Boże Narodzenie stało się tak skomercjalizowanym świętem, że całkowicie zatracono jego religijny wymiar. Miejscami przypomina ono wręcz wyścigi na zdolność kredytową, pchający wiele osób w objęcia lichwiarzy. Między innymi z tego powodu część mieszkańców Wielkiej Brytanii najchętniej odwołałaby święta – pisze brytyjski dziennik „Daily Express”.

Gazeta zauważa, że pierwotnie narodziny Jezusa Chrystusa miały być czczone przez wszystkich jako „święto dobrej woli”. Stało się jednak na tyle skomercjalizowane, że niekiedy już we wrześniu Brytyjczycy są wręcz bombardowani typowo konsumpcyjnym przekazem.

Reklamy przedstawiają im zupełnie inną wersję świąt. Według ich przekazu, cieszyć się Bożym Narodzeniem można właściwie tylko poprzez przebywanie w sklepach, kupowanie towarów i wydawanie coraz większych pieniędzy. Ten sposób przedstawiania świąt jest bardzo często skierowany wprost do dzieci. Są one „karmione na siłę chorobliwie przesłodzonymi rodzinami, które w swoich idealnie udekorowanych domach świętują magię Bożego Narodzenia”. Jednocześnie reklamy starają się sugerować, że osoby niekupujące swoim pociechom najnowszych gadżetów są w gruncie rzeczy złymi rodzicami.

Według „Daily Express” posłuch w sprawie świąt stracił ich rzekomo największy orędownik, czyli Kościół. Wydaje się, że jest on bardziej zajęty wszelkimi kazaniami, kolędami czy świątecznymi dekoracjami niż przeciwstawianiem się grzechowi nadmiernej konsumpcji. Można więc odnieść wrażenie, iż bożonarodzeniowa historia pisana jest od nowa, a jej głównymi bohaterami są trzej mędrcy ze swoimi doskonałymi darami.

Między innymi z tego powodu trudno dziwić się, że wielu obywateli Wielkiej Brytanii chciałoby tak naprawdę odwołać święta Bożego Narodzenia. Ostatni sondaż Opinium dla Centrum Sprawiedliwości Społecznej wskazuje na istnienie ośmiomilionowej rzeszy Brytyjczyków opowiadających się właśnie za takim rozwiązaniem. Główny powód podnoszenia przez nich tego postulatu jest prozaiczny: po prostu brakuje im pieniędzy na świąteczne przygotowania.

Ponad jedna piąta brytyjskich respondentów zapowiedziała zresztą ograniczenie wydatków związanych z Bożym Narodzeniem. W przypadku osób o najniższych dochodach odsetek ten jest jeszcze większy i to o blisko 25 pkt. proc.

Z jednej strony prawicowy dziennik popiera ograniczenie konsumpcji. Z drugiej obawia się właśnie o najgorzej zarabiających Brytyjczyków. Jedna trzecia mieszkańców Wysp Brytyjskich deklaruje bowiem chęć pożyczenia pieniędzy lub wzięcia kredytu na pokrycie tegorocznych kosztów związanych z Bożym Narodzeniem.

Zasadniczo nie ma nic złego w braniu samego kredytu, gdy oczywiście ma się możliwości jego spłaty i jest on udzielany przez licencjonowane instytucje. Problem w tym, że co dziesiąty ankietowany zamierza skorzystać z nieuregulowanej opcji „kup teraz, zapłać później”. W ten sposób w ciągu najbliższych paru miesięcy ściganych przez windykatorów może być blisko pół miliona osób, a odsetek ten jest jeszcze większy wśród młodych ludzi w wieku od 18 do 34 lat.

„Daily Express” alarmuje, że korzystanie przez Brytyjczyków z nielicencjonowanych pożyczkodawców może spowodować gwałtowny kryzys związany z tak zwanym „ukrytym zadłużeniem”. Wiele osób podatnych na zagrożenie dla swoich finansów może zacząć pożyczać pieniądze od rodziny, znajomych czy nawet z nielegalnych źródeł, w tym również od „niebezpiecznych rekinów pożyczkowych”. Nie ma tymczasem nic przyjemnego w spędzaniu świąt z wiszącą nad człowiekiem groźbą połamania nóg lub podpalenia samochodu, gdy nie spłaci się zaciągniętego długu.

Zobacz także: Boliwia: Feministki zakłóciły Mszę Świętą. Zostały wypędzone biczami

Zadłużenie z pewnością nie pomoże ludziom w spędzeniu świątecznego czasu ze swoimi najbliższymi. Wspomniane badania Centrum Sprawiedliwości Społecznej wskazują zresztą na rodzinne problemy związane z kłopotami finansowymi. Jedna czwarta zadłużonych osób doświadczyła pogorszenia swoich relacji z małżonkiem albo partnerem, natomiast jedna dziesiąta odczuła napięcie w kontaktach z rodzicami i przyjaciółmi.

Między innymi z tego powodu konserwatywny dziennik wzywa do przypomnienia sobie o prawdziwym wymiarze świąt Bożego Narodzenia. Nie chodzi w nich więc o bezmyślną konsumpcję towarów, która grozi pozostawieniem ludzi w osamotnieniu i na łasce lichwiarzy, ale o wspólne spędzanie czasu, radość i dobroczynność.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply