Politycy kowieńscy są dziś największymi imperialistami na globie, bo żadne z państw w pięciu częściach świata nie marzy o powiększeniu swego terytorium w takim stosunku do obecnie zajmowanego obszaru! Powiększyć o Wilno i Grodno, a więc o ziemie zamieszkałe przez Polaków względnie Białorusinów! Państwo, które odwrotnie do Polski, naprawdę całe swoje istnienie zawdzięcza zasadzie tworzenia państw nacjonalistycznych, etnicznych, pragnie tę zasadę w sposób jaskrawy przełamać! Pan Voldemaras ma większe ambicje od Katarzyny II.

Psychologia litewska

Poznanie psychologii narodu to klucz do poznania sposobów i celów jego polityki. Społeczeństwo, które dziś rządzi w części dawnego województwa trockiego i w księstwie Żmudzkim przywykliśmy uważać za społeczeństwo chłopskie. Tak nie jest. Są to synowie chłopscy, ale synowie chłopscy fizycznie, nie duchowo. Pan min. Kiernik, p. prezes Witos, są to synowie chłopscy i fizycznie i duchowo. Posiadają tę ograniczoność horyzontu i ambicji, która wynika z oczu schylonych nad pługiem. Ziemia dla wyborców, ziemia dla wyborców i nic więcej. Czy tak przemawiają politycy kowieńscy? Oto w urzędowej enuncjacji oświadcza się, „że reforma rolna zniszczyła ekonomicznie Litwę, lecz konieczna była ze względów politycznych (zniszczenie ekonomiczne Polaków)”. Wszędzie to pierwszeństwo myślenia politycznego.

Republika kowieńska w większym stopniu niż Polska jest republiką rządzoną przez inteligencki proletariat. Litwa kowieńska to kraj kreowanych przez Rosję licznych dworian[1]. W Rosji ten tytuł łatwo dostawał człowiek z uniwersyteckim wykształceniem, p. Voldemaras to taki licznyj dworianin, a ława uniwersytetu rosyjskiego – oto skąd wyszła dzisiejsza republika zielono-żółto-czerwona. Tak dużo literatury w programach tego państwa. Oto poezja, która mówi o wilku żelaznym Gedymina i rycerzach żelaznych Kiejstuta i Olgierda i o tym, że przy końcu średniowiecza Litwa, to taka wyspa oryginalna w Europie, państwo pogańskie, a silne a potężne. Tradycje te prysły, realnie nic z tego nie pozostało, lecz pozostał język zagubiony w Europie, jak śpiąca królewna, i pieczołowite, a rzewne przywiązanie inteligencji litewskiej do tego języka, do resztek średniowiecznych tradycji, aby te gasnące węgielki rozdmuchać na samodzielne ognisko.

Pierwszym dowodem „inteligenckiego” charakteru republiki kowieńskiej, to jej „sny o potędze”. Politycy kowieńscy są dziś największymi imperialistami na globie, bo żadne z państw w pięciu częściach świata nie marzy o powiększeniu swego terytorium w takim stosunku do obecnie zajmowanego obszaru! Powiększyć o Wilno i Grodno, a więc o ziemie zamieszkałe przez Polaków względnie Białorusinów! Państwo, które odwrotnie do Polski, naprawdę całe swoje istnienie zawdzięcza zasadzie tworzenia państw nacjonalistycznych, etnicznych, pragnie tę zasadę w sposób jaskrawy przełamać! Pan Voldemaras ma większe ambicje od Katarzyny II.

Marzenia inteligencji litewskiej nie są jednak pensjonarskimi marzeniami. Do nacjonalistycznej republiki litewskiej Litwini co prawda nigdy nie przyłączą Wilna i Grodna, przy żadnych warunkach politycznych. Lecz w chwili walki Polski o Wilno i Grodno Litwa może być antypolskim pionkiem o decydującym znaczeniu. Litwini nie zrealizują swego pozytywnego programu, lecz mogą zrealizować połowę swego programu, która mówi o odebraniu od Polski Wilna i Grodna. Tylko, że wspierając flankowym atakiem zabór Sowietów, Litwa pogrzebie też i własną niepodległość i własną narodową niezależność.

Teraz sprecyzujmy jedną konsekwencję polityczną:

Oto faktem jest, że dziś nie wybijemy już społeczeństwu kowieńskiemu z głowy jego tęsknoty do Wilna. „Odebrać Polsce Wilno” – to żądanie zaborcze stało się dziś właściwą treścią patriotyzmu litewskiego. Kult tego programu rozszerzyła wśród ludu inteligencja litewska. Dziś uświadomieni i patriotycznie nastrojeni chłopi kowieńscy także chcą nam Wilno odbierać, chociaż wiedzą, że tu nikt po litewsku nie mówi, a dla chłopów nieuświadomionych i niepatriotycznych Wilno jest obojętne, jak zresztą i cała republika kowieńska. Ta ostatnia kategoria jest oczywiście w znakomitej większości, lecz nie ona o przyszłych losach polityki kowieńskiej stanowić będzie.

A więc:

W chwili wojny Polski z kimkolwiek Litwa nas napadnie. To jest pewnik, bezwzględny, absolutny pewnik.

Realny program w sprawie litewskiej

Po zamachu stanu z 16 grudnia 1926 r.[2] na Litwie kowieńskiej referent bałtycki „Słowa” wypowiedział przekonanie, iż rząd, który doszedł do władzy drogą antypolskich haseł, będzie się starał o modus vivendiz Polską. Istotnie, pogląd ten potwierdza mowa p. Voldemarasa z 26 lutego 1927 r., która może być uważana za sprecyzowanie stałych elementów polityki kowieńskiej.

Mowa ta jest próbą zeuropeizowaniapolityki litewskiej. „Stan wojny z Polską” jako formuła tej polityki wydaje się p. Voldemarasowi ujęciem zbyt prymitywnym. I dlatego p. Voldemaras w realizmie politycznym idzie dość daleko, skoro pośrednio nawet daje do zrozumienia, że istnienie Polski chroni Litwę przed sowietyzacją jej ustroju. Pan Voldemaras nie neguje więc korzyści istnienia Polski, nie neguje potrzeby normalizacji naszych stosunków.

Zaletą jednak p. Voldemarasa jako polityka litewskiego jest to, że potrafi on tej pokojowej postawie Litwy nadać znaczenie jedynie taktyki,i to taktyki wyczekującej, aż do chwili, gdy nadejdzie sposobność do aktywnego wystąpienia Litwy, do odebrania nam Wilna i Grodna. „Każde państwo, które nam do tego dopomoże, będzie naszym przyjacielem” – powiada p. Voldemaras. I tu siłą p. Voldemarasa jest jego dwuprogramowość. Pokojowe stanowisko Litwy, jako taktyka wyczekująca,maksymalny program Litwy jako neutralizacja drogą międzynarodowych umów wszystkich państw bałtyckich i Wilno i Grodno odebrane od Polski. Przez wysunięcie neutralizacji p. Voldemaras chce Polsce odebrać tę rolę ochrony niepodległości państw bałtyckich, jaką dziś odgrywamy nawet wobec „wojującej z nami” Litwy. Przez wysunięcie neutralizacji p. Voldemaras chce położyć także kres przekonaniu w Europie, że niepodległość państw bałtyckich nie ma charakteru stałego.

Siła p. Voldemarasa polega na tym, że potrafi on wysunąć taki maksymalnyprogram, że nie boi się mówić o programie zmieniającym terytorialne stosunki w Europie Północno-Wschodniej. My tego nie robimy i na tym polega nasza słabość.

A jednak warunki geograficzne egzystencji naszego państwa, które nam mówią: „Polska będzie mocarstwem, albo jej nie będzie” zmuszałyby nas do przyjęcia właśnie takiego programu zmian terytorialnych.Musimy mieć morze, a dopiero posiadanie litewskiego brzegu Bałtyku może zabezpieczyć nam dzierżenie brzegu pomorskiego. Maksymalizm p. Voldemarasa, jego imperializm w stosunku do Wilna i Grodna jest tylko skutkiem przejęcia się historyczną linią rozwoju państwa litewskiego. I znowuż naszą słabością jest, że nie jesteśmy tak odważni jak on, że nie wyciągamy konsekwencji z historycznej linii rozwoju polsko-litewskiego państwa. Jedność państwowa pomiędzy Dźwiną a Karpatami dawała nam siłę mocarstwową, której dziś jesteśmy pozbawieni. Linia renesansu mocarstwa polskiego musi nas wprowadzać na myśl o unii polsko-litewskiej. Ponieważ w siłę „demokratycznego współżycia narodów” wierzy p. Witold Abramowicz, ale nie my – więc nasz program musi się wyrazić w formule zajęcia Litwy silą zbrojną.

I uważamy, że naszą słabością, i nie siłą jest, że na p. Voldemarasa otwarte, szczere, prowokacyjne, a spokojne: „napadniemy na Was przy pierwszej sposobności, aby wam odebrać Wilno i Grodno” – nie odpowiadamy: „Przedtem zajmiemy całą Litwę kowieńską, gdyż rozumiemy, że nie możemy zostawiać takiej fortecy wypadowej każdego naszego wroga, jaką jest Litwa kowieńska”.

Czy zajęcie Litwy kowieńskiej da się traktować jako zagadnienie realne. Czy w ogóle można przyłączyćLitwę do Polski. Zagadnienie to ma dwa oblicza: międzynarodowe i wewnętrznopolskie. Międzynarodowo, Polska nie może być w pozycji silnego człowieka stojącego przed karzełkiem, który trzyma wycelowany w niego rewolwer i którego mu rozbroić nie wolno.

W danej chwili więcej nas jednak interesuje to drugie oblicze, pytanie czy zajęta Litwa kowieńska nie stanie się dla Polski wrzącą Irlandią. I tutaj przytrzymując się metody, którą stosuje p. Voldemaras, metody otwartości i maksymalizmu, powiemy: realnym programem Polski w stosunku do republiki kowieńskiej powinno być „wywrócić i podnieść”. Niemcy pobiły Austrię w 1866 i podniosły w 1879, Austria tak samo zrobiła z Węgrami w latach 1848 i 1867. Pobić sąsiada a potem uczynić go silniejszym, aniżeli był przed klęską, to doskonała metoda w budowaniu sojuszów. Zwycięstwo Polski nad Litwą powinno nie zmniejszyć, lecz zwiększyć intensywność pracy Litwinów nad budową swego państwa. Z osiołka p. Griniusa, kucyka p. Voldemarasa powinno Pogoni zwrócić charakter rumaka Jagiellonów.

Dziś są dwa programy załatwienia polsko-litewskich stosunków. Jeden p. Voldemarasa: odebranie nam Wilna i Grodna i neutralizacja państw bałtyckich. Drugi p. Witolda Abramowicza: nakłonienie Litwinów do „demokratycznego współżycia” z nami (osobiście nie gustuję w pojęciach pozbawionych pozytywnego sensu) drogą łagodnej argumentacji. Nie wierzę w tę metodę. Natomiast twierdzę, że państwowe połączenie Litwy z Polską, takie które by gwarantowało Litwinom utrzymanie niepodległości ich państwa, może mieć tylko jedną formułę, mianowicie unia dynastyczna.Ci, którzy wierzą w perswazję demokratycznymi argumentami, nie chcą uważać mojego projektu za realny. Twierdzę, że naprawdę nierealnym jest marzenie aby stałym, wieczystym, silnym węzłem pomiędzy oboma państwami mógł być kłótliwy parlament lub prezydent, który by potrafił w 9/10 być Polakiem, a 1/10 Litwinem. I dlatego program monarchii polskiej to dla mnie przede wszystkim program polskiej polityki zagranicznej.

Stanisław Cat-Mackiewicz

 

Fragment pochodzi z książki Kropki nad i. Dziś i jutro, wyd. Universitas, Kraków 2012.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata Mackiewicza w krakowskim Universitas.

[link=http://www.universitas.com.pl/katalog/kat_168]

 

 

[1] Licznyj dworianin– szlachcic osobisty; tytuł szlachecki, jaki w Rosji przysługiwał szlachcicowi, który nie miał prawa przekazywania go swoim następcom.

[2] W wyniku przewrotu władzę w Kownie objęła partia Związek Litewskich Narodowców (zw. „tautininkami”), prezydentem został Antanas Smetona, a premierem i ministrem spraw zagranicznych Augustinas Voldemaras.

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. fanadama
    fanadama :

    Mnóstwo trafnych i rozsądnych spostrzeżeń, z wyjątkiem tego o monarchii. No i sprawa podstawowa: Nie Litwa, nie Litwa! Mówimy o Lietuvie. To istotnie pistolet wymierzony w naszą stronę. Ten pistolet można i trzeba unieszkodliwić.

  2. suwaliszek
    suwaliszek :

    Ciekawy artykuł choć już nie po czasie – staciliśmy Wilno. Natomiast realny program wobec Litwy na dzisiaj to uzyskanie RÓWNOUPRAWNIENIA Polakow na Litwie z Litwinami. Wzorem Finlandia gdzie 5% Szwedów ma swój język urzędowy a Finowie też go muszą znać; Helsinki to też Helsingfors a Alandy mają swoją flage. Tak samo język polski MUSI być drugim urzędowym, którego wszyscy obywatele Litwy BĘDĄ się uczyć; Vilnius BĘDZIE też Wilnem a okręg wileński BĘDZIE miał napisy ulic wyłącznie po polsku.

  3. suwaliszek
    suwaliszek :

    Masz rację FanAdam: w 1918 Lietuvisy (jak sami sie określają) pogwałcili tradycje naszych ojców Litwinów ( jestem potomkiem uchodzców z Wileńszczyzny z 1945), którzy przynajmniej od XVIII zaczęli mówić po polsku i jak Mickiewicz za Polaków się uważać. Wymyślili nowy język lietuviski opierając się na gwarze ludowej i swym fantazjom o pogańskich bałtach. Wierni tradycji ojców Litwini zaczęli określać się Polakami i w 1922 do Polski przyłączyli. W ten sposób LITWA pozostała przy Polsce a LIETUVA wyodrębniła się jako nowe państwo pretendujące do miana Litwy.