Gdy na Ukrainie stawia się pomniki przywódcom rzezi Humania 1768 roku oraz rzezi polskich i żydowskich mieszkańców miast, miasteczek i wsi ukrainnych, warto przypomnieć o drugim obliczu tych wydarzeń. Warto przypomnieć prawosławnych mieszkańców Ukrainy, którzy w tamtym strasznym okresie zachowali ludzką wrażliwość, niosąc pomoc prześladowanym Polakom.

Im niestety pomników nikt nie stawia. Nikt o nich nie pamięta. A szkoda, bo kto jak kto, ale to właśnie oni, a nie sprawcy mordów, na pomniki i pamięć zasługują. Zanim jednak do nich przejdę, wypada powiedzieć kilka słów o tym, co się działo na Ukrainie w 1768 roku. A działy się rzeczy przerażające…

Ogrom zbrodni

Koliszczyzna, czyli zbrojne wystąpienie prawosławnej ludności w południowo-wschodniej części Królestwa Polskiego, mające na celu eksterminację ludności nieprawosławnej, w ciągu ledwie kilku miesięcy 1768 roku pochłonęła do 200 tysięcy ofiar. Ginęły one w strasznych mękach. Jak w owym czasie notował jeden z brahiłowskich zakonników:

”Inni wszyscy przez zamordowanie, uduszenie, przekłucie, i inne męczarnie od tych zbrodniarzy [hajdamaków] wynalezione i zadane nieszczęśliwie poginęli. Wymordowawszy tym sposobem mnóstwo osób duchownych wiary katolickiej, obojga obrządku [rzymskiego i greckiego] i rozmaitego stanu katolików, jakoteż i żydów w miasteczku Humaniu, nieprzepuściwszy niemowląt, które do studni ciskali, rozbiegli się po całej Ukrainie dla wykonania podobnych zbrodni. Chłopi wszędzie im sprzyjali, albo pomagali, w wielu miejscach bez żadnej namowy, albo wzywali rabusiów, albo sami zostawali rabusiami, w sposób najokrutniejszy znęcali się nad swoimi dziedzicami, rządcami, ekonomami i nad wszelką szlachtą mającą swoje drobne osiadłości. Mordowali, prześladowali lud katolicki, srogich, okrutnych dopuszczając się zabójstw, zabierali, pustoszyli dobra ich, nikogo nie oszczędzając, tylko niektóre niewiasty ze szlachty, zwłaszcza dziewice, które bojaźnią śmierci strwożone, powtórnie wedle obrządku swego [prawosławnego] ochrzcili i panny te swoim współłotrom za mąż wydali, lub do zamążpójścia zmusili. Dopuszczali się zbrodni strasznych i niedających się opisać, rozmaitych do zamordowania używali sposobów, oprócz przebodzenia włoczniami zwanemi spisami, niewiasty brzemienne zamordowywali w sposób najokrutniejszy przez wycinanie płodu i wpuszczanie do wnętrzności kotów. Zdzierali skórę od karku, przez głowę, aż do oczu; innym zrywali czaszki, zabijali z rusznic, i innych narzędzi wojennych, podcinali gardła i wieszali razem ze zwierzętami, a to dla pohańbienia duchownych ludzi religii katolickiej. Podobny wypadek miał miejsce pod Lisianką, gdzie między zawieszonym zakonnikiem Franciszkanem i żydem, psa powiesili, wołając najbezbożniej, że jeden stan kapłanów katolików i psów.”[1]

Taka skala okrucieństwa nie była niestety niczym nowym dla tych ziem. Ukraina już wcześniej była świadkiem bliźniaczo podobnych scen, o czym przekonuje na przykład opis wydarzeń z roku 1648:

„Z jednych zdarto skórę, a ciało rzucono psom na żer, innym obcięto ręce i nogi, a tułów rzucono na drogę; przez ich ciała przejeżdżały wozy i tratowały ich konie. Innym zadano tyle ran, że byli bliscy śmierci i rzucano ich na ulicę; nie mogąc rychło umrzeć, tarzali się we krwi, aż uszła ich dusza; innych grzebano żywcem. Dzieci zarzynano na łonie matek; wiele dzieci pocięto w kawały jak ryby. Kobietom ciężarnym rozpruwano brzuchy, a wydobyty płód zabijano w ich obliczu. Innym rozpruwano brzuchy i wsadzano żywego kota do wnętrza i tak zostawiano przy życiu, zaszywając brzuchy. Następnie obcinano im ręce, by nie mogły wyjąć tego kota. I wieszali niemowlęta na piersiach matek, inne nabijano na rożen, pieczono przy ogniu i przynoszono matkom, by jadły ich mięso. Częstokroć brali dzieci żydowskie i robili z nich mosty, by przechodzić przez nie.

I nie było żadnej możliwej męczarni, której by Kozacy tutaj nie stosowali; wszystkie cztery rodzaje śmierci: ukamienowanie, spalenie, zabicie i uduszenie.

Wielu żydów zawlekli Tatarzy do niewoli; kobiety i dziewice bezcześcili, z kobietami spali w obecności ich mężów. Kobiety i dziewice piękne brali sobie za sługi i kucharki (piekarki), częścią za żony, lub nałożnice.

Wszystko to czynili, wszędzie dokąd dotarli, nie inaczej postępowali też z Polakami, a szczególnie księżmi.”[2]

Niestety tego typu czystki etniczne, których elementem było odrażające pastwienie się nad bezbronnymi ludźmi, nie skończyły się w XVIII wieku, bo czyż zdumiewająco podobne opisy nie powtarzają się w relacjach osób, które przeżyły ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w czasie II Wojny Światowej? Budzą one smutne refleksje nad ludzką naturą. Na szczęście, mimo powszechnie panującego zezwierzęcenia, znajdowali się wówczas ludzie, dzięki którym wiara w człowieka nie umiera…

Losy rodziny Dominika Zawrockiego

Polski szlachcic Dominik Zawrocki był zarządcą dóbr tetyjowskich. Tetyjów to miasto leżące około 150 km na południowy-zachód od Kijowa i około 80 km na północny-zachód od Humania. Swoje wspomnienia spisał niemal na gorąco, gdy tylko stłumiono koliszczyznę. Zatytułował je „Opisanie awantury, rzezaniny przez Haydamaków y domowników [czyli lud zamieszkały polską Ukrainę], [rzezanin] Polaków i Żydów wyniszczaiących w woiewództwach kiiowskim y bracławskim w roku 1768”[3]. Z nich to właśnie dowiadujemy się o pokrętnych losach jego rodziny w tym strasznym okresie.

Zawrocki, „dowiedziawszy się, że już zbliża się pożar nieszczęśliwy ku Tetyiowszczyźnie”[4], zwołał urząd miejski oraz najznaczniejszych przedstawicieli wsi, zapytując ich, czy pozostaną mu wierni, czy też powinien szukać schronienia. Otrzymał uspokajającą odpowiedź:

„Jak Tetyów Tetyowe[m], nigdy w nim nie było haydamaków y teraz nie będzie, my w to potrafiemy, y nie masz się czego obawiać, bądź pewnym we wszystkim, panie!”[5]

Mimo że w to zapewnienie nie do końca uwierzył, poczucie obowiązku i rozliczne prace (wśród nich pomoc uciekającym, a szukającym u niego schronienia ludziom) skłoniły Zawrockiego do pozostania na zamku w Tetyjowie. Szybko okazało się, że była to błędna decyzja.

19 lipca 1768 roku do miasta wpadło 8 hajdamaków, którzy:

„zaczęli Żydów kłuć tetyowskich, piatyhorskich [czyli z przedmieść Tetyjowa leżących wokół drogi prowadzącej do Piatyhor] y innych, którzy się wybierali na ucieczkę a tu zatrzymali się y biegaiąc, wołali na chłopów, aby się ich nie obawiali a Polaków y Żydów do kupy zganiali y dopomagali im [w] teyże tyraniy. Ruszył się lud z ochotą, czego niemały czas oczekiwali.”[6]

Na wieść o rozruchach i mordach w mieście, żona Dominika Zawrockiego, która nosiła proste ubrania, nie wyróżniające ją od miejscowych kobiet, chwyciła trzy córki i przez furtę wybiegła z zamku. Sam Dominik musiał się dopiero przebrać w chłopskie odzienie, gdyż inaczej zostałby natychmiast rozpoznany i zamordowany. Zajęło mu to tylko pół kwadransa, ale było to zbyt wiele. Mimo że tą samą furtą opuścił zamek, nie ujrzał już ani żony, ani dzieci, a nie wiedząc w którą stronę się udały, ruszył na przedmieścia żywotowskie. Ruszył nie tam, gdzie uciekała jego rodzina. Zawrocka bowiem skierowała swe kroki na przedmieścia piatyhorskie, gdzie jej i dzieci oczom ukazał się okropny widok mnóstwa trupów Polaków i Żydów oraz jęczących, niedobitych ludzi. Przerażone, szukały schronienia w domu wójta. Jego żona, prawdopodobnie obawiając się zemsty współziomków, gdyż za ukrywanie Polaków mogła podzielić ich los, nie ośmieliła się schronić uciekinierek, ale pomogła im w inny sposób. Oddała je jadącemu wołami chłopu, przykazując, aby zawiózł je tam, gdzie by zechciały. Chłop ów, nieświadom kogo zabiera, wyjechał z miasta gościńcem piatyhorskim, na którym zbierało się okoliczne chłopstwo. Ci wiedzieli już o wydarzeniach w Tetyjowie. Żądni łupów tłumnie ciągnęli do miasta. Zatrzymali także ów wóz, pytając woźnicę kogo przewozi. Ten, zgodnie ze swoim przekonaniem odpowiedział „widzicie, kobite proste, która mi się prosiła abym zawiózł do Piatyhor”[7]. Nie dowierzano mu jednak. Chcąc sprawdzić, czy aby nie wiózł Polkę lub Żydówkę, kazano Zawrockiej powiedzieć pacierz.

„Żona moia, umiejąc pacierż ruski y niektóre modlitwy, mówiła przed niemi.”[8]

Nie w pełni usatysfakcjonowani chłopi, kazali kobiecie zdjąć nakrycie głowy, szukając jakiś znaków świadczących o jej żydowskim pochodzeniu. Zapewne chodziło o ogoloną głowę, który to zwyczaj praktykowały zamężne Żydówki. Na marginesie można dodać, jak w tego typu sytuacjach rozpoznawano mężczyzn. Paweł Mładanowicz, czyli jeden z ocalałych z rzezi w Humaniu, pisał:

„Kto nie umiał pacierza cerkiewnego, nie umiał po cerkiewnemu żegnać się, nie mógł pić gorzałki ciepłej z miodem nalanej w miskę, za Lacha był osądzony i ginął. Kto prawosławnoho tiła [ciała prawosławnego] nie miał, za Lacha był uznany i ginął.

Wielu tak było nieszczęśliwych, że umiejąc wszystko co do wiroi [wiary] należy, po przeżegnaniu się dobrze, po odmówieniu pacierza dobrze, po dobrem czarkowaniu [piciu], gdy przyszło do tego, ‘Pokaży tiło’ [pokaż ciało] ginęli [za to], że ciała czarnego [śniadego] nie byli”[9]

Zawrocka przeszła pomyślnie lustrację, dzięki czemu puszczono wóz w dalszą drogę. Uciekinierki nie dojechały jednak do leżących około 18 km na wschód od Tetyjowa Piatyhor. Jadąc nieco okrężną drogą, zatrzymały się we wsi Czerepinki (dzisiaj Черепинка, około 13 km na północny wschód od Tetyjowa), gdzie u jednej wdowy chciały pożywić się i schronić. Ta jednak rozpoznała Zawrocką, a „poznawszy ią, zaczeła szydzić, łaiać, z domu potrącaiąc, wyganiac. Wreszcie zwoławszy niemałą liczbę młodzieży, ukazała żone moię onym. Ci z wielkim hałasem y urągowiskiem uganiali do zabicia [chcąc zabić] aż w las przyległy teyże wiosce.”[10]Szczęśliwym zrządzeniem losu w lesie tym znalazł się „dziad niejaki”, który przybiegł prześladowanym z pomocą. Porozpędzał żądną krwi młodzież, dzięki czemu Zawrocka z córkami uszły z życiem.

W historii tej zaskoczyć może fakt udziału młodzieży, zapewne podrostków, w próbie morderstwa bezbronnej kobiety i jej córek. Była to jednak w owym okresie dość typowa sytuacja. Inną opisał wspomniany już Paweł Mładanowicz:

„Bondyniowa, wdowa po doktorze Bondynim, mającym ją za sobą, która w ciązy będąc, przebrała się po grubemu [w prosty ubiór], a wydana od kobiet złych, skryła się w trzcinę, którą kawał Humenki [rzeczki pod Humaniem] był zarósł. Do tej trzciny para małych chłopców z nożami przybiegła zarzynać ją; wydarła obydwom noże i pyski wybiła. A na groźby, że gdy nic nie mogliśmy ci zrobić, ‘użyjemy batkow [ojców] naszych, wony za nas widdabut i po tobie bude’ po ich odbiegnieniu miejsce odmieniła i urodziła bliźnięta. Trzy dni siedząc w trzcinie i dzieci karmiąc, szukana od przyprowadzonych przez dzieci ojców, a szukana troskliwie i nieznaleziona, potem siły mając do wydobycia się i krycia, utracie życia nie podpadła.”[11]

Trudno się jednak dziwić młodzieży, która przecież widziała co robią jej rodzice, gdyż „nie tylko hultaie [czyli hajdamacy], którzy początek do tego dali, lecz [także] chłopi domowi z żonami y dziećmi równey kompaniy [dotrzymując], we wszystkim [hultajom] dopomagali”[12]. Wróćmy jednak do losów Zawrockiej i jej córek.

Uciekinierki przeszły lasami do wsi Hałaiec (dzisiaj Галайки, około 3,5 km na południowy wschód od wsi Czerepinki). W miejscowym dworze nie miały czego szukać. Wpadłyby w ręce hajdamaków, którzy hulali w tym miejscu w najlepsze, gwałcąc przez dwa tygodnie dwie córki miejscowego rządcy, Koresondowicza. Zawrocka najpewniej podzieliłaby losy Koresondowiczowej, którą po złapaniu zabito. Udała się więc do grekokatolickiego popa, gdzie przygotowała się na śmierć, po czym „skryła się u Iwana Swiatęka”[13]. Kim był ten człowiek? Tego niestety Dominik Zawrocki nie wyjaśnił. Opisał natomiast jak bronił rodziny Zawrockiego przed miejscowym chłopstwem.

„Pod ów czas dowiedziawszy się chłopi, iż się znayduie żona moja u Iwana Swiatęka, chcąc ią siłą z rąk wydrzyć, lecz tey wzięcia Iwan Swiatęko zabronił, a [więc chłopi] nie mogąc nic poradzić, aby żone moię mogli przed strate hultaiów [hajdamaków] przyprowadzić, dali znać hultaiom […]”[14]

Powiadomieni o Zawrockiej hajdamacy wzięli ją pod wartę. Wydawało się, że nie ma już szans na ocalenie, lecz wówczas:

„Daniło Światenko, dowiedziawszy się o przydaney od hultaiów do żony mojey warcie, przyszedł do niey, ciesząc w ostatnim już będąco zgonie, mówiąc: ‘ia sam za cię życię moię położe, a ciebie na zgubę nie wydam’. Y iak nayprędzey zapobiegaiąc temuż, pobiegł do tych ludzi, o których wiedział, że są cnotliwi y bogoboyni y zebrawszy ze cztyrech, wzieli chleba y soli y poszli z prośbą”[15]do jednego z dowódców warty, który zdawał się być bardziej ludzki i bogobojny. A tam „za wielką tych ludzi prawie z płaczem, prośbą, uwolniona żona moia z pod warty y śmierci została.”[16]

Tenże dowódca poradził Zawrockiej, aby opuściła wieś, gdyż inni hajdamacy mogliby ją ubić. Nie omieszkała tego uczynić. Z Hałaiek do Piatyhor (około 5 km) przeprowadził ją Iwanko Hrabowy (vel Iwan Hrabowenko). O nim to Dominik Zawrocki pisał, że w tych ciężkich chwilach nie miał:

„w usłudze y posłuszeństwie wiernieyszego y przychilnieyszego prócz iednego ze wszystkich, kozaka Iwanka Hrabowego, któren mi się pod ten czas wielkim stawał przyiacielem y teraz mieszka w Piatyhorach.”[17]

W Piatyhorach Zawrocka pomieszkała kilka dni, lecz nie było to bezpieczne miejsce. Poszukiwano ją, dybiąc na jej życie. Ale i tym razem miała szczęście:

„xiądz Jurewicz unit [czyli grekokatolicki pop], paroch [proboszcz] piatyhorski, dowiedziawszy się o niey a ulitowawszy się, słysząc o ludziach na iey życie ścigaiących, znalazłszy ludzi cnotliwych, naioł ich, aby moie żone wywieźli y to sub secreto [sekretnie] z Piatyhor na mieysce bezpiecznieysze ku Berdyczowu.”[18]

W tej sytuacji Zawrocka zabrała swoją starszą córkę i ruszyła w drogę z przydanymi jej trzema ludźmi. Dwie młodsze córki powierzyła opiece Iwanka Hrabowego. Ten doskonale wywiązał się z zadania, skutecznie chroniąc je przed pogromem Polaków i Żydów, do którego doszło w Piatyhorach. Po jakimś czasie oddał dzieci człowiekowi przysłanemu przez Dominika Zawrockiego. Cała rodzina przeżyła rozłąkę, ale zanim ponownie się zebrała, nie obyło się bez przygód.

Zawrocka ze starszą córką pojechały do dóbr Samczyki (dzisiejsze Самчики, około 250 km na zachód od Piatyhor) pod Starym Konstantynowem, którymi zarządzał jej chory wuj, chorąży kijowski Kazimierz Chojecki. Droga wiodła w pobliżu Tetyjowa. Tam niestety spotkała dwóch hajdamaków, którzy ją rozpoznali. Na szczęście, trzej opiekunowie wzięli ją w obronę. Łając hajdamaków przekonywali, że to nie Zawrocka.

„Widząc hultaie, że nie mogą uradzić, odieżdżaią od nich z przegróżką, mówiąc: ‘zaczekaycie, poiedziemo po więcey [po wsparcie], a obaczycie, co się y z wami podobnie stanie, że wy wywozicie Polaków y Żydów’ y skoczyli iak nayprędzey dawać znać do swey komendy.”[19]

Nie było na co czekać. Wóz z Zawrocką, zjechał z traktu i manowcami umknął pościgowi. Ostatecznie Zawrocka ze starszą córką szczęśliwie dotarły do dóbr Samczyki, gdzie je po pewnym czasie odnalazł Dominik Zawrocki. Jego losy były nie mniej skomplikowane, a swoje ocalenia również zawdzięczał prawosławnym chłopom. Wśród nich był Stefan Zohałenko, kmieć ze wsi Kasperówka (dziś Кашперівка, około 7 km na północ od Tetyjowa), który nie tylko przechowywał Zawrockiego w swoim domu, ale też świadczył mu najrozmaitsze usługi, nigdy nie odmawiając. Niemniej zawdzięczał Maksymowi Szczerbakowi, czy też bezimiennemu „dziadowi kulawemu z budką żebraka”, który nie bez przygód przewiózł młodsze córki Zawrockiego z Piatyhor do Cudnowa, czyli około 200 km.

Nie tylko Zawroccy

W relacjach Polaków, którzy przeżyli koliszczyznę, zawsze obok opisów rzezi znajdują się wzmianki o chłopach, którzy w tym ciężkim okresie pomagali prześladowanym ocaleć. Na przykład wspomniany już brahiłowski zakonnik pisał:

„Gdy włościanie jedni usiłowali i zamierzali odebrać życie prezydentowi i innym zakonnikom, szlachetni, sumienni, poddani nasi ze wsi Szczuczyna, żywność dla nas potajemnie do granic moskiewskich dowozili, skąd Ojciec prezydent, jakby ukradkiem, dla bojaźni, przywoził ją do Kijowa”[20]

Ukraina, gloryfikując przywódców czystek etnicznych, wybiera swą tożsamość. Stawia im pomniki, nadaje szkołom, ulicom i instytucjom imiona ludzi odpowiedzialnych za zbrodnie. A przecież nie jest tak, że państwo to nie ma wyboru tradycji. Ten wybór istnieje. Bo to samo społeczeństwo, którego przedstawiciele tak bestialsko mordowali obcych, wydało także na świat ludzi, którzy ryzykując swoim i swoich rodzin bezpieczeństwem, ratowali innych. Liczę, że doczekamy czasów, gdy zamiast kolejnego pomnika Iwana Gonty, odpowiedzialnego za mord około 20 tysięcy ludzi w Humaniu, Ukraińcy wzniosą pomnik na przykład Iwankowi Hrabowemu, który ocalił dwójkę polskich dzieci przed śmiercią w mękach.

dr Radosław Sikora

Przypisy:


[1] „Wypadki wiekuistej godne pamięci na Ukrainie 1768 r.” wydane przez Eustachego Antoniego Iwanowskiego (piszącego pod pseudonimem „Eu…go Heleniusza”) jako „Rękopism Braiłowskiego Trynitarza, opisujący napad, jakiemu uległ r. 1768 klasztor Braiłowski, z łacińskiego przełożony.” w: „Pamiątki polskie z różnych czasów przez Eu…go Heleniusza.” t. II. Kraków 1882, s. 216 – 217.

Uwaga – tak tutaj, jak i w pozostałych cytatach, zachowano oryginalną pisownię.

[2] „Jawein Mecula t.j. bagno głębokie, kronika zdarzeń z lat 1648 – 1652 napisana przez Natana Hannowera” w: „Sprawy i rzeczy ukraińskie. Materyały do dziejów kozaczyzny i hajdamaczyzny.” wydał Franciszek Rawita-Gawroński. Lwów 1914. s. 23 – 24.

[3] Przedruk w: „Записки Наукового товариства імени Шевченка”, księga V, tom XCVII. Lwów 1910. s. 51 – 73.

[4] Tamże, s. 54.

[5] Tamże, s. 54.

[6] Tamże, s. 55.

[7] Tamże, s. 55.

[8] Tamże, s. 55.

[9] Paweł Mładanowicz, „Rzez humanska czyli historya rewolucyi zrobionej przez Zelezniaka i Gontę: napisana rzetelnie, wiernie, dokładnie przez znajdującego się w tejże okropnej rewolucyi naocznego świadka” w: „Bunt hajdamaków na Ukrainie r. 1768. opisany przez Lippomana i dwóch bezimiennych wydane z rękopisu przez Edwarda Raczyńskiego”, Poznań 1854. s. 104.

[10]Zawrocki, Opisanie, s. 55 – 56.

[11]Mładanowicz, Rzez, s. 96 – 97.

[12]Zawrocki, Opisanie, s. 58.

[13]Tamże, s. 56.

[14]Tamże, s. 57.

[15]Tamże.

[16]Tamże.

[17]Tamże, s. 55.

[18]Tamże, s. 57.

[19]Tamże.

[20]Wypadki, s. 219.

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. no_tak
    no_tak :

    Dobry artykuł
    Gonta to tylko narzędzie, “winna” dość prymitywna Katarzyna II.
    Córka księcia Christiana Augusta von Anhalt-Zerbst, żona księcia Piotra Ulryka – Piotra III.
    Piotr III zamordowano, a Katarzyna 9 lipca 1762 roku objęła władzę w Rosji
    Początki druku papierowego pieniądza.
    I tak zostało w tej politycznej materii do dzisiaj.
    Obie baby tak podobne, a kto nad nimi ?.
    Czyżby dalej drukarze?.

    • zefir
      zefir :

      “No_Tak”:Jakież to humanitarne,rozbrajające,wygodne i uspakajające,gdy ma się na kogo zwalić winę. I lżej na duszy,czy sumieniu.A może jednak ta dzicz,to bydło już tak ma i to jego cecha,natura?Czy analogiczne riezania w XXw,a nawet w XXIw tego nie dowodzą?.Robili to pod sztandarami Austro-Węgier,III-ciej Rzeszy,czerwonej gwiazdy ZSRR i swojego trizuba.Zawsze upajali się torturowaniem i zabijaniem innych,czystkami etnicznymi,kradzieżą.O ciągłości tego świadczy dzisiejsza dominacja nazibanderyzmu,oraz propagacja i gloryfikacja tradycji mordów,w pełnym zakresie:od przedszkola do weteranów,od kultury do wojskowości,od ulic i placów do pomieszczeń,gabinetów i kościołów.To nie tak co piszesz “No_Tak”i nie kupuję tego.

  2. kaliszanin1
    kaliszanin1 :

    Świetny artykuł bo zupełnie tych wydarzeniach nie pamiętałem. Dzięki artykułowi poszukałem dodatkowych informacji na ten temat. Kto w Polsce w ogóle kojarzy coś takiego z historii naszego narodu. Przecież liczba ofiar jest przerażająca. Wielkie dzięki dla dr Radosława Sikory.