3-go lipca na Białorusi jest dniem wolnym od pracy – “Świętem niepodległości”. Dlaczego używam cudzysłowia – bo jest to dzień odejścia okupantów z jednej strony, czyli Niemców, a przyjścia w miejsce ich okupantów z drugiej strony, czyli Rosjan w roku 1944.
Tym niemniej defilada oraz koncert galowy, w którym na parterze uczestniczy prezydent Republiki Białoruś – to od lat stałe części tego święta.
Według oficjalnych danych w uroczystościach bierze udział 100 tys. osób. Ludzie potrzebują chleba i widowisk. To wszystko daje im państwo, więc dlaczego nie świętować. Im dalej, tym bardziej pomysłowi są autorzy tego show. W tym roku w pełni “zrekonstruowali” pochód sportowców, jaki zwykle towarzyszył pochodom pierwszomajowym z ZSRR za czasów Stalina.
Przypomnijmy, że Białoruś dopiero stoi przed rzeczową dyskusją i odpowiedzią na pytanie, kiedy właściwie ten dzień niepodległości świętować. Część działaczy narodowych proponuje tu datę 25-go marca, w którym to dniu w roku 1918 została przyjęta III Statutowa Hramota Wszechbiałoruskiego Zjazdu w Mińsku, proklamująca niepodległość kraju. Dla części jest to dzień 27-y lipca 1990 r., kiedy przez Radę Najwyższą Białoruskiej SSR została przyjęta Deklaracja o Suwerenności, która dała podstawę prawną w drodze ku Republice Białoruś.
A zwolennicy Wielkiego Księstwa Litewskiego za godną odznaczenia datę mogą uważać 8-go września, kiedy w 1514 r. połączone siły WKL i Korony Polskiej rozbiły przeważające wojska moskiewskie pod Orszą.
Jan Bury
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!