Polacy nad Wołkowyją cz. 1

Do zmierzającego z Moskwy do Paryża ekspresu ładowano żywe duże raki, obłożone pokrzywami, umieszczone w specjalnych skrzyniach, które później cieszyły podniebienia Francuzów. Wołkowyscy handlowcy zajmujący się dostawą raków żartowali, że na 20 raków, które je Francja, 8 pochodzi z Polski, a sześć i pół z Wołkowyska.

Rejon wołkowyski nawet według oficjalnych danych stanowi po dziś dzień jedno z największych skupisk ludności polskiej w obwodzie grodzieńskim. Prawie 30 proc. jego mieszkańców (28,2 proc.) deklaruje w oficjalnych spisach narodowość polską. Po Białorusinach stanowiących 58,4 proc. jego mieszkańców stanowią druga grupę narodowościową. Jest ich prawie trzy razy tyle, co Rosjan i przedstawicieli innych narodowości. A tych żyje w rejonie całe multum. W sumie jest ich 56. Spotkać tu można Litwinów, Ukraińców, Żydów, Tatarów, Kałmuków, Azerów i sam Bóg wie jeszcze kogo. Ta etniczna mozaika rejonu liczącego w sumie 80 tys. mieszkańców jest spuścizną po czasach sowieckich, w których usiłowano miejscowy etnos podprawić m.in. azjatycką krwią, ale nie tylko. Jest to także spuścizna po czasach Rzeczypospolitej, w której na przestrzeni wieków wytworzyła się na ziemi wołkowyskiej specyficzna społeczność. Terytorialnie dzisiejszy rejon wołkowyski zajmujący obszar 1192 km kw., ustanowiony 15 stycznia 1940 r., nawiązuje do przedwojennego powiatu wołkowyskiego, przyłączonego formalnie do Polski 19 lutego 1921 r. Jest od niego nieco mniejszy. Odcięto od niego szereg gmin, które dziś tak jak Swisłowcz, czy Zelwa są siedzibą samodzielnych rejonów. Jeżdżąc po rejonie można odnieść wrażenie, że ma on wiejski charakter. Na jego terenie znajdują się 194 miejscowości, w tym tylko jedno miasto Wołkowysk – będące stolicą rejonu, dwa gorodpasiołki i 191 wsi. Administracyjnie rejon dzieli się na jedną miejską, dwie pasiołkowe i dziewięć rad wiejskich. Tyle wynika z rejonowej statystyki. Od strony gospodarczej rzecz biorąc, rejon wołkowyski mimo swojej „wiejskości” należy do najbardziej rozwiniętych w obwodzie grodzieńskim. Wiele wyrobów i produktów tu wytwarzanych jest znanych nie tylko na całej Białorusi, ale i w Polsce. Do Białegostoku z Wołkowyska jest zresztą bliżej niż do Grodna.

Wsie całkowicie polskie

– W rozwój regionu swój wkład wnoszą również Polacy – mówi Helena Skaczyńska, nauczycielka i działaczka polskiej społeczności, pochodząca ze wsi Rodniki w gminie Szydłowice. – Mieszkają praktycznie w każdej gminie, no i rzecz jasna w Wołkowysku. Najwięcej żyje ich w wioskach w zachodniej części rejonu, leżących najbliżej granicy z Polską. Z okolic, których ja pochodzę tylko w Szydłowcach, gdzie jest centrum kołchozu, mieszka trochę przyjezdnych, którzy dostali tu skierowanie do pracy m.in. z Ukrainy i Mołdawii. Natomiast wsie wokół Szydłowic są całkowicie polskie. W każdej z nich Polacy stanowią od 80 do 100 proc. mieszkańców! Trwanie polskiego etnosu na ziemi wołkowyskiej, jest z pewnością swoistym fenomenem. Polskość zaczęła zapuszczać tu korzenie już w 1386 r., gdy poselstwo polskiej szlachty zawarło na zamku umowę, na mocy której Jagiełło miał objąć polską koronę i Jadwigę Andegaweńską za żonę. Później ziemia wołkowyska była królewszczyzną rozdawaną hojnie przez Jagiellonów różnym kniaziom i panom, dzięki czemu uformowały się z czasem fortuny i posiadłości. Miał je tutaj kniaź Iwan Hliński, później osiedlili się tu Połubieńscy. Swoje majętności mieli tu Kuczkowie, Kłoczkowie, Hlebowicze, Bakowie i wielu innych. Sprowadzeni przez nich z Mazowsza polscy chłopi karczowali puszczę i wkrótce tylko nazwa rzeki Wołkowyja przypominała o tym, że niegdyś wilki swym wyciem obwieszczały, kto jest gospodarzem tej ziemi. Bywało jednak, że wojny pustoszyły tę ziemię i wilki wracały na swoje. Tak było m.in. po szwedzkim „potopie” i wojnach napoleońskich. Te ostatnie szczególnie dotkliwie zapisały się w historii tej ziemi. Stacjonowała na niej już w 1811r. II Armia Rosyjska pod dowództwem Piotra Bagrationa. Liczyła ona 37 tys. żołnierzy, a jej kwatera główna mieściła się w Wołkowysku. Przypomina o tym tzw. Dom Bagrationa, w którym mieści się muzeum. Z mieszczącej się w nim ekspozycji nie wynika, że utrzymanie armii rosyjskiej, które spadło na barki miejscowej ludności było dla niej wyniszczające. Normalne podatki nie wystarczały. Znikały w sztabie armii i kieszeniach intendentów. Ratując się przed głodem żołnierze rabowali chłopów.

Zawsze jednak ziemia wołkowyska dźwigała się z ruin. Polskość zaczęła tu kruszeć w 1832 r. W ramach represji popowstaniowych skonfiskowano majątki Tyszkiewiczom i Sapiehom. Jeszcze gorsze szczerby w polskości poczynił rok 1863. Car mszcząc się za udział w Powstaniu Styczniowym kompanii wołkowyskiej pod dowództwem Gustawa Strawińskiego, skonfiskował większość szlacheckich majątków, a w 1865 r. dodatkowo kazał przymusowo sprzedać majątki w ciągu dwóch lat jeszcze jedenastu obywatelom.

Zdobycze cywilizacji

W drugiej połowie XIX w. i na początku XX w. do ziemi wołkowyskiej zaczęły docierać zdobycze technicznej cywilizacji. W 1886 r. połączono ją linią kolejową z Białymstokiem, a w 1906 z Siedlcami. W wyniku I wojny światowej Wołkowysk wrócił w 1919 r. do odrodzonej Polski. Nie znaczy to, że obyło się ono bez walk i ofiar. Wystarczy zajrzeć na Cmentarz Żołnierzy Polskich z 1920 r. w Wołkowysku, by się o tym przekonać. Już w 1919 r. pod Wołkowyskiem doszło do pierwszego starcia wojsk polskich z bolszewikami. W czasie ofensywy na Warszawę bolszewicy ponownie zajęli Wołkowysk. Zostali z niego jednak szybko wyparci, w czasie polskiej kontrofensywy, przez 3 Dywizję Piechoty Legionów, dowodzoną przez generała Leona Berbeckiego.

Patriotyczną atmosferę Wołkowyska i jego okolic kształtowała obecność w nim 3-go Pułku Strzelców Konnych im. Hetmana Polnego Koronnego Stefana Czarnieckiego. Reprezentował on siłę i moc II Rzeczypospolitej. Całe miasto wylegało na ulicę, gdy przy okazji świąt narodowych czy manewrów pułk maszerował w szyku konnym na defiladzie. Pułk został zainstalowany w Wołkowysku w 1922 r. w koszarach, które wybudowano przed wojną dla carskiej kawalerii. Obok koszar znajdowała się stacja kolejowa Wołkowysk Miasto. Jedna z dwóch. Była w nim jeszcze stacja Wołkowysk Centralny. Przez miasto przebiegały i krzyżowały się dwie linie kolejowe z Białegostoku do Baranowicz i Mołodeczna, a także z Siedlec przez Czeremchę do Grodna i Wilna.

Kontakt z wielkim światem

Dwa razy dziennie przez Wołkowysk przejeżdżały wielkie międzynarodowe pociągi ze sleepingami i wagonami restauracyjnymi. Przebiegający przez miasto szlak kolejowy był bowiem częścią linii Paryż-Moskwa. Przedwojennym Wołkowysk miał zatem kontakt z „wielkim światem”.

Mimo tych dwóch dworców Wołkowysk był oczywiście małym kresowym miastem, mającym 10 tys. mieszkańców, z których znaczną część stanowili Żydzi. Tutejsi obywatele zajmowali się rzemiosłem, handlem, ogrodnictwem, a nawet rolnictwem. Sporą warstwę stanowiła też inteligencja, składająca się z urzędników miejscowego starostwa, magistratu, sądu, kolei, poczty, nauczycieli jednego gimnazjum i kilku szkół podstawowych, adwokaci i weterynarze. Znaczną rolę z życiu miasteczka odgrywało Towarzystwo Rolnicze, Związek Ziemian i spółdzielnia rolniczo-handlowa jedna z największych w Polsce. Posiadała ona znaną w całym kraju przetwórnię mięsa, specjalizującą się w wytwarzaniu litewskich wyrobów wędzonych, które wysyłano na eksport. Wołkowysk był też znany z eksportu raków. Zaopatrywał w nie m.in. paryskie restauracje. Do zmierzającego z Moskwy do Paryża ekspresu ładowano żywe duże raki, obłożone pokrzywami, umieszczone w specjalnych skrzyniach, które później cieszyły podniebienia Francuzów. Wołkowyscy handlowcy zajmujący się dostawą raków żartowali, że na 20 raków, które je Francja, 8 pochodzi z Polski, a sześć i pół z Wołkowyska.

Wołkowysk, tak jak większość kresowych miasteczek miał parterową zabudowę, nad którą górowały wieże kościołów i baniaste kopuły cerkwi. Żydowska synagoga stała nieco z boku i nie było jej widać. Wszystkie nacje żyły w zgodzie, a na ulicach przeplatała się mowa polska, białoruska i żydowska.

Koniki w hołoblach

W mieście funkcjonowało jedno kino. Czasami odwiedzał Wołkowysk teatr objazdowy. W końcu lat dwudziestych staraniem przywódcy miejscowej inteligencji i prezesa wspomnianej spółdzielni rolniczo-przemysłowej zaczął się w nim ukazywać „Tygodnik Wołkowyski”. Miasteczko ożywiło się w dni targowe, gdy zjeżdżała się do niego cała okolica. Ciągnęli wtedy do niego zarówno chłopi, jak i ziemiaństwo. Pierwsi jechali małymi wózkami, zaprzęgniętymi w koniki w hołoblach, drudzy w powozach, bryczkach i wolantach. Wśród tych drugich był m.in. m.in. Adam Branicki z ordynacji w Rosi, a także jego szwagier i plenipotent Cezary Szaszkiewicz. Ziemianie korzystali najczęściej z małych hotelików i zajazdów, w których można było nie tylko zanocować, ale i zostawić w stajni konie.

Ton życiu powiatu nadawało oczywiście ziemiaństwo, co wynikało głównie z faktu, że należące do tej warstwy majątki stanowiły gospodarczą awangardę regionu. Nie bez znaczenia był też fakt, ze ziemiaństwo cechowała bardzo patriotyczna postawa. Jednym z liderów wołkowyskiego ziemiaństwa był Kazimierz Bisping urodzony w 1887 r. w Strubnicy, absolwent szkoły jezuitów w Feldkirch w Austrii i wydziału rolnego Uniwersytetu w Halle w Niemczech. W czasie I wojny światowej, przebywając w Moskwie, pełnił obowiązki członka Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego. Był emisariuszem I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego do Warszawy. Za udział w walce o niepodległość odznaczono go Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Niepodległości z Mieczami. Po wojnie gospodarując w majątkach Strubnica, Wygoda, Teresin, Dylewszczyzna, Konobaje, Pacewicze i Piaski, których był właścicielem, angażował się w różne przedsięwzięcia. W latach 1934-1939 pełnił funkcję Senatora RP. Był też członkiem Rady Gminnej w Wołkowysku, członkiem Wydziału Powiatowego w Wołkowysku, członkiem Zarządu Głównego Kresowego Związku Ziemian, prezesem Wojewódzkiego Towarzystwa Organizacji i Kółek Rolniczych w Wołkowysku, a także radcą Izby Rolniczej w Białymstoku. Dodać też trzeba, ze Kazimierz Bisping był także porucznikiem rezerwy kawalerii, przypisanym w planach mobilizacyjnych do stacjonującego w Wołkowysku 3 Pułku Strzelców Konnych.

Karabela z Meschedu

Najsłynniejszym przedstawicielem tutejszego ziemiaństwa stał się w latach trzydziestych Ksawery Pruszyński. W 1933 r. słynny reporter, pisarz i polityk ożenił się z koleżanką z Uniwersytetu Jagiellońskiego Marią Meysztowiczówną, córka arystokraty z Rohoźnicy. Teść przyjął go protekcjonalnie twierdząc, że nie jest jego winą, że ma taki zawód, a jego głównym majątkiem jest pióro, a nie hektary. Pruszyński nie pędził oczywiście w Rohoźnicy żywotu hreczkosieja. Przyjeżdżał do Rohoźnicy z żona na wakacje. Dzięki temu jednak znamy szczegółowy opis rezydencji Meysztowiczów. Pisarz zawarł go w „Karabeli z Meschedu”. Jeżeli ktoś chce poczuć atmosferę kresowego dworu na ziemi wołkowyskiej, musi zajrzeć do tego tomu wielkiego reportażysty.

Ważnym wydarzeniem w życiu miasteczka było odsłonięcie w 1935 r. pomnika na cmentarzu żołnierzy polskich poległych w czasie wojny w 1920 r.. Zbudowano go w miejscu, w którym wcześniej pogrzebano poległych w okolicy powstańców styczniowych. Monument ten ufundowali, jak głosił na nim napis, obywatele Wołkowyska. (cdn.)

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply