Branża hutnicza w Polsce boryka się z poważnym kryzysem, pogłębianym przez rosnący import stali i brak wsparcia ze strony władz. W 2023 roku Polska wyprodukowała 6,4 mln ton stali, podczas gdy konsumpcja wyniosła 11,8 mln ton, co zmusza kraj do importu, głównie z Niemiec, Szwecji, a nawet Rosji. Generał Waldemar Skrzypczak wskazuje, że Polska mogłaby wykorzystać hutnictwo do produkcji dla zbrojeniówki, ale brakuje politycznej woli i strategii.
Jednym z symboli problemu jest Huta „Liberty” w Częstochowie, której grozi likwidacja. Związkowcy domagają się od rządu kredytu na 15 mln zł, co pozwoliłoby na jej utrzymanie do czasu znalezienia inwestora. Ewentualnym kupcem jest niemiecka firma Steel Mont GmbH, prowadząca analizę wyceny huty. Równocześnie pojawiły się spekulacje, że huta mogłaby zostać przejęta przez państwowy Węglokoks.
Według gen. Skrzypczaka, przejęcie Huty Częstochowa przez Skarb Państwa mogłoby otworzyć możliwości rozwoju przemysłu zbrojeniowego, który wciąż kupuje stal z zagranicy. Wspomniał on o planie współpracy między należącą do Węglokoksu Walcownią Blach Batory z Chorzowa a prywatną spółką Cognor ze Stalowej Woli, która ma na celu zwiększenie produkcji stali na potrzeby militarne.
„Bez politycznego wsparcia branża nie ma żadnych szans. Rząd musi zrozumieć, że hutnictwo to sektor strategiczny, który zadecyduje o potencjale Polski i powodzeniu naszych programów zbrojeniowych. Stal musi być polska, a nie obca. A teraz kupujemy stal od duńskiej firmy DanSteel, która bierze stal z Rosji, walcuje ją i sprzedaje naszej zbrojeniówce. W dużej części polski przemysł zbrojeniowy i stoczniowy korzysta ze stali rosyjskiej” – dodaje gen. Skrzypczak.
DanSteel należy do NLMK – jednej z największych firm stalowych w Rosji. Moskwa od lat przejmuje zagraniczne aktywa, np. walcownie blach w USA i Kanadzie.
Według danych World Steel Association Polska w 2023 roku zajęła 23. miejsce na świecie, produkując 6,4 mln ton stali przy zużyciu 11,8 mln ton. Liderem są Chińczycy z produkcją wynoszącą ponad 1 mld ton. Kolejne miejsce zajęły Indie (141 mln ton) oraz Japonia (87 mln ton). Niemcy wyprodukowali 35,4 mln ton. Polska z kolei importuje coraz więcej.
„Rok temu importowaliśmy ponad 11 mln ton stali – ponad dwukrotnie więcej niż nasz eksport (ok. 5 mln ton), czy produkcja 6,4 mln ton. W coraz mniejszym stopniu zaspokajamy własną stalą krajową konsumpcję, przez co przykładowo blachę grubą na wozy pancerne sprowadzamy ze Szwecji czy Niemiec” – tłumaczy Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH).
Przed inwazją Rosji na Ukrainę najwięcej stali kupowaliśmy z Rosji, Białorusi i Ukrainy. Z powodu sankcji na rynek weszły m.in. Indie, Wietnam, Japonia, Korea Południowa, Indonezja oraz Egipt. Odbija się również Ukraina. W pierwszych siedmiu miesiącach 2024 roku import gotowych wyrobów stalowych z Ukrainy do Polski wyniósł 627 tys. ton (wzrost o 56 proc. rok do roku). Ukraina jest największym dostawcą stali do Polski spoza UE i zajmuje drugie miejsce ogółem po Niemczech.
Problemy europejskiego hutnictwa dostrzega Parlament Europejski. Nadprodukcja globalna i konkurencja z tanimi stalowymi produktami z Chin pogłębiają kryzys branży. W UE produkcja stali spadła o ponad 30% od 2008 roku, a koszty energii oraz regulacje środowiskowe nadal wywierają presję na producentów.
Branża oczekuje na polityczne wsparcie, w tym na obniżenie cen energii oraz wzmocnienie ochrony handlu w ramach Unii. W przeciwnym razie kryzys może pogłębiać się, prowadząc do dalszych upadłości hut, takich jak Huta „Liberty” w Częstochowie.
Jak informowaliśmy, uprawomocniło się postanowienie sądu o postawieniu huty Liberty Częstochowa w stan upadłości. Protestujący pracownicy bezskutecznie prosili rząd o 15 mln zł kredytu na ratowanie zakładu. Wcześniej większą kwotą wsparto firmę Olgi Tokarczuk.
Pracownicy częstochowskiej huty zwrócili się o pomoc do premiera oraz Ministra Aktywów Państwowych, Ministra Przemysłu i Agencji Rozwoju Przemysłu. Ponieważ reakcji nie było, w środę 23 października przyjechali do Warszawy, by protestować pod Kancelarią Premiera. W demonstracji wzięło udział około 300 osób. Domagali się od rządu Donalda Tuska, by przychylił się do próśb syndyka i udzielił zwrotnego, oprocentowanego kredytu w wysokości 15 mln złotych. Dzięki temu syndyk mógłby utrzymać zakład i załogę do czasu wyboru nowego inwestora. Według serwisu czestochowa.naszemiasto.pl, przedstawiciele poszczególnych związków zawodowych częstochowskiej huty zostali zaproszeni do siedziby premiera, gdzie odebrano od nich petycję.
Sami pracownicy oceniają, że jeszcze nigdy huta nie była w tak fatalnym stanie jak obecnie. Bez konkretnej pomocy finansowej zwolnionych może zostać około 950 pracowników. Oznacza to zarazem bardzo poważne kłopoty dla firm, które współpracowały z zakładem.
W kontekście wspomnianej koncepcji kredytu w wysokości 15 mln zł na ratowanie zakładu w mediach społecznościowych zwrócono uwagę, że niedawno firma, której współzałożycielem i udziałowcem jest noblistka Olga Tokarczuk, otrzymała z rządowej agencji prawie 17 mln zł. Środki mają pomóc w stworzeniu gry komputerowej, opartej na jednej z jej książek. Znana pisarka przed ostatnimi wyborami krytykowała rząd PiS, w tym na łamach zagranicznej prasy, a pośrednio wzywała do poparcia obozu centrolewicowego, obecnie będącego u władzy. W ocenie publicysty Rafała Ziemkiewicza miliony złotych z Polskiej Agencji Rozwoju Przemysłu dla firmy Tokarczuk są formą wdzięczności ze strony rządu Tuska.
Dodajmy, że latem br. pisaliśmy, iż przejęciem huty w Częstochowie zainteresowany jest ukraiński potentat w branży górniczo-metalurgicznej, Metinvest.
Jeszcze rok temu, huta Liberty Częstochowa była wiodącym producentem blach grubych w Polsce. Dysponowała nowoczesnymi liniami walcowniczymi, piecami do obróbki cieplnej, linią do nakładania powłok antykorozyjnych oraz wydziałem prefabrykacji blach. Od jesieni 2023 roku większość z 900 pracowników nie pracuje, mimo że otrzymywali pełne wynagrodzenia z dodatkami, w tym podwyżki inflacyjne.
Na przełomie marca i kwietnia 2024 roku do sądu zaczęły spływać wnioski o upadłość huty. Zgłoszenia pochodziły od różnych wierzycieli, m.in. dostawców wody, energii oraz ZUS.
Brak zamówień i brak możliwości wznowienia produkcji na minimalnym poziomie przesądziły o decyzji sądu.
Przypomnijmy, że pod koniec maja spółka Alchemia zdecydowała się zlikwidować Walcownię Rur Andrzej w Zawadzkiem. Jednym z zainteresowanych przejęciem zakładu podmiotów jest także ukraiński inwestor.
„To, że są podmioty zainteresowane, wiemy od dawna. Natomiast wedle informacji, które do nas spływają, najpoważniejszym z nich jest ukraiński inwestor, który mógłby gwarantować ciągłość produkcji, która była w zakładzie” – mówił Dariusz Brzęczek, przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Śląska Opolskiego oraz lider zakładowej komisji związku w walcowni.
Kresy.pl / money.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!