Izrael dyscyplinuje Irlandię

Niższa izba parlamentu Irlandii przegłosowała ustawę, której celem jest zakaz sprzedaży produktów pochodzących z terytoriów okupowanych przez Izrael. Wywołało to natychmiastową reakcję i naciski izraelskiej dyplomacji. W efekcie prawo może nie wejść w życie, gdyż irlandzkie władze obawiają się nie tylko skutków ochłodzenia wzajemnych relacji, lecz także reakcji Stanów Zjednoczonych.

Nowe prawo zostało przegłosowane w czwartek (23.01) przez posłów zasiadających w niższej izbie parlamentu, czyli w Dáil Éireann. Faktycznie nie weszło jednak jeszcze w życie, gdyż najpierw musi zostać zaakceptowane przez izbę wyższą, Seanad Éireann, a następnie podpisane przez głowę państwa. Sama ustawa została zgłoszona przez niezależnych posłów, otrzymując poparcie dosyć egzotycznego sojuszu opozycji, w którym znalazła się zarówno konserwatywna Fianna Fáil, jak i skrajnie lewicowe Sinn Féin.

Zgodnie z założeniami ustawy o kontroli gospodarczej, karze pozbawienia wolności nawet do pięciu lat oraz wysokiej grzywnie podlegaliby obywatele Irlandii, którzy importują lub sprzedają produkty pochodzące z terytoriów okupowanych przez Izrael. Pod tym pojęciem kryją się tereny zajęte przez Izrael po wojnie sześciodniowej w 1967 roku, czyli zabrane głównie Palestynie (chodzi zwłaszcza o żydowskich osadników na Zachodnim Brzegu Jordanu), lecz także Jordanii i Syrii.

Autorzy projektu związani są z Ruchem Bojkotu Izraela (BDS), międzynarodową siecią obrony praw Palestyńczyków, która chce wywierać presję na państwo żydowskie poprzez bojkot produkowanych przez nie towarów. Parlamentarzyści podkreślali, że ich celem jest wkład Irlandii w obronę praw człowieka, a także przestrzeganie prawa międzynarodowego, łamanego przez Izrael poprzez nielegalne osadnictwo na terytoriach palestyńskich.

Niall Collins z Fianna Fáil, przemawiając przed przegłosowaniem ustawy, podziękował szerokiemu spektrum organizacji popierających jej uchwalenie. Zdaniem parlamentarzysty Izrael, mimo wielokrotnych upomnień ze strony społeczności międzynarodowej, nie zrezygnował z planów kolonizacji Palestyny i wciąż wspiera nielegalnych osadników. Konserwatywny polityk porównał zachowanie Izraela do polityki Republiki Południowej Afryki z czasów apartheidu.

Izraelskie groźby

Przegłosowanie nowego prawa przez izbę niższą parlamentu Irlandii spowodowało szybką reakcję Izraela. Do tamtejszego resortu spraw zagranicznych została w trybie pilnym wezwana Alison Kelly, irlandzka ambasador w Tel Awiwie, a następnie zdyscyplinowana przez izraelską dyplomacją, zarzucającą ustawie „antysemicki” charakter. Jednocześnie władze państwa żydowskiego zapowiedziały, że decyzja Dáil Éireann będzie miała negatywne konsekwencje dla irlandzko-izraelskich stosunków dyplomatycznych.

Izraelski MSZ nazwał irlandzką ustawę „wyrazem czystej wrogości ze strony jej inicjatorów, zasługującym na każde potępienie”. Dodatkowo irlandzkim posłom zarzucono hipokryzję, ponieważ według Izraela „nie zajęli się oni dyktaturami zabijającymi własnych obywateli”, co było wyrazem „obsesyjnej dyskryminacji, która powinna zostać z obrzydzeniem odrzucona”. Dyplomaci Tel Awiwu zasugerowali jednocześnie Dublinowi, aby ten przestał zajmować się ich państwem, czyli „jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie”, skupiając swoje zainteresowanie na wspomnianych dyktaturach i organizacjach terrorystycznych.

Zobacz także: Times of Israel oburzony: Polacy nie chcą przyznać się do mordowania Żydów

Myśl tę rozwinął izraelski premier Benjamin Netanjahu, który spotkał się z Kelly. Jego zdaniem Irlandia nie zrobiła nic w kierunku potępienia Syrii „za zabicie setek tysięcy cywilów”, „Turcji za okupację Cypru Północnego”, ani też „organizacji terrorystycznych za zamordowanie tysięcy Izraelczyków”. Lider Likudu nazwał nowe prawo „hańbą”. Z kolei irlandzka ambasador zapewniła, że rząd centroprawicy nie popiera wejścia w życie tego projektu.

Amerykańskie reperkusje

Stanowisko gabinetu premiera Leo Varadkara z centroprawicowej partii Fine Gael przedstawiła irlandzka minister Simon Coveney, która apelowała do parlamentu o nieprzyjmowanie tej ustawy. Jej zdaniem jest ona niezgodna z prawem Unii Europejskiej, dlatego i tak nie będzie mogła zostać wdrożona, zaś w wypadku jej przeforsowania sprawą zajmie się Komisja Europejska. Dodatkowo na dłuższą metę nie polepszy ona sytuacji Palestyńczyków, wpływając z kolei negatywnie na rozwój irlandzkiej gospodarki.

Obawy te potwierdziła już Amerykańsko-Irlandzka Izba Handlowa. W swoim oświadczeniu poinformowała bowiem, że niektóre zapisy prawne mogą zrodzić nowe problemy dla stosunków Irlandii ze Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza w kontekście negocjowanych obecnie porozumień handlowych pomiędzy UE a USA. Zwolennicy nowego prawa w czasie jego procedowania podkreślali zresztą, iż Ameryka musi w tym kontekście „uporządkować” swoje działania w sprawach odpowiedzialności korporacyjnej i społecznej, a także moralności.

Wątpliwe jednak, aby potężne amerykańskie korporacje zrezygnowały ze swojej aktywności na terytoriach okupowanych, czyniąc to akurat pod presją irlandzkiego parlamentu. Trzeba jednak pamiętać, że Irlandia jest popularnym miejscem aktywności takich znanych firm jak Apple, Google czy Facebook. Traktują one bowiem słynną „zieloną wyspę” jako raj podatkowy, a amerykańskie firmy wygenerowały blisko 67 proc. wszystkich bezpośrednich inwestycji zagranicznych w tym kraju.

Od czasu rozpoczęcia działalności przez wspomniany ruch BDS, izraelska gospodarka rozkwitła zresztą właśnie dzięki inwestycjom ze strony amerykańskich koncernów. Nie tylko otworzyły one swoje oddziały w państwie żydowskim, lecz dodatkowo zakupiły najbardziej obiecujące izraelskie firmy technologiczne. Uchwalone prawo jest przy tym bardzo nieprecyzyjne, dlatego nie wiadomo czy wspomniane firmy mogłyby prowadzić działalność w Irlandii jeśli np. zatrudniałyby do pracy zdalnej Izraelczyków mieszkających na terenie nielegalnych osiedli. Trzeba jednak podkreślić, że obrót handlowy z okupowanymi terytoriami wynosi zaledwie około 1,5 miliona dolarów rocznie.

Tradycyjne poparcie

Poparcie dla niepodległościowych dążeń Palestyny ze strony Irlandii nie powinno specjalnie zaskakiwać, ponieważ ma ono wieloletnią tradycję. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku irlandzka dyplomacja twierdziła wprost, iż jej głównym celem na Bliskim Wschodzie jest pomoc palestyńskim uchodźcom, uciekającym ze swoich domów po wojnie sześciodniowej oraz wojnie Jom Kippur. W 1980 roku Irlandia stała się z kolei pierwszym państwem członkowskim UE, które poparło ideę powstania niepodległego państwa palestyńskiego.

Do dzisiaj co prawda nie nawiązano oficjalnych relacji dyplomatycznych z Autonomią Palestyńską, lecz nawet obecny irlandzki rząd nie szczędzi pomocy finansowej Palestyńczykom ze Strefy Gazy oraz Zachodniego Brzegu. Po raz pierwszy wsparcie sprawy palestyńskiej może wiązać się jednak z naprawdę poważnymi kosztami.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply