Tożsamościowa polityka zmienia Europę

Prawicowe ugrupowania odrobiły lekcję z „wojny kulturowej” prowadzonej wcześniej przez europejską lewicę, dlatego stają się coraz mocniejsze i nadają ton debacie na temat europejskiej tożsamości i imigrantów, niszcząc tym samym kanony politycznej poprawności – pisze brytyjski „The Economist”.

Liberalny tygodnik nawiązuje tym samym do niedawnej manifestacji flamandzkiego Nacjonalistycznego Stowarzyszenia Studentów (NSV!), która odbiła się pod koniec marca szerokim echem w zachodnioeuropejskich mediach. Zwolennicy odłączenia Flandrii od Belgii spotkali się w Gandawie, aby zaprotestować przeciwko dyskryminowaniu białej ludności w Republice Południowej Afryki, gdzie czarna ludność ma otrzymać łatwiejszą możliwość przejmowania gruntów należących do białych farmerów.

W trakcie demonstracji zwracano również uwagę na rosnącą liczbę zabójstw na tle rasowym w RPA, a jak zwraca uwagę „The Economist”, solidarność Flamandów z białymi farmerami jest pochodną istnienia pomiędzy nimi więzi kulturowej. Wspomniane NSV! zostało bowiem założone w 1976 roku jako część flamandzkiego ruchu niepodległościowego, nawiązującego do całości niderlandzkiego dziedzictwa, do którego przyznają się również mówiący po niderlandzku Afrykanerzy. Jeden z przywódców stowarzyszenia powiedział przy tym belgijskim mediom, iż manifestacja zwraca uwagę na problemy zbyt niepoprawne politycznie dla tamtejszych dziennikarzy, którzy w porównaniu do manifestantów nie odważą się nazwać Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) grupą morderców.

Po pierwsze metapolityka

Tygodnik zauważa, że w różnych częściach Europy coraz bardziej widoczni są „młodzi studenci w schludnych fryzurach”, swoją działalnością zmieniający oblicze prawicowego aktywizmu. Część z nich działa więc w organizacjach pokroju NSV!, holenderskiego Forum na rzecz Demokracji (FvD) lub włoskiego CasaPound Italia, z kolei pozostali chociażby redagują witryny internetowe i wydawnictwa, takie jak szwedzka platforma medialna Red Ice i brytyjska oficyna Arktos.

„Nowa europejska prawica” działa przy tym ponad granicami, ponieważ działacze ze Skandynawii, Włoch, Niemiec czy Ameryki niezwykle często ze sobą współpracują, chociaż w wyborach na ogół nie uzyskują oszałamiających wyników. Ich cel jest jednak inny, bo jak zauważa „The Economist”, głównym celem tożsamościowych aktywistów jest zmiana polityki poprzez przedstawianie swoich pomysłów i ustalanie warunków toczącej się debaty publicznej. Identytaryści określają swój ruch mianem metapolitycznego, w czym nawiązują wprost do terminu wymyślonego przez włoskiego marksistę i filozofa Antonio Gramsciego, czyli głównego ideologa lewicowej wojny kulturowej.

Tożsamościowa debata

Brytyjski magazyn wspomina o niewielkiej popularności podobnych ruchów w wyborach, ale dostrzega pewne oznaki zbliżających się sukcesów, chociaż w ubiegłym roku w Europie mówiono głównie o zwycięskim pochodzie populistów. „The Economist” dostrzega jednak rolę tożsamościowego języka w sukcesach takich ugrupowań jak wspomniane już holenderskie FvD (ostrzegające przed imigracją jako „homeopatycznym osłabieniem”), Alternatywa dla Niemiec, czy też skupiające się na imigracji włoskie partie Ruch Pięciu Gwiazd (M5S) i Liga Północna (LN).

Widać więc wyraźnie, że tożsamość coraz częściej staje się kluczową kwestią w europejskich wyborach, a tożsamościowa prawica zaczyna nadawać ton debacie publicznej. Jednym z elementów uzyskiwania wpływu na bieżącą politykę są takie wydarzenia, jak zakaz wjazdu do Wielkiej Brytanii dla austriackiego działacza prawicowego Martina Sellnera, który miał wystąpić na słynnym londyńskim Hyde Parku. Niewpuszczenie go na Wyspy spowodowało oczywiście, że tożsamościowe serwisy zyskały kolejny argument dotyczący pojawienia się nowej formy totalitaryzmu, świadczący o podbiciu Europy przez radykalny islam o którym nie można otwarcie rozmawiać.

Ponad granicami

Sam Sellner zdaniem „The Economist” należy do najważniejszych identytarystów, czyli przedstawicieli ruchu politycznego zapoczątkowanego w 2003 roku we Francji. Gazeta zwraca uwagę, że tożsamościowcy mają już swoje oddziały w większości państw europejskich, ponieważ łączą ich wspólne cele. Najważniejsze z nich to oczywiście powstrzymanie zjawisk pokroju masowej imigracji, niepożądanego na kontynencie islamu, czy też autorytaryzmu Unii Europejskiej. Gazeta za najpoważniejszą akcję podobnych grup uznała przy tym projekt „Defend Europe”, którego włoscy inicjatorzy w ubiegłym roku wynajęli łódź w celu przechwytywania transportów nielegalnych imigrantów z Afryki Północnej.

Współdziałanie tożsamościowych ruchów z całej Europy jest dla „The Economist” odrzuceniem staroświeckich konfliktów narodowych, zastąpionych przez cywilizacyjne starcie pomiędzy Europą a innymi kontynentami. Część z grup opowiada się nawet za istnieniem europejskich instytucji politycznych, o ile dzięki nim możliwe będzie konkurowanie z mocarstwami pokroju Stanów Zjednoczonych i Chin. Wśród znaczących różnic gazeta wskazuje z kolei podejście do liberalizmu, który dla części identytarystów jest częścią europejskiej kultury, natomiast dla innych chorobą ułatwiającą napływ imigrantów do Europy.

Gazetę najbardziej interesuje kwestia, na ile europejscy politycy przejmą tożsamościową narrację, bo jej obecność w debacie publicznej jest już faktem. Można zauważyć nawet podnoszenie podobnych tematów przez centrum politycznego spektrum. O czym świadczy choćby niedawna deklaracja niemieckiego ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera, który oświadczył, że islam nie jest częścią Niemiec, co zmusiło kanclerz Angelę Merkel do skrytykowania jego słów. W Danii z kolei nawet socjaldemokraci opowiadają się już za odsyłaniem części imigrantów ubiegających się o azyl do ich ojczyzn. Tego typu wydarzenia najlepiej obrazują skuteczność tożsamościowej metapolityki.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply