Brutalne zabójstwo młodych kibiców wstrząsnęło Węgrami

Od ponad tygodnia jednym z głównych tematów poruszanych na Węgrzech jest sprawa brutalnego mordu na dwóch młodych kibicach. Mieli oni zostać zaczepieni przez grupę Cyganów, a następnie zaatakowani nożem przez jednego z nich. Zdaniem krytyków obecnej polityki węgierskich władz, przymykają one oko na rozwój całej subkultury towarzyszącej działalności romskich gangów.

Do zabójstwa doszło w piątek 22 maja br. po godzinie 4 rano, gdy 16-letni László i 21-letni Gergely, kibice budapesztańskich klubów Újpest i REAC wracając z imprezy zostali zaczepieni w ścisłym centrum węgierskiej stolicy, na ulicy prowadzącej do Placu Ferenca Deaka, będącego miejscem krzyżowania się trzech linii tamtejszego metra. Właśnie tam miało dojść do ich awantury z grupką około dziesięciu osób romskiego pochodzenia. Jeden z Cyganów, obchodzący swoje 18. urodziny Krisztian Cs., miał wyjąć nóż i zabić nim obu młodych mężczyzn.

Wspomniany teren jako jedno z centralnych miejsc Budapesztu jest bardzo dobrze monitorowany, dlatego trzech mężczyzn mających uczestniczyć w zdarzeniu zaledwie po kilku minutach od morderstwa zostało zatrzymanych przez policję. Wspomniany osiemnastolatek usłyszał zarzut popełnienia podwójnego zabójstwa, z kolei jego dwaj koledzy o udział w awanturze z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Według prokuratury wszyscy zatrzymani mężczyźni nie mają stałego miejsca pracy, a ponadto dwóch z nich jest uzależnionych od narkotyków.

Kibicowski wstrząs

Największym echem zamordowanie dwóch młodych Węgrów obiło się w środowisku węgierskich kibiców. Obaj byli aktywnymi kibicami swoich drużyn, stąd w mediach społecznościowych eksponowane jest zwłaszcza jedno ich zdjęcie, zrobione na meczu stołecznego Újpestu. Niedługo po zakończeniu czynności śledczych w miejscu zbrodni zapłonęły znicze zapalone nie tylko przez kibiców popularnych „Lilak”, ale także reprezentację ultrasów ich głównego derbowego rywala, czyli Ferencvárosu.

W czwartek wieczorem na Placu Ferenca Deaka odbyła się z kolei demonstracja stołecznych grup kibicowskich oraz nacjonalistycznej partii „Nasza Ojczyzna”. W centrum Budapesztu zgromadziło się około dwóch tysięcy osób, które zapaliły znicze oraz wznosiły okrzyki przeciwko romskiej przestępczości. Manifestującym piłkarskim fanom towarzyszyły odpalone race.

„Nie ma przyzwolenia na marsze nazistów”

Działacze wspomnianej „Naszej Ojczyzny” zgromadzili się wpierw pod siedzibą Krajowego Samorządu Romów. Zdaniem parlamentarzystów nacjonalistycznego ugrupowania, zabójca młodych kibiców wraz ze swoimi kolegami należy właśnie do tej mniejszości, stąd między innymi na tej organizacji spoczywa odpowiedzialność za ostatnie wydarzenia. Nacjonaliści opowiadali się przeciwko wydawaniu krajowych funduszy na integrację cygańskiej społeczności, ponieważ ich zdaniem cel ten jest tak naprawdę studnią bez dna i nie przynosi żadnych rezultatów.

Zobacz także: Jobbik potrzebuje odnowy

Wiceszef „Naszej Ojczyzny” i były poseł Jobbiku, Előd Novák, krytykował ponadto węgierską policję. Jego zdaniem powinna ona zajmować się właśnie przypadkami działalności przestępców pochodzenia romskiego, a nie szykanowaniem demonstrantów. Obie manifestacje odbyły się bowiem wbrew zakazowi wydanemu przez funkcjonariuszy. Powoływali się oni oczywiście na obostrzenia związane z pandemią koronawirusa.

Ostatecznie policja zatrzymała jedynie kilku nacjonalistycznych działaczy, którzy mieli ignorować wprowadzone przez władze zasady dystansu społecznego. Kibice bez problemu przeszli natomiast przez centrum węgierskiej stolicy, co nie spodobało się lewicowemu burmistrzowi miasta. Gergely Karácsony podkreślił, że władze miasta nie zgadzają się na „podżeganie do nienawiści”, natomiast policja powinna przeciwstawić się „nazistowskim wydarzeniom w mieście”. Warto przypomnieć, że w grudniu ubiegłego roku koledzy Karácsonya z lewicowej opozycji w podobny sposób krytykowali „Naszą Ojczyznę” za stawianie chrześcijańskich krzyży w miejscach publicznych.

Problem narasta

Nie od dzisiaj zachowania osób należących do mniejszości romskiej wzbudzają kontrowersje. Między innymi na tym problemie przed ponad dekadą wyrósł nacjonalistyczny Jobbik, krytykujący Fidesz i ówczesną lewicowo-liberalną elitę za zamiatanie sprawy pod dywan. Hasła skierowane przeciwko cygańskiej przestępczości do dzisiaj silnie oddziałują na węgierską opinię publiczną, ponieważ co kilka miesięcy dochodzi do przypadków brutalnych morderstw z udziałem Romów.

Rządowi Viktora Orbána poniekąd udało się przynajmniej częściowo rozwiązać problemy związane ze sposobem funkcjonowania Cyganów. Przede wszystkim skończył on z polityką bezwarunkowo przyznawanych zasiłków socjalnych, głównie poprzez wprowadzenie systemu robót publicznych. Lider Fideszu w tej kwestii podobnie odnosi się także do etnicznych Węgrów, bo jego zdaniem bogactwo powinno brać się jedynie z ciężkiej pracy. To nie zmienia jednak faktu, że podczas prawie każdych wyborów także politycy węgierskiej prawicy zachęcają Romów do pójścia do lokali wyborczych, oferując im w zamian makaron czy mąkę.

Większym problemem niż pospolita przestępczość staje się jednak powoli działalność cygańskich gangów, a przede wszystkim towarzyszącej im subkultury. Co najgorsze, przypadki romskiej przestępczości mają miejsce już wśród najmłodszych członków tej społeczności. Niedawno głośno było również o grupie młodych Cyganów ze wsi Gyöngyöspata, którzy mieli terroryzować swoich węgierskich kolegów w celu wyłudzenia od nich pieniędzy. Jak widać morderstwo z ubiegłego tygodnia jest tylko jednym z elementów nieudanej integracji cygańskiej społeczności z węgierskim narodem.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply