Administracja USA chce wycofać swoje wojska z  Syrii. Mówiąc ściślej, chce wycofać regularne wojsko. 29 marca prezydent Trump powiedział, że planuje wycofać wojska “bardzo szybko”. Ale musi być jasne, że wycofanie się w żaden sposób nie jest porażką, ani ustępstwem wobec kogokolwiek. Trochę “pomysłowości” pomaga rozwiązać ten problem – pisze Peter Korzun na łamach Strategic Culture.

Według raportu “Wall Street Journal”, pomysł polega na zastąpieniu amerykańskiego personelu wojskowego wielonarodowymi siłami z krajów arabskich i “ustabilizowaniu” północno-wschodniej Syrii. Egipt, który ma swoje oddziały wojskowe walczące z terrorystami na Synaju, już został skonsultowany w tej sprawie. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) i Katar zostały poproszone o wysłanie sił i przydzielenie funduszy na odbudowę terytorium syryjskiego podlegającego obecnie amerykańskiej kontroli. Rozmieszczenie kontyngentu składającego się z oddziałów regionalnych sąsiadów, miałoby zabezpieczyć teren po tym, jak Ameryka wycofa swoich żołnierzy. Oczywiście, siły pomogą również przeciwstawić się Iranowi. Członkowie nowego korpusu zostaną zrzuceni razem z Izraelem, który już rozpoczął własną kampanię na rzecz wypędzenia sił irańskich. Sytuacja jest jednak obarczona ryzykiem eskalacji.

Pomysł stworzenia sił arabskich w Syrii pojawiał się od czasu do czasu, odkąd Rosja wysłała swoje siły powietrzne do Syrii w 2015 r. Deklaracja utworzenia muzułmańskiego NATO wywołała entuzjazm na początku 2017 r., ale szybko została zapomniana. Podjęto również inne próby stworzenia sojuszu antyirańskiego. Ale nigdy sojusz nie doszedł do skutku, ponieważ Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie ugrzęzły w konflikcie jemeńskim, sprzeciwiając się Katarowi, który ma ograniczone zdolności wojskowe i niechętnie stawia czoło Iranowi.

Jak to się skończy?

Przede wszystkim USA nie mogą po prostu wycofać się, pozostawiając Syrię innymi aktorom, takimi jak Iran, aby ci wypełnili pustkę. Liczni przeciwnicy prezydenta Trumpa podnieśliby larum. To prawda, ​​poparcie dla prezydenta w takim wypadku by wzrosło, ale w rzeczywistości obecność wojskowa w terenie zostałaby utrzymana, tylko że w formie amerykańskich najemników zastępujących regularne wojska. Już wyrazili zainteresowanie, aby ten plan zrealizować.

Media donosiły o obecności około 2 tys. żołnierzy regularnej armii w Syrii, ale informacje o prywatnych firmach wojskowych działających tam, a także w Iraku, wyszły na jaw zaledwie kilka dni temu. Około połowa z mniej więcej 5.500 pracowników kontraktowych nie ma nawet obywatelstwa USA. Tak więc wycofanie się z Syrii nie zakończy tej obecności wojskowej, która pociąga za sobą działalność wojskową z dala od mediów. Korzystanie z prywatnych oddziałów rozwiąże problemy polityczne, ale niczego nie zmieni.

Bogate w ropę arabskie kraje Zatoki Perskiej mogą wysłać zaledwie symboliczną część swoich wojsk, lub w ogóle ich nie wysyłać, zapewniając jedynie finansowanie dla powiązanych z USA najemników, którzy będą przeprowadzać misje bojowe. Inną opcją jest utworzenie zaplecza szkoleniowego dla SDF lub innych sił opozycyjnych we wschodniej Syrii. W ten sposób, mimo iż kraje arabskie, wezmą udział w operacji i będą tam obecne, w rzeczywistości nie będą musiały w żaden sposób angażować się w walkę.

Po drugie, amerykańskie siły powietrzne pozostaną w trybie gotowości, zdolne do interwencji, jeśli siły arabskie lub najemnicy będą potrzebować wsparcia. Po trzecie, Kurdowie stanowią trzon kierowanego przez USA SDF. Nie ma żadnej możliwości dowiedzenia się, czy będą w stanie znaleźć wspólny język z dowodzonymi przez Arabię Saudyjską wojskowymi siłami okupacyjnymi. Istnieje również szansa, że miejscowi Arabowie nie będą szczęśliwi widząc przybywających obcokrajowców, którzy kontrolują ich ziemię, nawet jeśli ci obcy są sunnickimi Arabami. Wraz z wkroczeniem wojsk krajów Zatoki Perskiej, by zastąpić amerykańskie wojska, Syria zaryzykowałaby taki sam los jak Jemen. A jeśli nowe siły arabskie nie sprostałyby zadaniu, USA musiałyby ponownie rozmieścić swoje siły, a to byłaby polityczna porażka, którą wrogowie Trumpa pospieszyliby wykorzystać.

Zobacz także: O co Ameryka walczy w Syrii?

Reakcja Turcji nie jest jeszcze znana, ale może z zadowoleniem przyjąć rozwój sytuacji, ponieważ siły międzynarodowe mogą zmniejszyć rolę Kurdów. Ale Ankara może nie poddać się rozkazom USA, ponieważ potencjalni uczestnicy będą mieli własne cele do zrealizowania.

Po czwarte, regularne wycofywanie wojsk amerykańskich nieuchronnie zmusi Izrael do większego zaangażowania. W jaki sposób opinia publiczna w sunnickich krajach muzułmańskich będzie postrzegać siły arabskie sprzymierzające się z Izraelem, nawet jeśli celem jest szyicki Iran? Strony mogą udawać, że działają oddzielnie, ale nie można zwalczać wspólnego wroga bez jakiejś koordynacji działań, co skutkuje pojawieniem się sojuszu sunnitów dowodzonego przez Izrael i Arabię Saudyjską. W każdym razie już ma miejsce izraelsko-arabska odwilż, z Iranem na celowniku.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kto naprawdę stoi za atakami chemicznymi w Syrii [RAPORT]

Wycofanie się USA zostanie przedstawione jako spełnienie obietnicy prezydenta Trumpa, mówiącej o zakończeniu amerykańskiego zaangażowania w konfliktach zagranicznych, które bezpośrednio nie zagrażają bezpieczeństwu Ameryki. Ale w rzeczywistości nic się nie zmieni. Prywatni kontrahenci zastąpią regularne wojsko. Więcej arabskich aktorów zaangażuje się w konflikt, w taki czy inny sposób. Izrael będzie miał większą rolę do odegrania. Wysiłki zmierzające do izolacji północno-zachodniej Syrii będą kontynuowane, chyba że Stany Zjednoczone i ich arabscy sojusznicy przyłączą się do procesu z Astany, aby poważnie omówić perspektywę ustanowienia strefy deeskalacji w kontrolowanej przez SDF części Syrii, uznając ją za część zjednoczonego kraju. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to nierealne, ale nigdy nie wiadomo. Żaden rząd na świecie otwarcie nie wezwał do rozbioru Syrii.

Peter Korzun

Za strategic-culture.org.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply