Kilka tysięcy osób wyszło na ulice stolicy Kanady, aby zaprotestować przeciwko ograniczeniom związanym z koronawirusem w pobliżu kompleksu parlamentarnego w centrum Ottawy – poinformował w sobotę portal CBC.
Jak poinformował w sobotę portal CBC, w stolicy Kanady Ottawie protestowało kilka tysięcy osób, które sprzeciwiają się trwaniu obostrzeń nałożonych na kraj w związku z pandemią koronawirusa.
Protestujący domagali się od władz Kanady zniesienia wszystkich ograniczeń związanych z koronawirusem, argumentując, że nie tylko ograniczają wolność ludzi, ale także szkodzą gospodarce narodowej.
„Ograniczenia w Kanadzie obowiązują od początku marca: granice są zamknięte, miliony straciły pracę i są zależne od zasiłków państwowych, wiele małych firm zostało zamkniętych i nigdy więcej nie będzie otwartych, ponieważ ich pracownicy po prostu nie wrócą do pracy: niektórzy po prostu nie mają nic przeciwko przydziałom pieniędzy, podczas gdy inni są zastraszani przez media” – mówił jeden z protestujących.
Grupa zaczęła zbierać się przed parlamentem Kanady o godzinie o 14:00, a protest zakończył się o 18:00. “Ludzie przychodzą i odchodzą, ale wciąż jest nas dużo, są tysiące ludzi” – twierdzili organizatorzy.
„W ogóle nie jesteśmy przeciwnikami masek, jesteśmy zwolennikami wolności” – powiedziała Kelly Anne Wolfe, z “The Line Canada”, grupy, która zorganizowała protest. „Jeśli chcecie nosić maski, nie mamy nic do powiedzenia na ten temat. Macie do tego prawo. Nie macie prawa zakładać ich na moją twarz lub twarz moich dzieci. To takie proste”.
Od maja ograniczenia w Kanadzie są stopniowo wycofywane. Obecnie miejsca publiczne na wsi są otwarte, ale odwiedzający mają obowiązek nosić maski i zachowywać dystans społeczny. Granice Kanady pozostaną zamknięte co najmniej do 30 września. Pierwszy przypadek COVID-19 w Kanadzie został zarejestrowany 15 stycznia. Od początku pandemii zaraziło się tam ponad 127 000 osób, wyzdrowiało 113 500 z nich, a 9 100 zmarło.
Jak informowaliśmy wcześniej, w sobotę w Berlinie zorganizowano dużą demonstrację przeciwko polityce państwa niemieckiego względem pandemii koronawirusa. Do protestów wezwała inicjatywa „Querdenken 711” ze Stuttgartu, a także politycy AfD. Co prawda w połowie tygodnia władze miasta zabroniły organizowania protestu, ale w piątek decyzja ta została unieważniona przez sąd. W tej sytuacji berlińska policja poprosiła o przysłanie posiłków z innych części kraju, a organizatorom postawiono warunki, m.in. przypominania zgromadzonym o konieczności zachowania odstępu. Ponadto, sąd nie nakazał organizatorom egzekwowania wymogu noszenia maseczek. Media przypominają, że w Niemczech zasłanianie ust i nosa podczas przebywania na zewnątrz nie jest obowiązkowe, ale władze do niego zachęcają.
Protestujący gromadzili się pod Bramą Brandenburską już od rana. Rozłożono przed nią ogromna flagę Niemiec. Według policji nie przestrzegano minimalnych odległości i ogólnie nie noszono maseczek. Policjanci, którzy brali udział w akcji w licznie 3 tysięcy funkcjonariuszy, zaczęli apelować do ludzi o rozejście się, ale wciąż ich przybywało. Zgodnie z planem, demonstranci mieli przemaszerować przez centrum miasta. Policja nie chciała do tego dopuścić. Po negocjacjach z organizatorami policjanci zapowiedzieli rozwiązanie zgromadzenia.
Ostatecznie rozwiązano demonstrację, tłumacząc, że „niestety nie ma innej opcji”. Rzecznik policji oświadczył przy tym, że panował spokój i nie było wybuchów przemocy i agresji. Przyznał jednak, że wśród demonstrantów widać było rozczarowanie i frustrację.
Kresy.pl/CBC
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!