W swoich dziełach poszukiwał piękna i doskonałości. Zawsze podkreślał, że kompozytor to przede wszystkim rzemieślnik, czyli ktoś, kto zna dobrze zasady rządzące formą muzyczną.

Szanowany jako wybitny kompozytor muzyki klasycznej, niemniej zasłużył się dla muzyki filmowej, traktowanej wcześniej nieco po macoszemu. Ponad 140 partytur Wojciecha Kilara przygotowanych do filmów polskich i zagranicznych, cenionych za giętkość warsztatu i zwięzłość tematów udowodniło, że był twórcą, który doskonale potrafił połączyć obie drogi w twórczości. Znany polski kompozytor muzyki symfonicznej, kameralnej, wokalnej oraz filmowej zmarł 29 grudnia 2013 r. w Katowicach, przeżywszy 81 lat.

Lwów – Katowice

Wojciech Kilar urodził się we Lwowie w kamienicy przy ulicy Leona Sapiehy 89 (obecnie ulica nosi nazwę Stepana Bandery), nieopodal kościoła św. Elżbiety. Matka była aktorką, ojciec – lekarzem. W kamienicy przy Leona Sapiehy we Lwowie miało miejsce pierwsze zapamiętane przez kompozytora zafascynowanie muzyczne. Był to znany (i niezbyt wyrafinowany) utwór „Na perskim rynku” Alberta Ketèlbeya grywany na fortepianie przez sąsiada. Jak wspominał po latach Wojciech Kilar: „Utwór ten wydawał mi się czymś tak niesłychanie wzniosłym, patetycznym i potężnym, jak teraz IX Symfonia Beethovena”. Zainteresowaniu muzyką i w ogóle sztuką sprzyjała także atmosfera samego domu Wojciecha Kilara, muzyczna edukacja odebrana w dzieciństwie przez jego ojca oraz odbywane w domu rozmowy o teatrze – jak zapamiętał to Wojciech Kilar: „O tyle może miałem kontakt ze światem sztuki, że moja matka była aktorką, artystką dramatyczną. Ojciec niechętnie opowiadał o swojej pracy, toteż w domu mówiło się wyłącznie o teatrze. Przysłuchiwałem się czasem tym rozmowom do późna w nocy”.

We Lwowie Wojciech Kilar zdążył odebrać początki edukacji muzycznej w Instytucie Muzycznym Malwiny Reissówny, znajdującym się przy pobliskiej ul. 29 Listopada pod numerem 70. Od roku 1938 pobierał tam lekcje gry na fortepianie. Tamte lata sam kompozytor wspominał na łamach Ruchu Muzycznego w 1988 roku: „urodziłem się przed wojną we Lwowie, a grać zacząłem w wieku sześciu lat; chodziłem do szkoły pani Reissówny, siostry muzykologa Józefa Reissa [działającego w Krakowie], który ukuł słynne hasło Najpiękniejsza ze wszystkich jest muzyka polska”. Pomimo, że mały Wojciech Kilar początkowo nie był zbyt chętny do nauki muzyki, dzięki uporowi jego matki odpowiednią edukację musiał odebrać, jak sam mówił: „Matka, która była kobietą twardą, dbała o moje muzyczne wykształcenie: graj, mówiła – bo nie wiadomo z czego będziesz jadł chleb i zmuszała mnie do grania”.

W 1944 r. dwunastoletni Wojciech Kilar i jego rodzice opuszczają rodzinny Lwów w strachu przed kolejnym nadejściem Sowietów. Na krótki czas zatrzymał się wraz z matką w Krośnie. Po zakończeniu działań wojennych, dzięki odebranej we Lwowie podstawowej edukacji muzycznej, kontynuował naukę muzyki w Rzeszowie (1946–1947), gdzie szybko debiutował w 1947 r., w wieku 15 lat jako pianista na konkursie Młodych Talentów, wykonując swoje dwie miniatury, za które otrzymał II nagrodę. Rodzina następnie przeniosła się do Krakowa, gdzie kontynuował edukację w Państwowym Liceum Muzycznym, kształcąc się także prywatnie (w nauce harmonii) u Artura Malawskiego, znanego krakowskiego kompozytora pochodzącego z Przemyśla. Średnią edukację muzyczną ukończył ostatecznie w Liceum Muzycznym w Katowicach.

Pomimo ciągłych zmian miejsca zamieszkania (Lwów–Rzeszów–Kraków–Katowice), co też wiązało się ze zmianą szkół, Wojciech Kilar nie zaprzestał pobierania edukacji muzycznej, ostatecznie obierając studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach w klasie Bolesława Woytowicza, pianisty i kompozytora wykształconego w Konserwatorium Warszawskim oraz w Paryżu u Nadii Boulanger. Po ukończeniu studiów Wojciech Kilar został aspirantem profesora Woytowicza w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie, po czym jako stypendysta rządu francuskiego w latach 1959-1960 kształcił się u nauczycielki swego profesora – Nadii Boulanger w Paryżu. Po powrocie do Polski Wojciech Kilar działał aktywnie w środowisku muzycznym, m.in. jako wiceprezes Związku Kompozytorów Polskich, członek-założyciel Towarzystwa im. Karola Szymanowskiego w Zakopanem. Prawykonanie jego utworów odbywało się wielokrotnie podczas odbywających się w Filharmonii Narodowej w Warszawie festiwali muzyki współczesnej „Warszawska Jesień”.

„Czasem artysta tworzy rzeczy, których mu brakuje”

Twórczość Wojciecha Kilara można podzielić na trzy okresy: pierwszy – neoklasyczny (1947-1957), to lata poszukiwań inspiracji z odwołaniem do muzyki sprzed XIX w., drugi – konstruktywizmu sonorystycznego (1960-1971) czyli awangardowy, trzeci – narodowo-religijny (od 1972 r.).

W okresie pierwszym odwoływał się do twórczości Igora Strawińskiego i Béli Bartóka, m.in. w Sonacie na róg i fortepian, a także utworze Oda Béla Bartók in memoriam na skrzypce solo, instrumenty dęte blaszane i 2 zespoły perkusyjne. Okres drugi, awangardowy (choć kompozytor nie lubił słowa „awangarda”) cechuje się oparciem kompozycji na prostym pomyśle, wpływem jazzu, stopniowym poszerzaniem składu grających instrumentów (w sonoryzmie najważniejszym elementem kompozycji jest zwrócenie uwagi na samo brzmienie instrumentów i efekt z nim związany). Z okresu tego pochodzi m.in. utwór wokalno-instrumentalny (bez tekstu – z samą wokalizą) Upstairs-Downstairs („w górę i w dół”) na dwa chóry dziewczęce lub chłopięce i orkiestrę. W okresie trzecim powstawały kompozycje, które ująć można w dwóch nurtach: „ludowym” i religijnym. Do utworów o charakterze ludowym należy m.in. Krzesany na orkiestrę symfoniczną inspirowany muzyką górali podhalańskich, co ukazuje szczególnie polski rys w twórczości Wojciecha Kilara (nie tylko zresztą w tym utworze). Zdaniem Krzysztofa Pendereckiego, który cenił najwyżej Krzesanego i Orawę „Kilar jak nikt inny łączył muzykę ludową z klasyczną”, uważając, że „nikt nie potrafił się tak zbliżyć i przetworzyć twórczo muzyki Podhala”, stawiając pod tym względem dokonania Wojciecha Kilara wyżej nawet od twórczości Karola Szymanowskiego (www.polskieradio.pl).

Wśród utworów religijnych znajduje się m.in. Bogurodzica na chór mieszany i orkiestrę – utwór inspirowany polską średniowieczną pieśnią religijną, Angelus na sopran, chór mieszany i orkiestrę oraz msza: Missa pro pace (A. D. 2000) na głosy solowe, chór mieszany i orkiestrę.

Silna religijność w życiu Wojciecha Kilara rozwijała się od momentu, gdy w okresie stanu wojennego (1981–1983) odwiedzał sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie. Wówczas przypominał sobie także jak uczucia religijne rozbudzała w nim w dzieciństwie jego babcia. Miało to także wpływ na rozwój twórczości kompozytora, skierowanej odtąd coraz częściej w stronę muzyki sakralnej. Jak wspominał Wojciech Kilar: „dopiero tu, na Jasnej Górze, na nowo odkryłem ogromną radość i potrzebę bycia we wspólnocie. Zrozumiałem, że wiara jest pełna dopiero wtedy, gdy dzieli się ją z innymi, kiedy jest się wśród ludzi, którzy też wierzą i wiedzą. Teraz, im więcej ludzi w kościele, im trudniej jest mi uklęknąć w tłumie, tym większą odczuwam słodycz”. („Nasz Dziennik”, 7.01.2014) W 1984 r. na zamówienie klasztoru paulinów na Jasnej Górze powstał wspomniany utwór Angelus. Do sanktuarium Jasnogórskiego kompozytor przybywał corocznie w dzień swych urodzin (17 lipca), oraz od 2004 r. w rocznicę śmierci swej żony. Warto zaznaczyć, że Wojciech Kilar przez całe życie przywiązany był do tradycyjnej, pełnej sacrum przedsoborowej mszy św. (trydenckiej), której powrotu do niektórych kościołów doczekał za życia.

Wojciech Kilar jest ponadto autorem 5 symfonii, 2 koncertów fortepianowych oraz wielu utworów chóralnych (głównie religijnych). Jednym z ostatnio skomponowanych wielkich utworów był II Koncert fortepianowy z 2011 r.

O swojej twórczości Wojciech Kilar wypowiadał się nader skromnie: „Nie lubię słuchać swojej muzyki z wyjątkiem koncertu fortepianowego. To jest mój autoportret, bo Krzesany, Orawa, Exodus są takie, jaki chciałbym być, jaką chciałbym mieć energię i dynamikę. A z drugiej strony chciałbym wierzyć tak mocno, jak to wyznaję w Missa pro pace. Czasem artysta tworzy rzeczy, których mu brakuje” („Gość Niedzielny” 2010).

Muzyka filmowa

Osobne i istotne miejsce w twórczości Wojciecha Kilara zajmuje muzyka filmowa, którą tworzył przez niemal całe życie, począwszy od 1958 r. Kochał film i fabrykę snów w Hollywood, gdzie powstawały wybitne i mniej udane dzieła, które uważał za czystą rozrywkę dostarczającą „niezobowiązującej intelektualnie przyjemności, pozwalające na zachowanie w sobie odrobiny dziecka” (Tygodnik Powszechny 2012). Uwagę zwraca stała współpraca Wojciecha Kilara z reżyserem Krzysztofem Zanussim, której efektem jest muzyka do ponad 40 filmów, m.in.: „Struktura kryształu” (1969), „Iluminacja” (1972), „Bilans kwartalny” (1974), „Barwy ochronne” (1976), „Kontrakt” (1980), „Cwał” (1995) i „Persona non grata” (2005). Oprócz tego skomponował muzykę do wielu filmów Kazimierza Kutza, m.in. „Nikt nie woła” (1960), „Tarpany” (1961), „Milczenie” (1963), „Ktokolwiek wie…”, „Sól ziemi czarnej” (1969), „Perła w koronie” (1971), „Paciorki jednego różańca” (1979) i „Śmierć jak kromka chleba” (1994).

Ponadto Wojciech Kilar skomponował muzykę do filmów Tadeusza Konwickiego – „Salto” (1965); Leonarda Buczkowskiego – „Marysia i Napoleon” (1966); Sylwestra Chęcińskiego – „Sami swoi” (1967); Stanisława Różewicza – „Westerplatte” (1967); Jerzego Hassa – „Lalka” (1968). Wojciech Kilar pisał także (i nieraz też dobierał muzykę innych kompozytorów) do filmów: Marka Piwowskiego – „Rejs” (1970); Jerzego Hoffmana – „Trędowata” (1976) – ze słynnym Walcem; Krzysztofa Kieślowskiego – „Przypadek” (1981) i Romana Polańskiego – „Pianista” (2002). Do filmów Andrzeja Wajdy Kilar komponował muzykę kilkakrotnie m.in. do „Ziemi obiecanej” (1974), „Kroniki wypadków miłosnych” (1986), „Panien z Wilka” (1979) „Korczaka” i „Pana Tadeusza” (1999) – z którego Polonez uzyskał popularność nie mniejszą niż sam film. Z Polonezem łączy się też ciekawostka filmowa: kompozytorzy piszą zazwyczaj muzykę po obejrzeniu nakręconych materiałów. Polonez Kilara nagrano jednak tuż przed rozpoczęciem zdjęć, aby Andrzej Wajda mógł zapoznać się z nastrojem oprawy muzycznej.

Wojciech Kilar był także autorem muzyki do filmów powstałych za granicą – m.in. w Hollywood do filmu „Dracula” (1992) Francisa Forda Coppoli; francusko-brytyjsko-amerykańskiego filmu „Death and the Maiden” („Śmierć i dziewczyna”, 1994) Romana Polańskiego; amerykańsko-brytyjskiego „The Portreit of a Lady” („Portret damy” 1996) Jane Campion; a także amerykańskiego „We Own the Night” (tłumaczonego jako „Królowie nocy”, 2007) Jamesa Graya.

Już za życia Wojciecha Kilara uznano, że jego muzyka filmowa dzięki swym wysokim walorom artystycznym i doskonałemu zespoleniu z samym filmem „stanowi ewenement na tle współczesnej sztuki filmowej w skali światowej”. Zdaniem reżysera Jerzego Hoffmana Wojciech Kilar „kino czuł i rozumiał jak mało kto”. Potrafił bowiem zrozumieć intencje reżysera tworząc muzykę nie będącą jedynie muzycznym dodatkiem do filmu, a dopomagającą widzowi w przeżyciu obrazu i nastroju zawartego w filmie. Warto jednak zaznaczyć, że Wojciech Kilar zawsze twierdził, iż muzyka filmowa nie jest dla niego najważniejsza. Dlatego też z różnych powodów odrzucał wiele ofert. Pytany o swoje ulubione dzieło skomponowane do filmu, wymieniał muzykę do filmu Andrzeja Wajdy „Panny z Wilka”, w którym rozbrzmiewają genialnie współgrające z filmem dobrane przez Kilara fragmenty I Koncertu skrzypcowego Karola Szymanowskiego.

Na temat procesu twórczego Wojciech Kilar mówił w sposób następujący: „To się dzieje w głowie, ale czasem w palcach, kiedy brzdąkam na fortepianie, improwizując i nagle coś spod nich wyskakuje. Niekiedy utwór rodzi się na spacerze albo w nocy. Wtedy trzeba wstać i zapisać” („Gość Niedzielny”). W rozmowie z Leszkiem Polonym kompozytor stwierdził: „Twórczość musi wynikać z głębokiej potrzeby duchowej”. W słowach tych widoczna jest głęboka religijność Wojciecha Kilara, przejawiająca się zarówno w jego życiu jak i twórczości.

Pamięć o Wojciechu Kilarze we Lwowie

Wojciech Kilar po przymusowym opuszczeniu Lwowa do swojego rodzinnego miasta nigdy już nie powrócił. Nie miał też na to ochoty także po 1991 roku, chcąc zachować w pamięci Lwów, którego dziś już nie ma i który także wizualnie (zwłaszcza okolice domu gdzie mieszkał Kilar…) tak bardzo różni się od miasta zapamiętanego przez kompozytora („Wolę nie rozdrapywać ran” – mawiał kompozytor).

We Lwowie postać i twórczość Wojciecha Kilara była w ostatnim dziesięcioleciu parokrotnie przypomniana. W katedrze łacińskiej w roku 2004 odbył się specjalny koncert muzyki Wojciecha Kilara w wykonaniu Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia pod dyrekcją Kazimierza Korda. Miał on miejsce w 60. rocznicę opuszczenia przez kompozytora rodzinnego miasta. Koncert odbył się w ramach projektu „Pociąg do muzyki Kilara”. „Pociąg” wyruszył w rodzinnym mieście. Po Lwowie koncerty w ramach tego projektu odbyły się w miastach, w których kompozytor przebywał po opuszczeniu Lwowa (Rzeszów, Kraków, Katowice), wzbogacone o koncert na przejściu granicznym w Medyce oraz o koncert finałowy na Jasnej Górze.

W roku 2012 w Filharmonii Lwowskiej odbył się koncert z okazji 80. rocznicy urodzin Wojciecha Kilara w wykonaniu polskich i ukraińskich muzyków („Kurier Galicyjski” nr 13/2012). W roku 2013 rozstrzygnięto konkurs Fundacji Dziedzictwo Kresowe pt. „Twórczość Wojciecha Kilara na przykładzie kina polskiego” skierowany do młodzieży polskiej, którego laureatką została Karolina Baczyńska ze Lwowa ze szkoły nr 24. Ponadto chór katedry lwowskiej im. Jana Pawła II w swoim repertuarze posiada także kilka sakralnych utworów Wojciecha Kilara. W grudniu ubiegłego roku w ramach festiwalu Jazz Bez kompozycje filmowe Wojciecha Kilara zabrzmiały za to w jazzowej interpretacji Kuby Stankiewicza podczas koncertu finałowego w Filharmonii Lwowskiej.

Obecnie we Lwowie warto pomyśleć o stosownej tablicy w języku polskim upamiętniającej dom, w którym przyszedł na świat wielki polski kompozytor.

***
Wojciech Kilar zmarł w Katowicach, z którymi związany był od 1948 r. Po uroczyście odprawionej mszy żałobnej w katedrze katowickiej wielki polski kompozytor został pochowany obok zmarłej przed 7 laty jego żony Barbary, na miejscowym cmentarzu przy ul. Sienkiewicza. Requiescat in pace…

Michał Piekarski

“Kurier Galicyjski”

Tekst ukazał się w nr 1 (197) za 17-30 stycznia 2014.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply