Ostatnia wizyta papieża Franciszka w Bułgarii i Macedonii Północnej cieszyła się sporym zainteresowaniem mediów, co w obu państwach uznano za jej największą zaletę. Nie wszystkim podobały się jednak deklaracje na temat przyjmowania imigrantów. Niektórzy prawosławni hierarchowie zarzucają także głowie Kościoła katolickiego chęć „dialogu z antychrystem”.

W niedzielę 5 maja br. Ojciec Święty został powitany z honorami w bułgarskiej stolicy, gdzie spotkał się z najważniejszymi osobami w tym państwie, a także z przywódcami religijnymi innych wyznań. Franciszek przemawiając na jednym z głównych placów Sofii podzielił się swoimi refleksjami na temat obecnego kształtu państwa bułgarskiego. Wezwał między innymi do intensyfikacji działań na rzecz powstrzymania masowej emigracji, zwłaszcza młodych Bułgarów, pozbawionych perspektyw w tym najbiedniejszym państwie Unii Europejskiej.

Jednocześnie zdaniem Ojca Świętego bułgarskie społeczeństwo nie powinno zapominać, że na świecie są ludzie jeszcze bardziej poszkodowani przez los. Mają być nimi oczywiście przebywający w sąsiedniej Turcji „uchodźcy”, przed którymi Bułgarię chroni płot ustawiony na jej granicy z tym muzułmańskim państwem. Zaledwie kilka dni wcześniej premier Bojko Borisow ostrzegał przed możliwością pojawienia się kolejnego kryzysu migracyjnego, ponieważ według pojawiających się informacji w tureckich obozach dla uchodźców planowany jest kolejny marsz do Europy. Sam Franciszek odwiedził zresztą obiekt tego typu znajdujący się na obrzeżach Sofii.

„Nie wszyscy imigranci mają dobre intencje”

Wypowiedzi Ojca Świętego spotkały się z twardą reakcją ugrupowań prawicowych i nacjonalistycznych. Jedną z osób najmocniej krytykujących słowa Franciszka był lider eurosceptycznego ruchu „Wola”, Weselin Mareszki, który nie zgadzał się z przesłaniem dotyczącym imigrantów. Zdaniem polityka i zarazem biznesmena nie wszyscy „uchodźcy” przyjeżdżając do Europy mają dobre intencje, zaś priorytetem Bułgarii powinna być ochrona jej chrześcijańskiej tożsamości. Z tego powodu Mareszki akceptuje pomoc dla osób uciekających przed wojną, ale bez „zapraszania ich do naszej rodziny”, ponieważ w przeciwnym razie mamy do czynienia z „politycznym poparciem dla fal migracyjnych niszczących Europę”.

Słowa Franciszka w sprawie imigrantów spowodowały tyle kontrowersji, że musieli tłumaczyć się z nich przedstawiciele rządzącej centroprawicy. Minister spraw zagranicznych Ekaterina Zachariewa zupełnie inaczej zinterpretowała jednak stanowisko Ojca Świętego, bo jej zdaniem „wyciągnięcie ręki” do osób uciekających przed wojną nie oznacza „otwarcia granic dla wszystkich, którzy przyjdą”. Zdaniem szefowej bułgarskiej dyplomacji Franciszek przykłada dużą wagę do pomocy humanitarnej, przywrócenia pokoju na świecie oraz obrony praw człowieka, dlatego ze współczuciem odnosi się do uchodźców.

Centroprawicowy premier Bojko Borisow uznał natomiast krytykę papieskich słów za szukanie dziury w całym. Jego zdaniem niektórzy na siłę chcieli upolitycznić wizytę głowy Kościoła katolickiego, chociaż była ona ważnym wydarzeniem dla katolików i wszystkich Bułgarów. Zaledwie kilka dni później lider liberalno-konserwatywnej partii GERB kontynuował zresztą dialog międzyreligijny, organizując specjalną kolację z okazji początku muzułmańskiego Ramadanu.

„Antychryst”

Wizyta Franciszka nie spodobała się również sporej części prawosławnych hierarchów. Święty Synod Bułgarskiego Kościoła Prawosławnego jeszcze przed przyjazdem Ojca Świętego odmówił partycypacji w organizacji całego wydarzenia, a także zakazał swoim duchownym uczestnictwa w różnych elementach pielgrzymki. Ostatecznie bułgarski patriarcha Neofit spotkał się z Franciszkiem, witając go w kraju, który „odziedziczył dzieło świętych Cyryla i Metodego”. Dodał, że w obecnych czasach konieczne jest zachowanie obecnego kształtu prawosławnego Kościoła, aby pozostał on „bez skazy i zła, albo czegoś w tym rodzaju”.

Głównym krytykiem przyjazdu papieża był metropolita płowdiwski Mikołaj, który uznał jego wizytę za „akt polityczny”, mający na dodatek połączyć ze sobą wszystkie Kościoły chrześcijańskie. To zdaniem bułgarskiego duchownego ma być wstępem do „spotkania papieża z antychrystem”, ponieważ ruch ekumeniczny dążąc do zjednoczenia wszystkich religii doprowadzi w końcu także do „jedności z Kościołem szatana”. Sami Bułgarzy w jego opinii mogli przetrwać wszelkie przeciwności jedynie dzięki prawosławiu.

Zobacz także: Emiraty papieskiego absurdu

Sam Bułgarski Kościół Prawosławny uznawany jest za jedną z najbardziej ortodoksyjnych wspólnot w całym chrześcijaństwie. Nie posiada swojej reprezentacji w Światowej Radzie Kościołów, ani nie wysyła delegatów na spotkania komisji dialogu teologicznego pomiędzy Kościołem katolickim i prawosławnym, gdyż zdaniem jego hierarchów nie istnieje żadne inne prawdziwe wyznanie poza samym prawosławiem. Krytycy bułgarskich duchownych twierdzą, że niechęć do Franciszka bierze się także z jego polityki „ubogiego Kościoła”, podczas gdy choćby wspomniany metropolita Mikołaj wielokrotnie trafiał na czołówki gazet z powodu swojego zamiłowania do luksusowych samochodów.

„Dobra promocja”

Mimo krytyki ze strony prawosławnych hierarchów, większość bułgarskich polityków dostrzegała korzyści wizyty głowy Kościoła katolickiego. Nawet wspomniany Mareszki krytykując słowa Franciszka o imigrantach twierdził, że relacje z pielgrzymki do Bułgarii pojawią się w przekazach medialnych na całym świecie, podkreślając głęboką wiarę chrześcijańską Bułgarów oraz ich bogate dziedzictwo kulturalne. Nieprzypadkowo sam papież miał wspominać świętych Cyryla i Metodego.

Nic więc dziwnego, że w podobnym tonie wypowiadali się czołowi politycy koalicji rządzącej. Borisow nazywał wręcz papieża „wielkim przyjacielem Bułgarii”, wprost określając jego pielgrzymkę mianem „dobrej reklamy” dla całego kraju. Podobnego zdania jeszcze przed przyjazdem Franciszka było zresztą bułgarskie społeczeństwo, pozytywnie wizytę oceniło blisko 57 proc. uczestników sondażu na ten temat.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply