Kresy, czyli obszary tęsknoty

“Żegnajcie Kresy. Ale nie formułuję tego pożegnania jako czegoś ostatecznego, pragnę bowiem powracać do was fizycznie i psychicznie i pragnę mieć tę świadomość, że wytyczone po II wojnie światowej granice nie dzielą, ale łączą, że nie dzieli ale łączy historia – jakkolwiek była krwawa i okrutna… Żegnajcie, ale tylko teraz, w tej chwili, bo może już jutro, za kilka dni, miesięcy czy lat znowu się spotkamy, by się zadumać, by znaleźć mądrą radość życia”

„Kresy, czyli obszary tęsknoty” – to tytuł wydanej w 2009 r. po raz drugi książki prof. Tadeusza Chrzanowskiego, zmarłego przed kilku laty historyka sztuki, literata, fotografa, tłumacza i publicysty. Pierwsze wydanie książki ukazało się w 2001 r. w Krakowie. To w tym właśnie mieście Profesor się urodził i z nim był najdłużej związany, ale dzieciństwo spędził na Zamojszczyźnie – w Moroczynie pod Hrubieszowem, co wielokrotnie podkreśla także w tej książce, z sentymentem wspominając te tereny o żyznych glebach. Prócz tego w inny jeszcze sposób związany był z Lubelszczyzną – od 1975 r. kierował Katedrą Kultury Artystycznej w KUL.

Opisywana książka to sentymentalna podróż w czasie i przestrzeni po dawnych Kresach Wschodnich, od południowo-wschodnich ich krańców po tzw. Inflanty Polskie. Ważne jest, że Profesor w wielu miejscach na Kresach był, stąd ich opisy nie są li tylko analizą materiału historycznego. Rzecz jasna, jako historyk sztuki, na tej właśnie dziedzinie skupił swoją uwagę, ale nie zapomina też o historii tych ziem, której owocem są konkretne budowle (lub ich ruiny). Ale nie tylko mury i ruiny składają się na kulturową substancję Kresów. To także dzieje słowa pisanego, tak łacińską, jak i cyrylową czcionką. Tutaj Autor przywołuje z pamięci postacie Petra Mohyły (rondo jego imienia znajduje się w Lublinie) i Iwana Fedorowa, pod którego pomnikiem we Lwowie, na ryneczku książek, do dziś można kupić wiele „białych kruków”. To też malarstwo zachwyconych ukraińskimi krajobrazami: Chełmońskiego, Kossaka czy Brandta. To literatura i dzieje herosów słowa polskiego na Kresach. To historie słynnych pasów słuckich itd.

Nieco bardziej po macoszemu i z mniejszym znawstwem została potraktowana przez Autora przyroda. Mimo że ojczymem prof. Chrzanowskiego był nie kto inny, jak sam Włodzimierz Puchalski, największy w naszych dziejach filmowiec i fotograf przyrody, on też nauczył Autora trudnej sztuki fotografii, to jednak widzę tu duże braki. Bagna Biebrzańskie, bowiem, jakby na nie nie patrzeć, nigdy nie były częścią Polesia. W niczym jednak nie ujmuje to całej książce, której łatwiejszemu przyswajaniu pomaga Czytelnikowi także kresowy humor gęsto okraszający to dzieło. Nie sposób nie zapamiętać anegdoty o niezbyt rozgarniętym poleskim partyzancie, który zaszyty w bagnach, nic nie wiedząc o końcu wojny, nadal wysadzał pociągi, tyle że… radzieckie. Albo o odpowiedzi Berlinga na rozkaz Stalina, by Polacy zdobyli dobrze broniony Smoleńsk, a w zamierzeniu wodza, by ich jak najwięcej zginęło (Berling miał odpowiedzieć: „Myśmy już w dawnych wiekach brali Smoleńsk od zachodu, to teraz możemy go zdobyć od wschodu”).

Ciekawym ubogaceniem książki są reprodukcje starych rycin, litografii, obrazów i fotografii przedstawiających Kresy, miasteczka, klasztory, zamki, panoramy. W ostatnich słowach swej książki Autor pisze tak: „Żegnajcie Kresy. Ale nie formułuję tego pożegnania jako czegoś ostatecznego, pragnę bowiem powracać do was fizycznie i psychicznie i pragnę mieć tę świadomość, że wytyczone po II wojnie światowej granice nie dzielą, ale łączą, że nie dzieli ale łączy historia – jakkolwiek była krwawa i okrutna… Żegnajcie góry w swym odwiecznym, surowym zadumaniu, żegnajcie stepy w swym odwiecznym nienasyceniu, żegnajcie wody mknące gdzieś daleko i te, które są tylko po to, by odbijało się w nich niebo, żegnajcie lasy – siedliska tajemnic, i żegnajcie spracowane pola, które dajecie nam nasz «chleb powszedni». Żegnajcie, ale tylko teraz, w tej chwili, bo może już jutro, za kilka dni, miesięcy czy lat znowu się spotkamy, by się zadumać, by znaleźć mądrą radość życia”. Autor nie wróci już na Kresy w swej cielesnej postaci, ale my, którzy zostaliśmy, możemy jeszcze stale do nich wracać, nim także powiemy „żegnajcie…”.

Krzysztof Wojciechowski

Tadeusz Chrzanowski, Kresy, czyli obszary tęsknoty, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009.

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply