Amerykańscy konserwatyści: Tillerson zły, Pompeo gorszy

Rex Tillerson popełnił wiele błędów i trudno ocenić go jako dobrego sekretarza stanu Stanów Zjednoczonych, ale dotychczasowy szef CIA Mark Pompeo będzie najprawdopodobniej jeszcze gorszy, ponieważ nie zahamuje najbardziej nieodpowiedzialnych pomysłów prezydenta Donalda Trumpa – tak amerykańscy konserwatyści komentują przetasowania w Białym Domu.

James Lamond, Daniel Benaim i Max Bergmann tekstem “Rex Tillerson był okropnym sekretarzem stanu. Mike Pompeo może być gorszy”, opublikowanym na łamach „The National Interest”1, nie pozostawiają złudzeń – głośna zmiana w amerykańskiej administracji nie tylko nie poprawi funkcjonowania Departamentu Stanu USA, ale może sprowadzić na Amerykę jeszcze większe kłopoty.

Zdaniem trójki autorów, Tillerson jako sekretarz stanu nie znajdował się w łatwej sytuacji, ponieważ podlegał prezydentowi z „karykaturalnym poglądem na politykę zagraniczną”, uważającym samego siebie za jedyną liczącą się postać w amerykańskiej administracji. Mając niewielkie pole manewru nie wykorzystał jednak wszystkich możliwości, jakie nawet przy jego słabej pozycji w Białym Domu daje wspomniana funkcja. Sekretarz stanu może bowiem dobierać sobie współpracowników w Departamencie Stanu, poprzez dostęp do swoich odpowiedników na całym świecie jest w stanie prowadzić z nimi konstruktywny dialog, a przede wszystkim przynajmniej teoretycznie ma wpływ na stanowisko swojego zwierzchnika.

Bez jednej z trzech „nóg” na jakich stoi sekretarz stanu prowadzenie odpowiedzialnej polityki jest niezwykle trudne, ale zdaniem autorów „The National Interest” Tillerson tak naprawdę nie miał żadnego oparcia. Świadczy o tym choćby sama forma jego dymisji, którą Trump po raz kolejny „w żałosny sposób” ogłosił po prostu na swoim koncie na Twitterze, co podważa jakąkolwiek wiarygodność jego administracji, ale także całego państwa. Amerykański prezydent ponadto skupia w swoich rękach zbyt dużą władzę, cedując ją jedynie w niewielkim stopniu na swojego zięcia Jareda Kushnera, podczas gdy świat jest zbyt duży, aby głowa państwa mogła szybko reagować na zmieniającą się sytuację.

Sam Tillerson nie wykorzystał jednak wspomnianych atutów swojego urzędu, ponieważ jako sprawny biznesmen nie potrafił zarządzać państwową administracją. Zmiany przeprowadzone w Departamencie Stanu przypominały przy tym raczej biznesowe „wrogie przejęcie”, które polegało na „zabraniu aktywów i sprzedaniu części”, a przez to nie przypominało zarządzania „niezastąpioną instytucją publiczną”.

Pompeo będzie gorszy

Jednocześnie były już sekretarz stanu nie był całkowicie nieodpowiedzialną osobą, tak jak jego zwierzchnik, dlatego próbował łagodzić najgorsze decyzje podejmowane przez Trumpa i w porównaniu do niego był dużo mniej radykalny. Rozdźwięk pomiędzy Tillersonem i Trumpem dotyczył bowiem spraw pokroju porozumienia nuklearnego z Iranem, paryskiej umowy klimatycznej oraz bojkotu Kataru przez Arabię Saudyjską i jej sojuszników z Zatoki Perskiej.

Kiedy Tillerson próbował łagodzić konflikty Ameryki z innymi państwami, Trump decydował się na dolewanie benzyny do ognia. Najprawdopodobniej teraz będzie jeszcze gorzej, bo zdaniem konserwatywnego magazynu nowy sekretarz stanu nie tylko nie zablokuje złych decyzji swojego zwierzchnika, ale dodatkowo nie będzie nawet minimalizował strat wynikających z błędnych decyzji gospodarza Białego Domu. Amerykański prezydent jest bowiem najwyraźniej zmęczony mówieniem mu „nie” i z tego powodu wybrał właśnie Mike’a Pompeo.

Pompeo nie tylko podziela większość radykalnych poglądów Trumpa w sprawie relacji dyplomatycznych, ale dodatkowo wydaje opinie jakie amerykański prezydent chce usłyszeć, nawet jeśli z tego powodu zagrożone jest bezpieczeństwo narodowe. To z pewnością nie wróży Stanom Zjednoczonym wiele dobrego, bo jak zauważają autorzy „The National Interest”, ich kraj wchodzi właśnie w okres w którym Ameryka i cały świat potrzebują „stabilnej dyplomatycznej ręki”. Chodzi oczywiście o kwestie takie, jak możliwe spotkanie Trumpa z północnokoreańskim przywódcą Kim Dzong Unem, zachowanie porozumienia nuklearnego z Iranem, turecką agresję na syryjskich Kurdów, czy też kryzys w relacjach pomiędzy Wielką Brytanią i Federacją Rosyjską.

Odszedł przez Bliski Wschód

Inne opiniotwórcze pismo amerykańskiej prawicy poświęca z kolei więcej miejsca polityce Tillersona wobec Bliskiego Wschodu. Zdaniem Marka Perry’ego z „The American Conservative”2, wyrok na naftowego potentata wydali neokonserwatyści oraz liderzy Zatoki Perskiej, ponieważ fiasko poniosła jego próba naprawy relacji dyplomatycznych pomiędzy krajami arabskim i Katarem. Izolacja Kataru w regionie, pod zarzutem wspierania terroryzmu, trwa od czerwca ubiegłego roku i jak na razie nie widać, aby Arabia Saudyjska, Bahrajn, Egipt, Jemen i Zjednoczone Emiraty Arabskie były zainteresowane cofnięciem decyzji o zerwaniu stosunków dyplomatycznych ze swoim dawnym sojusznikiem.

Złagodzenie wpływu embarga na Katar miało więc być strategią Tillersona, jednak musiał ulec wspomnianemu już Kushnerowi, który najprawdopodobniej wiedział wcześniej o możliwej izolacji tego małego państwa z powodu jego relacji z Islamską Republiką Iranu. To właśnie wtedy były sekretarz stanu miał powiedzieć swoim najbliższym współpracownikom, że „bezmyślny dzieciak”, jak określił zięcia Trumpa, prowadzi w ramach Białego Domu drugą gałąź polityki zagranicznej, tym samym niwecząc rezultaty licznych podróży Tillersona do państw Zatoki Perskiej.

Według „The American Conservative”, Tillerson nie miał również szans w starciu z neokonserwatywnym lobby, które miało stać za amerykańskim wsparciem dla izolacji Kataru. Publicysta pisma uważa, iż obecnie największy wpływ z zewnątrz na Biały Dom ma Fundacja Obrony Demokracji, finansowana przez prawicowych zwolenników Izraela i osoby blisko współpracujące z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu, takie jak prezes największej amerykańskiej sieci kasyn Sheldon Adelson. Z tego powodu wspomniana fundacja ma wpływać na Trumpa, aby w najbliższym czasie nie tylko poparł izolację Kataru, ale wycofał się również z wynegocjowanego przez swojego poprzednika, Baracka Obamę, porozumienia nuklearnego z Iranem.

Zadowolenie neokonserwatystów

Choć Trump w dużej mierze realizuje założenia ideowe neokonserwatystów, a nominacja Pompeo zapewne przyspieszy ten proces w polityce zagranicznej, ich środowiska z dystansem patrzą na poczynania obecnej administracji. Zbliżony do tych kręgów tygodnik „National Review”3 nie omieszkał jednak skrytykować Tillersona piórem publicysty Arthura Hermana. Jego zdaniem biznesmen nie udźwignął ciężaru zajmowanego stanowiska, ponieważ reprezentował „konwencjonalne myślenie na temat niekonwencjonalnych czasów” i z tego powodu nie nadążał za globalną polityką.

Jeden z najbardziej znanych konserwatywnych tygodników twierdzi więc, że Tillerson nie postrzegał chińskich przywódców jako „agresywnej, rewizjonistycznej władzy” oraz nie reagował na irańskie dążenie do hegemonii na Bliskim Wschodzie i na politykę Rosji w Europie Wschodniej. Z tego powodu dużo lepszym wyborem ma być Pompeo, który zdaniem neokonserwatywnych środowisk będzie „egzekutorem, jakiego potrzebuje Trump”, aby dzięki temu „kierować polityką zagraniczną w bardziej agresywnie pro-amerykańskim kierunku”.

Marcin Ursyński

1 http://nationalinterest.org/feature/rex-tillerson-was-horrible-secretary-state-mike-pompeo-could-24904

2 http://www.theamericanconservative.com/articles/the-political-forces-behind-rex-tillersons-firing/

3 https://www.nationalreview.com/2018/03/why-tillerson-had-to-go/

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply