Prof. Przemysław Śleszyński z PAN uważa, że dzięki ekonomicznej atrakcyjności Polski nie nastąpi ostateczna katastrofa demograficzna naszego kraju.

Prof. Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk opracował na zlecenie ministerstwa rozwoju prognozę demograficzną dla 66 polskich miast na prawach powiatu. Chodzi tu głównie o byłe siedziby województw i miasta o ludności powyżej 100 tys. mieszkańców. W przeciwieństwie do wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego prognoza prof. Śleszyńskiego uwzględnia nierejestrowaną emigrację zagraniczną.

Według wyliczeń prof. Śleszyńskiego, we wszystkich z badanych miast do 2050 roku zmniejszy się liczba ludności. Jako przyczyny tego spadku wskazał starzenie się społeczeństwa oraz migrację części mieszkańców z miast na przedmieścia. Najwięcej ludności ma stracić Zabrze (o prawie 90 tys. czyli 51%). Stosunkowo niewiele mniej skurczy się liczba mieszkańców Bytomia (do 87 tys, czyli o 49%), Świętochłowic (49%) i Tarnowa (48%). Duży ubytek ludności odnotują także Łomża (44%) i Sopot (43%). Za najbardziej zagrożone z miast wojewódzkich naukowiec PAN uznał Opole (spadek liczby ludności do 73 tys, czyli o 39%) a także Kielce i Łódź. Katastrofa demograficzna najmniej ma uderzyć w Warszawę (spadek o 2%), Rzeszów (4%), Kraków (11%) i Wrocław (13%).

Szacunki prof. Śleszyńskiego obejmują także sytuację demograficzną całego kraju. Jego zdaniem, o ile do Polski nie powrócą ludzie, którzy wyjechali za granicę, bądź nie nastąpi przypływ imigrantów, ludność Polski spadnie do poziomu 31 mln za 30-35 lat, czyli o 6-7 mln. Obecny poziom dzietności, pomimo programu 500+, nie gwarantuje zastępowalności pokoleń.

Wyliczenia spadku ludności Polski zaprezentowane przez naukowca są wyższe od oficjalnych prognoz GUS, ponieważ, zdaniem Śleszyńskiego, nawet 2-3 mln ludzi, którzy figurują w statystykach, w rzeczywistości przebywa na emigracji.

Polska generalnie jest krajem, z którego ludzie emigrują, ale nie zdarzyło się, żeby tak dużo osób wyjechało w tak krótkim czasie, jak po 1990 r. Ten exodus jest największy w historii naszego kraju – uważa naukowiec. Według niego od emigracji jeszcze groźniejsze jest starzenie się społeczeństwa, przez co w 2050 roku może brakować od 2 do 7 mln pracowników.

Prof. Śleszyński widzi ratunek w przyspieszeniu wzrostu gospodarczego, spadku bezrobocia i wzroście płac.

Wierzę, że ekonomia wygra i katastrofa demograficzna ostatecznie w Polsce nie nastąpi właśnie z tego powodu. Dzięki zasysaniu siły roboczej Polska zasili się pewną liczbą imigrantów, a być może reemigracją Polaków, którzy wyjechali za chlebem po 1990 r., a także licznej Polonii – uważa prof. Śleszyński.

CZYTAJ TAKŻE: Repatriacja jako lekarstwo na demografię – raport Fundacji Republikańskiej

Kresy.pl / RMF FM

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. MJD9
    MJD9 :

    Z całym szacunkiem pan profesor kompletnie się nie orientuje w sytuacji. Obecnie w Polsce już jest mniej niż 30 milionów Polaków. Liczba Polaków w Polsce waha się pomiędzy 25 a 29 milionów z uwagi na turystykę zarobkową. Lecz po wprowadzeniu kolejnych księżycowych pomysłów pana Morawieckiego “stacjonarna” liczba spadnie o kolejne kilka milionów, bo nikt nie będzie aż takim idiotą, aby płacić daniny zarówno w drogiej Anglii jak i w Polsce. To wygląda dokładnie tak, jakby komuś zależało na tym, aby wyludnić kraj z jego rdzennej ludności i przekazać go jakiemuś innemu ludowi. Na razie ściągają na gwałt Ukraińców, których obecna prawdziwa liczba w Polsce wynosi około 8-9 milionów licząc wszystkie ukraińskie rodziny, z dziećmi, ciotkami i wujkami etc.. Są miejscowości w Polsce gdzie już cudem jest usłyszenie polskiej mowy. Są sklepy wielkopowierzchniowe, w których nikt z pracowników nie zna języka polskiego. Są miasteczka w których Polacy stanowią znacznie mniej niż połowę mieszkańców. A przykładowo w Krakowie w tym momencie każde dosłownie wolne miejsce jest wykorzystywane na budowanie bloków dla Ukraińców. Także Panie profesorze Ślesiński, wypowiada się Pan jak niespotykanie kompletny abstrakt.