Iranowi należy się wdzięczność za udział w niszczeniu ISIS

Zamiast polegać na ISIS, jako instrumencie przeciwko wpływom Iranu w Syrii, zamiast terroryzować obywateli tych krajów, administracja Trump powinna uznać pozytywną rolę, jaką Iran odegrał w pokonaniu ISIS. Celem powinno być powołanie szerszego regionalnego procesu pokojowego, który zarówno uzna rzeczywistość w Syrii, jak i zmniejszy napięcia, które skłaniają Iran do agresywnego działania. Niestety, takie myślenie wydaje się poza możliwościami Mike’a Pompeo i Johna Boltona. W związku z tym Ameryka będzie kontynuowała słabo przemyślaną politykę nie mającą szans na sukces, niezależnie od kosztów i konsekwencji – podkreśla Scott Ritter na łamach The American Conservative.

Jeszcze do niedawna Stany Zjednoczone postrzegały ISIS w Iraku i Syrii jako poważne zagrożenie dla stabilności regionalnej na Bliskim Wschodzie. Barack Obama dążył do cofnięcia terytorialnych i propagandowych zdobyczy ISIS, a Donald Trump w trakcie kampanii obiecal “skopanie tyłka ISIS”. Stany Zjednoczone poświęciły sporo kapitału, zarówno militarnego, jak i politycznego, w kampanii mającej na celu pokonanie grupy terrorystycznej w Iraku i, w mniejszym stopniu, w Syrii.

Ale nie ulega też wątpliwości, że główny ciężar wysiłku został poniesiony przez Iran, a nie Stany Zjednoczone. Bez irańskiego zaangażowania, ISIS nadal posiadałoby potężną obecność zarówno w Iraku, jak i w Syrii. ISIS wyłoniło się z popiołów amerykańskiej inwazji na Irak. Jego powstanie było logicznym rozwinięciem procesu, w którym upadł świecki element społeczeństwa sunnickiego rozdartego przez amerykańskiego okupanta, który nie chciał dalej wzmacniać sunnickich elit, poprzednio lojalnych wobec Saddama Husajna. Waszyngton nie zrozumiał urazy, jaka zrodziła się w sunnickim społeczeństwie, gdy do władzy doszli iraccy szyici, wśród których znajdowali się otwarci zwolennicy Iranu.

Tradycyjne sunnickie struktury plemienne zostały podkopane i zastąpione przez zradykalizowanych sunnickich młodzieńców, lojalnych jedynie wobec siebie. Al-Kaida w Iraku (AQI) była Al-Kaidą tylko z nazwy – jej misją nie było eksportowanie dżihadu na Zachód, lecz uwolnienie Iraku spod uścisku amerykańskiej i irańskiej okupacji.

Kampania militarna Ameryki przeciwko AQI nigdy nie doprowadziła do zniszczenia tego ruchu. Zamiast tego, Stany Zjednoczone, chcąc uwolnić się od ciężaru wojennego stworzonego podczas pierwszej inwazji na Irak, wycofały się z Iraku w 2012 roku, pozostawiając końcową fazę zniszczenia AQI w rękach rządu irackiego. Okres ten zbiegał się z początkiem niepokojów społecznych w Syrii i powstaniem zradykalizowanej opozycji islamskiej wobec prezydenta Baszara Al-Asada. Chęć oddania dużych obszarów terytorium syryjskiego siłom islamistycznym w celu destabilizacji Asada stworzyła warunki dla narodzin ISIS na pustyniach zarówno w centralnej Syrii, jak i w zachodnim Iraku.

Kiedy ISIS nacierało na irackie miasta Ramadi i Falludża, wyszkolona i wyposażona przez Amerykanów iracka armia nie była w stanie powstrzymać jego natarcia. Wkrótce Mosul padł w ręce ISIS, a jego bojownicy dotarli do obrzeży Bagdadu. Historia walki Iraku o stworzenie realnego oporu wobec ISIS po upadku Mosulu jest mało znana, a jeszcze mniej doceniana przez Stany Zjednoczone. Powstawanie tak zwanych “ludowych sił zmobilizowanych” lub PMF – zorganizowanych przez przywódców szyitów w Iraku oraz wyszkolonych, wyposażonych i dowodzonych przez Iran – było najważniejszym czynnikiem stojącym za powstrzymaniem natarcia ISIS na Bagdad i jego ostatecznym wypędzeniem z terytorium Iraku.

Zachodnie media poświęciły zbyt dużo uwagi działaniom kilku wyszkolonych przez Amerykanów irackich sił bezpieczeństwa, które przy ogromnym wsparciu ze strony sił powietrznych USA i doradców pomogły zakończyć walki w Mosulu i jego okolicach. W tym czasie media cały czas ignorowały fakt, że lwią część walki wykonał kierowany przez Iran PMF. Nie zapomnieli jednak o tym sami Irakijczycy, z których wielu (choć niewielu sunnitów) darzy PMF najwyższym szacunkiem. To z kolei spowodowało, że wielu przywódców PMF zyskało polityczną popularność w Bagdadzie.

Dla Iranu fenomen ISIS nie ogranicza się do Iraku. Państwo Islamskie jest postrzegane jako nieodłączna część wspólnych wysiłków podejmowanych przez Stany Zjednoczone, Arabię ​​Saudyjską i kraje Zatoki Perskiej w celu obalenia Asada w Syrii, zmniejszenia siły i wpływu Hezbollahu w Libanie oraz wyeliminowania wpływów Iranu zarówno w Syrii, jak i w Iraku. Obecność geograficzna ISIS w Syrii, skoncentrowana na centralnych i północno-wschodnich pustyniach, uczyniła z niej drugorzędny cel w porównaniu z filiami Al-Kaidy działającymi w Aleppo i Damaszku.

W miarę jak rząd syryjski, przy pomocy Rosji, Iranu i Hezbollahu, zyskiwał przewagę w walce przeciwko grupom powiązanym z Al-Kaidą wspieranym przez Amerykę i Arabię Saudyjską, rosło znaczenie ISIS jako siły antyrządowego oporu. Chociaż ISIS nigdy nie było zdolne do bezpośredniego zmierzenia się z Damaszkiem, wysiłki podjęte przez koalicję syryjską w celu pokonania ISIS absorbowało jej zasoby. W tej roli, dalsze istnienie ISIS na ziemi syryjskiej zostało uznane za dopuszczalne przez Stany Zjednoczone, w ramach powstrzymywania Iranu w Syrii.

ISIS jest nadal obecne w Syrii, pomimo faktu, że wojsko Stanów Zjednoczonych jest w stanie zapewnić jego natychmiastową eliminację. Przyczyna zatrzymania walki z ISIS nie jest do końca jasna, lecz nie można wykluczyć, że USA uznają ISIS za użyteczny instrument przeciwko Iranowi. Wysiłki Stanów Zjednoczonych zmierzające do powstrzymania obecności Iranu w Syrii stały się ostatnio jeszcze bardziej niestabilne w wyniku ostrej retoryki ze strony wyższych urzędników administracji Trumpa i działań podjętych przez Iran w celu wzmocnienia swojego położenia. Amerykańska polityka powstrzymywania Iranu obejmuje ponowne narzucenie sankcji gospodarczych i wsparcie dla grup opozycyjnych przeciwnych irańskiej teokracji.

Ten ostatni punkt jest bardzo newralgiczny. Ta newralgiczność została dodatkowo wzmocniona przez uwagi saudyjskiego księcia Mohammada bin Salmana, sugerujące, że wszelka walka o wpływy między Rijadem i Teheranem powinna mieć miejsce “w Iranie, a nie w Arabii Saudyjskiej”, a także przez zachęty sekretarza stanu Mike’a Pompeo, wzywające arabską mniejszość w Iranie do powstania przeciwko rządowi irańskiemu. Gdy bojownicy powiązani z ISIS zaatakowali paradę wojskową w irańskim mieście Ahwaz, zabijając i raniąc dziesiątki ludzi, irański rząd szybko obwinił Stany Zjednoczone i Arabię Saudyjską, między innymi, i obiecał odwet. To skłoniło doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona do pogrożenia Iranowi, że “będzie piekło do zapłacenia”, jeśli Iran lub jego pomocnicy zaatakują Stany Zjednoczone lub ich sojuszników.

Kilka dni później irańskie rakiety zostały wystrzelone, nie w stronę amerykańskich celów w Basrze, lecz w lokalizację w Syrii powiązane z ISIS. Podczas gdy irański atak był w wyraźnym odwetem za zamach Ahwazie, rakiety były ozdobione sloganami wrogimi wobec Stanów Zjednoczonych, Arabii Saudyjskiej i Izraela. Dzięki temu stało się jasne, że uderzenia były przeznaczony dla szerszej publiczności. Wśród tych, których uwaga została zwrócona, były siły amerykańskie, które znajdowały się zaledwie trzy mile od celów zaatakowanych przez Irańczyków.

Rosnące napięcia i ostra retoryka mogą łatwo doprowadzić do niezamierzonej i niebezpiecznej eskalacji działań wojennych. To może być test dla niepewnej chęci Donalda Trumpa do wywołania bezpośredniego konfliktu. Co więcej, amerykańskie wysiłki na rzecz podburzenia irańskiej opozycji mogą przyczynić się do skonsolidowania konkurencyjnych frakcji w irańskim przywództwie i zjednoczyć Irańczyków wokół tego przywództwem, zamiast podzielić i osłabić irański reżim. Administracja Trumpa wydaje się działać pod wpływem złudzenia, że prezydent Iranu, Hassan Rouhani, Irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) i najwyższy przywódca Iranu, Ali Chamenei, działają w różnych sferach z nieco odmiennymi interesami. Wysiłki Stanów Zjednoczonych zmierzające do poróżnienia Rouhaniego i Chameneim będą nie tylko bezowocne, lecz przyniosą skutek odwrotny do zamierzonego, zamykając drzwi do ewentualnych negocjacji i wzmacniając twarde stanowisko, które zjednoczy Rouhaniego, IRGC i najwyższego przywódcę w oporze.

Stany Zjednoczone biorą udział w niebezpiecznej podwójnej grze z ISIS, która jest nie tylko obłudna, biorąc pod uwagę zamachy z 11 września 2001 roku na amerykańskiej ziemi, które poprzedziły tę całą smutną sytuację, ale przyniosły skutki odwrotne do zamierzonych dla amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego. Ta gra zarówno wzmocniła, jak i nadała większą legitymicację, teokracji, którą Stany Zjednoczone próbują powstrzymać.

Zamiast polegać na ISIS jako instrumencie przeciwko wpływom Iranu w Syrii, zamiast terroryzować obywateli tych krajów, administracja Trump powinna uznać pozytywną rolę, jaką Iran odegrał w pokonaniu ISIS. Celem powinno być powołanie szerszego regionalnego procesu pokojowego, który zarówno uzna rzeczywistość w Syrii, jak i zmniejszy napięcia, które skłaniają Iran do agresywnego działania. Niestety, takie myślenie wydaje się poza możliwościami Mike’a Pompeo i Johna Boltona. W związku z tym Ameryka będzie kontynuowała słabo przemyślaną politykę nie mającą szans na sukces, niezależnie od kosztów i konsekwencji.

Scott Ritter

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply