Gdyby nie obecność przedstawicieli Iranu tegoroczna Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa wyglądałaby jak przedłużenie warszawskiego szczytu o Bliskim Wschodzie. Co ciekawe, do stolicy Bawarii przybyli członkowie administracji Barracka Obamy, co pokazuje rosnącą niechęć Niemiec wobec polityki obecnego amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa.

Doroczne wydarzenie organizowane w niemieckim Monachium nie ma zazwyczaj motywu przewodniego, ponieważ towarzyszy mu wiele wydarzeń oraz nieoficjalne rozmowy dyplomatów z różnych państw. W tym roku było jednak widać rozmijające się interesy Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych, o czym można było się przekonać głównie dzięki słowom niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, a także eksponowaniu wspomnianego zaplecza poprzedniego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

O Iranie z Iranem

Wypowiedzi przedstawicieli obecnej administracji Białego Domu wskazywały jednoznacznie, że to Iran znajduje się obecnie w centrum zainteresowania amerykańskiej polityki zagranicznej. Wiceprezydent USA Mike Pence powtarzał w Monachium słowa doskonale znane z Warszawy, krytykując Unię Europejską za jej politykę wobec Iranu. Wezwał więc UE do zerwania zawartego przed prawie czterema laty porozumienia nuklearnego z Iranem, a także przestrzegania nałożonych na niego sankcji, co ma mieć związek z rzekomym sponsorowaniem terroryzmu przez Irańczyków.

W porównaniu do konferencji w Warszawie, w Monachium pojawił się jednak przedstawiciel Teheranu w osobie ministra spraw zagranicznych Mohammada Dżawada Zarifa. Irański dyplomata przemawiając dzień po amerykańskim wiceprezydencie oskarżył Stany Zjednoczone o „patologiczną obsesję” na punkcie jego kraju, która niedługo może skończyć się rzeczywistą wojną z Izraelem. Dodatkowo Zarif oskarżył Trumpa i jego administrację o łamanie umów międzynarodowych, na czele z rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ dotyczącą właśnie porozumienia nuklearnego z 2015 roku.

Szef irańskiego MSZ-u nie omieszkał przy tym uderzyć w samą warszawską konferencję, nazywając ją spotkaniem „niechętnych i otwarcie przymuszonych krajów”, które otwarcie były krytykowane za niezerwanie wspomnianej już umowy. Wystąpienia Zarifa nie wysłuchali oczywiście przedstawiciele USA, zaś izraelski premier Benjamin Netanjahu nie pofatygował się w ogóle do Niemiec, obawiając się ewentualnych strat wizerunkowych przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.

Zmęczeni Trumpem

Pence skrytykował zacieśnianie relacji Europy Zachodniej z Rosją, w tym projekt Nord Stream 2 realizowany przez Rosję i Niemcy. Amerykański wiceprezydent podkreślił przy tym, że hasło „America First” nie oznacza osamotnienia jego kraju, lecz musi on czuć wsparcie swoich europejskich sojuszników. Tymczasem administracja Trumpa uważa, że zwłaszcza kraje Europy Zachodniej w coraz większym stopniu uzależniają się od Wschodu.

Budowy gazociągu broniła jednak niemiecka kanclerz Angela Merkel. W swoim wystąpieniu podkreślała, że nie może być mowy o uzależnieniu Europy od dostaw rosyjskiego gazu, a dodatkowo przypomniała, iż surowiec ten był ściągany z Rosji nawet za czasów „zimnej wojny”. Szefowa niemieckiego rządu największy aplauz zebrała jednak za wypowiedź krytykującą izolacjonistyczną politykę Trumpa, wzywając jednocześnie do multilateralizmu w stosunkach międzynarodowych.

Zapewne nieprzypadkowo w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wzięli udział Joe Biden i John Kerry, czyli były wiceprezydent oraz były sekretarz stanu w administracji Obamy. Pierwszy z nich zapewniał uczestników wydarzenia, że istnieje „inna Ameryka” niż ta reprezentowana przez Trumpa, a więc ukierunkowana na dalsze rozwijanie współpracy transatlantyckiej. Drugi wzywał natomiast do bardziej aktywnej polityki w zakresie walki z ociepleniem klimatu, krytykując jednocześnie obecnego prezydenta swojego kraju właśnie za ignorowanie tego tematu.

Ukraina na marginesie

W Monachium pojawił się również ukraiński prezydent Petro Poroszenko, który wziął udział między innymi w panelu dyskusyjnym poświęconym bezpieczeństwu w Europie Wschodniej. Wzywał on głównie do nacisku na Rosję, a także skrytykował wezwania do zaprzestania walk w Donbasie. Zdaniem Poroszenki „jeśli Rosja przestanie strzelać w Donbasie wówczas zapanuje pokój, lecz jeśli Ukraina nie będzie strzelać wówczas nie będzie Ukrainy”, dlatego dziękował za międzynarodowe sankcje wobec Rosji.

Ponadto ukraiński prezydent spotkał się z niemiecką kanclerz, rozmawiając głównie o wprowadzeniu obostrzeń wobec Rosji w związku z ubiegłorocznymi wydarzeniami na Morzu Azowskim. Sama Merkel w czasie swojego przemówienia na głównym forum konferencji podkreślała, że Europa dalej będzie wykorzystywała ukraińskie rurociągi, lecz zaznaczyła jednocześnie, iż „rosyjski gaz zawsze nim pozostanie bez względu na rury, jakimi będzie on płynął”.

Warto zresztą podkreślić, że stanowisko wobec Nord Stream 2 łączyło na tej konferencji Polskę właśnie ze Stanami Zjednoczonymi oraz Ukrainą. Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz nazwał rurociąg zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej.

Marcin Ursyński

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. zefir
    zefir :

    Ciaputowicz na konferencji w Monachium reprezentował interesy ukraińskie,banderowskie,a nie polskie.Sam NS2 powstaje na dnie Bałtyku jako skutek stanowiska Polski,która uniemożliwiła budowę odpowiedniego lądowego połączenia gazowego przez jej terytorium.Więc co Polsce do NS2?