Holokaust Polaków w Rosji

Wydana właśnie po polsku książka historyka z Uniwersytetu Yale Timothy´ego Snydera “Skrwawione ziemie – Europa między Hitlerem a Stalinem” wznowiła nie tylko w Polsce gorącą dyskusję, czy nie należałoby przypadkiem przepisać od nowa oficjalnie obowiązującej historii totalitarnych zbrodni.

Po lekturze książki Snydera można odnieść wrażenie, że spór nie toczy się już o to, czy Stalin był tak samo zły jak Hitler, ale raczej o to, czy przypadkiem Hitler nie był jedynie gorliwym uczniem Stalina. Jedną z opisywanych przez Snydera zbrodni, która może służyć do poparcia takiej tezy, jest tzw. operacja polska NKWD z lat 1937-1938. Poniżej postaram się odpowiedzieć na dwa pytania: co stało się z Polakami żyjącymi na terenie ZSRS w latach 1937-1938 i jak wiedza o tych wydarzeniach może wpłynąć na zmianę historycznego paradygmatu dotyczącego dziejów totalitaryzmów.

Znikający Polacy w relacjach

“[Rok] 1937-38 – jeszcze represja szła. Rozkułaczywali. Pamiętam w butelkach, w piecu chowali, żeby jutro z dziećmi zjeść, oni przychodzą i to jeszcze zabierają – i z pieca, i w butelkach. (…) A później ojca zabrali w represję, a do tego przed tym, gdy zabrali, to ojciec miał umowę – swoimi końmi drwa woził… Ale skoro miał umowę do piekarni, to i z piekarzami się znał i chleb sobie miał… Później sieczkarnię zabrali, ojca zabrali, konia zabrali, wóz zabrali, konną sieczkarnię zabrali, wszystko pozabierali…”.

To fragment opowieści 9-letniego wówczas Zenona Gliwińskiego, Polaka z osiedla Poninka w ukraińskim obecnie obwodzie chmielnickim, kiedyś płoskirowskim, pochodzący ze zbioru relacji na temat głodu na Ukrainie oraz sowieckiego wielkiego terroru. Relacja została nagrana przez Petro Jaszczuka, a opracowana przez ks. Romana Dzwonkowskiego SAC (“Głód i represje wobec ludności polskiej na Ukrainie 1932-1947. Relacje”, Towarzystwo Naukowe KUL, 2004).

W tym jednym zbiorze podobnych relacji zebranych tylko w jednej okolicy jest kilkadziesiąt. W różnych innych opracowaniach podobnych opowieści jest nieporównywalnie więcej. Jeden główny motyw stale się w nich powtarza. W latach 1937-1938 Polacy mieszkający na terenie ZSRS, najczęściej mężczyźni, ojcowie rodzin, znikali, by już nigdy się nie odnaleźć.

Wszystko to działo się w czasach, w których lepiej było o nic nie pytać. Jednak przezwyciężając strach, rodziny znikających Polaków dopytywały urzędników, członków partii albo nawet czekistów o los swoich mężczyzn. Z reguły dostawały odpowiedź, że za to, iż byli wrogami ludu, zostali skazani na 10 lat łagru bez prawa korespondencji – co miało tłumaczyć brak jakiegokolwiek kontaktu. Często rodziny otrzymywały także informację, że aresztowany zmarł w więzieniu. Przyczyny tych zgonów były różne – malaria, arterioskleroza, zapalenie płuc.

Po śmierci Stalina, w 1953 r., sytuacja się zmieniła. Wielu Polaków na życzenie rodzin zrehabilitowano. Jednak nawet wtedy nie chciano rozmawiać na temat przyczyn i okoliczności ich śmierci. Dopiero po 1989 r. prawda mogła ujrzeć światło dzienne. Jednak spośród rodzin ofiar już tylko najwytrwalsi mieli siłę, by do końca wyjaśnić zniknięcie ojca czy męża ponad pięćdziesiąt lat temu.

– Ja byłam szczególnie dociekliwa, bo po pierwsze miałam dużo czasu, a po drugie, ponieważ pracowałam w pewnym sensie w organach bezpieczeństwa – w sądzie dla nieletnich. Wiedziałam, jak rozmawiać z urzędnikami – opowiadała mi Mieczysława Rybczyńska, Polka spod Żytomierza, która w momencie zaginięcia ojca miała roczek. – Udałam się do swojej rodzinnej miejscowości pod Żytomierz i odnalazłam rodziny innych Polaków, którzy wtedy zniknęli, by razem poprosić władze o wyjaśnienie ich losów. Jednak nikt nie był już zainteresowany takim działaniem. Część z lenistwa, część ciągle ze strachu – wspominała kobieta.

Pani Mieczysława w końcu zaczęła działać na własną rękę.

Zajęło jej to trochę czasu, ale w końcu dowiedziała się wszystkiego. – Mój tata został aresztowany w październiku 1937 r. i po miesiącu został rozstrzelany. Moją mamę potem aresztowano i zesłano do Kazachstanu. Ja mieszkałam w skrajnej biedzie z babcią, bo wyrzucono nas z domu i zarekwirowano cały majątek. Potem odebrano mnie babci i trafiłam do domu dziecka. Tylko cudem po wojnie udało się mamie mnie odnaleźć – opowiadała.

Pani Mieczysława skończyła studia w Kazachstanie, po czym przeniosła się do Uzbekistanu. Po upadku ZSRS uciekła do Rosji i mieszkała pod Moskwą. Cały czas marzyła jednak o tym, by na stare lata powrócić do Polski, co w końcu jej się udało.

Rozkaz 00485

Proces znikania Polaków, którego ich rodzinom nikt nie chciał wyjaśnić, miał oczywiście swoje ściśle tajne wytłumaczenie.

– W 1991 roku, po puczu Janajewa, otwarte zostały na krótko archiwa służb bezpieczeństwa – wówczas jeszcze KGB, które wcześniej nosiło nazwę NKWD [obecnie FSB – przyp. red.] – usłyszałem od Nikity Pietrowa, wiceszefa Memoriału, rosyjskiej organizacji zajmującej się upamiętnianiem zbrodni komunizmu. – Wtedy też wypłynął rozkaz 00485. Okazało się, że to Stalin i inni zbrodniarze rządzący ZSRS w latach 30. minionego wieku postanowili rozprawić się z Polakami – wskazywał Pietrow, z którym spotkałem się w Moskwie podczas badawczego wyjazdu.

Rozprawa miała mieć charakter systematyczny i ostateczny. Polacy mieli zniknąć z terenów przygranicznych, a najlepiej w ogóle.

Historycy Memoriału dotarli do dużej liczby dokumentów bardzo dokładnie obrazujących przebieg “operacji polskiej”. Trwała ona od sierpnia 1937 do listopada 1938 roku.

– Znaleziono też dokumentację, z której wynika, że aresztowano co najmniej 143 810 Polaków, z których rozstrzelano 111 091 osób. Opublikowaliśmy wtedy kilka artykułów na ten temat. Przyjechałem też do Warszawy i przekazałem pewne materiały do ośrodka “Karta”, który przetłumaczył i opublikował fragment mojego artykułu. Potem już w jakiś bardziej konkretny sposób w sprawie “operacji polskiej” nie kontaktował się już z nami nikt. Ty jesteś pierwszy – zauważał Pietrow.

Co się zdarzyło w 1937 roku?

Dzięki relacjom świadków, dokumentom obrazującym działania NKWD i Stalina, nielicznym relacjom ludzi, którzy bezpośrednio uczestniczyli w zbrodni, a także licznej rosyjskojęzycznej literaturze zajmującej się okresem stalinowskiego terroru, dziś dość dokładnie możemy odtworzyć historię zbrodni ludobójstwa, jaką Związek Sowiecki popełnił na Polakach.

Represje skierowane przeciwko Polakom tak naprawdę zaczęły się na dużą skalę w marcu 1933 roku, czyli dokładnie w tym samym czasie, w którym Adolf Hitler rozpoczął likwidację demokracji w Niemczech. Rozpoczęto wtedy operację “oczyszczenia” stref przygranicznych na zachodniej granicy ZSRS. To był rodzaj “nocy kryształowej” dla zbliżającego się ludobójstwa Polaków.

Podczas operacji “oczyszczania” aresztowano ok. 15 tys. Polaków, z których większość została oskarżona o szpiegostwo. Około 20 proc. skazano na karę śmierci określaną wtedy mianem “wyższej kary obrony socjalnej”. Podczas tej marcowej akcji, której przedmiotem byli w większości rozkułaczeni, bądź jeszcze nie, w każdym razie prości chłopi polskiego pochodzenia, wypracowano stosowaną później na szerszą skalę metodologię postępowania z Polakami, którzy zbiorowo zostali uznani za Naród potencjalnych bądź rzeczywistych szpiegów. Przyzwyczajono także dowódców NKWD, że Polak to wróg, którego trzeba stale mieć na oku, a w razie czego represjonować.

W ciągu kolejnych dwóch lat antypolskie nastawienie sowieckich władz coraz bardziej się umacniało. W efekcie zdecydowano o likwidacji polskich obwodów autonomicznych, które funkcjonowały na terenie Białoruskiej i Ukraińskiej SRS, i o wysiedleniu ich mieszkańców. Od 1935 r. tysiące Polaków były całymi rodzinami pakowane do bydlęcych wagonów i wywożone do Kazachstanu, Uzbekistanu i na Syberię. Polskie wioski pustoszały, a przerzuceni ze szczątkowym dobytkiem w nieznany i najczęściej wrogi sobie teren wysiedleńcy często szybko ginęli. To wszystko była jednak tylko uwertura do prawdziwego ludobójstwa, które dopiero miało się zacząć.

Na początku 1937 r. doszło do dwóch znaczących wydarzeń na szczycie sowieckiej władzy, które bezpośrednio
spowodowały zaistnienie operacji polskiej. Po pierwsze, w łonie sowieckiego wywiadu zagranicznego rozpoczęto antypolską czystkę, w wyniku której rozstrzelano niemal wszystkich oficerów wywiadu polskiego pochodzenia. Po drugie, być może pod wpływem tej czystki, na toczącym się w tym czasie słynnym lutowo-marcowym zjeździe WKP(b) formalnie rządzącej w ZSRS zapadła decyzja o tym, by rozprawić się ze szpiegami. A wiadomo było już od kilku lat, że szpiegami w rozumieniu sowieckich władz byli w głównej mierze Polacy.

Paradoksalnie ta faza rozprawy z Polakami rozpoczęła się od polskich komunistów, którzy wcześniej ochoczo uczestniczyli w akcji wynarodowienia i ateizacji swoich rodaków. Nie uchroniło ich to jednak przed uznaniem za szpiegów. Pierwsze aresztowania polskich komunistów zaczęły się bezpośrednio po lutowo-marcowym zjeździe partii. W sumie aresztowano co najmniej kilka tysięcy komunistów. Większość z nich szybko została rozstrzelana. Prawdopodobnie w trakcie rozprawy z nimi szefostwo NKWD musiało wpaść na pomysł ostatecznego rozprawienia się teraz już ze wszystkimi Polakami. Sądząc z tego, że rozkaz 00485 został wydany 9 sierpnia, a na pewno nie został przygotowany bez uprzedniej dyskusji, w dodatku zaopatrzono go w kuriozalne kilkudziesięciostronicowe uzasadnienie, które jest ewenementem w historii sowieckiej biurokracji, decyzja o jego przygotowaniu musiała zapaść co najmniej kilka tygodni wcześniej. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy zakładać więc, że decyzja o rozprawieniu się z naszymi rodakami zapadła na przełomie czerwca i lipca 1937 roku.

Po wydaniu rozkazu 00485 zbrodniarze z NKWD rozpoczęli krwawą jatkę. Z pierwszego raportu w sprawie “operacji polskiej”, jaki szef NKWD Mikołaj Jeżow przygotował dla Józefa Stalina już 5 września, wynika, że w pierwszym miesiącu trwania ludobójstwa złapano ponad 15 tys. Polaków. Większość z nich zamordowano strzałem w tył głowy.
Według pierwotnego rozkazu 00485 mordowanie Polaków miało trwać tylko 3 miesiące. Szybko jednak okazało się, że z uwagi na potrzebę wykonania innych morderczych rozkazów, a zwłaszcza rozkazu 00447, w wyniku którego mordowano “kułaków”, czas trwania ludobójstwa Polaków trzeba było kilka razy przedłużać. Ostatecznie “operacja polska” została zakończona w listopadzie 1938 r. – w następstwie zorganizowanego przez Stalina przewrotu pałacowego w NKWD Mikołaja Jeżowa zastąpił Ławrientij Beria. Ten ostatni nie omieszkał później dokonać w NKWD czystki, między innymi pod pretekstem wypaczeń w pracy swych poprzedników w trakcie “operacji polskiej”. A samemu Jeżowowi na procesie, który zakończył się dla niego egzekucją, postawiono także zarzut szpiegostwa na rzecz… Polski.

Liczbę polskich ofiar, które zostały rozstrzelane bądź zginęły w łagrach czy w wyniku przesiedleń w latach 1933-1939, można ostrożnie szacować na 200 tysięcy. Biorąc pod uwagę fakt, że represje dotyczyły głównie mężczyzn w wieku produkcyjnym, a w sumie według oficjalnych sowieckich danych w 1937 r. w ZSRS mieszkało ok. 650 tys. Polaków, można śmiało założyć, że nie było polskiej rodziny, której jakiś członek nie zginąłby na jakimś etapie prześladowań. Taką tezę każdy może łatwo potwierdzić, rozmawiając z Polakami, którzy żyli w ZSRS. Każdy z nich przynajmniej słyszał o atmosferze strachu końca lat trzydziestych minionego wieku i stracił kogoś z rodziny, choć nie zawsze wie, z jakiego powodu.

Wzór dla holokaustu

Analizując historię polskiej mniejszości w ZSRS, nie da się nie zauważyć analogii do losów Żydów pod władzą Niemiec. Tak jak powszechny resentyment antyżydowski był przyczyną holokaustu, tak powszechny w Związku Sowieckim antypolonizm doprowadził do decyzji o likwidacji najpierw polskich skupisk narodowościowych, a następnie po prostu najaktywniejszych Polaków. Tak jak holokaust był poprzedzony okresem wstępnych, nakręcających się jak spirala prześladowań, które trwały kilka lat – tak “operacja polska” była poprzedzona długoletnimi, niejako wstępnymi represjami. Zasadnicze różnice były trzy. Po pierwsze, skala represji na Żydach była zdecydowanie większa, choćby z tego powodu, że dotyczyła milionów, a nie setek tysięcy ludzi. Po drugie, sowieckie ludobójstwo na Polakach było przeprowadzane w całkowitej tajemnicy i władze ZSRS oficjalnie się do niego nie przyznały, podczas gdy Niemcy w pewnym okresie nie ukrywali nawet specjalnie swoich zbrodni i dopiero gdy zaczęli przegrywać wojnę, rozpoczęli proces ukrywania i niszczenia dowodów zbrodni.

Jednak najważniejsza różnica polega na tym, że ludobójstwo popełniono na Polakach znacznie wcześniej. W tym sensie Hitler był uczniem Stalina, który mógł się poczuć ośmielony do działania przez dokonane przez swojego sowieckiego odpowiednika zbrodnie, choć zapewne nie znał ich szczegółowego przebiegu.

“Operacja polska” to jedna z mniej znanych masowych zbrodni popełniona na – jak to celnie nazwał Timothy Snyder – “skrwawionych ziemiach” i pierwsze ludobójstwo popełnione z przyczyn narodowościowych w Europie w XX wieku. Informacje o nim zawarte w jego książce z całą pewnością pomogą dotrzeć do zachodnich historyków z wiedzą, że coś takiego jak ludobójstwo popełnione przez Związek Sowiecki na Polakach w ogóle miało miejsce.

Smutnym paradoksem jest to, że to zachodni historycy muszą informować świat, ale także swoich polskich odpowiedników, o prawdziwej historii Polski. Wynika to nawet nie tyle z niewiedzy na temat “operacji polskiej”, ile z tego, że przez długie lata jej charakter i wynikające z tej zbrodni polityczne konsekwencje sprawiały, iż z uwagi na funkcjonującą także w środowisku historycznym polityczną poprawność nikt nie chciał się nią na serio zajmować. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.

Apel do Czytelników

Jestem w trakcie pisania pierwszej monografii poświęconej “operacji polskiej”. Szukam nowych relacji poświęconych tym wydarzeniom. Jeśli ktoś z Czytelników jest w posiadaniu takowych bądź może je przedstawić, to proszę o kontakt na adres e-mailowy: [email protected]. Wszystkie nadesłane relacje będą wykorzystane w przygotowywanej książce, a następnie przekażę je do archiwum IPN.

Dr Tomasz Sommer

Autor w 2010 r. wydał książkę “Rozstrzelać Polaków. Ludobójstwo Polaków w ZSRS – dokumenty z centrali”, jest redaktorem tygodnika “Najwyższy CZAS!”.

Źródło: Nasz Dziennik

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply