Jędrzejewicz

„Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził” – powiada przysłowie. Ale oto narodził się taki, który wszystkim nie dogodził. Nazywał się Janusz Jędrzejewicz.

Czy obóz rządowy, BBWR, sanacja – jak zwał, tak zwał – był obozem ideowym? Odpowiadamy: nie, aczkolwiek składał się po części z ludzi ideowych. W Rosji, w Polsce przez cały wiek XIX przywykliśmy do zespołów ideowych. Partie polityczne powstawały tak, jak w Stanach Zjednoczonych powstają sekty, szukano, w co wierzyć, pisano program, jak akt wiary, a potem wierzono, gdyż i tak życie polityczne realizował kto inny. Na Zachodzie szkołą ideową był socjalizm – marksizm miał wszelkie cechy wiary – szkołą ideową były takie ruchy jak Action Française.Ale ruchy te nie dochodziły do władzy. Ideologia u tych socjalistów, którzy zasiedli na fotelach ministerialnych, prędko schodziła na psy. Ameryka, Anglia? Ameryka dzieli się na republikanów i demokratów; na demokratycznego kandydata przy wyborach prezydenckich głosują elementy wręcz różne. Głosują baronowie bawełny z Południa, jankesi pogardzający imigrantami, głosuje Ku-Klux-Klan, który zabija katolików i Murzynów, i głosuje proletariat, Murzyni i katolicy na północy. Pisarz francuski Siegfried powiada, że linia graniczna pomiędzy republikanami a demokratami układa się w ten sposób, że republikanie, to ci, którzy rządzą, a demokraci, to obóz opozycji, obóz niezadowolonych z rządów. A konserwatyści i liberałowie w Anglii? Przez dziesiątki lat konserwatyści wykonywali programy liberałów, a liberałowie – konserwatystów. Ten sam Siegfried znowu powiada, że konserwatyści chcą imperium, a liberałowie wolnego handlu. Konserwatyści będą dążyli do uprzywilejowania towarów z Australii, a liberałom mniej o to chodzi, z kim handlować, byle handlować. Takie rozróżnienie jest zresztą conajmniej nowoczesne; cofając się w historii wstecz, trzeba szukać innej pomiędzy konserwatystami a liberałami granicznej krawędzi. Ale oto w obozach, które rządzą, ideologia jest zawsze trudna do określenia, do ustalenia, ma ona bowiem empiryczny charakter, ideologia jest tu płynna, jak życie, i nie może być inaczej.

Obozy, które strzegą dziewictwa swej ideologii, trzymają się z dala od udziału w rządach. Dmowski dbał o ideologię, szkołę, doktrynę. Toteż mówił: „wszystko albo nic” i powstrzymywał endeków od udziału w rządach.

Obóz sanacyjny był to, mówiąc brutalnie, obóz ludzi, którzy stawiali na Piłsudskiego. Byli wśród nich ideowcy, jedni mogli wierzyć, że Piłsudski stworzy monarchię w Polsce, inni, że wprowadzi ustrój socjalistyczny. Byli karierowicze i spekulanci, którzy stawiali na Piłsudskiego, jak na konia na wyścigach. Ale założeniem, podstawą tego obozu było, że nie miał on wspólnej ideologii, że był związkiem ludzi oczekujących czegoś od Piłsudskiego.

I oto niektórzy ludzie z tego obozu zaczęli stwarzać ideologię obozu, niezależnie od Piłsudskiego. Do pewnego stopnia tak było ze Sławkiem. Ale Sławek to był Piłsudskiego młodszy brat ideowy. To, co robił Sławek, nigdy nie mogło być odległe od tego, co myślał Piłsudski.

Jędrzejewicz jest właśnie ideologiczną pozycją obozu, ale pozycją fatalną. Pierwszym „pułkownikiem”–premierem jest Sławek[1], który porzuca krzesło premiera, bo mu w nim siedzieć jest niewygodnie; drugi „pułkownik” to Prystor, ustępuje wśród okoliczności niewyjaśnionych; trzeci to Jędrzejewicz, premier od dnia 10 maja 1933 roku. Ujawnia on aktywność nadzwyczajną, jego reformy dotyczące wszystkich dziedzin życia są niestety reformami ideologicznymi, dokonywanymi w imię ideologii, doktryny, a nie doraźnego interesu państwowego. Ale cóż to za ideologia, pożal się Boże! Kompromituje ona obóz, Piłsudskiego, wszystkich. Jędrzejewicz jest typowym półinteligentem, ideologia jego to cygańska kołdra, zszyta z kawałków niepasujących do siebie ani kolorem, ani materiałem.

Weźmy kilka przykładów na chybił trafił. Mamy wielki wybór, bo oto, jak powiedziałem, Jędrzejewicz jest aktywny nadzwyczajnie, podobny jest do gościa, który zajechawszy do starego domu w ciągu jednej nocy poprzestawiał meble od sieni do strychu, skrzynie ze starymi butelkami zniósł do salonu, fortepian wyniósł do kurnika, sedes klozetowy ustawił w sali jadalnej, łóżeczka dziecinne wyciągnął na mróz, meblami salonowymi zatarasował korytarze i chciał przestawiać dalej.

(1) Jędrzejewicz proteguje organizację młodzieżową w rodzaju Legionu Młodych[2], która używa frazesów komunistycznych, terminologii komunistycznej. Jest to młodzież zrzeszająca się zresztą w zbożnych celach zdobycia posad państwowych, których zaczyna braknąć, jako że cała inteligencja polska chce być urzędnikiem. Legion Młodych ma sposób na powiększenie ilości tych posad, chce upaństwowić majątki, fabryki, warsztaty i żąda, aby ich zaangażowano na urzędników po dokonaniu tych reform. Ale te zbożne cele pokostuje i upiększa Legion Młodych frazeologią komunistyczną, „urawniłowką”: dlaczego ma istnieć bogaty i biedny, milioner i nędzarz? Wszyscy mają być równi i równie bogaci. Dorożkarz nie powinien mieć mniej pieniędzy od ministra. Tę właśnie organizację Jędrzejewicz jeszcze przed swoim premierowaniem, jeszcze jako minister oświecenia, proteguje, subwencjonuje, jej nadaje przywileje, jej oddaje aparat państwowy do użytku w walkach z inną młodzieżą.

(2)Jędrzejewicz „szereguje” urzędników w ten sposób, że odbiera nauczycielkom i nauczycielom ich grosze zarabiane w bardzo ciężkiej pracy, dosłownie pcha ich w objęcia nędzy, obniża pensje wszystkim mniejszym urzędnikom, a podwyższa wyższym. Ministrowie pobierali u nas mniej niż 2000 zł miesięcznie, Jędrzejewicz, obniżając pensję szarego urzędnika, podwyższa ministrom aż do 5000 zł.

Z tego zestawienia widzi czytelnik, że upodobania Jędrzejewicza szły w kierunkach… rozmaitych. Godził on protegowanie Legionu Młodych i „szeregowanie” urzędników, a wszystkie inne ideowe reformy Jędrzejewicza miały taki sam niesamowity charakter.

(3) Jędrzejewicz łamie, druzgoce autonomię uniwersytecką. Po co, dlaczego? Chodzi mu o większe wpływy ministerstwa i o protegowanie rządowych organizacji wśród młodzieży, Legionu Młodych właśnie. Jędrzejewicz oświadcza rektorom uniwersytetów i wyższych uczelni, że nie będzie używał swej reformy do celów politycznych i natychmiast po tym oświadczeniu pozbawia katedr szereg uczonych o niewątpliwych kwalifikacjach naukowych, ponieważ są przeciwnikami régime’u. „Nauka polska wyjdzie z tego z połamanymi kościami” – powiada profesor Estreicher.

(4) Jędrzejewicz wypędza Sienkiewicza ze szkół.

(5) Jędrzejewicz tworzy także Akademię Literatury[3]. System akademizowania, hierarchizowania literatów jest systemem arystokratycznym. Akademia Francuska, założona przez kardynała Richelieu za Ludwika XIII, jest pod wielu względami tym samym, co Izba Lordów w Anglii, nawet można powiedzieć, że jest poniekąd od Izby Lordów bardziej arystokratyczna. Akademia Francuska nie składa się zresztą z samych literatów, przeciwnie – kolekcjonuje ona sławę w ogóle, płaci wielkiemu pisarzowi snobizmem wielkiej ceny, stawia go na równi ze zwycięskim wodzem, wprowadza go towarzysko w świat arystokracji rodowej. Bo to nie z przypadku tak się dzieje, że pod pozorem autorstwa jakichś dzieł w Akademii Francuskiej zasiada zawsze kilku przedstawicieli arystokracji. Chodzi tu o reprezentację ciągłości kultury francuskiej, chodzi o stworzenie salonu w atmosferze całkiem specjalnej. Oto jest pani, która odkryła rad, a oto jest pan, który jest właścicielem autentycznych zamków średniowiecza, którego nazwisko figuruje na licznych kartach historii Francji. Akademia Francuska to salon, który gromadzi sławę, talent, zwycięstwo, urodzenie, naukę, w pogoni za arystokratycznym złudzeniem, że zebranie ludzi, o których najwięcej się mówi, w jednym miejscu da jakieś nadzwyczajne wyniki. Wszystko to wywyższa pisarza, podnosi go wysoko w hierarchii towarzyskiej, społecznej. Akademia Francuska, jak zresztą każda tego typu instytucja, jest instytucją kulturalnego snobizmu lub jeszcze lepiej snobizmu kultury, chodzi tu o zewnętrzne pozłocenie, zewnętrzne uhonorowanie talentu. Zawiążcie Dostojewskiemu szarfę jedwabną na brzuchu czy na ramieniu – niewiele na tym zyska, usadźcie Słowackiego na złoconym trójnogu – nie przysporzy to jego poezji ani jednej melodii. Ale tak się dziwnie dzieje, że i Dostojewski, i Słowacki mieli głód honorowych odznaczeń, wyróżnień. Może akademie są potrzebne, ale trzeba rozumieć, czym są – są instytucjami par excellencearystokratycznymi, i to nawet w wulgarnym, ordynarnym tego słowa znaczeniu.

Cechą Akademii Francuskiej jest nie tylko arystokratyzm, ale i liberalizm wyboru. Foch czy Joffre, wodzowie wojskowi, zasiadają tu obok pisarzy pacyfistycznych. Akademia Francuska powoływała ludzi, którzy z niej kpili, jak de Flers, powoływała wrogów ustroju francuskiego, jak Maurras. Chciałbym widzieć kogoś we Francji, kto by powiedział, że wybór jakiegoś pisarza jest niemożliwy, bo jest on przeciwnikiem istniejącego gabinetu ministrów.

Jędrzejewicz z tego wszystkiego nie zdawał sobie sprawy. Tworzył swoją akademię jako instytucję… lewicy BBWR. Nie rozumiał także, że bez stosowania szerokiego liberalizmu nie można nawet przystępować do idei akademii, przeciwnie, chciał z niej mieć narzędzie polityczne. Toteż powołał do niej kilka zaledwie prawdziwych talentów literackich i stworzył akademię, która nawet nie miała ambicji akademii na serio. W Akademii Francuskiej Foch czy Joffre byli członkami zwyczajnymi, tytuł członka tej akademii był oczywiście dla nich zaszczytem, nasza akademia uzyskała później dla siebie jako wysoki zaszczyt… protektorat marszałka Śmigłego-Rydza.

(6) Jędrzejewicz był to typowy półinteligent, człowiek, dla którego pokój wiedzy nie jest oświetlony, który łazi po nim po ciemku i tłucze sobie kolana, a więc przestawia, usuwa, kręci meblami również po ciemku, więc bez sensu. Taki człowiek przebudowywał nasz system szkolny. Była to klęska kultury polskiej. Jędrzejewicz nie rozumiał, że okres gimnazjalny ma takie znaczenie dla mózgu ludzkiego, jak ugniatanie ciasta przed pieczeniem dla chleba, bułek lub klusek. Chodzi o to, by mózg ludzki nauczył się myśleć w sposób prawidłowy. Łacina w tym okresie nie tylko rozwija w nas pamięć, lecz daje nam poczucie harmonii, wnosi nam w duszę jakieś rysy i ramy wspaniałej harmonii antycznej. Matematyka zmusza do gimnastyki włókna mózgowe. Gimnazjum powinno dać metodę myślenia, umiejętność znajdowania syntezy, ale też przekonanie, że dyletantyzm, fragmentaryczność, frazes jest rzeczą głupią i wstrętną, że aby o czymś mówić, trzeba daną rzecz poznać, zgłębić, że solidność powinna być cechą każdej pracy. Oczywiście, reforma Jędrzejewicza była zaprzeczeniem tego wszystkiego. Porwał on wiedzę gimnazjalną w strzępy, poodrywał oprawki i okładki z książek, porozrywał stronice, sprawił, że do głowy ucznia pakowano wszelki groch z kapustą, bez ładu i składu. Uczono mnóstwa rzeczy i uczono tego, że niczego uczyć się nie trzeba dobrze. W każdej rzeczy, której dotykał Jędrzejewicz, znać było jakiś ponury niepokój myśli, jakieś dążenie nieokreślone dokądś, za czymś, gdziekolwiek. Jego poczucie metody chorowało ustawicznie na obstrukcję żołądka.

Gdy Jędrzejewicz ustępował z premierostwa, nie żałował tego nikt… nawet on sam.

Stanisław Cat-Mackiwicz

Fragment pochodzi z książki Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939, wyd. Universitas, Kraków 2012.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.


[1]Do grupy „pułkowników” zaliczany jest także Kazimierz Świtalski, premier od 14 kwietnia do 7 grudnia 1929.

[2]Legion Młodych, właśc. Akademicki Związek Pracy dla Państwa – organizacja młodzieżowa funkcjonująca w latach 1930–1939.

[3]Polska Akademia Literatury (PAL) – instytucja działająca w latach 1933–1939, pełniąca funkcje oficjalnej reprezentacji piśmiennictwa polskiego.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply