Dokonania księcia koronnego Mohammada bin Salmana (MBS), jako faktycznego władcy Arabii Saudyjskiej, obejmują m.in. działania zmierzające do destabilizacji regionu. Najważniejszym z tych działań jest wojna w Jemenie, która doprowadziła ten kraj do humanitarnej katastrofy. Inne działania MBS obejmowały zagraniczne represje wobec saudyjskich krytyków jego władzy (w szczególności morderstwo w konsulacie w Turcji Dżamala Chaszukdżiego) oraz próbę wywołania kryzysu rządowego w Libanie poprzez zatrzymanie premiera i zmuszenie go do podania się do dymisji – podkreśla Paul Pillar, były analityk CIA do spraw terroryzmu, na portalu LobeLog.

Libańsko-amerykański dziennikarz Hiszam Melhem informuje o kolejnej próbie zdestabilizowania Libanu przez MBS – takiej, która, jeśli odniesie sukces, będzie wymagała ponownego rozpoczęcia libańskiej wojny domowej, która szalała od 1975 r. do końca lat 80. MBS podobno próbował przekonać Waszyngton, jak i Bejrut, do uzbrojenia Libańskich Sił, zdominowanej przez chrześcijan libańskiej partii politycznej, która pomimo swojej nazwy i historii podczas wojny domowej jako ugrupowania bojowników, wyrzekła się przemocy i nie ma już skrzydła wojskowego. Celem takiego uzbrojenia byłoby przekształcenie partii w zabójczego przeciwnika Hezbollahu. MBS nie uzyskał poparcia dla swojego projektu, ale to nie powstrzymało go od równoległego wysiłku, by zainteresować przywódcę palestyńskiego Mahmuda Abbasa uzbrojeniem Palestyńczyków w Libanie, aby uczynić ich stroną walczącą z Hezbollahem. Abbas grzecznie odrzucił propozycję.

Libańska wojna domowa miała znaczące negatywne reperkusje poza granicami Libanu, w tym dla interesów USA. Świat, region i Stany Zjednoczone nie potrzebują kolejnej wojny w Libanie. Zewnętrzni aktorzy mieli duży, nawet pozytywny, wpływ na wojnę. Arabia Saudyjska, wówczas rządzona przez króla Fahda, odegrała kluczową rolę, pośrednicząc w porozumieniu o podziale władzy, podpisanym w saudyjskim mieście Taif, które zakończyło większość walk w Libanie.

Ale wpływ innych graczy zewnętrznych był w większości negatywny. Zajęcie przez Izrael wszystkich terytoriów palestyńskich w wojnie sześciodniowej w 1967 r. skłoniło palestyńskie przywództwo i ruch oporu do przeniesienia działalności na teren Libanu. Przyczyniło się to do zakłócenia i tak już kruchej równowagi między krajowymi libańskimi elementami politycznymi. Wojna domowa rozpoczęła się wraz z atakiem chrześcijańskiej bojówki na Palestyńczyków, po czym interweniowali Syryjczycy. W 1978 r. Izrael rozpoczął pierwszą z serii operacji militarnych w Libanie. Kampania izraelska dotarła najdalej w 1982 roku, aż do Zachodniego Bejrutu, gdzie siły izraelskie umożliwiły masakrę Palestyńczyków i szyitów libańskich w obozach dla uchodźców Sabra i Szatila. Niezdolność istniejących uprzednio elementów libańskich do oparcia się Izraelczykom była głównym czynnikiem, który doprowadził do narodzin Hezbollahu, przy wsparciu ze strony Iranu oraz w gwałtownym wzroście krajowego poparcia dla ugrupowania.

Stany Zjednoczone, wraz z Francją i Włochami, weszły w ten bałagan pod koniec 1982 roku jako siły pokojowe. Podczas tej nieszczęśliwej służby, zamachowcy-samobójcy przy użyciu ciężarówek z bombami zniszczyli ambasadę USA i zabili 241 amerykańskich żołnierzy piechoty morskiej w koszarach. Próba MBS, zmierzająca do ponownego wzniecenia walk w Libanie, prowadzi do trzech wniosków.

Pierwszy jest taki, że dopóki MBS rządzi Rijadzie, on i reżim, któremu przewodzi, będą nadal głównymi siłami destabilizującymi na Bliskim Wschodzie – przynajmniej w takim samym stopniu jak każda inna osoba lub rząd, który może wpływać na wydarzenia w tym regionie.

Drugim wnioskiem jest to, że doniesienia te unaoczniają, jak błędna jest obsesja administracji Trumpa na etmat Iranu (obsesja tak skrajna, że ​​ma ona szkodliwe skutki daleko poza Bliskim Wschodem), wraz z przypisaniem Iranowi odpowiedzialności za wszelką niedolę w regionie i determinację, by iść na całość sprzymierzając się z każdym, szczególnie z saudyjskim reżimem, kto jest gotów walczyć z Iranem. Kampania niesłabnącej wrogości wobec Iranu nadal opiera się na sloganach i hasłach o “destabilizacji” lub “szkodliwym” zachowaniu znacznie bardziej niż na uważnej obserwacji tego, kto co robi w tym regionie. (Wyobraźmy sobie, jak głośne byłoby oburzenie, gdyby Iran robił to, co saudyjski reżim w takich miejscach jak Liban, Stambuł czy Jemen).

Trzeci wniosek dotyczy tego, w jaki sposób dwa pierwsze problemy mogłyby się połączyć. MBS popełnił kilka strasznych błędów, które nie przyczyniają się do realizacji własnych celów reżimu, ale jest wystarczająco inteligentny, aby wykorzystać dominującą obsesję w Waszyngtonie. Być może do tej pory nie udało mu się uciszyć krajowych krytyków, ujarzmić rebeliantów Houthi w Jemenie, ani ożywić libańskiej wojny domowej, ale może robić inne rzeczy, które ryzykują przeciągnięcie Stanów Zjednoczonych do zbrojnej konfrontacji z regionalnym rywalem Arabii Saudyjskiej na przeciwnym brzegu Zatoki Perskiej.

W związku z tym, warto zwrócić uwagę na niedawny śmiertelny zamach terrorystyczny w Iranie w południowo-wschodnim mieście portowym Chabahar. Irańczycy twierdzą, że zaangażowana w zamach była Arabia Saudyjska. Nie przedstawili żadnych dowodów, ale takie zaangażowanie byłoby w pełni zgodne z postępowaniem reżimu saudyjskiego. Sam MBS mówił o walce “wewnątrz Iranu”, a inne dowody wskazują na saudyjskie podżeganie anty-szyickich, anty-irańskich elementów wśród populacji Balochów na pograniczu Iranu i Pakistanu. MBS ma bratnią duszę w obecnym doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego, Johnie Boltonie, który również publicznie wzywał do wsparcia nieperskich mniejszości w Iranie.

Paul Pillar

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply