Członkowie albańskiej mniejszości tworzą jedną czwartą całkowitej liczby mieszkańców Macedonii i znacznie mniejszą część populacji Serbii, w której skupieni są głównie na południu kraju. To, co jest wspólne dla wszystkich, to napięte relacje z państwami, w których tradycyjnie dominują większości narodowe. Takie stosunki mogą mieć znaczący wpływ na przyszłość wszystkich mieszkańców Serbii, Czarnogóry i Macedonii. Chodzi bowiem o to, że wszystkie trzy państwa kandydują do członkowstwa w Unii Europejskiej. A jak te ich kandydatury będą się rozwijać, w wielkim stopniu zależy od stosunku do mniejszości, włączając w to i etnicznych Albańczyków.

Miejscowość Tuzi wygląda jak przedmieścia, które gdzieś zgubiły swoje miasto. Położona na samej granicy z Albanią osada próbuje wyzwolić się spod administracyjnej kontroli czarnogórskiej stolicy, która znajduje się raptem 10 minut jazdy w kierunku północnym.

Trzy tysiące mieszkańców osady Tuzi pragnie samemu kierować swoimi sprawami. Zamiast tego, ich miasteczkiem kieruje się niby oddaloną filią głównego miasta – Podgoricy. Tutaj wszyscy mówią po albańsku, ale zmuszeni są przestrzegać praw Czarnogóry.

“Nikt o nas nie dba”, mówi Agron Dushaj, bezrobotny dwudziestoparolatek. Takie i tym podobne wyrazy niezadowolenia można usłyszeć w niezliczonych knajpkach, w których bezrobotni mieszkańcy tej miejscowości wymieniają opowieści o swoich losach przy filiżance kawy, którą piją nieskończenie długo.

Szersza autonomia miałaby rozwiązać liczne problemy tej osady – między innymi, zabezpieczyć miejsca pracy dla młodych oraz inwestycje w zaniedbaną infrastrukturę. Zamiast tego, odmowa władz centralnych, aby osadzie nadać status samodzielnej opsztiny [opsztina, srb. ‘opština’, bs., hr. ‘općina’ – to funkcjonująca na Bałkanach jednostka terytorialna odpowiadająca polskiej gminie – przy. tłum.] jest tylko kolejnym problem na długiej liście już istniejących.

Relatywna liczebność mniejszości różni się w zależności od kraju. Członkowie albańskiej tworzą jedną czwartą całkowitej liczby mieszkańców Macedonii i znacznie mniejszą część populacji Serbii, w której skupieni są głównie na południu kraju. To, co jest wspólne dla wszystkich, to napięte relacje z państwami, w których tradycyjnie dominują większości narodowe.

Takie stosunki mogą mieć znaczący wpływ na przyszłość wszystkich mieszkańców Serbii, Czarnogóry i Macedonii. Chodzi bowiem o to, że wszystkie trzy państwa kandydują do członkowstwa w Unii Europejskiej. A jak te ich kandydatury będą się rozwijać, w wielkim stopniu zależy od stosunku do mniejszości, włączając w to i etnicznych Albańczyków.

Z trzech wymienionych wyżej krajów, Czarnogóra uważana jest za najbardziej obiecującego kandydata. Mogłaby przyłączyć się do bloku europejskiego już w ciągu najbliższych kilku lat. Wniosek o członkowstwo złożyły również Serbia i Macedonia, ale ich wejście do Unii Europejskiej nie jest spodziewane tak szybko, ani nawet całkowicie pewne.

W niniejszym artykule porównamy niezadowolenie etnicznych Albańczyków w Czarnogórze z niezadowoleniem członków tej samej mniejszości etnicznej w Macedonii i Serbii.

Stwierdzono, że jednym ze zwyczajowych zarzutów, jakie można usłyszeć w regionie [region – tu oznacza Bałkany – przyp. tłum.], jest niemożliwość zdobycia pracy w sektorze publicznym przez członków mniejszości. Jednakże wydaje się, że możliwość, iż niezadowolenie przerośnie w walkę społeczną, jest najmniejsza właśnie w Czarnogórze – kraju, który jest najbliżej wejścia do Unii Europejskiej.

Według słów Genci’ego Nimanbegu, etnicznego Albańczyka i polityka, surowe kryteria wejścia do bloku europejskiego zmuszają Czarnogórę do polepszenia swojego stosunku do mniejszości. Oczekuje się, że partia Nimanbegu Forca przyłączy się do rządzącej koalicji po październikowych wyborach.

“Nasze doświadczenia dowodzą, że dobre rzeczy, jakie się przydarzają Albańczykom, są rezultatem wpływów zewnętrznych”, powiedział Nimanbegu Bałkańskiej Sieci Badawczej BIRN (Balkanska istraživačka mreža). “Prawdopodobnie będzie to kontynuowane w toku dalszych rozmów z Brukselą.”

‘Praca tylko dla swoich’

Powstanie albańskich mieszkańców doprowadziło Macedonię na skraj wojny domowej w 2001. roku. Pokój został przywrócony na nowo porozumieniem, które osiągnięto przy międzynarodowym pośrednictwie. Niedawno zarejestrowane przypadki przemocy, której z obu stron towarzyszyła nacjonalistyczna retoryka, pokazały, jak bardzo niepewny jest to pokój.

Niewielka mniejszość albańska w Serbii również wywołała krótkotrwałe powstanie przeciwko państwu w 2000 roku, wskutek czego zbuntowanym w końcu udało się znaleźć w organach samorządów lokalnych. Walki w Prešewie były powiązane z walkami na Kosowie, gdzie powstanie etnicznych Albańczyków – przy wsparciu ataków powietrznych sił NATO – zakończyło się ogłoszeniem przez Prisztinę niepodległości.

Czarnogóra od zawsze była inna. Czarnogórscy etniczni Albańczycy nigdy nie skierowali broni przeciwko państwu. Przeciwnie – to właśnie tej mniejszości przypisuje się zasługę powstania niepodległego państwa czarnogórskiego. Podczas referendum zorganizowanym w 2006 roku, głosy etnicznych Albańczyków przeważyły na korzyść decyzji o wyjściu ze wspólnoty państwowej z Serbią.

“Kiedy byli zależni od albańskich głosów, oferowali nam wszystko”, mówi Linda Dushaj, młoda mieszkanka Tuzi, która posiada dyplom nauk politycznych, lecz praca, jaką udało jej się znaleźć, to tylko instruktorka fitness. “Koniec końców dostaliśmy całe nic.”

Podczas gdy ogólna stopa bezrobocia w Czarnogórze wynosi ok. 13 procent, w okręgach takich jak Tuzi czy Ulcinj, gdzie żyje większość czarnogórskich etnicznych Albańczyków, dochodzi nawet do 20 procent.

Ta mniejszość stanowi 5 procent całej liczby mieszkańców Czarnogóry. Jednocześnie jej członkowie zajmują jedynie 2,8 procenta państwowej listy płac, informuje oświadczenie Rządu o zatrudnieniu reprezentantów mniejszości w organach władzy państwowej z czerwca 2011 roku.

Jak w większości krajów byłej Jugosławii, sektor państwowy w Czarnogórze jest zbyt duży i nieefektywny. Mimo tego, obietnica pewnej płacy oraz inne korzyści silnie przyciągają młode i wykształcone kadry, zwłaszcza przy braku silnego sektora prywatnego. Konkurencja o liczne miejsca pracy w ministerstwach oraz organach administracyjnych jest bardzo ostra.

Lecz, jak i w innych częściach regionu, w Czarnogórze funkcjonuje szeroko rozpowszechnione przekonanie, że najlepsze miejsca otrzymują ci, którzy maja najsilniejsze kontakty. Zatrudnienie w sektorze publicznym jest dla polityków środkiem nagradzania – i zapewnienia – lojalności.

Liderom etnicznych Albańczyków, którzy funkcjonują blisko czarnogórskich władz, również zaleca się, aby obdarzali miejscami pracy jedynie ich zwolennikom. Wielu członków ich społeczności uważa, że taki kształt korupcji uderza we wszystkich mieszkańców Czarnogóry, a nie tylko tych, którzy należą do mniejszości. Jednak sądzą, że z powodu dyskryminacji, ich położenie jest jeszcze cięższe.

Dijana Ivanaj, bezrobotna dwudziestosześcioletnia absolwentka studiów z Podgoricy mówi: “to całkiem naturalne, że pracownicy państwowi chcą zatrzymać miejsca pracy dla swoich”.

“Ale skoro dali mi paszport, uważają mnie za obywatelką Czarnogóry i twierdzą, że mam takie same prawa, to powinni mi umożliwić pracę w zawodzie, w którym się kształciłam.”

Po dwóch latach poszukiwania pracy, Dijana Ivanaj przestała liczyć negatywne odpowiedzi, jakie otrzymuje. Nie udało jej się zatrudnić nawet jako sekretarka, co jest pracą, do której ma zbyt wysokie kwalifikacje. Jako dyplomowana specjalistka medycyny sądowej, kiedyś miała nadzieję zdobyć pracę w policji.

Tymczasem policja znana jest właśnie z tego, że w swoich szeregach ma jeden z najniższych odsetek zatrudnionych etnicznych Albańczyków, chociaż jest jednym z największych jednostkowych pracodawców w służbach państwowych, z liczbą ok. 4 tys. pracowników na liście płac. Etniczni Albańczycy stanowią zaledwie 1,21 procenta zatrudnionych w policji. W służbach granicznych, któreś są drugim wielkim państwowym pracodawcą, jest tylko 0,72 procenta Albańczyków.

W oświadczeniu z 2011 roku, z którego wzięto te informacje, stwierdza się, że w zasadzie mniejszości nie są wystarczająco reprezentowane w sektorze publicznym Czarnogóry.

Sabahudin Delić, doradca w Ministerstwie Praw Mniejszości, potwierdza, że te dane ukazują, iż problem istnieje – lecz twierdzi, że nie jest to skutek dyskryminacji.

“Powodem nie jest to, że ktokolwiek odmawia zatrudnienia członków mniejszości”, mówi. “Mówiąc krótko, w niektórych okręgach nie ma wystarczająco wykwalifikowanych kandydatów.”

Zatrudnienie Delicia jest jednym z nielicznych wyjątków od reguły. Etniczni Albańczycy stanowią 43 procent zatrudnionych w Ministerstwie Praw Mniejszości.

Rosnące napięcia

Bezrobocie jest jednym z największych problemów również w opsztinach Preševo i Bujanovac na biednym południu Serbii, gdzie żyje ok. 70 tys. etnicznych Albańczyków.

Przed nieco ponad dziesięciu laty, lokalne bojówki próbowały siłą dokonać oddzielenia od Serbii i przyłączenia do sąsiedniego Kosowa. To krótkotrwałe powstanie zostało zakończone porozumieniem pokojowym, w którym członkom mniejszości zagwarantowano większy wpływ na lokalną politykę.

Ale większa liczba etnicznych Albańczyków na stanowiskach decyzyjnych nie przyniosła polepszenia sytuacji ekonomicznej tej społeczności. Skutki nie tak dawnych walk oraz ciągły strach przed nowymi niepokojami spowolniły rozwój sektora prywatnego.

“Inwestorzy omijają nas szerokim łukiem, ponieważ pieniądz, jak to mówią, jest istotą płochliwą “, mówi Nexhat Behluli, były członek bojówek, który teraz kieruje kilkoma przedsiębiorstwami w tym regionie. “Nie ma pewności. Sytuacja może się zaostrzyć w każdym momencie.”

Tutaj również sektor państwowy nie daje wiele nadziei młodym etnicznym Albańczykom z uniwersyteckimi dyplomami. Wielu z nich kształciło się w Kosowie, Macedonii i Albanii, gdzie prowadzone jest nauczanie w języku albańskim. Tymczasem do ostatniego lata Serbia odmawiała uznania ich dyplomów. Z tego powodu, kiedy wracają do nierozwiniętego ekonomicznie środowiska, praktycznie nie mają możliwości szans na jedyną formę zatrudnienia, jaką można tu znaleźć.

“Jesteśmy całkowicie wykluczeni. Czujemy się jak obywatele drugiej kategorii”, mówi Valon Arifi, który w Kosowie ukończył projektowanie i teraz próbuje znaleźć dobrze płatną pracę.

Pomimo rozczarowania, wydaje się, że nie ma wielkich chęci na angażowanie się w nową walkę. Bezrobotna młodzież w Prešewie chętniej zastanawia się nad wyjazdem do jakiegoś innego kraju, niż powstanie zbrojne. Tych, którzy wyjechali, można liczyć w tysiącach – wiele gospodarstw domowych w okolicy utrzymuje się z pieniędzy, jakie otrzymują zza granicy.

Zbrojne powstanie w Macedonii, południowym sąsiedzie Serbii, również zostało zażegnane dzięki pokojowemu porozumieniu, podpisanemu przed ponad dziesięciu laty. Porozumienie ochrydzkie – które otrzymało nazwę po miejscu na brzegu jeziora, gdzie spotkali się przywódcy zwaśnionych stron – zostało z radością przyjęte jako fundament jednego, równoprawnego społeczeństwa.

Dziesięć lat później, etniczni Albańczycy skarżą się, że reformy poszły wstecz. Napięcia są wciąż są widoczne, a grupy młodych z obu wspólnot od czasu do czasu ścierają się w stolicy państwa, Skopje.

Kraj jest praktycznie podzielony pomiędzy etnicznych Albańczyków i macedońską większość. Według niektórych szacunków, niemal jedna trzecia młodych pozostaje bez pracy – co jest jedną z najwyższych stóp bezrobocia na Bałkanach.

I choć partie etnicznych Albańczyków weszły do rządzącej koalicji, członkowie mniejszości stanowią 17 procent znajdujących się na państwowej liście płac. Według postanowień porozumienia ochrydzkiego, obiecano im jedną czwartą miejsc pracy w administracji państwowej – proporcjonalnie do udziału w ogólnej liczbie mieszkańców.

Xhabir Deralla, analityk polityczny, mówi, że radykalne elementu obu stron podgrzewają możliwość wybuchu nowych walk.

“Wielu uważa walki z 2001 roku za mecz, który przerwała społeczność międzynarodowa”, wyjaśnia. “W sieciach społecznościowych coraz częściej wspomina się o drugiej połowie.”

Jednak rzecznik rządzącej partii VMRO-DPMNE [Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna – Demokratyczna Partia Macedońskiej Jedności Narodowej – przyp. tłum.] Vlatko Gjorčev twierdzi, że istniejące napięcia uważa się za większe, niż są w istocie.

“Media przedstawiają drastyczniejszy obraz sytuacji, niż ma miejsce w rzeczywistości”, mówi. “Macedonia nie jest Skandynawią – a nawet w Skandynawii są problemy.”

‘Nie ma czarodziejskiej różdżki’

W najnowszej historii Czarnogóry nie zanotowano przypadków przelewu krwi, w które by byli zamieszani etniczni Albańczycy. Rząd Czarnogóry otrzymał wręcz pochwały tej wspólnoty, kiedy to w końcu lat dziewięćdziesiątych przyjął uchodźców z sąsiedniego Kosowa i zapewnił im dach nad głową.

Możliwe, że widoki na wejście do Unii Europejskiej są czynnikiem, który dziś wycisza niezadowolenie etnicznych Albańczyków. Mitja Drobnič, szef Delegatury Komisji Europejskiej w Podgoricy, ujawnił, że aktywnie śledzi stosunek czarnogórskiego rządu do tej wspólnoty.

“Żaden kraj nie może przystąpić do Unii Europejskiej, dopóki nie będzie spełniać wszystkich europejskich standardów”, powiedział dla BIRN.

Tymczasem precedensy wewnątrz Unii Europejskiej pokazują, że jest mała liczba mniejszości, które są zupełnie zadowolone z tego, jak się jej traktuje.

Burgenlandzcy Chorwaci w Austrii mają znacznie lepszy status, niż większość członków albańskiej mniejszości etnicznej na Bałkanach. Jako obywatele kraju, który jest członkiem Unii Europejskiej i który zobowiązał się szanować ich prawa, rzadką mają okazję skarżyć się na dyskryminację i nie mierzą się z żadnymi przeszkodami przy zatrudnianiu.

Zamiast tego, aktywiści, którzy walczą o prawa Chorwatów, mówią o zagrożeniu asymilacją. Jak twierdzą, ich język – możliwe, że ostatnia pozostałość starej kultury – cicho i niezauważalnie wymiera.

Chorwaci są niewielką mniejszością i zamieszkują głównie wschodnią prowincję Austrii – Burgenland. Jako potomkowie uchodźców, którzy uciekli przed wojskami osmańskimi, żyją w tym regionie już od ponad 500 lat. W przeszłości często byli narażeni na naciski, aby przyjąć kulturę i obyczaje większości mieszkańców.

Tymczasem dzisiaj ich lokalne stowarzyszenia otrzymują od państwa finansową pomoc. Począwszy od 1955 roku, Burgenlandzcy Chorwaci mogą się uczyć w języku ojczystym oraz umieszczać dwujęzyczne tablice i napisy.

Ale młodzież traci zainteresowanie nauką starego języka, ponieważ czują, że nie przyniesie im to żadnej specjalnej korzyści.

“Ludzie pragną stać się częścią większości, ponieważ sądzą, że będzie im lepiej, jeśli będą mówić jedynie po niemiecku”, mówi Gabriela Novak z Karall, z Centrum Chorwackiego w Wiedniu.

“Wszyscy przedstawiają się jako Austriacy. Wielu z nich już nie mówi po chorwacku nawet w domu.”

Tymczasem, w Czarnogórze albański polityk Nimanbegu mówi, że członkowie jego wspólnoty są realistyczni w spojrzeniu na możliwe korzyści z wejścia do UE. “Europa nie ma cudownej różdżki”, mówi. “Dużo będzie zależeć od nas.”

Dijana Ivanaj, bezrobotna dyplomowana specjalistka medycyny sądowej mówi, że traci cierpliwość. Jeśli jej sytuacja wkrótce się nie poprawi, zamierza poszukać szczęścia za granicą, tak jak to zrobili jej liczni współplemieńcy.

“Mam tylko jedno życie i nie mogę go spędzić na wiecznym czekaniu”, mówi.

Samir Kajošević

Tłum. Jakub Kupracz

Źródło: E-Novine

[link=http://www.e-novine.com/region/region-tema/74194-Manjine-uvijek-graani-drugog-reda.html]

Autor jest dziennikarzem z Podgoricy. Ten tekst powstał w ramach projektu Balkan Fellowship for Journalistic Excellence, który jest rezultatem inicjatywy Robert Bosch Stiftung oraz ERSTE Foundation, przy wspólpracy z Balkan Investigative Reporting Network.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply