Białoruś gra z Rosją

Białorusko-rosyjski szczyt w rosyjskim Soczi nie przyniósł przełomowych decyzji we wzajemnych relacjach obu państw, chociaż według deklaracji Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina wszelkie kwestie sporne mają zostać rozwiązane do końca roku. W ostatnim czasie widać więc wyraźnie, że Mińsk i Moskwę dzieli coraz więcej, stąd powrócił temat wchłonięcia Białorusi przez Rosję.

Białoruski prezydent po spotkaniu ze swoim rosyjskim odpowiednikiem nie ukrywał, że w ostatnim czasie wzajemne relacje nie są najlepsze, natomiast „wiele problemów” pozornie wygląda błaho, lecz w istocie dotyka niezwykle ważnych kwestii finansowych, wiążących się z olbrzymimi przepływami gotówki. Co prawda Łukaszenko twierdzi, iż pojawiają się „interesujące” pomysły rozwiązania obecnych nieporozumień, ale spotkanie premierów obu krajów nie przyniosło żadnych konkretnych deklaracji. Z oficjalnego komunikatu białoruskiej agencji prasowej BETA wynika bowiem, że Siergiej Rumas i Dmitrij Miedwiediew poruszali tematy o których dyskutowali wcześniej telefonicznie.

Rolnictwo i energetyka

Najczęściej w wypowiedziach wszystkich czterech polityków przewijał się wątek nieporozumień w kwestiach dotyczących rolnictwa i energetyki. W tym pierwszym przypadku chodzi przede wszystkim o ograniczenie przez Rosję importu białoruskich produktów rolnych. Mleko i mięso z Białorusi ma bowiem nie spełniać wymogów sanitarnych stawianych im przez Euroazjatycką Unię Gospodarczą oraz samą Federację Rosyjską. Z tego powodu Białoruś od ponad roku ma problemy z eksportem wspomnianych produktów, które według rosyjskich służb sanitarnych miały zawierać szkodliwe substancje.

Rosyjsko-białoruska współpraca energetyczna opiera się głównie na dostawach rosyjskiego gazu i ropy naftowej na Białoruś. Kwestia ta od dawna wzbudza w obu państwach duże kontrowersje, natomiast spory na ten temat w ostatnich kilku latach równie szybko się kończyły, co ponownie zaczynały. W kwietniu ubiegłego roku poinformowano więc, że konflikt w tej sprawie został już zakończony i oba państwa doszły do porozumienia dotyczącego rozliczeń za rosyjski gaz, natomiast w ostatnich miesiącach znów powrócono do tego tematu.

Na początku stycznia Białoruś ponownie zaczęła więc narzekać na ceny rosyjskiego gazu, za który płaciła dwukrotnie więcej niż rosyjscy konsumenci. Problem ten jest dla Mińska bardzo poważny, ponieważ przed zakończeniem budowy białoruskiej elektrowni atomowej (inwestycję realizują zresztą Rosjanie) blisko 90 proc. energii elektrycznej zostanie wytworzone na Białorusi dzięki rosyjskiemu gazowi. Jednocześnie Białoruś nie zamierza już pozyskiwać samej energii od Rosji, a to powoduje oczywiście niepokój w Moskwie, która z powodu słabej kondycji swojej gospodarki liczy na wszelkie możliwości dodatkowego zysku.

Pojawiające się coraz częściej rozbieżności skutkują tym, że Białoruś szuka alternatywy dla rosyjskiej ropy, co jest związane także z perspektywą zacieśnienia związków w ramach Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Od 2024 roku mają zostać zniesione cła na eksport ropy wewnątrz Unii, lecz jednocześnie zwiększone zostaną cła na wydobywanie kopalin. Białoruś chce więc do tego czasu znaleźć źródła z których będzie mogła dywersyfikować ropę, a właściwie zacieśnić dotychczasową współpracę z innymi państwami. W ostatnim czasie najbardziej o względy Białorusi zabiega Iran, lecz już wcześniej kraj Łukaszenki importował ropę z Azerbejdżanu i Wenezueli.

Rosja naciska

Białoruscy urzędnicy na każdym kroku starają się podkreślać, że szukanie alternatywnych źródeł dostaw ropy nie są żadnym szantażem wobec Rosji, ale „czysto ekonomiczną kalkulacją”. Rosja nie przygląda się jednak temu biernie, dlatego coraz częściej w rosyjskich mediach pojawiają się nawoływania do zjednoczenia z Białorusią, choć już obecnie istnieje Państwo Związkowe Rosji i Białorusi.

Wprost do stworzenia wspólnego państwa nawoływał w ubiegłym tygodniu w Grodnie Siergiej Baburin, kandydat na prezydenta Rosji w tegorocznych wyborach i przywódca tamtejszych nacjonalistów. Na spotkaniu prorosyjskiej organizacji Sojuz ogłaszał, że jej głównym celem jest przeciwstawienie się zamiarom Zachodu, zaś symbolem zjednoczenia Białorusi i Rosji w „pełnowartościowe państwo” powinno być ustanowienie wspólnego święta 17 września. Miałoby ono oczywiście nawiązywać do inwazji Związku Radzieckiego na Polskę, które to wydarzenie dla Baburina jest przede wszystkim „rocznicą zjednoczenia Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej”.

W ostatnich dniach najwięcej miejsca w białoruskich mediach poświęcono z kolei rozpoczęciu swojej misji przez nowego ambasadora Rosji. Michaił Babicz, uważany za zaufanego człowieka Putina, zapowiedział już kontynuowanie dotychczasowej polityki „braterstwa” pomiędzy oboma narodami. Swoją pracę w Mińsku zaczął od deklaracji, że Rosja zwiększy o około 10-15 proc. dostawy produktów ropopochodnych na potrzeby białoruskiego przemysłu petrochemicznego. Co prawda nie rozwiązuje to większości problemów białorusko-rosyjskich relacji gospodarczych, ale z pewnością jest pozytywnym sygnałem Moskwy wysłanym na prośby Mińska. Jak zauważają nawet białoruskie opozycyjne media, wysłanie Babicza na Białoruś wbrew pojawiającym się spekulacjom nie musi więc wcale oznaczać, że Rosja zainteresowana jest zmianą na stanowisku prezydenta Białorusi.

Poświęcić Ukrainę

Łukaszenko po powrocie ze szczytu w Soczi powiedział, że „rozmawiał o Ukrainie” z Putinem, lecz nie zdradził żadnych szczegółów. Najczęściej spekuluje się, iż Rosjanie nie są zadowoleni z dotychczasowej polityki Białorusi względem Ukrainy, dlatego chcą w tej sprawie zdyscyplinować swojego białoruskiego partnera. Na Kremlu zapamiętano bowiem doskonale gest białoruskiej głowy państwa, która uczestniczyła w prezydenckiej inauguracji Petra Poroszenki, ale nie pojawiła się już na podobnej uroczystości po kolejnych wyborach wygranych przez Putina. Do tego dochodzi także źle widziany przez Rosję brak białoruskiego uznania dla aneksji Krymu.

O wadze tego tematu świadczy najlepiej fakt, że już trzy dni po spotkaniu z Putinem, Łukaszenko spotkał się z szefami białoruskich służb bezpieczeństwa. Głównym tematem rozmów było wzmocnienie kontroli na białorusko-ukraińskiej granicy, przez którą ma być szmuglowana ukraińska broń. Nie jest to przy tym pierwszy przypadek stosowania podobnej retoryki przez białoruskiego prezydenta oraz media państwowe. Temat „obozów szkoleniowych na Ukrainie” z których na Białoruś „przyjeżdżają jeepy z bronią” pojawia się głównie w czasie kryzysów, kiedy Łukaszenko zainteresowany jest wykreowaniem tematów zastępczych lub poprawieniem własnych notowań.

Nie zmienia to jednak faktu, że Białorusini sprzedają ropę i produkty ropopochodne na Ukrainę, wzbudzając tym samym irytację w Rosji. Szacuje się, że blisko 45 proc. benzyny oraz 35 proc. oleju napędowego dostępnych na Ukrainie pochodzi właśnie z białoruskiego re-transferowania. W pierwszej połowie bieżącego roku dostawy gazu płynnego z Białorusi na Ukrainę zwiększyły się przy tym o 35 proc. w porównaniu do analogicznego okresu sprzed roku.

Na początku września Rosjanie zapowiedzieli jednak „przykręcenie kurka” Białorusi, która będzie dostawała mniej rosyjskich produktów naftowych, zaś białoruskie przedsiębiorstwa chcące je zakupić będą musiały uzasadnić swoje zapotrzebowanie. Tym samym białorusko-rosyjskie stosunki odbiją się też na Ukrainie, która już teraz poszukuje innych możliwości zakupu paliwa silnikowego i obawia się jego deficytu.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Gaetano
    Gaetano :

    Te państwa mogłyby dogadać się ws. ropy i gazu. Zredukowanie tej hydrze dostaw paliwa sprawiłoby, że rozwścieczony ratlerek szczekałby już o wiele ciszej, a wtedy pan zza wody ukazałby bardziej swoje dobrotliwe, przyjacielskie oblicze, dostarczając tam swój tani jak barszcz surowiec. To dopiero byłoby larum wśród warszawskich elyt, lecz nawet one nie byłyby w stanie zbyt długo troszczyć się o swego strategicznego partnera.