzucone, ale nigdy nie można ich pokonać.

Martin Sieff

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply