Czas francuskich eurosceptyków

Kryzys polityczny związany z protestami „żółtych kamizelek”, w tym oczywiście rekordowo niskie notowania prezydenta Emmanuela Macrona, jest świetną wiadomością dla francuskich eurosceptyków. Po problemach partii Marine Le Pen nie ma już śladu, a dodatkowo rośnie poparcie dla kolejnego prawicowego ugrupowania mającego dosyć dyktatu Brukseli.

Już w połowie stycznia francuskie Zjednoczenie Narodowe (RN), jak obecnie nazywa się legendarny Front Narodowy, rozpoczęło swoją kampanię przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Co ciekawe, największe zainteresowanie wzbudziła tym razem nie Le Pen, lecz zaledwie 23-letni Jordan Bardella, który będzie liderem listy wyborczej narodowców. Bardella, jeden z rzeczników partii i szef jej młodzieżówki, jest z pochodzenia Włochem, dlatego umiał szybki znaleźć wspólny język z Matteo Salvinim, należącym do głównych sojuszników francuskiego ugrupowania.

Bardella ma przede wszystkim pokazać jednak nową twarz ugrupowania kierowanego przez Le Pen. Stąd jest jednym z kilku bardzo młodych kandydatów zaprezentowanych podczas ostatniej konwencji Zjednoczenia. Nie ukrywa tego zresztą wiceprezes partii Louis Aliot, który nominację 23-latka na lidera listy RN-u w eurowyborach uważa właśnie za sygnał dla młodych Francuzów, mogących zmienić rzeczywistość swojego kraju poprzez działalność w szeregach narodowców.

Kryzys zażegnany

Podczas wspomnianej konwencji Le Pen oczywiście zabrała głos, nakreślając najważniejsze cele polityczne eurosceptyków na nadchodzące miesiące. Szefowa Zjednoczenia chce przede wszystkim, aby majowe wybory były swoistym referendum dotyczącym polityki Macrona. Francuzi głosując na narodowców mają pokazać, że nie popierają kierunku jaki obrała głowa państwa, co nie powinno być trudne zważywszy na jego rekordowo niską popularność. W sondażach RN wyprzedza o kilka punktów procentowych prezydencką „Republikę Naprzód” i jej sojuszników z centrowego Ruchu Demokratycznego.

Le Pen nie będzie oczywiście poruszać w kampanii jedynie krajowej tematyki, dlatego jednoznacznie opowiedziała się za walką z decyzjami Brukseli, które mają być „anty-narodowe” i „niszczycielskie”. Zjednoczenie nie zamierza jednak wzywać do opuszczenia Unii Europejskiej czy rezygnacji z waluty euro, ponieważ partyjni liderzy twierdzą, iż „nie jest to teraz priorytetem”. Wiadomo jednak, że część działaczy RN-u uważała ten ostatni postulat za szkodliwy i decydujący o przegranej Le Pen z Macronem podczas wyborów prezydenckich w 2017 roku.

Tamta porażka przez wiele miesięcy odciskała zresztą swoje piętno na ugrupowaniu, które pogrążyło się w wewnętrznych rozliczeniach, a nawet przeżyło niewielki rozłam w postaci odejścia paru eurodeputowanych i utworzenia partii „Patrioci” przez wiceprezesa RN-u, Floriana Philippota. Warto również wspomnieć kłopoty finansowe narodowców, którzy do dzisiaj mają problemy z zaciągnięciem kredytów na kampanie wyborcze, a przede wszystkim zablokowano im publiczne dotacje z powodu afery z rzekomo fikcyjnym zatrudnianiem asystentów w Europarlamencie.

Krytycy narodowców twierdzą zresztą, że to główna przyczyna znaczącego odmłodzenia listy wyborczej RN-u. Nie znalazło się na niej kilku europosłów mających problemy z rozliczeniami, w tym również liderzy ugrupowania, którzy zajęli na niej odległe miejsca. Do Europarlamentu raczej nie chce dostać się też sama Le Pen, która woli poświęcić się pracy w krajowym parlamencie i nadzorować RN „na miejscu”, czy też członkowie zarządu szykujący się do wyborów samorządowych.

Naprzód Francjo!

Coraz większą popularnością we Francji cieszą się również inne ugrupowania, krytycznie podchodzących do wszechwładzy Brukseli. Widać to najlepiej po partii „Naprzód Francjo” (DLF), kierowanej przez Nicolasa Dupont-Aignana, będącego jedynym kandydatem w wyborach prezydenckich sprzed dwóch lat, który w drugiej turze zdecydował się poprzeć Le Pen. Dzięki temu w wyborach parlamentarnych DLF współpracowało z RN, co pozwoliło tej w gruncie rzeczy marginalnej partii uzyskać dwa mandaty w Zgromadzeniu Narodowym.

Po wyborach nie było jednak już tak różowo, zaś Dupont-Aignan znajduje się obecnie w konflikcie z Le Pen, który według Bardelli jest spowodowany jego nadmiernymi ambicjami osobistymi. Nie zmienia to jednak faktu, że w ostatnich sondażach DLF samodzielnie uzyskuje poparcie utrzymujące się na poziomie od 6 do 8 proc., co dałoby narodowym konserwatystom około sześciu mandatów w Parlamencie Europejskim.

Poza RN i DLF, partie eurosceptyczne są mocno podzielone, dlatego w maju w wyborach weźmie udział najprawdopodobniej kilka komitetów. Wśród nich znajdą się zapewne wspomniani już „Patrioci” byłego bliskiego współpracownika Le Pen, gaullistowska Republikańska Unia Ludowa (UPR), Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna (PCD) podzielającego część idei narodowców Jeana-Frédérica Poissona czy też konserwatywny Ruch dla Francji (MPF) byłego europosła Philippe’a de Villiersa. Startem z własnej listy odgrażał się także Jean-Marie Le Pen, lecz założyciel Frontu Narodowego od czasu wykluczenia go z partii nie zbudował żadnej trwałej struktury politycznej.

Centroprawica na marginesie

Wśród kandydatów RN-u do Parlamentu Europejskiego znaleźli się nie tylko młodzi aktywiści partii, ale również doświadczeni politycy niezwiązani dotąd z narodowcami. Przed dwoma tygodniami akces do ugrupowania Le Pen zgłosili bowiem Thierry Mariani oraz Jean-Paul Garraud, czyli wieloletni działacze centroprawicy. Pierwszy z nich był nawet w latach 2010-2012 ministrem transportu w rządzie Françoisa Fillona, natomiast drugi przez dwie kadencje zasiadał we francuskim parlamencie.

Na specjalnej konferencji prasowej obaj poinformowali, że zrzekają się członkostwa w partii Republikanie, ponieważ w chwili obecnej „prawdziwe prawicowe wartości” reprezentuje tylko Zjednoczenie Narodowe. Dodatkowo ich zdaniem centroprawica pod przywództwem Laurenta Wauquieza, szefującego jej od ponad roku, nie ma wyrazistej tożsamości ideowej i nie jest w stanie obrać konkretnego kierunku politycznego. Z tego powodu wewnątrz Republikanów nie ma zgody co do lidera listy ich komitetu, ponieważ Wauquiez widziałby chętnie w tej roli „ultra-katolickiego” filozofa Françoisa-Xavierego Bellamy’ego, na którego nie chce jednak zgodzić się bardziej umiarkowane skrzydło ugrupowania.

Centroprawica w sondażach znajduje się więc na marginesie, mogąc liczyć na poparcie zaledwie od 8 do 10 proc. Francuzów, podczas gdy jeszcze niedawno ufał jej co czwarty Francuz. Polityczna bierność Republikanów może doprowadzić do upadku gaullistowskiego molocha, na co liczą właśnie siły eurosceptyczne.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply