Wolność religijna zamieniła się po prostu w kolejny klub, w którym krytykuje się desygnowanych na “złych gości”, a taryfę ulgową przyznaje się naszym ulubieńcom. Z przyjaciółmi takimi jak Mike Pence, chrześcijanie z Bliskiego Wschodu i inne prawdziwie oblężone mniejszości religijne – takie jak Serbowie z Kosowa, czy chrześcijańscy tradycjonaliści w wojowniczo świeckich, postmodernistycznych społeczeństwach Ameryki Północnej i Europy Zachodniej – nie potrzebują już wrogów. – podkreśla dr Srdja Trifkovic na łamach Chronicles.

26 lipca wiceprezydent Michael (“Mike”) Pence wygłosił przemówienie na spotkaniu Ministerial to Advance Religious Freedom w Waszyngtonie. Pence otworzył swoje uwagi stwierdzając, że “wolność religijna jest najwyższym priorytetem tej administracji”, że ta “najbardziej fundamentalna z wolności. . . leży w interesie pokoju i bezpieczeństwa świata”. Jego lista nadużyć tej wolności na całym świecie była niezwykła z powodu przemilczenia wielu spraw.

W Nikaragui – powiedział Pence – rząd Daniela Ortegi praktycznie prowadzi wojnę z Kościołem katolickim. Przez dziesięciolecia – kontynuował – buddyści tybetańscy i muzułmanie ujgurscy byli brutalnie represjonowani przez chiński rząd. Według Pence’a, “prześladowanie chrześcijan w Korei Północnej nie ma sobie równych na Ziemi”. W Rosji, jak twierdził, ponad 170 tys. Świadków Jehowy jest prześladowanych. W Iranie, “wiodącym państwowym sponsorze terroru”, według Pence’a, “chrześcijanom, Żydom, sunnitom, bahaitom i innym mniejszościom religijnym odmawia się najbardziej podstawowych praw przysługujących szyickiej większości. W Europie – ostrzegł Pence – “Ataki na Żydów, nawet na starzejących się ocalałych z Holokaustu, rosną w alarmującym tempie. Wyróżnił Wielką Brytanię, Francję i Niemcy jako szczególnie problematyczne. Na jego liście znalazło się również Państwo Islamskie: “ISIS pokazało okrucieństwo nieznane na Bliskim Wschodzie od średniowiecza”.

Pence ogłosił nową amerykańską inicjatywę  mającą na celu “wspieranie najbardziej wrażliwych społeczności” na Bliskim Wschodzie i “ośmielenie społeczeństwa obywatelskiego, aby powstrzymywało przemoc w przyszłości”. Zakończył swoje przemówienie, deklarując, że “Ameryka zawsze będzie bronić wolności religijnej i zawsze będzie głośno mówić gdziekolwiek i kiedykolwiek będzie ona zagrożona”.

“Gdziekolwiek”? “Kiedykolwiek”? Godne uwagi jest to, że Pence nie wspomniał o najgorszych na świecie gwałcicielach wolności religijnej, w szczególności o Królestwie Arabii Saudyjskiej. Jak odnotowałem trzy lata temu, podczas gdy Saudyjczycy nadal budują meczety na całym świecie, setki tysięcy chrześcijan – wśród milionów zagranicznych robotników z Azji, Europy i Ameryki – muszą czcić Boga w tajemnicy, ryzykując aresztowanie, bicie lub deportację za publiczne wyznawanie swoich przekonań. Saudyjska policja religijna, znana jako Komisja ds. Promowania Cnoty i Zapobiegania, nadal rutynowo zastrasza, znęca się i zatrzymuje obywateli i obcokrajowców. Według raportu Departamentu Stanu USA w sprawie wolności religijnej na rok 2017, który poświęca 19 stron Arabii Saudyjskiej: “Wolność religijna nie jest przewidziana przez prawo. Rząd nie dopuszcza publicznej praktyki żadnej niemuzułmańskiej religii. W listopadzie opublikował nową ustawę antyterrorystyczną, która zastąpiła prawo antyterrorystyczne z 2014 r. I uznaje za terrorystę “każdego, kto kwestionuje bezpośrednio lub pośrednio religię lub sprawiedliwość króla lub księcia”. Prawo kryminalizuje: “promowanie ateistycznych ideologii w w jakiejkolwiek formie”, “jakiekolwiek próby podważenia podstaw islamu”, publikacje, które są sprzeczne z przepisami prawa islamskiego “i inne akty uznane za sprzeczne z szariatem, w tym nieislamskie kulty publiczne, publiczne demonstrowanie nieislamskich symboli religijnych, nawrócenie się muzułmanina na inną religię i nawracanie przez niemuzułmanów”.

Jak odnotowano w raporcie, od 2004 r. Arabia Saudyjska jest określona jako “kraj szczególnej troski” (CPC) zgodnie z międzynarodową ustawą o swobodzie religijnej z 1998 r., “Za zaangażowanie się lub tolerowanie szczególnie poważnych naruszeń wolności religijnej”.  Raport pośrednio przyznaje, że taka desygnacja nic Rijad nie kosztuje: w grudniu ubiegłego roku “Sekretarz Stanu przemianował Arabię ​​Saudyjską jako CPC i ogłosił zniesienie sankcji, które towarzyszą desygnacji zgodnie z wymaganiami ważnego interesu narodowego Stanów Zjednoczonych zgodnie z art. 407 ustawy”. To bardzo ważne wyłączenie może pomóc wyjaśnić selektywne podejście Pence’a.

To niefortunne, że administracja Trumpa kontynuuje praktykę swoich poprzedników, którzy poddawali się saudyjskim kaprysom i ukrywali saudyjskie zbrodnie. Tak nie musiało być. W 2016 r., kandydat Trump dokładnie opisywał Saudyjczyków jako “łobuzów, tchórzy”, którzy “opłacali ISIS” i którzy myśleli, że mogą “kontrolować naszych amerykańskich polityków”. Żądał odtajnienia brakujących 28 stron, które zostały usunięte z raportu Kongresu w sprawie zamachów terrorystycznych z 11 września 2001 roku, dając do zrozumienia, że saudyjscy władcy pomogli porywaczom: “dobrze jest wiedzieć, kim są twoi przyjaciele, a może i kim są twoi wrogowie”.

Kiedy jednak objął urząd prezydenta, Trump radykalnie zmienił swoją ocenę relacji z Arabią Saudyjską. W maju 2017 r., podczas wizyty w Rijadzie i swojej pierwszej zagranicznej podróży jako prezydent, Trump pochwalił swoich “łaskawych gospodarzy” i ogłosił otwarcie Globalnego Centrum Zwalczania Ideologii Ekstremistycznej – dokładnego odpowiednika czegoś w rodzaju centrum pluralizmu etniczno-rasowego w Berlinie w roku  1938. Trwający od dziesięcioleci spisek milczenia dotyczący roli Arabii Saudyjskiej w podżeganiu islamskiego terroryzmu ma się dobrze w dobie Trumpa. Głównym powodem jest jego ostra polityka antyirańska, która nie służy żadnemu racjonalnie zdefiniowanemu interesowi amerykańskiemu.

Co więcej, jest godne uwagi, ale oczywiście niczym zaskakującym, że lista krajów łamiących wolność religijną wg Pence’a, nie zawierała Izraela. Według opublikowanych w ostatnich latach raportów Departamentu Stanu w sprawie wolności religijnej, Izrael nie jest tolerancyjnym, pluralistycznym społeczeństwem. Rutynowo dyskryminuje muzułmanów, reformowanych Żydów, chrześcijan, kobiety i Beduinów. Wszystkie 137 oficjalnych świętych miejsc uznanych przez Izrael to miejsca żydowskie, ignorując i lekceważąc chrześcijańskie i muzułmańskie. Ponad 300 tys. imigrantów, którzy nie są uznawani za żydowskich, zgodnie z prawem rabinicznym, nie może się żenić i rozwodzić w Izraelu, ani być pochowanym na żydowskich cmentarzach. Dodajmy, że traktowanie Świadków Jehowy przez państwo żydowskie nie wydaje się gorsze od rosyjskiego: w obu przypadkach odmawia się ich oficjalnego uznania za wspólnotę religijną; w obu krajach rutynowo spotykają się z wrogością lokalnej ludności i w obu krajach ich problemy prawne często wynikają z odmowy służby wojskowej.

Tym, do czego Mike Pence i inni członkowie establishmentu w Waszyngtonie nigdy się nie przyznają, jest fakt, że istnieje bezpośrednia korelacja między amerykańskim “zaangażowaniem” na Bliskim Wschodzie i upadkiem tamtejszej chrześcijańskiej społeczności. Społeczność chrześcijańska w Iraku, przed inwazją Stanów Zjednoczonych w 2003 roku, liczyła 1,5 miliona mieszkańców. Szacuje się, że 9/10 z nich opuściło kraj od tego czasu. Ich liczba spadła do 500 tys. w 2009 r. i zaledwie 200 tys. w połowie 2014 r. Choć wciąż stacjonowały tam siły amerykańskie, nie zrobiły one niemal niczego, by je chronić. Wyszkolona i wyposażona przez USA iracka armia i policja nie była w stanie, lub nie chciała tego zrobić.

W Egipcie USA wspierały władzę Bractwa Muzułmańskiego pod rządami Mohameda Morsiego (2012-2013). W Syrii, wbrew wszelkiej logice, Waszyngton nadal wspiera rebeliantów, chociaż wśród nich nie ma “umiarkowanych”. Wszyscy oni są fundamentalistami sunnickimi o takim lub innym odcieniu, a tym samym z zasady prześladują chrześcijan. Należy tu włączyć również wspierane przez USA “syryjskie siły demokratyczne”. Ponadto polityka prowadzona przez naszych “sojuszników” na Bliskim Wschodzie była ogromnie szkodliwa dla chrześcijan, którzy pozostali w regionie. Przez dziesięciolecia monarchie w Zatoce Perskiej dokonywały ogromnych inwestycji w szkoły w całym regionie, które indoktrynowały studentów w ideologii islamskiego suprematyzmu. W ostatnich latach “odegrali znaczącą rolę w szerszej walce o władzę, która dotyka chrześcijan, w szczególności z przepływami pieniędzy z niektórych krajów Zatoki Perskiej do ekstremistycznych i terrorystycznych grup, na celowniku których byli chrześcijanie”. Kolejne amerykańskie administracje (w tym obecna) nie wyrażały zaniepokojenia takimi praktykami, nie mówiąc już o ich powstrzymaniu.

Tak więc, jak zauważył mój przyjaciel, “wolność religijna” zamieniła się po prostu w kolejny klub, w którym krytykuje się desygnowanych na “złych gości”, a taryfę ulgową przyznaje się naszym ulubieńcom. Z przyjaciółmi takimi jak Mike Pence, chrześcijanie z Bliskiego Wschodu i inne prawdziwie oblężone mniejszości religijne – takie jak Serbowie z Kosowa, czy chrześcijańscy tradycjonaliści w wojowniczo świeckich, postmodernistycznych społeczeństwach Ameryki Północnej i Europy Zachodniej – nie potrzebują już wrogów.

Srdja Trifkovic

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply