Nie wiedzieli po co biją

Zastrzelił go ubowiec Adamusiński ze Mstowa koło Częstochowy. Był później taksówkarzem, ale nie tutaj, tylko w Katowicach. Jak po 1990 r. zaczęto go szukać, to zaczął zacierać za sobą ślady, a w końcu, jak ustalono, umarł. – Nie wiadomo jednak na pewno, czy to on zmarł, czy też ktoś noszący jego nazwisko. On dzięki przyjaciołom mógł przecież zmienić tożsamość…

Przesłuchanie na częstochowskim UB Henryk Baldowski zapamiętał na całe życie. – Jak nas przywieźli do siedziby UB przy ul. Śląskiej 22, od razu nad poddali „obróbce” – wspomina. – Najpierw ustawili nas wszystkich na baczność w szeregu. Potem rzucili mnie na podłogę i zaczęli kopać. Pięciu ich chyba to robiło. Zmasakrowali mi twarz, mało nie połamali żeber. Dlaczego to robili, nie wiem. O nic mnie nie pytali, tylko lali. Chcieli chyba zastraszyć kolegów i pokazać im, że dostaną takie bicie, jak ich herszt, jeśli nie będą gadać. Jakoś przeżyłem. Chłopaków zostawili na miejscu, a mnie zawieźli do więzienia na Zawodzie. Przedtem poprosiłem, żeby mi pozwolili pożegnać się z bratem. Otworzyli celę, w której siedział. Uścisnąłem go i powiedziałem – Irek, opiekuj się matką, bo ja szybko nie wrócę, ale wrócę. – Nie miałem oczywiście pewności, że wrócę, ale co miałem powiedzieć. Brata, jak się później dowiedziałem, zwolnili po dwóch tygodniach.

W celi z volksdeutschami

– Mnie w więzieniu na Zawodziu, które było zapchane do niemożliwości, umieszczono w celi razem z volksdeutschami. Jeden z nich zaraz wieczorem umarł. Nazywał się Koller i pochodził z Bydgoszczy. Walczył w Wehrmachcie, zosta złapany gdzieś w okolicach Częstochowy i trafił do wiezienia. W celi umarł z głodu. Volksdeutschów zawsze najgorzej karmili. Do mnie volksdeutsche odnosili się z szacunkiem, choć moje położenie niewiele się od ich różniło. Czułem się trochę obco między nimi, bo oni szwargotali między sobą po niemiecku, którego ja nie znałem. Szybko przekonałem się, że strażnicy więzienni to prawdziwe matoły. Jeden z nich nie umiał czytać i pisać. Jak UB przywoziło jakiegoś nowego więźnia na zmianie, to przyprowadzał mnie z celi, żebym w dokumentach uczynił odpowiednie adnotacje. Szybko przekonałem się, w toku przesłuchań, na które mnie dowożono z więzienia do UB, że ubowcy to też kupa matołów.

Z AL Nie byli najgorsi

– Większość z nich to byli ludzie ze wsi, którzy do UB czy milicji pchali się drzwiami i oknami. Ciągnęły ich do tych służb pieniądze i władza. Chłopak ze wsi, który ukończył cztery klasy szkoły podstawowej i ledwie umiał czytać czy pisać, dostawał zaraz stopień podporucznika, stawał się niemalże Bogiem, panem życia i śmierci. Niektórzy byli wcześniej w Armii Ludowej, ale tylko niektórzy. Ci to jeszcze nie byli najgorsi. Jeden z nich Olek Cupiał, którego znałem wcześniej, zdumiał się, gdy zobaczył, jak jego koledzy na przesłuchaniu mnie lali, to wybuchł – to wy skurwysyny takich porządnych chłopaków bijecie! – Najpierw kazali mu wyjść, a później, jak się dowiedziałem, zabrali legitymację i wydalili z UB. Później go aresztowali i był długo napiętnowany. Czasem przypadkowo go spotkałem. Zachowywał się ciepło, serdecznie. Jak przy naszym spotkaniu był jakiś jego kolega, to przedstawiał mnie jako dzielnego żołnierza. Jego brat pracował na Jasnej Górze. Mówi się, że to Ruscy kierowali UB itd. Ja tam żadnego Ruskiego nie widziałem. Podstawową kadrę w częstochowskim UB stanowili Polacy.

Największy zwyrodnialec

– Owszem, był jeden Żyd Freilich, największy zwyrodnialec, ale w okrucieństwie niewiele ustępowali mu Polacy: Niedzielski, Pydzik, Jaśkiewicz, Florczyk. To były szychy, które do bicia miały swoich piesków. Pydzik podobno, zanim trafił do UB, to na śmietniku pracował. Jak mnie przesłuchiwał, to ze trzy razy podarł protokół. Nie umiał, cymbał, poprawnie pisać. Raz usiłował mnie podejść. Wyjął pistolet, załadował, potem włożył do szuflady i wyszedł. Myślę sobie, sięgnąć, czy nie sięgnąć. Postanowiłem jednak, że nie sięgnę. Uznałem, że to pułapka i gdy sięgnę po broń, to dostanę serię. Jak już wyszedłem z więzienia, to dowiedziałem się, że mieli na UB taki pistolet ze spiłowaną iglicą, z którego nie dało się wystrzelić. Ci, co myśleli, że zrobią z niego użytek, to często ginęli. Pydzik tę sztuczkę z pistoletem stosował zawsze podczas nocnych przesłuchań, kiedy człowiek myśli na zwolnionych obrotach i reaguje odruchowo. Czasem chce tylko, żeby się to już skończyło. Ja się jakoś trzymałem zarówno, gdy ze mną rozmawiali, jak i wtedy, gdy mnie bili.

Mord na Szczepańskim

– Do niczego się nie przyznawałem wiedząc, że nie mają przeciwko mnie żadnych dowodów. Mieliśmy broń, za co już można było dostać duży wyrok. UB nie miało jednak żadnych dowodów, że z naszej broni ktoś zginął i nie mogli powiązać nas z żadna akcją. Gdybym się załamał i przyznał się do wszystkiego, dostałbym ładny wyrok. Zacisnąłem jednak zęby i się nie przyznawałem. Po dziś dzień zresztą uważam, że nie o wszystkich rzeczach można i trzeba mówić. Jak siedziałem pod śledztwem, to w więzieniu na Zawodziu UB zamordowało por. „Kiera” Aleksandra Szczepańskiego. Oczywiście nie wprost. Strażnicy zaproponowali mu ucieczkę. Wyprowadzili go nocą na podwórko niby do ubikacji i powiedzieli, że po pryzmie węgla może wspiąć się i przeskoczyć więzienny mur. Gdy Szczepański chciał to uczynić i już wspinał się na mur, dostał serię z pepeszy. Zastrzelił go ubowiec Adamusiński ze Mstowa koło Częstochowy. Był później taksówkarzem, ale nie tutaj, tylko w Katowicach. Jak po 1990 r. zaczęto go szukać, to zaczął zacierać za sobą ślady, a w końcu, jak ustalono, umarł.

Zamydlić sprawę

– Nie wiadomo jednak na pewno, czy to on zmarł, czy też ktoś noszący jego nazwisko. On dzięki przyjaciołom mógł przecież zmienić tożsamość. Takie przypadki w tym okresie zdarzały się dość często. Ubowcy, jak nie chcieli się bawić w procesy i nie mieli wystarczających dowodów przeciwko podejrzanemu, to najzwyczajniej go mordowali. Nie robili tego jednak własnymi siłami, tylko ściągali kogoś z zewnątrz, żeby zamydlić sprawę. Czasami UB wynajmowało też zabójców za pieniądze do mordowania swoich ofiar. Taki Tombski Żyd ze Mstowa zabił „Wałszę” i tak go zmasakrował, że twarzy nie można było rozpoznać. Bicie we wszystkich placówkach związanych z UB było powszechne. Zawsze instytucja ta znalazła chętnych zwyrodnialców do maltretowania aresztowanych. Gdy byłem w więzieniu pod śledztwem, przyjechał do mnie kolega, który uciekł z wojska z jednostki stacjonującej w Warszawie.

Uciekł do Francji

– Jak do mnie zaszedł, ktoś pewnie go zauważył i doniósł. Zaraz go aresztowali i zawieźli do więzienia na Zawodziu. Śledztwa mu nie robili, tylko lali go porządnie. Nie wiedzieli, po co go bija. Czynili to na wszelki wypadek. Po tygodniu przyjechali z jednostki wojskowej i go zabrali. Nie dali jednak eskorcie żadnych papierów, bo żadnych zarzutów mu nie postawili. W jednostce pytali, za co go aresztowali, ale on odpowiadał, ze nie wie. W końcu sprawa przyschła i wtedy ten kolega jeszcze raz uciekł z jednostki. Nie kierował się jednak na Częstochowę, ale uciekł przez Czechy do Austrii, a następnie przedostał się do Francji. Tu zaczął strasznie pić i żeby się otrząsnąć, wstąpił do Legii Cudzoziemskiej. Wkrótce ze swoim oddziałem, jak mi później opowiadał, wyjechał do francuskiego Maroka. Był tam jakiś czas. W jego kompanii większość żołnierzy stanowili dawni esesmani. W związku z obyczajem panującym w Legii, w czasie marszu w kompanii śpiewano tylko piosenki tej grupy żołnierzy, która w niej dominowała.

Nowe zajęcie esesmanów

– Esesmani zaś zawsze intonowali „Heili- Heilo. Francuskiemu dowództwu śpiewanie tej hitlerowskiej piosenki nie przeszkadzało. Jak lekarz uznał, że jest już niezdolny do służby w Legii, to wrócił do Francji. Wtedy wysłał do mnie list z pytaniem, czy wracać do Polski. Do ojca nie napisał, do matki nie napisał, tylko do mnie. Ja mu wtedy napisałem- wracaj!- I on wrócił. Na granicy wopista, czy celnik zapytał go – to ilu komunistów zabiliście? – On zaś odpowiedział, że nie pamięta, stu, czy dwustu. Ten zaś napuszył się i rzucił – co za głupia odpowiedź! – On natomiast skwitował – jakie pytanie, taka odpowiedź. Jak wrócił do domu, to już się go nie czepiali.

Cdn.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply