Po kampanii przed pierwszą turą wyborów prezydenckich we Francji „wielka wymiana” (grand replacement) nie jest już jedynie teorią funkcjonującą na marginesie tamtejszego życia politycznego. Kwestia zgubnych skutków masowej imigracji i podmiany ludności przebiła się do głównego nurtu, stając się jednym z głównych tematów debaty publicznej.

Kampania wyborcza kandydatki gaullistów okazała się katastrofą, oznaczającą dla centroprawicowych Republikanów konieczność poniesienia wielomilionowych kosztów zaciągniętych specjalnie kredytów. Gwoździem do przysłowiowej trumny Valérie Pécresse była zwłaszcza jej duża konwencja wyborcza z lutego, podczas której w zgodnej opinii komentatorów zaprezentowała się beznadziejnie.

Godnym uwagi był jednak fragment jej ówczesnego wystąpienia, po którym spadła na nią fala krytyki ze strony lewicowych i centrowych publicystów. Pécresse w trakcie swojego przemówienia wprost użyła pojęcia „wielkiej wymiany”. Z powodu wspomnianych kontrowersji ocenzurowano nawet nagranie z konwencji, tłumacząc się później „błędem technicznym”, a jej doradca i kontrkandydat w prawyborach Xavier Bertrand wprost odciął się od tej wypowiedzi.

Pécresse nawiązała oczywiście do tego terminu z powodu przesunięcia się francuskiej sceny politycznej na prawo. Aby móc w ogóle liczyć się w wyścigu prezydenckim i konkurować o elektorat z szefową narodowców Marine Le Pen, musiała zająć bardziej zdecydowane stanowisko w kwestiach imigracyjnych. Uznała je zresztą za jeden z najbardziej palących problemów Francji, opowiadając się za bardziej restrykcyjnym podejściem państwa do napływu cudzoziemców.

Pierwszy (nie) był Camus

Krytycy Pécresse podkreślali, że nawiązała ona do tradycji francuskiej skrajnej prawicy całym swoim ówczesnym antyimigracyjnym wystąpieniem, bo poza „wielką wymianą” użyła również kilku innych terminów znajdujących się na swoistym indeksie słów zakazanych przez francuskie lewicowo-liberalne elity. Najbardziej fanatyczni lewicowcy umieścili ją nawet w jednym szeregu z legendarną Akcją Francuską i jej liderem Charlesem Maurrasem, a także z innym ideologiem francuskiego nacjonalizmu, Maurice’em Barresem. Nawiązała bowiem także do kategorii francuskości „rodem z nacjonalizmu końca XIX wieku”, jak na łamach jednej z gazet określił to zajmujący się historią francuskiej prawicy Gilles Richard.

Samo pojęcie „wielkiej wymiany” pojawiło się pierwszy raz w 2011 roku. Właśnie wówczas książkę o takim tytule opublikował Renaud Camus, pisarz kontrowersyjny nie tylko wśród lewicowo-liberalnego francuskiego establishmentu. Camus jest bowiem zadeklarowanym homoseksualistą, który podczas słynnej rewolty z maja 1968 roku brał udział w demonstracjach na rzecz mniejszości seksualnych. Do dzisiaj krytykuje on zresztą współczesną lewicę (sam wiele lat był członkiem Partii Socjalistycznej), która jego zdaniem ignoruje „homofobiczne” poglądy muzułmanów.

Camus twierdzi, że swoją teorię „wielkiej wymiany” zaczął opracowywać już kilkanaście lat przed wydaniem publikacji o tym właśnie tytule. Rozwijał ją jeszcze przed 2011 roku w swoich niektórych esejach i książkach. Jednocześnie trzeba pamiętać, że nie są to zupełnie nowe wątki. Na zmiany demograficzne we francuskim społeczeństwie pod koniec XIX wieku zwracał uwagę wspomniany Barres, analizując spadek liczby urodzeń wśród Francuzów i rosnącą imigrację. Poglądy te rozwinął w 1973 roku Jean Raspail, gdy opublikował kultową powieść „Obóz świętych”.

Krytycy opisywanego pojęcia doszukują się oczywiście dużo bardziej kontrowersyjnych konotacji. „Wielka wymiana” jest według nich rozwinięciem rasistowskich teorii promowanych od lat przez amerykańską „białą supremację”. Najczęściej Camusa próbuje się zdyskredytować poprzez porównywanie jego poglądów do Davida Lane’a, amerykańskiego terrorysty i autora opublikowanego w 1995 roku „Manifestu Białego Ludobójstwa”.

Podmiana ludności

Trudno ukryć, że Camus zwłaszcza przez używanie niektórej terminologii ułatwia zadanie lewicowo-liberalnym elitom, które za każdym razem próbują zdezawuować „wielką wymianę” poprzez porównywanie jej do teorii stworzonych przez białą supremację. Z drugiej strony trudno nie przyznać racji pisarzowi, gdy zwraca on uwagę na zastępowanie miejscowej ludności przez ludy pochodzenia nieeuropejskiego. Widać to wszak w statystykach dotyczących udziału imigrantów w całej populacji zachodnich społeczeństw.

Według danych z ubiegłego roku, we Francji pochodzenie imigracyjne ma już blisko 10,6 proc. całej tamtejszej populacji, natomiast w 1946 roku odsetek ten wynosił około 5 proc. Prawie połowę z nich stanowią z kolei osoby urodzone w Afryce. Jeszcze większe zmiany mają nastąpić do 2050 roku. Przed rokiem zarówno była posłanka francuskich narodowców Marion Maréchal, jak i lider skrajnej lewicy Jean-Luc Mélenchon, zgadzali się ze sobą, że właśnie wówczas Francuzi z pochodzenia staną się mniejszością w swoim własnym kraju.

Camus zaczął dochodzić do swoich wniosków już ćwierć wieku temu, między innymi na podstawie swojego zamiłowania do prowincji, gdzie jest właścicielem średniowiecznego zamku we wsi w Oksytanii. Zauważył bowiem, że „nawet w bardzo starych wsiach” dokonała się znacząca zmiana społeczna. Materializm i globalizm miały stworzyć „człowieka zastępczego”, nie poczuwającego się do wspólnoty narodowej, kulturowej i społecznej”. Dzięki temu łatwiejszy jest proces „podważenia francuskiej cywilizacji” poprzez masowe zasiedlenie kraju czarnoskórymi i Arabami.

Warto podkreślić, że sam pisarz nie uważa „wielkiej wymiany” za pojęcie potrzebujące definicji, bo jest ona w pierwszej kolejności zjawiskiem. Polega na wspomnianym już zasiedlaniu Francji imigrantami, przez co w ciągu dwóch pokoleń przestała być państwem jednolitym narodowościowo. Camus dodaje, że Francuzi stanowią większość jedynie wśród najstarszych grup społeczeństwa, z kolei w przypadku młodszej części populacji rośnie odsetek osób urodzonych poza granicami kraju.

Korzysta Zemmour

Za swoje teorie Camus w 2014 roku został skazany prawomocnym wyrokiem sądu, który doszukał się w jego wypowiedziach podżegania do nienawiści. Sam pisarz szczególnie się tym jednak nie przejął, a nawet podjął próby wejścia do polityki. Jak na razie jego inicjatywy nie zyskały na szczególnej popularności, choć współtworzył między innymi koalicję organizacji popierających Marine Le Pen w wyborach prezydenckich 2012 i 2017 roku.

Dużo więcej zamieszania na scenie politycznej zrobili natomiast politycy odwołujący się do jego teorii. Publicysta Éric Zemmour w swojej kampanii przed wyborami prezydenckimi praktycznie cały czas używał pojęcia „wielkiej wymiany”. Z tego powodu można uznać go zresztą za większego przeciwnika zjawiska imigracji niż Le Pen, która w ostatnich latach znacząco złagodziła swój antyimigracyjny przekaz.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Wielka wymiana” nie jest tym samym terminem używanym chętnie przez polityków Zjednoczenia Narodowego (RN). Sama Le Pen wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami się od niej odcina, zarzucając Camusowi stosowanie rasistowskiego dyskursu i krzewienie teorii spiskowych. Kandydatka na prezydenta nie wierzy bowiem w istnienie odgórnego planu mającego na celu podmianę francuskiej populacji. Nieco inne stanowisko wobec pojęcia zajmują z kolei politycy drugiego szeregu największej partii francuskich narodowców.

Niezależnie od podejścia do samego terminu, „wielka wymiana” przebiła się do francuskiego mainstreamu. Nie jest więc już jedynie pojęciem funkcjonującym w marginalnych kręgach prawicy. Sama tematyka imigracji zdominowała w ostatnich latach francuską debatę publiczną, ale pojawia się w związku z tym pytanie, czy Francuzi są rzeczywiście gotowi na powstrzymanie masowej imigracji? Zapewne wiele będzie zależeć od nacisku opinii publicznej na prezydenta Emmanuela Macrona, który przygotowuje się już do swojej drugiej kadencji.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply