Pedofil w aurze francuskiego autorytetu

Francją wstrząsnęła afera pedofilska związana z ujawnieniem przeszłości pisarza Gabriela Matzneffa, który w latach osiemdziesiątych w wieku prawie pięćdziesiąt lat związał się z trzynastolatką. Przy okazji rykoszetem dostały tamtejsze środowiska lewicowe, mające przed laty lobbować za możliwością obcowania płciowego z nieletnimi.

Wszystko za sprawą francuskiej wydawczyni Vanessy Springora. Kilka dni temu na rynku księgarskim ukazała się jej książka „Zgoda” („Le Consentement”), w której ujawniła szczegóły dotyczące swoich relacji z Matzneffem. Jako trzynastolatka miała poznać czterdziestodziewięcioletniego wówczas mężczyznę podczas obiadu, gdy pisarz w 1985 roku gościł w domu jej matki. Następnie miał on kontaktować się z nią kilkukrotnie, aby w końcu odbierać ją ze szkoły po lekcjach. Gdy Springora miała czternaście lat Matzneff wynajął pokój w hotelu, robiąc to w obawie przed wizytami policji, gdzie doszło do jego kontaktu seksualnego z nieletnią. Sama wydawczyni twierdzi, że do tej sytuacji nie powinno dojść, lecz nie zamierza wnosić oskarżenia przeciwko pisarzowi.

„Paskudny portret”

Innego zdania była jednak francuska prokuratura, która wszczęła w tej sprawie postępowanie z urzędu. W jednym z wydawnictw pojawili się funkcjonariusze policji, rekwirując jako dowód w sprawie kilka egzemplarzy książek tego autora. Najprawdopodobniej Matzneff uniknie jednak kary z powodu przedawnienia, choć zgodnie z tamtejszym prawem każdy stosunek seksualny z osobą poniżej piętnastego roku życia jest gwałtem.

Pisarza z pewnością czekają jednak inne reperkusje. Prestiżowe wydawnictwo Éditions Gallimard, którego tradycje sięgają 1911 roku, już zdecydowało się wycofać z księgarń wydane przez siebie książki Matzneffa. Podobnie uczyniło też dwóch wydawców. Minister kultury Franck Riester zastanawia się z kolei czy można odebrać mu zasiłek przyznany przez Narodowe Centrum Kultury. Władze miejskie Paryża poinformowały już, że z uwagi na niskie dochody i wiek pisarza nie jest możliwe eksmitowanie go z mieszkania socjalnego, czego zaczęła domagać się część mieszkańców francuskiej stolicy. Ponadto rozpatrywana jest kwestia odebrania mu innych laurów, bo przed kilkoma laty został odznaczony Orderem Sztuki i Literatury, a także otrzymał prestiżową Nagrodę Renaudot za swoje eseje.

Matzneff nie uważa, aby zrobił w swoim życiu cokolwiek niestosownego. Jego zdaniem trwa obecnie nagonka na jego osobę, a media naszkicowały mu „paskudny portret”. Pisarz ma zresztą pretensje do samej Springory, która próbuje przedstawić go jako „zboczeńca, manipulatora, drapieżnika i drania”. Tymczasem sam Matzneff zapewnia o głębokim uczuciu jakim przed ponad trzema dekadami miał darzyć zaledwie czternastoletnią dziewczynę.

Opóźniony zapłon

W kontekście całej sprawy można jedynie „dziwić się zdziwieniem” francuskiej opinii publicznej. Pisarz nie był bowiem człowiekiem, który szczególnie ukrywał swoje „specyficzne” upodobania. Pierwszy esej na ten temat napisał w 1974 roku, a w 1990 roku opowiedział o tym w wywiadzie telewizyjnym. O swojej miłości do Springory pisał już w 1993 roku. Co prawda nie wymieniał jej z nazwiska, ale opisywał swój intymny związek właśnie z trzynasto- i czternastolatką.

Matzneff właśnie na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku najchętniej poruszał podobne tematy. Czynił to zarówno w swoich książkach, esejach, jak i wywiadach telewizyjnych. Przed dwoma laty mógł przekonać się o tym zresztą także polski czytelnik, bo właśnie wówczas na polskim rynku księgarskim ukazała się publikacja pisarza i prezentera Frédérica Beigbedera. Zawiera ona przeprowadzone w latach 1999-2014 wywiady z francuskimi autorami, a jednym z nich jest właśnie Matzneff, który przyznał się wówczas do związku ze Springorą. Jednocześnie zapewniał jednak, że jeśli w ogóle ją uwiódł to na pewno w takim samym stopniu, jak ona jego.

Kluczowy w tym kontekście wydaje się być wspomniany esej z 1974 roku, zatytułowany „Mniej niż 16 lat” (“Les moins de seize ans”). Matzneff nie tylko ujawnił w nim swój obsesyjny popęd względem nieletnich, lecz wprost pisał o ich wykorzystywaniu. Francuski pisarz przyznawał się do obcowania z dwunastoletnim chłopcem, a także rozpisywał się o swoich wyjazdach do Azji w ramach tak zwanej turystyki seksualnej. Z dzisiejszej perspektywy można jednak jasno powiedzieć, że swoje chore fascynacje ujawnił już kilka lat wcześniej. W 1966 roku jego powieść „Archimandryta” („L’archimandrite”) de facto rozpoczęła jego wielką karierę, choć jeden z jej bohaterów miał zapraszać do basenu bardzo młode dziewczyny.

W aurze autorytetu

Springora nie ukrywa, że do napisania książki skłoniło ją odebranie przez Matzneffa Nagrody Renaudot w 2013 roku, a więc zaczęła ją tworzyć jeszcze przed słynną akcją „#MeToo”. Francuskie media uznały ją jednak za element ruchu, który został zapoczątkowany jesienią 2017 roku w Stanach Zjednoczonych. Podstawowy problem polega jednak na tym, że najgłośniejsze ujawnione przypadki molestowania, których mieli dopuścić się między innymi producent Harvey Weinstein czy aktor Kevin Spacey, dotyczyły spraw ukrywanych wcześniej przed opinią publiczną.

Tymczasem Matzneff pozostawał bezkarny przez kilka dekad, choć już w 1974 roku ujawnił swoje skłonności w jednej ze swoich najbardziej znanych książek. Przez ostatnie trzydzieści lat mówił o tym z kolei w popularnych programach telewizyjnych i wywiadach dla gazet. Jednocześnie pozostawał ważnym autorytetem nie tylko w dziedzinie literatury. Wspomnianą Nagrodę Renaudot otrzymał za swoje eseje poświęcone głównie sprawom międzynarodowym, a już na początku swojej kariery odbywał podróże do wspomnianej Azji, na Bliski Wschód i do bloku wschodniego (w 1967 roku odwiedził Polskę).

Zobacz także: Francja: Żandarmeria pacyfikuje prawników w sądzie

Autorka „Zgody” jest więc pierwszą osobą, której próba przełamania zmowy milczenia nad skłonnościami pisarza powiodła się. Pierwszy raz takową podjęto bowiem w 1990 roku. To właśnie wówczas w programie telewizyjnym z Matzneffem skonfrontowała się kanadyjska dziennikarka Denise Bombardier. Nazwała wówczas pisarza „żałosnym”, a jego twórczość „nudną”, wzywając jednocześnie do zainteresowania się stanem „sodomizowanych czternastolatek” będących jego ofiarami. Bombardier była wówczas atakowana za swoje słowa przez autorytety francuskiej literatury, które wyzywały ją między innymi od „dziwek” i kierowały pod jej adresem różnego rodzaju niecenzuralne sformułowania.

Intelektualiści się tłumaczą

Trudno jednoznacznie przypisać Matzneffa do konkretnego obozu politycznego, choć ludzie francuskiej kultury nigdy nie stronili od wyrażania swoich przekonań. Pisarz pochodził z rosyjskiej rodziny, która wyemigrowała z kraju w 1917 roku z powodu wojny domowej, stąd był on nie tylko związany z religijnymi środowiskami prawosławnymi, ale był uznawany za znawcę prawosławia. W latach siedemdziesiątych po rozwodzie rozluźnił swoje związki ze wspólnotami religijnymi, lecz i tak określano go mianem „religijnego libertyna”. Od początku swojej kariery pisarskiej publikował w gazetach reprezentujących różne strony politycznego sporu, a od czasu otrzymania Nagrody Renaudot nieregularnie publikował w centroprawicowym tygodniku „Le Point”. Po czasie fascynacji ideami francuskiej Nowej Prawicy przyznał się z kolei do głosowania w ostatnich dwóch wyborach prezydenckich na marksistę Jeana-Luca Mélenchona.

Mimo swojego lawirowania Matzneff był jednoznacznie kojarzony z francuską lewicą, co miało między innymi związek z wydarzeniami maja 1968 roku. Słynna rewolta paryskich studentów uważana jest za początek francuskiej rewolucji seksualnej. Co prawda obecnie pedofilia jest jednoznacznie potępiana, jednak badacze francuskiej literatury zwracają uwagę na istniejące przez wiele lat przyzwolenie na epatowanie kontrowersyjnymi kontaktami seksualnymi.

Sam pisarz w maju 1977 roku podpisał słynny apel, który sygnowali również znani przedstawiciele francuskiej lewicy. Matzneff wraz z Jeanem-Paulem Sartre, Philippe Sollersem, Michelem Foucaultem (jeden z pierwszych Francuzów zmarłych na AIDS), Simone de Beauvoir (czołowa francuska teoretyk feminizmu) czy Rolandem Barthesem podpisał apel skierowany do rady rewizyjnej kodeksu karnego. Intelektualiści o wyraźnie lewicowych poglądach domagali się w nim liberalizacji prawa dotyczącego kontaktów seksualnych z nieletnimi, a skłoniła ich do tego głośna wówczas sprawa trójki mężczyzn. Byli oni sądzeni za napaść na trzynasto- i czternastolatków, ponieważ jako swoich „partnerów” mieli ich fotografować podczas wycieczki na plażę naturystów. Sygnatariusze apelu twierdzili jednak, że największym problemem były obowiązujące przepisy, stąd domagali się obniżenia wieku pozwalającego na podobne kontakty.

Wielu z ponad osiemdziesięciu intelektualistów, którzy w 1977 roku podpisali się pod listem opublikowanym w lewicowym dzienniku „Le Monde”, już nie żyje. Wciąż żyjący sygnatariusze apelu muszą się z kolei z niego tłumaczyć, co na ogół idzie im bardzo topornie. Najbardziej jaskrawym przykładem są słowa Bernarda Kouchnera, byłego ministra zarówno w socjalistycznych, jak i centroprawicowych gabinetach, który w wywiadzie dla „Le Point” wpierw twierdzi, że wraz z Danielem Cohn-Benditem (także mającym na swoim koncie publiczne wypowiedzi o charakterze pedofilskim) nie wiedzieli co podpisują, a następnie tłumaczy się zachłyśnięciem ideami liberalnymi.

Wśród podobnych wypowiedzi przewija się właśnie wątek „innych czasów”, które panowały we Francji w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku. W ten sposób aferę związaną z pisarzem skomentował także Bernard Pivot, krytyk literacki i dziennikarz, prowadzący w 1990 roku wspomnianą dyskusję Matzneffa z Bombardier. Jego zdaniem w tamtych czasach literatura miała pierwszeństwo nad moralnością, jednak obecnie jest zupełnie inaczej, co ma być dużym postępem.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply