Wirtualna Polska opisuje problemy związane z przyjęciem ukraińskich uczniów do polskich szkół. “Uległam dwa razy (…) To był mój największy błąd” – podkreśla dyrektor jednej z krakowskich szkół.

Od września powiązano obowiązek szkolny dla dzieci z Ukrainy z wypłatą świadczenia 800 plus. Od nowego roku szkolnego do polskich szkół dołączyło w sumie kolejne 40 tysięcy ukraińskich uczniów (pierwotnie przewidywano dwukrotnie wyższą liczbę). WP Parenting zwraca uwagę w poniedziałkowym artykule, że ukraińscy uczniowie po polsku mówią bardzo słabo lub nie mówią wcale. Problemy z komunikacją w języku polskim ma także wielu rodziców.

“W tej chwili mamy w oddziale przygotowawczym 19 nowych dzieci, które dotąd nie były ewidencjonowane w żadnej polskiej szkole i nie mówią po polsku. Wśród nich są też dzieci, które w przeszłości zaczęły naukę w oddziale przygotowawczym, ale potem zniknęły z polskiego systemu” – podkreśla w rozmowie z WP Parenting Jolanta Gajęcka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 im. św. Wojciecha w Krakowie.

Jak zaznacza, jedno z przyjętych dzieci, które z powodu braku oddziału przygotowawczego dla młodszych uczniów z klas 1-3, zaczęło od razu uczęszczać do oddziału ogólnodostępnego, dołączając do klasy, nie mówi po polsku, co stwarza duże problemy.

W krakowskiej podstawówce uczy się 925 dzieci, a 84 z nich to uchodźcy z Ukrainy. Nowoprzyjęci uczą się w oddziale przygotowawczym. Mogą być przeniesieni do oddziałów ogólnodostępnych, jednak tylko wtedy, gdy dyrekcja wraz z nauczycielami ma poczucie, że poradzą sobie w klasie z polskimi rówieśnikami i wykazują wolę nauki.

“[Niektórzy ukraińscy rodzice] Domagają się przeniesienia dzieci z oddziałów przygotowawczych do ogólnodostępnych. Już, natychmiast, bo oni tak chcą. Nie szanują tego, że ja, jako dyrektor, wraz z zespołem nauczycieli, mam prawo przyjrzeć się tym uczniom i znaleźć dla nich najlepsze miejsce” – mówi Gajęcka.

“Uległam dwa razy. Mamy rówieśników naszych siódmo- i ósmoklasistów twierdziły, że koniecznie trzeba ich przenieść, bo w oddziale przygotowawczym tracą czas. To był mój największy błąd, bo później dzieci miały wiele problemów. W efekcie musiały przystąpić do egzaminów poprawkowych, powtarzały klasę. Do tego sprawiały poważne problemy wychowawcze, bo nie chciały się uczyć w polskiej szkole. W rozwiązywanie problemów uczniów zaangażowany był wychowawca, nauczyciele, specjaliści oraz dzieci z obu klas. Nigdy więcej i pod żadną presją się nie ugnę” – kontynuuje.

WP Parenting alarmuje, że w podobnej sytuacji jest wielu innych dyrektorów szkół. Pod presją godzą się na przyjęcie słabo mówiących po polsku uczniów z Ukrainy do wskazanych przez rodziców oddziałów ogólnodostępnych “dla świętego spokoju”.

“Tylko ten święty spokój jest przez chwilę, bo potem okazuje się, że jest dramat: dziecko sobie nie radzi, rodzice nie współpracują, proces nauki w klasie jest zaburzony i szkoła zostaje z problemami sama” – podkreśla Gajęcka.

“Rodzice ukraińscy są bardzo różni. Niektórzy są nam wdzięczni, bardzo im zależy i dobrze się z nimi współpracuje. Są jednak też tacy, którzy tylko od nas wymagają, krzyczą na nas, nie pozwalają podjąć decyzji. Pouczają nas, co mam zrobić z dzieckiem, bo oni tak chcą, poniżają. W takich sytuacjach czujemy się zagrożeni…” – wskazuje dyrektor krakowskiej szkoły.

Odmiennego zdania jest Olesia Kobryn z Międzynarodowej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Łodzi. To Ukrainka mieszkająca w Polsce od 2016 roku, która od lat pracuje jako “asystentka międzykulturowa”.

“Ja bym nie powiedziała, że ukraińscy rodzice są roszczeniowi, chociaż pewnie zdarzają się i tacy. Ich zachowanie wynika z troski o edukację dziecka. W Ukrainie trwa ona 11 lat, a w Polsce – 12. W naszej szkole, gdy przyjeżdża do nas dziecko z Ukrainy, które ukończyło piątą klasę, przyjmujemy je do tej samej klasy, by powtórzyło rok. Może być więc tak, że dziecko przyjeżdżające do Polski musi cofnąć się rok w edukacji, a do tego uczyć się o rok dłużej. W efekcie skończy naukę dwa lata później niż w Ukrainie. Rodzice mogą się tego obawiać” – mówi, dodając, że “asystenci” według przyjętej formuły po prostu nie zawsze się sprawdzają.

parenting.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Roman1
    Roman1 :

    Dlaczego rodzice ukraińscy i ich dzieci są w Polsce? Na Ukrainie ponad 70% część kraju nie jest objęta działaniami wojennymi, czy nie mogą tam przebywać i tam się uczyć? Dziecko polskie powinno się uczyć, iż banderowcy to mordercy, dziecko ukraińskie, że to bohaterowie, a to powoduje konflikty, nie tylko sumienia. Jak można dopuścić, by w Polsce uczono banderowskiej historii – ci, co na to zezwalają są zdrajcami. Ale co tu narzekać – wystarczy spojrzeć na skład kierownictwa resortu MSZ – Sikorski, Bartoszewski, Szejna. Czy mogłoby być gorzej? Po PiS-ie PO, zakłamana lewica i jakiś komik Hołownia – z deszczu pod rynnę.