Bruksela stała się laboratorium islamizmu

We wrześniu rozpoczął się proces dwudziestu mężczyzn oskarżonych o przygotowanie głośnych zamachów terrorystycznych w Paryżu w listopadzie 2015 roku. Ich pomysłodawcą był obywatel Belgii Oussama Atar. Jego historia doskonale pokazuje jaki wielkie problemy z integracją imigrantów ma Bruksela – pisze magazyn „The European Conservative”.

Atar odpowiada nie tylko za serię ataków z Paryża. W marcu 2016 roku był również głównym organizatorem zamachów na krajowe lotnisko w Brukseli i na tamtejszą stację metra. Początkowo prokuratura oskarżała o ten czyn innego mieszkańca belgijskiej stolicy, lecz ostatecznie uświadomiono sobie, że to właśnie Atar w czasie wojny domowej w Syrii przebywał w Ar-Rakkce, czyli nieformalnej stolicy tzw. Państwa Islamskiego (ISIS). Prawdopodobnie miał on zaplanować także zamach na lotnisko w Amsterdamie, ale z nieznanych powodów zrezygnował z jego realizacji.

Warto podkreślić, że Atar nie był przypadkowym członkiem ISIS. Wyrósł wręcz na trzecią osobę w samozwańczym kalifacie, gdyż był zaufanym człowiekiem osoby numer dwa, a więc rzecznika prasowego ISIS, Abu Mohammada al-Adnaniego. Dodatkowym jego atutem była znajomość irackiego arabskiego oraz francuskiego, dzięki czemu mógł dowodzić przygotowaniami do ataków terrorystycznych w Europie w ramach „Jednostki Operacji Zewnętrznych” ISIS.

Problemy z integracją

Postać Atara została szczegółowo opisana w książce napisanej przez byłego belgijskiego polityka Georgesa Dallemagne’a i dziennikarza Christophe’a Lamfalussy’ego. W swojej publikacji ujawniają oni bliskie powiązania między ISIS a aktywnymi terrorystami w Europie. Dodatkowo pokazują problemy dotyczące integracji muzułmańskich imigrantów z belgijskim społeczeństwem. Przykładem jest tutaj właśnie okres dorastania Atara, organizatora krwawych zamachów w Paryżu i Brukseli.

Dużą negatywną rolę odgrywa belgijski system państwa opiekuńczego, mający tworzyć tak zwane „pułapki bezrobocia”. Oferuje on tak wiele różnego rodzaju zasiłków, iż pozostawanie dłużej bez pracy jest bardziej atrakcyjne od jej podjęcia. Jego głównymi beneficjentami są matki z dziećmi, dlatego region Brukseli ma jedną z najniższych aktywności zawodowych społeczeństwa w całej Unii Europejskiej. Obecnie tylko 37,6 proc. cudzoziemców w wieku produkcyjnym pochodzących spoza UE jest tam aktywnych zawodowo.

Sam Atar wywodzi się z rodziny marokańskich imigrantów. Większość z nich zdaniem „The European Conservative” ma być dobrze zintegrowanych ze społeczeństwem. Lecz według badań z 2015 roku wciąż prawie 16 proc. z nich czuło się bardziej Marokańczykami niż Belgami, a blisko 80 proc. marokańskich Belgów poślubiło osobę ze swojej społeczności. Sondaże wskazują w obu tych kwestiach, że Marokańczycy integrują się jednak lepiej niż na przykład Turcy.

Problem w tym, że to właśnie Marokańczycy stanowili około 83 proc. wszystkich obywateli Belgii, którzy pojechali walczyć do Syrii po stronie ISIS. Belgijski naukowiec marokańskiego pochodzenia, Fouad Gandoul, kilka lat temu starał się uzasadniać tę rozbieżność faktem, że Turcja posiada własny urząd ds. religii mający duży wpływ na tureckie meczety w Belgii. Z tego powodu jedynie niewielka grupa Turków narażona jest na kontakt z salafickimi treściami z Arabii Saudyjskiej, a w ten właśnie sposób wśród belgijskich Marokańczyków rozprzestrzenił się „islamofaszyzm”.

Rola przestępczości

Statystyki przestępczości w sąsiedniej Holandii wskazują na nadreprezentację Marokańczyków wśród skazanych przestępców w wieku od 18 do 25 lat. Ich odsetek jest cztery razy większy niż w przypadku rdzennych mieszkańców Holandii. Podobnie sytuacja wygląda w Belgii.

Atar co prawda w młodości nie miał problemów z prawem, co odróżnia go od pozostałych mężczyzn zaangażowanych we wspomniane już zamachy terrorystyczne. Tym niemniej dorastał on w Laeken, czyli dzielnicy Brukseli słynącej z działającego na szeroką skalę handlu narkotykami. Zajmowali się tym między innymi dwaj kuzyni Atara, którzy później zostali zwerbowani przez niego do ISIS i przeprowadzili samobójcze ataki. Co ciekawe, już w 2010 roku o obu było głośno po dokonaniu napadu z udziałem karabinów maszynowych.

Historia Atara i związanych z nim ludzi dobrze pokazuje bolączki belgijskiego wymiaru sprawiedliwości. Przestępcy mogą bowiem liczyć na łagodne i często wręcz śmieszne wyroki, o ile w ogóle wszczyna się wobec nich postępowania. Większość z nich z czasem popełnia coraz poważniejsze przestępstwa, a na dodatek więzienia służą do rekrutacji bojowników do radykalnych organizacji islamskich.

Uwolnić terrorystę

Dallemage i Lamfalussy w swojej książce opisują drogę Atara do radykalizacji. Już w 2000 roku weterani Al-Kaidy mieli chodzić po głównym placu brukselskiej dzielnicy Laeken i opowiadać młodym ludziom o „Świętej Wojnie”. Sam Atar często miał odwiedzać wypożyczalnię wideo prowadzoną przez znanego miejscowego islamistę, natomiast w wieku 17 lat pojechał na wakacje wraz z jednym z najbardziej radykalnych imamów z dzielnicy Molenbeek.

We wrześniu 2003 roku wyjechał z kolei do Damaszku, aby uczyć się tam języka arabskiego, a tak naprawdę trafił do szkoły koranicznej otwarcie promującej islamski dżihad. Dwa lata później został aresztowany w Iraku przez żołnierzy Stanów Zjednoczonych. Wpierw Atar miał podawać się za „żołnierza armii islamskiej”, aby potem uzasadniać swój pobyt w tym kraju chęcią niesienia pomocy humanitarnej. Był on następnie przetrzymywany przez Amerykanów w więzieniu, a dopiero po ośmiu miesiącach o jego sprawie poinformowano belgijskie służby bezpieczeństwa.

To dzięki ich działaniom belgijskie władze rozpoczęły lobbing na rzecz uwolnienia Atara. Służba wywiadowcza liczyła bowiem, że uda jej się pozyskać Marokańczyka do współpracy. Dlatego w 2008 roku Belgia oficjalnie wystąpiła o jego zwolnienie z więzienia. W akcję na rzecz Atara zaangażowała się także jego rodzina oraz lewicowo-liberalni politycy. Ostatecznie do jego repatriacji doszło w 2012 roku, choć przed radykalizmem islamisty ostrzegały Belgów służby specjalne USA i Francji. Po przybyciu do kraju mógł on swobodnie odnawiać swoje kontakty, a nawet pojechał do Tunezji, z której został jednak wydalony przez tamtejszą policję.

Salafizm w głównym nurcie

Przykład Atara nie oddaje w pełni roli islamistycznej propagandy w życiu belgijskich muzułmanów. Jest ona bowiem szerzona już nie tylko na ulicach. Dopiero niedawno rząd Belgii odzyskał kontrolę nad Wielkim Meczetem w Brukseli, wypowiadając mu ze skutkiem natychmiastowym umowę najmu podpisaną na blisko 99 lat. Została ona zawarta w 1969 roku pomiędzy Belgią a Arabią Saudyjską, dzięki czemu Saudyjczycy zyskali spore wpływy wśród belgijskich muzułmanów. Powodem wypowiedzenia umowy było podejrzenie szerzenia treści ekstremistycznych przez tamtejszych imamów.

W tym miejscu należy wrócić do wspomnianej już tureckiej kontroli nad meczetami. Turcja nie pozostawia swoich rodaków samych sobie, podczas gdy Marokańczycy w Belgii byli pozbawieni wsparcia ze strony swojego kraju. Luka ta została wypełniona przez Arabię Saudyjską, która zapewniała Marokańczykom edukację religijną w duchu islamu dużo mniej tolerancyjnego od jego marokańskiej wersji. Nie umykało to zresztą uwadze nawet niektórych flamandzkich socjalistów. Jednak rząd Belgii zdecydował się na zamknięcie Wielkiego Meczetu dopiero po zamachach terrorystycznych w Brukseli w 2016 roku. Co zresztą zaskakujące, obyło się w tym przypadku bez protestów ze strony władz Arabii Saudyjskiej.

Spór o świątynie nie został jednak jeszcze zakończony. Oczyszczenie środowiska Wielkiego Meczetu z Saudyjczyków miało bowiem spowodować, że ich miejsce zajęli przedstawiciele rządu Maroka podejrzewani przez belgijskie służby o prowadzenie działalności wywiadowczej. Sama społeczność wyznawców islamu nie posłuchała apeli o oczyszczenie się z wpływów marokańskich władz. Jeszcze trudniejsza jest walka z muzułmańskim radykalizmem, bo bez żadnych ograniczeń działać mogą chociażby internetowi kaznodzieje. Bez monitorowania sieci nie będą miały więc sensu żadne prawne ograniczenia.

Zagrożony Zachód

„The European Conservative” twierdzi, że ostatecznie państwo nie może i nie powinno wpływać bezpośrednio na sposób myślenia ludzi. Skuteczna walka z radykalizacją jest możliwa jedynie wtedy, gdy zachodnie społeczeństwa obywatelskie będą przekonane o wyższości wartości, które są rozpowszechnione na Zachodzie. Co prawda „wartości zachodnie” nie są zawsze łatwe do zdefiniowania, ale zdaniem konserwatywnego magazynu można zaliczyć do nich wsparcie dla indywidualizmu, prawa własności, wolności słowa i równości wobec prawa.

Zobacz także: Belgia: kościół sprzedany za 1 euro, zmieni się w szkołę cyrkową i ośrodek hip-hopowy

Dzisiaj są one jednak otwarcie kwestionowane. Przykładem może być poparcie dla kryminalizacji „mowy nienawiści”, która jest arbitralną i subiektywną koncepcją. Dodatkowo socjaliści podchodzą sceptycznie do wszelkiej własności, a w Europie ma także rosnąć poparcie dla autorytarnych systemów rządzenia. Wszystkie podobne przekonania kojarzą się z „Trzecim Światem”, który co najciekawsze zdążył przyjąć już wiele z zachodnich wartości.

Zdaniem „The European Conservative” nie należy piętnować wszystkich imigrantów, którzy nie przyjęli wartości charakterystycznych dla świata zachodniego. Spora grupa z nich zapewne by je zaakceptowała, ale jak miała to zrobić w czasach ich kwestionowania przez same zachodnie społeczeństwa? Z tego zresztą powodu duża grupa belgijskich Marokańczyków ma ulegać „islamofaszyzmowi”.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply