Polski poeta, fotograf i kijowianin Włodzimierz Wysocki … jest ukraiński

“Twórczość brata Włodzimierza jest jakby próbką przyjaźni narodu polskiego i ukraińskiego. Całą historię przeżyliśmy razem i powinniśmy być braćmi i przyjaciółmi w nowych czasach.”
I. Franko

Bóg mi dał duszę, a matka – serce

W. Wysocki

Pewnego pochmurnego dnia, 18 grudnia, postanowiłem nie smucić się i dlatego na uprzejme zaproszenie prezeski polskiego stowarzyszenie kulturalnego „Zgoda”, zasłużonej działaczki kultury polskiej i ukraińskiej, Pani Wiktorii Radik, uczestniczyłem w uroczystości poświeconej 165-tej rocznicy urodzin słynnego kijowianina, mistrza poezji i fotografa, Włodzimierza Wysockiego (1846 – 1894), która to uroczystość odbyła się w Kijowskim kościele św. Aleksandra.

Można powiedzieć, że temu nadzwyczaj utalentowanemu człowiekowi, trochę się nie poszczęściło. Takie samo imię i nazwisko nosił później inny znany genialny człowiek, którego popularność wcale nie słabnie z upływem czasu – niepowtarzalny radziecki aktor, muzyk i bard – Włodzimierz Wysocki (1938-1980). Nie zwracajmy jednak na to uwagi, bo przekonany jestem, że ci dwaj twórcy już dawno porozumieli się tam, na wyżynach niebieskich, teraz zaś chciałbym tylko podzielić się tym co zobaczyłem i odczułem na wspomnianej uroczystości.

Pierwsze co mnie poruszyło, to było to, jak ciągle mało wiemy i z jakim lekceważeniem odnosimy się do wielu wybitnych postaci, które tworzyły historię naszego cudownego miasta nad Dnieprem. Po przeszukaniu sieci, z całym przekonaniem muszę stwierdzić, że postać ta została niemal całkowicie zapomniana. Nie udało mi się znaleźć (mam nadzieję, że póki co) nawet zdjęcia Włodzimierza Wysockiego. Ot i tutaj wychodzi na to, że rzeczywiście „szewc bez butów chodzi”. Bo okazuje się, że ten pierwszorzędny fotograf kijowski, który w 1871 roku otworzył salon fotograficzny przy ul. Luterańskiej 2, na rogu z Chreszczatykiem, nie zostawił po sobie własnej fotografii.

Drugą rzeczą, która wywarła na mnie ogromne wrażenie, to była bliskość tego człowieka do jego małej ojczyzny – Ukrainy. Kiedy posłuchałem podczas jubileuszu wielu jego utworów wyobraziłem sobie pola i stepy Ukrainy, i wiatr porywisty, który hula po nich aż hen po starodawną Białowieską Puszczę czy posiwiałe Karpaty. Włodzimierz Wysocki stykał się przecież z kwiatem ówczesnej ukraińskiej inteligencji. W jego atelier, jak opowiadała p. Wiktoria Radik, zrobiono fotografię ślubną Iwana Franki, czy zdjęcie ukraińskiego kompozytora Mykoły Łysenki. Zaś pracownica kijowskiego Muzeum Łesi Ukrainki, Oksana Olijnik, zaprezentowała zebranym fotografie przedstawicieli kwiatu ukraińskości tego czasu: W.B. Antonowicza oraz M.P. Dragomanowa. Pierwsze zdjęcie zrobione było przez Wysockiego kiedy był jeszcze młodym fotografem, drugie – gdy stał się już doświadczonym profesjonalistą.

Potem zaś zadźwięczały poetyckie strofy po polsku i ukraińsku w wykonaniu proboszcza parafii św. Aleksandra, księdza L. Tokarzewskiego, laureata konkursów międzynarodowych – W. Biłocerkiewskiego, Zasłużonego dla Kultury Polskiej, redaktora naczelnego „Dziennika Kijowskiego” S. Panteluka i p. Wiktorii Radik.

Włodzimierz Wysocki był wybitnym poetą swoich czasów– opowiadał prof. R. Radziszewski, kierownik Katedry Polonistyki Uniwersytetu Kijowskiego – zauważyła to już Łesia Ukrainka. To ona właśnie włączyła go do bogatej listy nazwisk zrobionego przez siebie przeglądu współczesnej poezji polskiej, który przygotowała w 1901 r.O Wysockim, jako utalentowanym poecie pisał do Warszawy ojciec Maksyma Rylskiego – Tadeusz.

Kilka słów „skromnej pochwały” poświęcił mu także tytan ukraińskiego słowa – Iwan Franko. Pisał on: „Za najpiękniejszy utwór Wysockiego uważam poemat ‘Oksana’ … Wysocki nie jest ani wielkim artystą, ani mistrzem formy poetyckiej … A mimo to czuć w jego poezji jakiś powiew świeżości i siły, pewną śmiałą energię, i to najbardziej przyciąga.” A sam Wysocki– kontynuował prof. Radziszewski – to wspaniały przykład rzecznika ukraińsko-polskiego pojednania. Ale jak w to nie wierzyć czytając strofy o wspólnej walce Ukraińców i Polaków z Chanatem Krymskim, z jego poematu „Laszka” (1883 r.):

I pobieli kości stare

Kości lackie i kozackie

Co swobodzie na ofiarę

Kładły dzieci tu sarmackie.

Od razu przypomniała mi się miła sercu „Stepowa ballada” napisana znacznie później:

[link=http://www.youtube.com/watch?v=A-N5KubHTxw]

Wysocki krytycznie podchodził do polityki polskiej szlachty na ukraińskich ziemiach, rozumiał, że polityka ignorowania doprowadzi do tragicznych skutków. Świadczy o tym jego poemat „Wszyscy za jednego” (1882 r.). Zachwycając się pięknem swojego rodzinnego Wołynia (tu przecież, w niewielkiej wioseczce Romanów przyszedł na świat) poeta nie zapominał też o krytyce egoistycznego nastawienia części ówczesnych polskich elit.

Profesor R. Radziszewski powiadomił zebranych o planach wydania publikacji z przekładami twórczości Wysockiego na język ukraiński, a niestrudzona pani Radik zaczęła już zbierać wszystkie znane fotografie autorstwa Wysockiego na potrzeby tego wydawnictwa.

Okazało się też, że do jednego z utworów Wysockiego o wymownym tytule „Ukraino, Ukraino, Boża ty dziecino!” z 1875 roku, napisana została muzyka przez innego znanego polskiego i jednocześnie ukraińskiego kompozytora Władysława Zarębę (1833-1902). Kompozycję tę na koniec uroczystości zaśpiewał ukraińsko-polski, czy jak kto woli polsko-ukraiński, zespół „Jaskółki” pod kierownictwem niepowtarzalnej p. Wiktorii. A jeszcze były i niesamowite organy G. Orendarewskiej i tenor M. Sikory, którzy wykonali wspólnie poezję S.W. Rudańskiego „Powiej wietrze na Ukrainę” i M.M. Petrenki „Patrzę na niebo” w opracowaniu muzycznym W. Zaręby.

Szybko minął czas. Ale przez całą drogę do domu dźwięczały mi słowa Wysockiego: „Dwoje mam patronów w niebie: Boga i Matkę”. I nie wiedzieć czemu wspomniałem też innego rzecznika polsko-ukraińskiego porozumienia w strasznych latach 40-tych, na Wołyniu, Zygmunta Rumla i jego poemat „Dwie matki Ojczyzny”. Tak, bardzo już wrośli „nasi” Polacy do swej drugiej matki ojczyzny i stali się tacy ukraińscy …

Iwan Parnikoza

Tłumaczenie:

Krzysztof Wojciechowski

PS. Zaznaczyć trzeba, że zgodnie z informacją o poecie, która znajduje się na Wikipedii, umarł on w Kijowie 11 sierpnia 1894 r. i został pochowany na Cmentarzu Bajkowa. Jego mogiła wraz z upływem czasu została niemal zrównania z ziemią. Było tak do niedawna, póki nie zainteresowała się tym „Zgoda”, ale obecnie nasz utalentowany kijowianin ma już zadbaną mogiłę, o którą troszczą się ludzie już nie młodzi, ale jakże oddani sprawie. Czy wesprze ich młodzież, która zamiast ojczystej mowy (wszystko jedno polskiej czy ukraińskiej) coraz częściej wybiera już nawet nie rosyjski a angielski język? To jest pytanie do was, drodzy Czytelnicy.

Oryginał artykułu dostępny jest pod adresem: [link=http://h.ua/story/346593/#ixzz1h7Bkea58]

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply