Stany Zjednoczone powoli wycofują swoje wojska z Afganistanu. Ostatni amerykański żołnierz ma opuścić ten kraj dokładnie 11 września, czyli w dwudziestą rocznicę zamachów terrorystycznych w Ameryce. Życie nie znosi jednak próżni, dlatego Amerykanów w Afganistanie chcą zastąpić Chińczycy.

Kwestia Afganistanu została niedawno poruszona przez ministra spraw zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej, Wanga Yi, gdy przewodził spotkaniu tak zwanej grupy C+C5. W jej skład poza Chinami wchodzą wszystkie kraje z regionu Azji Środkowej: Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan. Są one żywo zainteresowane sytuacją w Afganistanie. Po pierwsze z powodu przemytu narkotyków z tego kraju, a po drugie przez wpływy islamistów widoczne zwłaszcza w Tadżykistanie i Uzbekistanie.

Właśnie do sytuacji tych dwóch państw podczas wspomnianego spotkania nawiązywał Wang. Szef chińskiej dyplomacji radził, aby Tadżykistan i Uzbekistan przemawiały wspólnym głosem w sprawie Afganistanu, a przede wszystkim wspierały trwający właśnie proces pokojowy. Tylko w ten sposób mogą bowiem przezwyciężyć swoje problemy związane z sytuacją u kłopotliwego sąsiada.

Przy tej okazji Wang zdradził część chińskich planów dotyczących Afganistanu. Chiny mają być przeciwne zbyt pospiesznemu wycofywaniu wojsk z tego kraju, ponieważ w ten sposób na fiasko narażony może być cały proces pokojowy. On sam powinien zaś przebiegać w zgodzie z rezolucją Organizacji Narodów Zjednoczonych, a także przy zaangażowaniu Szanghajskiej Organizacji Współpracy.

I tak źle, i tak niedobrze

Wspomniany wyżej format współpracy międzynarodowej został powołany przed dwudziestoma laty. Najważniejszymi państwami członkowskimi Szanghajskiej Organizacji Współpracy są Rosja i właśnie Chiny, nadające ton jej pracom. Słowa Wanga o konieczności zaangażowania organizacji w proces pokojowy i w utrzymanie stabilności w Afganistanie jednoznacznie sugerują zainteresowanie Chinami tym regionem.

W żaden sposób nie powinno to jednak dziwić. Chiny posiadają wszak granicę z Afganistanem i mają problem z islamistami, podobnie zresztą jak ich sojusznicy z Azji Środkowej. Słowa Wanga o konieczności przemyślanego wycofywania obcych wojsk z Afganistanu nie są zaś jedynie kurtuazją. Co prawda Państwo Środka rywalizuje z USA, tym niemniej amerykańskie zaangażowanie w Afganistanie dawało sporą dozę spokoju Chińczykom. Mimo swoich zapewnień nie wierzą oni tymczasem w przebieg wspomnianego procesu pokojowego, stąd sytuacja wewnątrz tego kraju jest niezwykle ważna dla chińskich władz.

To nie oznacza, że Pekin popiera zaangażowanie Waszyngtonu w sprawy Kabulu. Stacjonowanie amerykańskich wojsk w Azji Środkowej długoterminowo nie byłoby bowiem korzystne dla Chin. Jakikolwiek przyczółek Stanów Zjednoczonych w sąsiedztwie Chin mógłby zostać bowiem wykorzystany w ewentualnym konflikcie obu mocarstw. Nie wspominając już o możliwościach wywiadowczych i politycznych Ameryki, która może wykorzystywać swoje bazy w Afganistanie do oddziaływania nie tylko na same Chiny, lecz również na przyjazne Chińczykom dyktatury Azji Środkowej.

Celem strategicznym Chin, wraz z wyjściem amerykańskich wojsk z Afganistanu, ma być więc ostateczne wyrugowanie politycznych wpływów konkurencyjnego mocarstwa. Przy tej okazji konieczne jest jednak wzmocnienie regionalnych więzi bezpieczeństwa. Chińczycy co prawda uznają dotychczasową obecność Amerykanów za w miarę stabilizującą sytuację, lecz jednocześnie mówią o pozostawionym przez nich bałaganie. Może on zaś skutkować niebezpieczną dla całego regionu wojnę domową.

Trudno o interesy

Pojawia się jednak pytanie, czy Chiny są w stanie rzeczywiście rozszerzyć swoje wpływy w Afganistanie. Zwłaszcza jeśli proces pokojowy doprowadzi do ponownego przejęcia władzy przez Talibów. Chińczycy od kilku lat podejmują próby nawiązania głębszych relacji z ekstremistami, ale jak na razie efekty są śladowe. Zapewne jest to związane z faktem, że na terenach kontrolowanych przez Talibów znajduje się cała masa ujgurskich uchodźców, czyli muzułmanów uciekających przed prześladowaniami w chińskim regionie autonomicznym Sinciangu.

W ubiegłym roku Chińczycy zintensyfikowali swoje starania o przychylność Talibów, co było związane z redukowaniem amerykańskiego kontyngentu jeszcze przez poprzedniego amerykańskiego prezydenta, Donalda Trumpa. Państwo Środka od tamtego czasu próbuje swoich sprawdzonych metod, czyli oferuje Afganistanowi korzyści ekonomiczne z podjęcia współpracy. Chińczycy zaoferowali więc Talibom budowę nowej infrastruktury drogowej, a także realizację projektów energetycznych nastawionych głównie na produkcję energii.

Wszelkie dotychczasowe osiągniecia Chin w Afganistanie nie są pochodną bliskich relacji z Talibami, ale silnych więzi z Pakistanem. To właśnie w tym kraju schronienie znaleźli liderzy islamskich fundamentalistów, dlatego Pakistańczycy mieli na nich spory wpływ. Chińczycy nie musieli więc martwić się o swoje inwestycje w Afganistanie, gdy tymczasem wielokrotnie atakowane przez terrorystów były wszelkie misje gospodarcze i placówki dyplomatyczne, które należały do nieposiadających podobnej protekcji Indii.

Widać wyraźnie, że kluczowe dla realizacji interesów gospodarczych jest bezpieczeństwo. Afganistan od dawna jest zaliczany przez Chiny do ich projektu Inicjatywy „Pasa i Szlaku”, jednak przez specyfikę tego kraju chińscy inwestorzy niechętnie się nim zajmowali. Zastąpienie Ameryki przez Państwo Środka będzie zależeć tym samym od rzeczywistych efektów procesu pokojowego między rządem Afganistanu a Talibami.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply