Mam głęboką nadzieję, że uczciwi i mądrzy Ukraińcy dzięki odwadze cywilnej takich ludzi jak Wołodymyr Pawliw coraz częściej i liczniej będą wypowiadać się publicznie. Mam też nadzieję, że pod wpływem ich głosów – zarówno wypowiedzi medialnych jak i kartek wyborczych – jaskiniowy banderowski nacjonalizm odejdzie w niebyt. Ciekawe, jak wtedy będą tłumaczyli się ze swojego podziwu dla wyznawców nieludzkiej ideologii niektórzy polscy historycy… Napisali przecież (zwłaszcza jeden) tyle słów uznania dla niej w swoich książkach.
Co do polityków, oni się nie zawstydzą. Tak już mają.
Dziewięć największych pomyłek Galicjan, który ujawniły się 9 maja. Wydarzenia w Dniu Zwycięstwa tego roku we Lwowie pokazały w pełni, że tzw przeciętny, statystyczny Galicjanin żyje w niewoli własnych błędów. Na temat przyczyn ich powstania było i jeszcze będzie powiedziane wiele. Ale niniejszy tekst ma za zadanie nazwać i krótko scharakteryzować dziewięć błędów głównych.
1. Wielu Galicjan uważa, że zwycięzcą w wojnie można zostać post-factum. Dla grup młodzieży nacjonalistycznej we Lwowie i Iwano-Frankowsku, jak również dla tych, którzy „sercem byli z nimi”, zakaz podnoszenia czerwonej flagi zwycięstwa był równoznaczny z zakazem oficjalnej wersji historii II Wojny Światowej. Historii, jak wiemy, nie da się zmienić. I aby porzucić te nieskuteczne i skazane na niepowodzenie próby, Galicjanie powinni uświadomić sobie i zaakceptować fakt, że w tej wojnie nie byli oni ani zwycięzcami, ani zwyciężonymi. Ani polska Galicja, ani Ukraina sowiecka nie były podmiotami tej wojny. Tylko przedmiotami, jak dziesiątki lub setki innych terytoriów europejskich, afrykańskich i azjatyckich.
2. Galicjanie myślą, że najwyższą formą obywatelskiego nieposłuszeństwa jest mordobicie i przemoc. Przy tym nie ma specjalnego znaczenia – dać czy dostać po twarzy. Demonstrowanie społecznego sprzeciwu przez, na przykład, zawieszanie w oknach lub na balkonach wielu tysięcy haseł potępiających „czerwony faszyzm” lub przekreślonych symboli sierpa i młota – jest uważane za przejaw słabości i tchórzostwa. Ale wymiana kopniaków i ciosów pięści dwustu młodych nacjonalistów z setką przedstawicieli czerwonego aktywu partyjnego, pod nadzorem kilku tysięcy funkcjonariuszy milicji – oto prawdziwe bohaterstwo.
3. Galicjanie mylą przyczyny ze skutkami. Dlatego za przyczynę wydarzeń we Lwowie 9 maja uważają oni: stanowiska przewodniczącego Lwowskiej Obwodowej Państwowej Administracji Cymbaluka, szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Mohylowa, marszałka Rady Werchownej Łytwyna, prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Błąd polega na tym, że to wszystko nie jest przyczyną, lecz skutkiem lekceważącego stosunku państwa ukraińskiego i większości jej obywateli do „systemu wartości” Galicjan.
4. Galicjanie uważają nacjonalizm za najwyższy stopień patriotyzmu.Ale nacjonalizm w istocie jest reakcją na ich własną niepewność w teraźniejszości, przejaw strachu przed przyszłością i sublimacja wstydu za przeszłość. W związku z tym za przedmiot dumy narodowej uważają oni prawo do zabraniania komukolwiek czegokolwiek, a nie – do pozwalania.
W tym sensie nacjonalizm nie tylko nie ma nic wspólnego z patriotyzmem, ale jest z nim w sprzeczności. Przede wszystkim patriotyzm – to miłość do ojczyzny dzisiaj, to duma z jej przeszłości i wiara w jej świetlaną przyszłość.
5. Galicjanie przypuszczają, że sens życia polega na pokonywaniu wrogów, a nie na tym, aby w ogóle nie mieć wrogów. Z takim podejściem są oni, oczywiście, z góry skazani na poszukiwanie wrogów, zamiast tego, by szukać przyjaciół. W rezultacie ich walka toczy się nie o prawo do własnego szczęścia, lecz o przysporzenie nieszczęść wrogom. Aby uchwycić absurdalność takiego stanowiska, trzeba posiąść umiejętność określania swojego realnego miejsca w przyszłości, a nie poprawiania przy pomocy karcianych sztuczek swojego miejsca w przeszłości.
6. Galicjanie wyobrazili sobie, że żyją na tej Ukrainie, o którą walczyli ich przodkowie. Zgodnie z tym wyobrażeniem: wrogowie – „Moskale i komuniści”- wyparowali; a nowe elity narodziły się razem z niepodległością.
Te omamy uniemożliwiają im zrozumienie, że współczesna Ukraina nie jest następcą „państwa”, który zostało proklamowane na okres kilku miesięcy przez Petlurę, lub na okres kilka dni – przez Banderę. Ukraina – to następca prawny ZSRR i wszystkie jej elity są logicznym rozwinięciem i przedłużeniem tradycji elit tego państwa. Udział w tej elicie poszczególnych przedstawicieli Galicji – to nic innego jak imitacja pluralizmu, wolności i demokracji.
7. Galicjanie nie potrafią uchwycić różnicy między symbolami i wartościami. Symbol jest umownym znakiem wartości, a nie wartością samą w sobie. W związku z powyższym symbole mogą być wykorzystywane przez różnych ludzi do różnych celów. Na przykład, symbole walki o określone wartości, mogą być używane dla realizacji pragmatycznych celów przez ludzi, którzy z tymi wartościami nie mają nic wspólnego. Dlatego walcząc przeciwko „złym” symbolom, takim jak flagi, wstążki, itp., oni w rzeczywistości walczą przeciwko „poprawnym” wartościom, takim jak prawo nietykalności osobistej, wolność słowa, sumienia i poglądów.
8. „To się zrobi” – mają pewność Galicjanie. To legendarne galicyjskie „tosię” po prostu brzmi jak imię żeńskie. W rzeczywistości – jest to koncepcja życiowa, zgodnie z którą każdy projekt kiedyś będzie zrealizowany. Nie wiadomo tylko, kiedy i przez kogo.
W przypadkach takich jak: wybudowanie budynku lub remont mieszkania, zakup samochodu albo posady dla dziecka, zaopatrzenie rodziny w przedmioty pierwszej potrzeby i w wizy Schengen – „tosię” działa prawie bezproblemowo.
Ale w kwestii zmiany mentalności, wpajania wartości, podnoszenia poziomu własnej kultury i wiedzy na wyższy poziom – „to się”całkowicie kapituluje. Oczywiste jest, że „Tosia” nie jest w stanie wychowywać naszych dzieci zamiast nas, dyscyplinować bezmyślnych członków wspólnoty i wspierać przedstawicieli swego narodu obdarzonych światłymi umysłami, stymulować intelektualne i duchowe samodoskonalenie.
Dlatego wielu galicyjskich kapłanów – to nacjonaliści w sutannie, wielu intelektualistów – to elokwentni ksenofobowie i antysemici, wielu studentów – to zaślepieni zwolennicy „sprawy Bandery”. Według niej ten, który stara się przezwyciężyć stereotypy i uprzedzenia, rozszerzyć horyzonty społecznego światopoglądu, oddzielić wizerunek ascety od bohatera, promować uniwersalne wartości, itp. – to hruń, liberasta i tolerasta.
9. Galicjanie mają nadzieję, że można być Europejczykiem nie podzielając europejskich wartości i tradycji. Dawna przynależność Galicji do państw europejskich, do ich historii i tradycji, kultury i architektury rzekomo automatycznie czynią z Galicjan Europejczyków. A jeśli Europie nie podoba się to, co się dzieje w Galicji, no to jest raczej problem Europejczyków, a nie Galicjan.
Wołodymyr Pawliw
http://zaxid.net/blogentry/92441/
12.05.2011 15:39
Tłumaczenie: Wiesław Tokarczuk
Spotkałem wiele określeń mieszkańcow Kresów wschodnich ale pojęcie Galicjanie kreuje jakąś nową nację.