Krytycy Rosji często narzekają, że państwowa kontrola mediów prowadzi do wykluczenia różnych punktów widzenia w kluczowych kwestiach. Jednak na przykładzie raportu widzimy, że w niektórych częściach świata zachodniego istnieje niemal absolutna zgoda przekonań wśród elity rządzącej, zgoda tak całkowita, że wątpliwe jest, aby nawet państwo totalitarne mogło się z nią równać. Mimo to, wydaje się, że Atlantic Council uważa, iż jest za dużo, a nie za mało, odstępstw od obowiązującej narracji. Poglądy prorosyjskie “zyskują coraz większe poparcie”. Podczas gdy w przeszłości podzielało je może 1% elity opiniotwórczej, teraz może być to już 2%. Musimy działać! Niebezpieczeństwo jest ogromne. Strach jest wyczuwalny – podkreśla prof. Paul Robinson z University of Ottawa w swojej analizie najnowszego raportu Atlantic Council.

Nagłówki często nie odzwierciedlają treści artykułów. Redaktorzy wiedzą, że to nagłówki przykuwają uwagę czytelników, więc robią wszystko, aby nadać im większej powagi lub sprawić, by brzmiały bardziej kontrowersyjnie niż powinny. W obecnym szaleństwie, związanym z obawami przed Rosją, oznacza to, że konsumenci mediów są poddawani zalewowi przerażająco brzmiących nagłówków, dzięki czemu wydaje się, że Rosjanie i ich agenci wszędzie szerzą chaos, a ostatecznie okazuje się, że to w istocie ogromna burza w szklance wody i prawie zawsze brakuje rzeczowych dowodów uzasadniających nagłówki.

Tak się rzeczy mają w przypadku najnowszego raportu Atlantic Council (AC) The Kremlin’s Trojan Horses 3 (Konie trojańskie Kremla 3), będącym trzecim z serii, który ma na celu wyeksponowanie głośnych Europejczyków, którzy podkopują demokrację od wewnątrz jako agresywni lub nieświadomi agenci rosyjskiego rządu. Tytuł sugeruje, że sprawozdanie będzie pełne bezlitosnych rewelacji na temat polityków i dziennikarzy biorących pieniądze Kremla, działających na jego polecenie, mówiących lub robiących rzeczy, które naprawdę zagrażają europejskiemu stylowi życia. I rzeczywiście, na swojej stronie internetowej AC kusiła czytelników do przeczytania raportu, twierdząc, że “macki Kremla nie zatrzymują się na Ukrainie, w Gruzji lub Europie Środkowo-Wschodniej. Sięgają daleko i głęboko do rdzenia zachodnich społeczeństw”. Rezultatem jest jednak rozczarowanie. Według tego, co mówi raport, w Europie Północnej nikt nie kwestionuje dominującej narracji o Rosji. Lepiej oddający treść raportu tytuł brzmiałby: “Prawdziwie absolutna zgodność elit północnoeuropejskich i całkowita nieobecność rosyjskich macek”. Nie ulega jednak wątpliwości, że nikt nie przeczyta czegoś takiego i stąd mamy taki przerażający tytuł.

Raport skupia się na domniemanych reprezentantach rosyjskich wpływów w czterech krajach: Danii, Holandii, Norwegii i Szwecji. We wstępie informuje się czytelnika, że Moskwa angażuje się w “ciągły, wielopoziomowy i wielowarstwowy wysiłek”, który “ma na celu podważenie instytucji demokratycznych”. Aby podołać temu przedsięwzięciu, Kreml “dążył do kultywowania i wspierania sieci podobnie myślących sił politycznych”, które “popierają interesy Kremla”. Ci ludzie, jak głosi raport, “podważają europejskie interesy, jedność i długoterminowe bezpieczeństwo”. Jest to oskarżenie, które (jestem pewien) zostałoby przez te osoby odrzucone.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Dziwna pewnośc siebie Bellingcat

Kim więc są te “konie trojańskie”? Cóż, okazuje się, że są nieliczne i rozproszone. W Danii, jak pisze autor raportu Alina Poliakowa, “Nie posiadam wiedzy o żadnych koniach trojańskich, o podstępnej naturze i wywrotowej agendzie, służących celom Kremla; jeśli istnieją, nie działają na poziomie wystarczająco wysokim, aby byli tutaj warci uwagi”.

Wyznanie, że nie ma żadnych kremlowskich koni trojańskich w Danii, nie powstrzymuje jednak AC przed haniebnym umieszczeniem zdjęcia jednego z członków duńskiego parlamentu, Marie Krarup, na okładce obok tytułu Konie trojańskie Kremla, co sugeruje, że jest ona jedną z nich. Według tego raportu, grzech Krarup polega na tym, że chociaż powiedziała, iż ​​”Rosja ma autokratyczny i nieprzyjemny reżim polityczny”, dodała także: “Byłoby wspaniale, gdyby duńskie media próbowałyby zniuansować swoje relacje o Rosji”. Zniuansować … jak mogła! Na szczęście, jak nam powiedziano, to szokująco odważne wołanie o subtelniejsze myślenie jest niezgodne z przytłaczającymi przykładami bardziej rozsądnej opinii publicznej. “Ogólnie rzecz biorąc”, konkluduje raport o Danii, “ramy debaty publicznej pozostawiają niewiele miejsca apologetom Putina”.

Podobnie jest w Holandii, Norwegii i Szwecji. Raport informuje, że Rosja ma trochę sympatii na “politycznych flankach” w Niderlandach, lecz usilnie próbuje wykazać coś więcej poza zwykłą podróżą Geerta Wildersa do Rosji. Pierwszorzędnym przykładem przywoływanego rosyjskiego mieszania się w holenderską politykę jest referendum z 2016 r. na temat ukraińskiej umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Jednak sprawozdanie nie zawiera żadnych dowodów na to, że holenderscy obywatele rosyjskiego lub ukraińskiego pochodzenia, którzy prowadzili kampanię przeciwko porozumieniu, byli w zmowie z rosyjskim rządem. Jedynym wyjątkiem jest twierdzenie, że jeden z nich, Władimir Korniłow, miał “kontakty na wysokim szczeblu na Kremlu, w tym z nacjonalistycznym rosyjskim filozofem politycznym Aleksandrem Duginem i doradcą Putina Siergiej Głazjewem”. W rzeczywistości, jak powinien wiedzieć każdy na wpół poinformowany komentator, ani Dugin, ani Głazjew nie są “na Kremlu”. Można postawić pytanie kto tu jest prawdziwym dezinformatorem – Kreml, czy Atlantic Council?

Jeśli chodzi o Norwegię, raport mówi nam, że “mała klika norweskich Russlandverstehers jest marginalna”. Najwyraźniej “nic nie wskazuje” na to, że którakolwiek ze stron norweskiego parlamentu “otrzymała rosyjskie poparcie lub zmieniła norweską politykę wobec Rosji”. Poza kilkoma blogerami i okazjonalnym “prorosyjskim” artykułem w gazetach, głosy kwestionujące powszechne poglądy na Rosję są prawie całkowicie nieobecne, tak że “najbardziej wpływowym rosyjskim influencerem w Norwegii” jest ambasador rosyjski – wyraźna wskazówka, że rosyjski rząd nie dysponuje armią norweskich koni trojańskich. Sekcja o Norwegii kończy się tyradą na temat rosyjskiej agencji prasowej Sputnik, czyli ponownym przyznaniem, że miejscowi norwescy kolaboranci Kremla nie istnieją.

Wreszcie, raport mówi nam, że “nie ma żadnych otwarcie prorosyjskich partii” w szwedzkim parlamencie, chociaż niektóre z nich są rzekomo “otwarte na wpływy”, złowieszczo brzmiące zdanie, które jest bardziej sugestią niż dowodem. Raport identyfikuje kilku szwedzkich polityków i blogerów, głównie na skrajnej prawicy, którzy wyrazili nieco sympatii dla rosyjskiego punktu widzenia, ale ciężko traktować ich poważnie. Ostatecznie, jak mówi nam Poliakowa: “Geopolitycznie Szwecja jest mocno zorientowana na współpracę ze swoimi nordyckimi sąsiadami, UE, Stanami Zjednoczonymi i NATO”.

Krótko mówiąc, po poinformowaniu czytelników, że Moskwa angażuje się w wielopoziomową kampanię przeciwko zachodniej demokracji i gdy czytelnik spodziewa się ujawnienia dużej sieci agentów Kremla, którzy działają w celu obalenia Europy od wewnątrz, raport tak naprawdę ukazuje, że jest bardzo, bardzo niewiele osób wśród elit północnej Europy, które odstają choć trochę od aktualnej narracji o tym, że “Rosja jest wrogiem”. Nie trzeba wiele, aby zostać oznaczonym jako “koń trojański” Kremla – nawet sugerowanie, że nieco więcej zniuansowania może być dobrym pomysłem, wydaje się być podstawą do podejrzeń. Jednak AC jest w stanie przedstawić tylko garść nazwisk, które wyrażają nawet takie opinie.

W tym sensie, sprawozdanie AC jest bardzo odkrywcze. Krytycy Rosji często narzekają, że państwowa kontrola mediów prowadzi do wykluczenia różnych punktów widzenia w kluczowych kwestiach. Jednak widzimy na przykładzie raportu, że w niektórych częściach świata zachodniego istnieje niemal absolutna zgoda przekonań wśród elity rządzącej, zgoda tak całkowita, że wątpliwe jest, aby nawet państwo totalitarne mogło się z nią równać. Mimo to, wydaje się, że AC uważa, iż jest za dużo, a nie za mało, odstępstw od obowiązującej narracji. Poglądy prorosyjskie “zyskują coraz większe poparcie”. Podczas gdy w przeszłości podzielało je może 1% elity opiniotwórczej, teraz może być to już 2%. Musimy działać! Niebezpieczeństwo jest ogromne. Strach jest wyczuwalny. W rzeczywistości, jest to niewiarygodnie bezmyślne.

Paul Robinson

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply