Dwutomowa książka niezależnego badacza z Leżajska Mieczysława Samborskiego pt. „Sprawcy ludobójstwa Polaków na Wołyniu w czasie II wojny światowej. Historia Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii” stanowi próbę opisu dziejów struktur OUN-UPA na Wołyniu, a więc w krainie, w której doszło do najbardziej intensywnych ludobójczych wystąpień ukraińskich nacjonalistów wobec ludności polskiej. Jest to dzieło o tyle wyjątkowe, że autor jako bodaj pierwszy badacz podjął kompleksową próbę identyfikacji kierowników zbrodni na wołyńskich Polakach.

W pracy Samborskiego imponuje bogata baza źródłowa. Autor, jak sam pisze, sięgnął po kilka tysięcy źródeł historycznych, głównie w językach ukraińskim i rosyjskim. Wydaje się, że uwadze badacza z Leżajska nie uszła żadna publikacja na temat OUN i UPA, w tym wydane zbiory dokumentów i wspomnienia. Wart podkreślenia jest fakt, że Samborski prowadził swoje studia nad historią tych organizacji własnym sumptem i jako osoba niezatrudniona w jednostce naukowej nie mógł prowadzić kwerendy w zagranicznych archiwach. Tym bardziej zadziwia efekt jego pracy – strony książki roją się od przypisów.

Trzeba przyznać, że Mieczysław Samborski podejmując wybrany temat, stara się opisać go niezwykle dogłębnie. Przykładowo, chcąc przybliżyć realia Wołynia autor serwuje czytelnikowi kilkudziesięciostronicowy opis tej krainy, z którego można dowiedzieć się o geografii Wołynia, jego podziale administracyjnym, historii, ludności, stosunkach narodowościowych, społecznych i politycznych, o infrastrukturze drogowej, przemyśle czy rolnictwie. Niewątpliwie są to informacje wzbogacające wiedzę czytelnika, wydaje się jednak, że w niektórych fragmentach autor przesadza z drobiazgowością – na przykład umieszczanie w książce obszernego opisu kampanii Wojska Polskiego przeciw bolszewikom na Wołyniu w 1919 roku wydaje się przesadą. Nie tylko zagadnienia wstępne są opisane w książce Samborskiego nader wyczerpująco. Praktycznie po każdym rozdziale czytelnik nie ma prawa czuć niedosytu.

Z drugiej strony autor zupełnie pomija w „Sprawcach…” niektóre tematy, np. takie jak ideologia OUN czy polityka organizacji wobec Żydów. Sam zresztą przyznaje na wstępie, że jego monografia nie ma charakteru kompleksowego a jego podstawowym celem było „przedstawienie materiału informacyjnego umożliwiającego określenie w miarę precyzyjne sprawców konkretnych zbrodni, dowódców oddziałów lub samego oddziału”. Jednak ta część książki to jedynie niecałe trzy rozdziały (na piętnaście). W innym miejscu Samborski twierdzi, że jego zasadniczym celem było „opisanie struktur i obsady kadrowej stanowisk OUN i UPA na Wołyniu”. I rzeczywiście, gros książki stanowią opisy struktury OUN (a później także UPA) od międzywojnia aż po 1953 rok, ruchów kadrowych w ramach tej struktury czy stanowisk zajmowanych przez poszczególnych działaczy. W świetle powyższego wydaje się, że podtytuł książki dobrano nieco na wyrost. Bardziej adekwatny byłby podtytuł „Historia struktur Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii”.

Niektóre „białe plamy” trudno jednak zrozumieć. Na przykład autor szczegółowo opisuje proces likwidacji OUN-UPA przez sowieckie siły bezpieczeństwa, natomiast niemal pomija działania OUN-UPA przeciw władzy sowieckiej. Można odnieść wrażenie, że takich działań nie prowadzono.

Dla osób interesujących się historią wołyńskiego ludobójstwa najcenniejszą częścią monografii Mieczysława Samborskiego będą rozdziały, w których opisuje on zbrodnie na ludności polskiej, starając się identyfikować oddziały w nich uczestniczące i osoby odpowiedzialne za „sprawstwo kierownicze”. Dotychczas o sprawcach rzezi na Wołyniu wiedziano niewiele. W opowieściach ocalonych napastnicy jawili się najczęściej jako bezimienni „bulbowcy”, „banderowcy”, „upowcy”, „czerń”, albo po prostu Ukraińcy. Jeśli kogoś identyfikowano, to sąsiadów albo znajomych wciągniętych w zbrodnicze dzieło. Polscy historycy, którzy poza nielicznymi wyjątkami unikają tematu zbrodni OUN-UPA jak ognia, na podstawie źródeł archiwalnych zdołali zidentyfikować niewielką liczbę winnych konkretnych rzezi. Odwołując się do źródeł ukraińskich i rosyjskich, w tym do literatury wspomnieniowej oraz protokołów przesłuchań członków ukraińskiego podziemia przez sowiecki aparat bezpieczeństwa Samborski znacznie poszerza naszą wiedzę o wysoko postawionych wykonawcach wołyńskiego ludobójstwa. Dzięki niemu poznajemy nie tylko ich nazwiska i pseudonimy, ale także liczne fakty z ich życiorysu.

Zobacz także: Oprawca jeszcze żyje

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Wydaje się przy tym, że część osób odpowiedzialnych za konkretne czyny Mieczysław Samborski zidentyfikował jedynie na podstawie przypisania oddziałów OUN-UPA do określonego terenu, co autor zresztą zasugerował we Wstępie. Tak na przykład postąpił przy identyfikowaniu oddziału, który wymordował polskie wioski w gminie Grzybowica. Szkoda, że autorowi nie udało się znaleźć mocniejszych dowodów.

Niestety na książce wywarły niedobre piętno dwie rewizjonistyczne tezy stawiane przez autora. Samborski po pierwsze uważa, że UPA była częścią niemieckich formacji wojskowych lub policyjnych, powołaną przez Abwehrę w celu ochrony linii kolejowych na Wołyniu przed partyzantami sowieckimi i zdobywania dla niej informacji wywiadowczych, a jedynie propagandzie OUN-UPA i nacjonalistycznym historykom zawdzięczamy wersję historii mówiącą o buncie nacjonalistów ukraińskich przeciw Niemcom. Choć przyznaje on, że nie ma na to „twardych dowodów”, czyli dokumentów niemieckich, nie przeszkadza mu to w upieraniu się przy „niemieckości” UPA, co przewija się w książce jak lejtmotyw. Samborski usiłuje udowadniać swoją tezę przytaczając różne fakty, które niejednokrotnie z trudem można uznać tylko za poszlaki. W tej kwestii wywody autora należy uznać za nieprzekonujące, delikatnie rzecz ujmując.

Czasem autor zdaje się nie zauważać karkołomności swoich tez. Na przykład przypuszcza on, że UPA w ramach wysługiwania się Niemcom przekazała im kilkadziesiąt ton cukru zdobytego w wyniku napadu na cukrownię w Mizoczu. Problem polega na tym, że cukrownia w momencie napadu znajdowała się w rękach niemieckich, czego Samborski nie ukrywa. A więc „niemiecka” UPA napadła na Niemców, by Niemcom przekazać niemiecki cukier? Doprawdy ciężko to zrozumieć.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Niestety teza o „niemieckości” UPA popchnęła autora na jeszcze większe manowce. Już zupełnie bez żadnych dowodów uważa on, że „ludobójstwo na Polakach na Wołyniu było częścią realizowanego przez niemieckich nazistów Generalplan Ost”, a ukraińscy nacjonaliści byli jedynie wykonawcami tego planu. Jedyne, co ma za tym przemawiać, to koincydencja czasowa pomiędzy niemiecką akcją „Wehrwolf” na Zamojszczyźnie a szczytem ludobójczych wystąpień UPA na Wołyniu, a także wspomniane związki z Niemcami (notabene, jeśli UPA podlegała Abwehrze, to dlaczego wyznaczono jej realizację planu SS?). Niemcy mieli jakoby testować dwa alternatywne sposoby usunięcia „miejscowej ludności” z terenu – na Zamojszczyźnie poprzez wysiedlenia a na Wołyniu przez wymordowanie. Słabość rozumowania Samborskiego polega na tym, że na Wołyniu „miejscową ludnością” byli w przytłaczającej większości Ukraińcy i jeśli Niemcy chcieliby oczyścić teren pod swoje osadnictwo, to musieliby przede wszystkim wymordować lub wysiedlić wołyńskich Ukraińców, a nie nielicznych Polaków. A czy ktoś widział niemieckich osadników nasiedlonych na Wołyniu na miejsce wymordowanych Polaków? Poza tym w 1943 roku Niemcy mieli już opracowane efektywne metody pozbywania się całych grup narodowościowych – po co więc mieliby eksperymentować z tak prymitywnymi sposobami? Takie wątpliwości zdają się nie zaprzątać uwagi autora.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Usiłując zdyskredytować OUN-UPA poprzez ukazanie tych organizacji jako niemieckie narzędzie zbrodni Mieczysław Samborski nieświadomie uzyskuje efekt odwrotny od zamierzonego. „Ależ o Panie! oni niewinni / Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz / Inni szatani byli tam czynni / O! rękę karaj, nie ślepy miecz!” – pisał poeta o innej, choć równie pamiętnej rzezi. Samborski co prawda nie uniewinnia wołyńskich sprawców, lecz jego wywody prowadzą do oczyszczenia ukraińskiego nacjonalizmu z winy za jego „opus magnum”, czyli opracowania i realizacji planu ludobójstwa Polaków z Kresów Południowo-Wschodnich w celu utworzenia „samostijnej” Ukrainy. Z lektury „Sprawców…” można odnieść wrażenie, że to nie ludobójcza skaza ukraińskiego nacjonalizmu i zakorzeniona od wielu dziesięcioleci w umysłach Ukraińców idea pozbycia się Polaków, stoją za tragedią Kresowian, lecz niemiecki rozkaz w drodze jakiegoś tragicznego zrządzenia losu. Bandera, Klaczkiwski i Szuchewycz niczym w sowieckiej historiografii jawią się jako odszczepieńcy nie mający nic wspólnego ze zdrową tkanką ukraińskiego narodu. Tymczasem było odwrotnie – byli oni nieodrodnymi synami ziemi, która wydała tylu ludobójców i dlatego tak naturalnie i bez większych oporów wchodzą teraz do ukraińskiego panteonu.

Krzysztof Janiga

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply