Kuba przestawia się na wolny rynek

W połowie ubiegłego roku przez Kubę przetoczyły się masowe protesty przeciwko trudnej sytuacji gospodarczej wyspy. Co prawda władzom w Hawanie ostatecznie udało się je stłumić i zabezpieczyć przed kolejnymi wystąpieniami, tym niemniej stało się jasne, że dotychczasowa polityka ekonomiczna nie może pozostać bez zmian. Wolnorynkowe reformy zapoczątkowane ponad dekadę temu doczekały się więc zdecydowanej kontynuacji.

Pnndemia koronawirusa pogorszyła już i tak trudną sytuację wyspy. Kubańczycy zaczęli bowiem borykać się z poważnym kryzysem żywnościowym, a także z zapaścią opieki zdrowotnej i niedoborem środków medycznych. Na domiar złego, znać o sobie dały wieloletnie zaniedbania w zakresie konserwacji infrastruktury energetycznej, dlatego przerwy w dostawach prądu zaczęły być coraz bardziej dokuczliwe. Ostatecznie rozpoczęte 11 lipca ubiegłego roku protesty rozlały się na cały kraj, w tym również na miasteczka i wsie nieznane dotąd z jakiejkolwiek działalności opozycyjnej.

Na demonstracje szybko zareagowała Komunistyczna Partia Kuby. Jej pierwszy sekretarz i prezydent kraju, Miguel Díaz-Canel, za ciężką sytuację gospodarczą obwinił przede wszystkim gospodarcze embargo wprowadzone przez Stany Zjednoczone. To Amerykanie mieli również stać za samym wywołaniem protestów. Z tego zresztą powodu kubański przywódca zaapelował do swoich zwolenników, aby przeciwstawili się demonstracjom organizowanym przez opozycję.

Mobilizacja komunistów przyniosła oczekiwani skutek. Wraz z policją udało im się ostatecznie stłumić protesty, a prokuratorom udało się doprowadzić do skazania kilkuset osób. Najczęściej były one zatrzymywane za akty wandalizmu, ale także za nagrywanie policyjnych interwencji. W ten sposób kubańskie służby tłumią swobody obywatelskie, zniechęcając mieszkańców wyspy do wzniecania kolejnych protestów.

System mieszany

Diaz-Canel nie ograniczył się jedynie do represji wobec demonstrantów i swoich przeciwników politycznych. Miesiąc po protestach zapowiedział kolejny pakiet reform gospodarczych, być może największych od czasu nacjonalizacji gospodarki w latach 60. ubiegłego wieku. Rząd dopuścił więc do działalności małych i średnich przedsiębiorstw. Decentralizacja systemu ekonomicznego wiązała się jednak z obcięciem rządowych dotacji na funkcjonowanie takich sektorów gospodarki, jak na przykład branża gastronomiczna. Chętni do prowadzenia samodzielnej działalności mogli więc zrzeszać się w spółdzielnie lub po prostu rozpocząć indywidualne prowadzenie biznesu. Jedna osoba fizyczna nie może jednak kierować więcej niż jedną firmą, a dodatkowo nie może ona zatrudniać więcej niż stu osób.

Oczywiście nie ma mowy o pełnym uwolnieniu rynku, ale o mieszanym systemie gospodarczym. Prywatne podmioty mogą korzystać z państwowego systemu hurtowego, importować i eksportować towary oraz przyciągać inwestycje zagraniczne, tym niemniej jednocześnie muszą konkurować pod tym względem z państwowymi przedsiębiorstwami.

Kubański minister gospodarki Alejandro Gil Fernández twierdzi, że firmy prywatne i państwowe stworzą w ten sposób system oparty na wymianie handlowej znanej z krajów kapitalistycznych. „Nowy etap dywersyfikacji gospodarki” był zaś potrzebny po pandemii koronawirusa, aby w ten sposób uwolnić potencjał kubańskiej ekonomiki oraz zwiększyć zatrudnienie wśród Kubańczyków. Dla Fernándeza kluczowe znaczenie ma jednak inna część reformy, czyli ułatwienia w imporcie zagranicznych towarów przy równoczesnym obniżeniu ceł. Ma to być remedium na brak dostępu do wielu produktów, co było jedną z głównych przyczyn wspomnianych antyrządowych protestów. Import nie może być jednak wykorzystywany do „celów komercyjnych”, bo mogłoby to zwiększyć popyt na obcą walutę.

Nie pierwsze reformy

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że Kuba nie pierwszy raz przeprowadza reformę swojego dotychczasowego systemu ekonomicznego. Na dodatek zwłaszcza w rolnictwie nawet po ustanowieniu rządów komunistycznych dopuszczano działalność prywatną i spółdzielczość. Pierwsza większa liberalizacja tamtejszej gospodarki miała jednak miejsce po upadku Związku Radzieckiego, gdy w niektórych sektorach pozwolono na funkcjonowanie małych przedsiębiorstw. Musiały one jednak trzymać się ściśle określonych ram prawnych, a przede wszystkim przybierały głównie formę samozatrudnienia.

Kolejne większe zmiany w tamtejszej gospodarce nastąpiły ponad dekadę temu. Ówczesny prezydent Raúl Castro mówił wówczas o próbie unowocześnienia, lecz nie totalnego porzucenia systemu socjalistycznego. Władze zezwoliły więc grupie kilku zawodów (stolarzy, fotografów, mechaników czy ślusarzy) na prowadzenie własnej działalności. Na dodatek dano im możliwość samodzielnego ustalania cen, choć z drugiej strony musieli oni na przykład wynajmować lokale udostępniane im przez państwo.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Rozszerzenie działalności sektora prywatnego zbiegło się ze zwolnieniami w administracji i przedsiębiorstwach państwowych. W ten sposób „zachęcano” Kubańczyków do podejmowania działalności na własny rachunek, w tym również do brania kredytów na rozwijanie swoich biznesów. Celem władz w Hawanie było bowiem zwiększenie w ciągu kilku lat odsetka osób pracujących w sektorze niepaństwowym z 10 do 40 proc. Poza tym po raz pierwszy do paru dekad Kubańczycy mogli dokonywać prywatnych transakcji w postaci sprzedaży i kupna nieruchomości albo samochodów.

Reformy działają mimo niedociągnięć

Ubiegłoroczne uwolnienie gospodarki doprowadziło do prawdziwego boomu i powstania zupełnie nowych firm. Według kubańskiego rządu blisko 40 proc. przedsiębiorstw nie funkcjonowało przed wprowadzeniem reform, natomiast pozostałe musiały wcześniej spełniać rygorystyczne normy albo działały na wspomnianych zasadach samozatrudnienia. Najczęściej nowe inicjatywy powstają w sektorach gastronomicznym i hotelarskim, co nie powinno szczególnie dziwić z racji znaczenia turystyki dla kubańskiej gospodarki. Poza tym rozwijają się zwłaszcza podmioty działające w branżach spożywczej, budowniczej, przemysłowej, produkcji oprogramowania czy dostawach online.

Komunistyczne władze chwalą się, że tylko w ciągu pierwszych miesięcy od wprowadzenia nowych zasad zarejestrowano blisko tysiąc nowych przedsiębiorstw. Sami przedsiębiorcy wskazują z kolei na realne wsparcie od państwa, a także rzeczywiste współdziałanie firm prywatnych z państwowymi. Sektor publiczny współpracuje z sektorem niepaństwowym zwłaszcza w zakresie sprzedaży produktów.

Nie można jednak tworzyć idyllicznego obrazu kubańskiej gospodarki. Wciąż jest ona mocno zapóźniona i odczuwa skutki wielu dziesięcioleci zaniedbań oraz amerykańskich sankcji. Niezależnie od formy własności, przedsiębiorstwom trudno jest zwłaszcza pozyskać finansowanie na nowe inwestycje oraz zakup potrzebnych produktów, dlatego muszą one szukać coraz bardziej kosztownych źródeł finansowania. Ponadto import z zagranicy jest utrudniony, bo jak wspomniano państwowe regulacje ograniczają możliwość przepływów walutowych, a lokalne peso jest niewiele warte. Jak widać Kuba ma jeszcze przed sobą długą drogę do gospodarki wolnorynkowej.

Michał Kuropatwiński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply