Cała sprawa jest dowodem na to, jak niebezpieczny jest PiS u władzy. Środowisko to, żyjące w oparach absurdalnej wizji o rychłym ataku Rosji, nie widzi dla Polski innej roli i innego ratunku niż całkowite podporządkowanie się USA. Sprawa ustawy o IPN to jaskrawy, ale nie jedyny przejaw myślenia, że Polska może być tylko albo kolonią Rosji, albo kolonią Stanów Zjednoczonych. Obóz PiS świadomie i z determinacją zamienia naszą ojczyznę w to drugie – pisze Karol Kaźmierczak.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości już wkrótce po dojściu do władzy stwierdzili, że ich polityka zagraniczna będzie prowadzono w myśl hasła o „wstawaniu z kolan”. Pospieszna kapitulacja w sprawie ustawy o IPN to demonstracja niesuwerenności władz RP większa niż jakiekolwiek posunięcie poprzedniej ekipy rządzącej. Rząd i posłowie ze zgodnej koalicji PiS i przystawek, PO, Nowoczesnej, PSL upokorzyli Polskę i wystawili ją na kolejne ataki.

Kapitulacja pisowskich władz przed żądaniami Tel Awiwu i Waszyngtonu oburza, nawet jeśli nie zaskakuje. Oficjalnej asertywności wystarczyło władzom Polski na mniej więcej tydzień od rozpoczęcia ataku Izraela. 28 stycznia tego roku rzecznik PiS i wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek gromko deklarowała: „Nie będziemy zmieniać żadnych przepisów w ustawie o IPN. Mamy dosyć oskarżania Polski i Polaków o niemieckie zbrodnie”. Już tydzień później prezydent Andrzej Duda podpisując nowelizację ustawy o IPN skierował ją jednocześnie do Trybunału Konstytucyjnego co było oczywistym sygnałem, że obóz PiS szuka drogi wycofania się z uchwalonych wcześniej przepisów o ściganiu i karaniu osób zniesławiających naród polski i zrzucających na Polaków odpowiedzialność za niemieckie zbrodnie z czasów drugiej wojny światowej. Już wtedy nie było to zaskakujące, bo przecież już nazajutrz po rozpoczęciu ataku na Polskę przez izraelskiego premiera Binjamina Netanjahu zadzwonił do niego Mateusz Morawiecki. Dopiero cztery dni później rząd miał odwagę przyznać Polakom, że w czasie tej rozmowy polski premier obiecał izraelskiemu stworzenie „zespołu do spraw dialogu prawno-historycznego”. Zatem nawet trwające przez kilka dni deklaracje nieugiętości były tylko teatrem na potrzeby elektoratu.

Zobacz także: Wasalizm zawsze kosztuje drogo

Od pierwszych dni, w których Izraelczycy wyrazili i to w bardzo brutalny sposób, swój brak akceptacji dla polskiej ustawy, rząd PiS negocjował z nimi jej zmianę. Późniejsze sygnały od prominentnych polityków obozu rządzącego, wicepremiera Jarosława Gowina czy obejmującego ambasadę w Tel Awiwie Marka Magierowskiego, nie pozostawiały żadnych złudzeń – Polska Izraelowi ustąpi. Oficjalnie zostało to potwierdzone już 20 lutego. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski stwierdził wówczas w telewizji TVN, że mimo, iż ustawa o IPN wchodzi w życie w dniu 1 marca przez pewien okres czasu po tej dacie ustawa „nie będzie działać”. O „zamrożeniu” ustawy 28  lutego poinformowało także Ministerstwo Sprawiedliwości, co jest skandalem także dlatego, że było to stwierdzenie i działanie nie mieszczące się w granicach prawa. Można się domyślać, że owo łamiące polski porządek prawny „zamrożenie” było jedną z rekomendacji przekazanych polskiemu rządowi przez stronę izraelską, która została natychmiast wdrożona. O tym, że zmiana ustawy odbyła się w ścisłym porozumieniu z władzami Izraela mówił też sam Netanjahu.

Oburza, choć nie zaskakuje, także sposób powtórnej nowelizacji ustawy o IPN pod dyktando Tel Awiwu i Waszyngtonu. Szybkość z jaką została ona przeprowadzona był wprost proporcjonalna do stopnia kompromitacji partii rządzącej. W ciągu jednego dnia, a właściwie nieco ponad ośmiu godzin, odbyła się w trybie nagłym debata w Sejmie, Senacie i podpis prezydenta. O stopniu zaskoczenia świadczy fakt, że nie było żadnych medialnych przecieków, powszechnych w Polsce nawet w sprawach najwyższej wagi państwowej. Oznacza to, że rząd i partyjne kierownictwo PiS nie informowało o dniu przeprowadzeniu kapitulacji nawet własnych posłów. Wiceprezes IPN Mateusz Szpytma przyznał na antenie TVP Info, że o nowelizacji ustawy Instytut, którego ta ustawa przecież dotyczy, dowiedział się dzień przed jej ekspresowym przeforsowaniem.

W tajemnicy przed Polakami

Według portalu 300polityka.pl w proces negocjacji z Izraelczykami i przygotowywania wymuszonej przez nich nowelizacji ustawy wtajemniczonych było tylko kilkadziesiąt osób z zespołu Bronisława Wildsteina, który był prawdopodobnie głównym rozmówcą strony izraelskiej, oraz najbliższego otoczenia premiera i prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego. Ten stopień dyskrecji oddaje stopień obaw polityków PiS przed reakcją ich własnego elektoratu  na kapitulację przed „sojusznikami”. Sam Kaczyński potwierdził w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”, że grupy prowadzące rozmowy z Izraelczykami były „nieliczne”, a „negocjacje trwały w ciszy, w wielkiej dyskrecji. Wiedziało o nich bardzo ograniczone grono osób”. Wszechwładny prezes PiS zadeklarował również, że „elementy wspólnej deklaracji też zostały wypracowane już dość dawno”. Wypowiedzi Kaczyńskiego stoją w ostrej sprzeczności z deklaracją wiceministra spraw zagranicznych Bartosz Cichockiego, który oświadczył w poniedziałek telewizji TVN, że „kształt uchwalonej w środę nowelizacji ustawy o IPN na żadnym etapie nie był przedmiotem negocjacji z Izraelem”. Cichocki twierdził w marcu, iż „nie było żadnego ultimatum, że Amerykanie wstrzymają spotkania najwyższego szczebla z polskimi władzami do czasu zmiany nowej ustawy o IPN”. Tymczasem tygodnik „Wprost” ujawnił w dniu przeprowadzenia drugiej nowelizacji tej ustawy, że właśnie takie ultimatum władze USA postawiły.

PiS zrobił co mógł by jak najkrócej pozostawać na scenie, przy podniesionej kurtynie, w pozie hołdu lennego. Dlatego rząd zgłosił, a Sejm zgodził się uchwalać nowelizację w trybie nagłym. Także wspólna deklaracja Polski i Izraela i realizowana za pośrednictwem telełącza wspólna konferencja prasowa Morawieckiego i Netanjahu musiały być przygotowywane od miesięcy. Przez te miesiące wewnętrzny krąg władzy obozu PiS konsultował warunki kapitulacji w tajemnicy już nie tylko przed polską opinią publiczną, ale i partyjnym aktywem czy nawet szeregowymi posłami.  O tym samym świadczy fakt, że portal Niezależna tego samego dnia w którym kapitulację przeprowadzono, opublikował fragmenty obszernego wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim dla „Gazety Polskiej”, który najwyraźniej musiał być przygotowany jeszcze przed wniesieniem do Sejmu projektu nowelizacji i zaznajomieniem z nim posłów. Na sposób procedowania zmian w ustawie o IPN przez polski parlament wpływał także sam sojusznik. Marszałek Senatu tłumaczył w czwartek w wywiadzie dla Polskiego Radia, że proces ten „był szybki”, ponieważ „premier [Morawiecki] był umówiony z premierem Netanjahu”.

Klęska polityki historycznej

Przemówienie premiera w którym uzasadniał on konieczność zmiany ustawy przejdzie do historii jako popis hipokryzji wyjątkowej nawet jak na standardy III RP. Trudno w to uwierzyć, ale Morawiecki przedstawił nagonkę na Polskę ze strony Izraela i środowisk żydowskich jako sukces “uświadamiania” ich przez polski rząd w sprawach historycznych. Mówił to, uzasadniając całkowitą kapitulację przed tą nagonką, na którą składały się nie tylko dosłowne sformułowania o „polskich obozach zagłady” ale też szersze spekulacje o współodpowiedzialności całego narodu polskiego, czy nawet państwa polskiego za zagładę Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Izraelskie media były pełne tego typu twierdzeń podobnie jak tyrady izraelskich polityków. Izraelczycy atakowali polską ustawę przede wszystkim nie w imię wolności słowa i badań naukowych – ten element odgrywał większą rolę w krytykach wychodzących z USA. Izraelczycy atakowali polską ustawę właśnie jako niedopuszczalny historyczny rewizjonizm, jako niedopuszczalne ustawianie się przez Polaków w roli niemieckich ofiar, a nie współsprawców zbrodni na narodzie żydowskim. Teraz gdy polski rząd dokonał skasowania tego zapisu, który był kontestowany przez Izraelczyków i środowiska żydowskie, politycy, publicyści, opinia publiczna w innych krajach nie będzie wnikać w niuanse. Uzna po prostu, że w sporze o to, czy Polacy byli też ofiarami (jak Żydzi) czy raczej współsprawcami (jak Niemcy), rację mieli i mają Izraelczycy, stawiający od lat tę drugą tezę. To prawdziwa klęska Polski na polu polityki historycznej.

Zobacz także: Kompleks Izraela – kiedy sojusznik okazuje się wrogiem

Wystarczy choć trochę znać izraelskie życia polityczne, by mieć pojęcie o wysokim poziomie potocznego nacjonalizmu i agresywności niemal wszystkich jego uczestników, a przynajmniej tych tworzących obecny rząd, szczególnie w kwestii historii drugiej wojny światowej. Ideologia ustawiająca Żydów jako główne jeśli nie jedyne ofiary wyjątkowej historycznie zbrodni holocaustu, zaś wszystkie inne narody jako sprawców bądź współsprawców, jest legitymacją mającą usprawiedliwiać wszelkie agresywne czy nawet zbrodnicze posunięcia Izraela, które obserwujemy przecież w Palestynie. Dlatego demonstracja uległości ze strony rządu PiS będzie jedynie zachętą do eskalacji ofensywnego wobec Polski stanowiska Tel Awiwu. Próbkę dał już Jair Lapid, lider jednej z głównych partii opozycyjnych, który zainicjował w styczniu swoimi komentarzami izraelski atak na Polskę. „To prawo [ustawa o IPN] powinno być wymazane z dzienników ustaw Polski. Oni powinni anulować to skandaliczne prawo i poprosić o wybaczenie” – napisał Lapid. Czołowy izraelski dziennik „Haaretz” już skrytykował deklarację premierów, piórem Ofera Adeta oceniając, że jest ona zbyt ustępliwa w kwestii „roli wielu Polaków w prześladowaniu, wydawaniu i zabijaniu Żydów przed Holokaustem, w trakcie Holokaustu i po nim”. Jak podsumowuje “po stronie Polski zabrakło uczciwego rozliczenia się z wnioskami płynącymi z licznych badań historycznych, także tych przeprowadzonych w Polsce”.

Ani słowa o polskich ofiarach

Ochłapem jaki Netanjahu rzucił Morawieckiemu jest wspólna deklaracja w kwestiach historycznych. Premier macha teraz Polakom przed oczami kartką, której tekst, mówiący nam, że „kontakty między naszymi krajami opierały się na zaufaniu i zrozumieniu”, a „Izrael i Polska są przyjaciółmi i partnerami”, stoi w jaskrawej sprzeczności z tym czego byliśmy świadkami w ostatnich miesiącach.

W samej deklaracji ujęto wyłącznie żydowskie ofiary „nazistowskich Niemiec”, o etnicznych Polakach jako ofiarach nie ma ani słowa. Jednoznacznie zanegowano jedynie termin „polskie obozy koncentracyjne/polskie obozy śmierci”. Sformułowanie deklaracji o niezgodzie na „działania polegające na przypisywaniu Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa popełnione przez nazistów i ich kolaborantów z różnych krajów” zostało skonstruowane niezwykle sprytnie. W tej formie nie obejmuje ono tez o „endemicznym polskim antysemityzmie” czy opowieści o mordach na Żydach popełnianych rzekomo przez „polskich chłopów” czy nawet przez polskie podziemie, spontanicznie, oddolnie i masowo, niejako poza machiną zagłady organizowaną przez Niemców. A przecież takie tezy nieustannie padają ze strony izraelskich, ale też żydowskich publicystów w Polsce, którzy zresztą przenoszą je już nawet na historię pierwszych lat powojennych, kiedy to Polacy mieli rzekomo en masse „dobijać ocalonych”. Tekst deklaracji w oczywisty sposób tego typu oskarżeń nie obejmuje odnosząc się tylko do tych działań, które izraelscy czy inni żydowscy historycy już uznali jako popełnione przez Niemców i ich kolaborantów. Zresztą fraza o „kolaborantach z różnych krajów” umożliwia stawianie tez o zorganizowanej kolaboracji w Polsce, której przecież nie było.

W deklaracji potępia się „każdy indywidualny przypadek okrucieństwa wobec Żydów, jakiego dopuścili się Polacy podczas II wojny światowej” zabrakło natomiast potępienia przypadków okrucieństwa Żydów wobec Żydów i Żydów wobec Polaków, jakie zdarzały się w czasie wojny. Władze obu państw „potępiają” antysemityzm i zobowiązują się do pełnego zaangażowania w jego „zwalczanie”. W przypadku antypolonizmu ustawionego w szeregu „innych negatywnych stereotypów narodowych” strony deklaracji jednie, że go „odrzucają” i do żadnych działań się nie zobowiązują. Nie ma więc racji Jarosław Kaczyński mówiący „Gazecie Polskiej”, że „władze Izraela” deklaracją „w całości potwierdzają polskie stanowisko”. Poza wszystkim innym sama deklaracja jest tylko kartką papieru, nie mającą żadnej mocy prawnej.

Polska jako kolonia

Premier Morawiecki potraktował wręcz Polaków jak idiotów, gdy tłumaczył w Sejmie, że można wykreślić z ustawy zapis o karnej odpowiedzialności osób zniesławiających naród polski, bo istnieje przecież możliwość występowania przeciw nim w postępowaniach cywilnych. A przecież oczywistym jest, że do używania tych ostatnich nie potrzebna była żadna ustawa, nie wspominając o tym, że uchwalając w styczniu pierwsza nowelizację, politycy PiS właśnie możliwość karnych postępowań przedstawiali jako jej główny powód i atut roztaczając wizję „wstawania z kolan”. Premier uznał więc obywateli za głupków z krótką pamięcią.

Morawiecki odtrąbił sukces ale przecież tego dnia PiS i jego przystawki weszły w koalicję z PO, Nowoczesną, PSL. Te ostatnie głosowały wszakże zgodnie z tym co głosiły od początku walki o nowelizację ustawy o IPN, a partia rządząca po prostu do nich dołączyła. Zarządzono przy tym także żelazną dyscyplinę, Według przecieków, które następują dopiero post factum, dyscyplinę osobiście zarządził Jarosław Kaczyński. Nowelizację poparło wszystkich 227 głosujących posłów PiS, a także wszyscy głosujący posłowie przystawki w postaci Wolnych i Solidarnych. Wykreślenie kontestowanych przez Izraelczyków poparł także koncesjonowany przez PiS „narodowiec” Adam Andruszkiewicz, który jeszcze 2 lutego w wywiadzie dla portalu wPolityce twardo mówił, iż „jeśli chcemy mieć należny nam szacunek i miejsce to musimy robić swoje” i utrzymać ustawę o IPN w niezmienionym kształcie, w przeciwnym razie „jeśli się ugniemy to zostaniemy taką wycieraczką dla innych państw”. W środę Andruszkiewicz, tak jak inni prorządowi posłowie, według jego własnych słów, zrobił sobie z Polski wycieraczkę. Przeciw niemal jednogłośnie zagłosowali posłowie wywodzący się z ruchu Kukiz ’15, a także prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki, który próbował nawet zablokować mównicę by przerwać procedowanie. Niestety, okazało się, że w tym Sejmie narodowców jest zbyt mało.

W istocie środowa kapitulacja przed Izraelem jest jawną demonstracją serwilistycznej postawy obozu rządzącego naszym państwem, które tym samym zostało zamienione w państwo niesuwerenne. Żaden z międzynarodowych aktorów, nawet państwa stosunkowo słabe nie będą już w istotnym stopniu liczył się z Polską, uwzględniały naszego interesu narodowego i aspiracji. Wszystkie państwa otrzymały od samego polskiego premiera i posłów jasny komunikat, że kwestii odnoszących się do Polski nie załatwia się w pierwszej kolejności w Warszawie, ale w Waszyngtonie, bo to nacisk władz USA odegrał niebagatelną rolę w postawieniu Polski na kolana. Cała sprawa jest dowodem jak niebezpieczny jest PiS u władzy. Środowisko to, żyjące w oparach absurdalnej wizji o rychłym ataku Rosji, nie widzi dla Polski innej roli i innego ratunku niż całkowite podporządkowanie się USA. Sprawa ustawy o IPN to jaskrawy, ale nie jedyny przejaw myślenia, że Polska może być tylko albo kolonią Rosji, albo kolonią Stanów Zjednoczonych. Obóz PiS świadomie i z determinacją zamienia naszą ojczyznę w to drugie. Rzeczywiście suwerenna i podmiotowa Polska jest poza pojmowaniem stosunków międzynarodowych polityków obecnego obozu rządzącego z Kaczyńskim na czele. Ludzie ci, żyjący przeszłością, żyjący czasami „zimnej wojny” i PRL, który był dla nich szkołą myślenia politycznego, są mentalnie niezdolni do prowadzenia takiej polityki balansowania i podnoszenia pozycji swojego państwa na grze z różnymi mocarstwami, jaką na Węgrzech prowadzi Viktor Orbán. Politycy PiS gotowi są na wszystko by wpisać się w politykę Waszyngtonu.

Ignorancja rządzących

Sprawa ustawy o IPN obnaża zresztą cielęcą głupotę tego naiwnego proamerykanizmu. Można podejrzewać, że politycy PiS przygotowujący ustawę czyli minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i jego zastępca Patryk Jaki, marszałkowie Sejmu i Senatu forsujący ją przez obie izby, tak bardzo wierzyli w sojusz z Amerykanami i Izraelczykami, że nie podejrzewali jak agresywną i brutalną reakcję wzbudzi ich działanie ze strony Tel Awiwu i Waszyngtonu. Ta ignorancja jest udziałem samego zwornika  układu rządzącego Polską. „Mogę zupełnie szczerze powiedzieć, iż wówczas nikt z nas – ale i nikt z naszych oponentów – nie przewidywał, że wprowadzenie rozwiązań prawnych nakierowanych, proszę o podkreślenie tego słowa, na obronę dobrego imienia Rzeczpospolitej, a nie na ograniczenie czyjejkolwiek swobody działań badań, wywoła takie perturbacje i zostanie tak opacznie zrozumiane w Izraelu” – powiedział w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” Jarosław Kaczyński. To szokujące gdy faktyczny przywódca Polski, od lat chwalący się wręcz swoimi proizraelskimi poglądami, okazuje się nie mieć większego pojęcia o Izraelu i jego polityce. Podobnie zresztą jak o polityce amerykańskiej, skoro Kaczyński dopiero po wybuchu izraelskiej agresji zrozumiał, że „dla władz Stanów Zjednoczonych kluczowe jest stanowisko Izraela”.

Uświadamia nam to, że rządzący Polską, którzy opierają całą politykę zagraniczną na formule protektoratu Stanów Zjednoczonych nad Polską, nie mają tak naprawdę wielkiej wiedzy o przesłankach i regułach amerykańskiej polityki. To samo można zresztą napisać o podejściu do Izraela. Politycy partii, która nawet w czasie nasilonej izraelskiej nagonki przymilała się i reklamował swój praktykowany od lat filosemityzm, okazali się być całkowicie nieświadomi jaka narracja na temat drugiej wojny światowej obowiązuje w Izraelu i jak wielkie znaczenie polityczne ma ona dla izraelskiej polityki.

Ofensywa propagandowa

Stopień obaw kierownictwa obozu rządzącego przed reakcją obywateli oddaje nasilenie i charakter kampanii propagandowej jaką natychmiast rozpoczęło jego zaplecze medialne. W głównym wydaniu Wiadomości TVP1 niezastąpiony redaktor Ziemiec obwieścił „sukces dyplomatyczny polskiego rządu” a także „zwycięską polską walkę o prawdę historyczną”.

Najwyraźniej chyba jednak sami prorządowi macherzy medialni nie wierzą w skuteczność takiej propagandy sukcesu, gdyż od razu sięgnęli po czarną propagandę dezawuowania z góry ewentualnych krytyków. Prorządowych publicystów jak zwykle nie stać było na zbyt wielką oryginalność i rozpoczęli odgrzewanie po raz setny starego i zepsutego kotleta – zagrania „na ruskiego agenta”. „Brawo Polska, brawo Izrael! Wygrała prawda historyczna” – cieszy się czołowy publicysta „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz i przekonuje że tylko „agentura Moskwy będzie wyć”. W podobne tony uderzył sam redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz, posuwając się do tezy wyrażonej w poniedziałkowym wydaniu swojej gazety, że „Rosjanie byli bliscy ogrania nas w tej sprawie i skłócenia nas z głównym sojusznikiem czyli USA”. Sakiewicz nie ukrywający obaw przed nastrojami elektoratu i otwarcie określający propagandowe zadanie dla siebie i współpracowników, czyli „wytłumaczenie elektoratowi” tego ruchu rządu, nie dba o elementarną logikę swojego wywodu. Przecież gdyby potraktować ją poważnie okazałoby się, że to właśnie napisana przez wiceministra rządu PiS i przeforsowana przez jej parlamentarzystów ustawa umożliwiła rzekomą „rosyjską grę”. Wszędzie ci ruscy agenci, można by z przekąsem skomentować.

„Ruskie trolle już zarzuciły internet antysemickimi wpisami?” – pytała na Twittterze retorycznie doradca prezesa TVP ds. publicystyki i informacji Marzena Paczuska. Ten ostatni wpis znamionuje pewną innowację w prorządowej propagandzie. Realizujący ją publicyści uciekają się do ulubionego narzędzia propagandy izraelskiej – kto krytykuje politykę Tel Awiwu (i ustępstwa wobec niej) ten antysemita. Czołowy publicysta „Gazety Polskiej” Wojciech Mucha napisał na Twitrze: „w związku z odwlekaną (a konieczną) decyzją o ustawie dot. IPN spodziewajmy się dziś wybicia antysemickiego szamba. Obserwujmy, skąd wybije”.

Co najbardziej uderzające to ignorancja lub świadome zakłamanie redaktorów „Gazety Polskiej”. Ich propagandowa narracja w świetle faktów nie ma bowiem żadnego sensu. Izraelscy politycy od lat wspierają narrację historyczną Moskwy o bohaterskiej Armii Czerwonej wyzwalającej Europę Środkową i więźniów obozów koncentracyjnych od nazistowskich oprawców. W izraelskiej narracji historycznej jedynymi „czarnymi charakterami” lat 1939-1941 są naziści (bo już nawet nie Niemcy), a próby wpisania w obraz drugiej wojny światowej sprawczej roli Związku Radzieckiego i sowieckich zbrodni, a tym bardziej zrównania tej roli i zbrodni z działania III Rzeszy traktowane są jako niewybaczalna zniewaga żydowskiej pamięci. To dlatego w Izraelu stoi pomnik wdzięczności Armii Czerwonej, a Kneset uchwalił 9 maja, czyli dzień zakończenia wojny według rytu rosyjskiego świętem państwowym. To dlatego zarówno w rosyjskiej Dumie jak i w izraelskim parlamencie rozległy się w lipcu  2017 r. głosy potępiające usuwania pomników żołnierzy radzieckich w Europie, przy czym nastąpiły one po nowelizacji polskiej ustawy „o zakazie propagandy komunizmu lub innego ustroju totalitarnego”, która umożliwiła likwidację monumentów gloryfikujących radzieckich żołnierzy. Kto zatem jest największym „ruskim agentem”, można by zapytać, gdyby użyć spiskologicznej logiki Sakiewicza et soncortes.

Warto w tym miejscu dodać, że działania rządu pochwaliły też niektóre media liberalne, jak chociażby dziennik „Rzeczpospolita”, który obwieścił w wyraźną satysfakcją, że Polska i Izrael „mówią jednym głosem”.

Koszty będą wysokie

Spektakularna kapitulacja wobec nacisków Izraela i wspierających go Stanów Zjednoczonych to upokorzenie Polski w oczach całego świata. PiS przegrał pozycję Polski na długo. Nawet słabe państwa nie liczą się z państwami niesuwerennymi, a właśnie takim państwem uczynił Polskę PiS. Suwerenność to bowiem w klasycznej definicji, rządzenie się własnym prawem. Tymczasem okazało się, że polskie prawo jest pisane nie tyle w Warszawie co w Tel Awiwie i Waszyngtonie.

W wielu innych stolicach pojawia się najpewniej refleksja – po co rozmawiać z Warszawą skoro Warszawa i tak musi podporządkować swoje prawo i posunięcia polityczne dyspozycjom Waszyngtonu? Lepiej rozmawiać od razu z prawdziwie decyzyjnym ośrodkiem. Nie ma żadnych wątpliwości, że tak miękka postawa władz Polski, postawa, wbrew retoryce, na kolanach, zachęci Amerykanów i Izraelczyków do eskalacji żądań i roszczeń. Także roszczeń tych najbardziej wymiernych, liczony w dziesiątkach miliardów złotych, które uchwalona przez Kongres USA ustawa 447 nakazuje windykować od Polski na rzecz organizacji amerykańskich Żydów. Trudno uwierzyć, że PiS, który uczynił nasz kraj zakładnikiem Stanów Zjednoczonych będzie się w stanie jej oprzeć. Kaczyński używał w cytowanym już wywiadzie usłużnej wobec Izraela retoryki, mówiąc o „władzach w Jerozolimie” a nie Tel Awiwie czy twierdząc, że „antyizraelizm [to] współczesna forma antysemityzmu”. Cena dalszych samodzielnych rządów tej partii może być dla Polaków bardzo wysoka.

Karol Kaźmierczak

15 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Roman1
    Roman1 :

    Można podzielać poglądy autora co PiS-u, ale trzeba pamiętać, iż PO jest również partią antyrosyjską i o wiele bardziej probanderowską. Również leży plackiem przez USA. Polska nadal nie odzyskała niepodległości (najwyżej ograniczoną, jak za komuny).

  2. Willgraf
    Willgraf :

    PIS to wroga Polsce i Polakom Partia Syjonistyczna – żydowska, która w oparciu o Talmud MOŻE KŁAMAĆ i być w zgodzie z ich zakłamana religią – OSZUKALI i otumanili Polaków, a wszelkie partie Narodowe nazywają ruskimi agentami i kto to nazywa żydowscy dziennikarze PIS-u element antypolski ..czas to jasno powiedzieć kto jest wrogiem Suwerennej Polski rządzonej przez Polaków , to PIS i super patrioci żydzi udający Polaków

  3. jaro7
    jaro7 :

    “Ustawa o IPN powinna zostać w niezmienionym kształcie – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Janusz Simcha Sujecki, Polak żydowskiego pochodzenia wyznania mojżeszowego, varsavianista i muzealnik. Jego zdaniem złagodzenie ustawy i ugoda z Izraelem jest tragedią.– Ustawy należało twardo bronić. Tymczasem nastąpiło wycofanie się z części zapisów. To tak, jakby kogoś pomówiono o pospolite przestępstwo, a pomówiony najpierw złożył pozew, ale jeszcze przed procesem, pozew wycofał i chciał sam iść na ugodę. Taki człowiek nie przekona nikogo, że nie jest złodziejem, bo wszyscy będą mówić: no tak, ale się wycofał, to znaczy, że przyznał się. Z ustawą o IPN jest bardzo podobnie – mówi Sujecki. “

  4. Willgraf
    Willgraf :

    planują potraktować Polaków jakby byli ruskimi agentami..oto komunikat Armii Brytyjskiej w Polsce ,która uważa ,że niedługo w Polsce zacznie się Wojna Hybrydowa !
    http://www.konflikty.pl/aktualnosci/wiadomosci/brytyjczycy-obawiaja-sie-wojny-hybrydowej-w-polsce/

    pytanie kto niby zacznie te wojnę …??? czyżby przeciwstawienie się zdrajcom Polski u władzy przez Naród Polski zostanie uznane za Wojnę Hybrydowa, a wszyscy Polacy – patrioci a nie żydowska agentura …zostanie uznani za ruskich agentów lub zielonych ludzików ..już widać ,że obca wojska w Polsce są już instruowane jak traktować Polaków jak ruskich agentów lub zielonych ludzików z Moskwy

  5. Tutejszym
    Tutejszym :

    Panie Karolu Kaźmierczak, proponujesz Pan wystąpienie z NATO, opluć USA i Izrael?
    Położyć się na brzuchu, rozluźnić pośladki i wezwać ruskich?
    Ćwicz to Pan dalej, skoro to pański sposób na życie, nam daj pan spokój.
    Naród dokonał wyboru, żadne pohukiwanie tego nie zmieni.

    • Poznaniak74
      Poznaniak74 :

      @Tutejszym Robią cię w “wuja”, a ty ciągle “Polacy nic sie nie stało!”
      https://wpolityce.pl/polityka/401811-die-welt-polska-gotowa-zawrzec-umowe-z-merkel-ws-azylantow
      Czego się PISowszczyzna nie tknie to wychodzi nie tylko blamaż, ale i szkodliwe działanie dla dobra Polski. A co do wyborów to masz rację, ale jak tak dalej pójdzie to skończy się na tym że to “Suweren” na nich “huknie” i to tak że już się nie beda w stanie pozbierać…

      • Tutejszym
        Tutejszym :

        „Francja, Hiszpania, Polska oraz Dania są gotowe negocjować z Berlinem ws. tzw. „turystów azylowych”…, którzy zostali zarejestrowani w jednym z krajów UE a następnie pojawili się w Niemczech, gdzie ponownie złożyli podanie o azyl”….wszystkie cztery wyżej wymienione kraje są gotowe zawrzeć bilateralne umowy z Niemcami ws. cofnięcia tych imigrantów na ich terytorium.
        Jeśli złożyli podanie o azyl w Niemczech i uzyskali go, to nie ma sprawy, tam zostaną.
        Inaczej zostaną cofnięci do 1-go kraju i bezwzględnie deportowani.
        Negocjacje mają dotyczyć tematu – kto za tą deportację zapłaci.

  6. tagore
    tagore :

    Jakoś w Izraelu szczęśliwi z tego porozumienia nie są,co do oceny musimy poczekać, poprawka nakłada na IPN obowiązek występowania na drodze sądowej w obronie “polskiego dobrego imienia”.

    • Poznaniak74
      Poznaniak74 :

      @tagore Zapytam “przekornie”, a znasz Żyda co to by był zadowolony ze zrobionego przez siebie “geszeftu”? Raczej nie, bo zawsze pozostaje mu niedosyt w związku z tym że jak przeszedł ten “geszeft” to mógł przejść jeszcze większy…

  7. zefir
    zefir :

    Rządy PiSu okazały się narzędziem niebezpiecznym dla Polski.W globalnej polityce,zamiast lawirować między wielkimi wykorzystując szanse korzystne dla Polski,ideologiczny tchórzliwy PiS poszedł drogą kolonialnej ameby poddanej Izraelowi i zażydzonego USA.Historyczna polityka PiSu też się objawiła,przyznała ona,że Polska i Polacy z nazistami w mordowaniu Żydów współpracowali i z niemieckimi okrutnikami w holokauście Żydów współdziałali.Jak to nazwać?Zdradziecki,kłamliwy pisowski skandal!skandal!skandal!Polacy jawnie się przekonali,żePiS-owskie rządy w tajemnicy przed Suwerenem polski honor,historyczną prawdę,w bezczelnym,niewolniczym stylu żydowskim wrogom sprzedali.Do tego propagandowo sukcesem to nazwali.

  8. Willgraf
    Willgraf :

    P I S to partia żydów udających super patriotów …z brakiem inteligencji wrodzonej a jedynie z nabytą gminna lub talmudyczna inteligencją stada … to zaraza nie odnowa dla Polski, ale Polaków kolejny raz nie oszukają tymi frazesami i kłamstwami wyborczymi..ta partia nie otrzyma żadnego poparcia, tylko idioci i buraki będą głosować na to dno pis-owski