Powstanie wileńskie

Dnia 13 lipca 1944 roku miały miejsce walki wileńskie. Kilka batalionów Armii Krajowej wyszło z ukrycia i rozpoczęło atak na niemiecką załogę miasta, wspomagając w ten sposób podchodzące do Wilna oddziały rosyjskie.

Dokładnych relacji o przebiegu tych działań wojskowych nie mamy – według wiadomości, które dotarły wówczas do Warszawy i Londynu, chorągiew polska dwa razy była zawieszana na Górze Zamkowej i dwa razy była zdejmowana przez żołnierzy sowieckich. Po zakończeniu walk oficerowie polscy zostali zaproszeni za wspólny obiad z oficerami sowieckimi i na tym obiedzie aresztowani – nie wiadomo, co się z nimi następnie stało. Aresztowano również i wywieziono później do Kaługi 7000 żołnierzy. Powodem aresztowania miała być odmowa oficerów i żołnierzy wstąpienia do wojsk Berlinga i oświadczenie, że mogą być posłuszni tylko rozkazom polskiego dowództwa podziemnego w Warszawie i rządu polskiego w Londynie[1].

Stoimy tu wobec faktów niedających się wyjaśnić zwyczajną logiką, a kryjących to, co jako wilnianin pozwolę sobie nazwać straszliwą prawdą.

Wilnianie wiedzą już od dawna, że Rosja uważa Wilno za miasto sowieckie. Wilnianie pomagają Rosjanom zdobywać Wilno. Zatem chcą należeć do Związku Sowieckiego, zapyta każdy cudzoziemiec rozumujący logicznie. O, nie! Przeciwnie, odmawiają współpracy z Berlingiem i idą do rosyjskiego obozu koncentracyjnego.

Wilnianie oczywiście nie mieli powodu bronić wtedy swego miasta przed Rosjanami na spółkę z Niemcami, ponieważ miasto było przez Niemców okupowane; ale jeszcze mniej powodów mieli do pomagania Rosjanom w zdobywaniu miasta; okupacja niemiecka miała charakter przejściowy, okupacja sowiecka zapowiadała się na stałe.

Było to po raz pierwszy w dziejach, że wilnianie przelewali swą krew, aby Rosjanie dostali się do miasta, dotychczas było zawsze na odwrót.

Idźmy dalej w stwierdzaniu nielogiczności wydarzeń. Oto konferencja październikowa w Moskwie w 1943 roku uprawnia Rosję do okupacji całej Polski i oto w początkach stycznia 1944 roku Rosjanie przekraczają naszą granicę i zaczynają traktować nasze terytorium jako własne.

Normalnie, gdy obce państwo wkracza na twoje terytorium i zaczyna traktować je jako własne, nie biegniesz temu państwu z pomocą wojskową, tylko raczej robisz zupełnie co innego. Należy sobie zdać sprawę, że w styczniu 1944 roku wszyscy już widzą, że Niemcy są pobite i że ich pobyt na ziemi polskiej ma tylko czasowy charakter. Tymczasem właśnie z chwilą wkroczenia Rosjan na teren Rzeczypospolitej Armia Krajowa zrywa się do jak najpoważniejszych akcji bojowych. Pan Litauer słusznie pisze w swej broszurze, że wtedy Rosjanom bardzo zależało na paraliżowaniu transportów niemieckich i w ogóle na aktywnej akcji na niemieckich tyłach i oto Armia Krajowa wykonuje te zadania na podstawie wskazań płynących z Londynu, ale i z ochoty własnej, używając broni i pieniędzy angielskich. Polacy sami otwierają przed Rosjanami wrota swego kraju.

Podobną nielogicznością obciążony jest wybuch powstania w Warszawie. Dlaczego po powstaniu wileńskim, które wykazało, że Rosjanie aresztują Armię Krajową, po tylu innych podobnych doświadczeniach, Powstanie Warszawskie rozpoczęło się natychmiast, gdy Rosjanie zbliżyli się do polskiej stolicy. Na czym oparta była nadzieja, że Rosjanie po zdobyciu Warszawy przy pomocy Polaków, względnie po zdobyciu Warszawy przez samych Polaków, zachowają się wobec nas inaczej, niż się zachowali po zdobyciu Wilna?

Otóż tu właśnie dotykamy rzeczy najbardziej zasadniczej w całej polskiej tragedii.

Polacy istotnie – niektórzy świadomie, inni podświadomie spodziewali się, że Rosjanie inaczej zachowają się po zajęciu Warszawy niż po zajęciu Wilna, i jedni świadomie, inni podświadomie akceptowali z góry poświęcenie Wilna, aby Warszawa przy pomocy Rosjan była wolna.

Od samego początku, od podpisania paktu lipcowego, demaskowałem tę politykę twierdząc, że oparta ona jest na ułudzie, na błędzie, na nieznajomości polityki rosyjskiej. Rosja – twierdziłem – będzie dążyć do zniesienia niepodległości polskiej. – Nie ma kwestii Wilna i Lwowa – wołałem – jest tylko kwestia niepodległości Polski, niepodległości zarówno Wilna, jak Lwowa, jak Warszawy.

Ale nie zdołałem przekonać swoich rodaków. Jeszcze jesienią 1943 roku p. Stroński drukował w „Wiadomościach Polskich” cykl artykułów opartych całkowicie na przekonaniu, że kością niezgody pomiędzy Rosją a Polską jest spór terytorialny i że gdyby nie było tej kłótni granicznej, to by pomiędzy Rosją a Polską panowała idealna zbieżność interesów politycznych. W tym celu p. Stroński (jesienią 1943 roku!!!) próbował Rosji łagodnie wyperswadowywać, aby zrzekła się na naszą korzyść swych terytorialnych pretensji.

Widzieliśmy także, że jeszcze 1 stycznia 1944 roku premier Mikołajczyk oświadczał, że co prawda granice Polski są kwestionowane, ale nikt nie kwestionuje niepodległości państwa polskiego.

W sposób podobny myśleli ludzie z rządu podziemnego w Warszawie, gdy wydali hasło do popełnienia straszliwego lipcowego samobójstwa. W głębi serca… byli oni przekonani, że… Rosjanie zachowają się inaczej w Warszawie niż w Wilnie. Inteligencja ich nie była w stanie ocenić całej doniosłości takich faktów, jak istnienia korpusu polskiego po stronie rosyjskiej, jak powstania Krajowej Rady Narodowej w Warszawie i jej meldowania się u Stalina w maju 1944 roku, jak działalności PPR i całego szeregu innych jednoznaczących. Myśleli, że to wszystko jest… tak sobie, a właściwie rząd sowiecki zgodzi się, aby w Warszawie powstał rząd państwa całkiem niezależnego.

Ludzie nieinteligentni, gdy przez zarozumiałość sięgają po kierownictwo losami wielkiego narodu, zasługują na rozstrzelanie. No! Ale na to już nie poradzimy!

Fałszywa doktryna, że pomiędzy Polską a Rosją istnieje tylko spór graniczny, że Rosja zezwoli na niepodległość Polski, była umiejętnie przez Rosjan zasugestionowana nie tylko nam, lecz i opinii całego świata. Zastanawiałem się w styczniu 1942 roku, dlaczego sowieckie noty o Lwowie, Brześciu, Stanisławowie są tak brutalne i krzykliwe. Dlaczego Rosjanie poruszają sprawy nawet jakiegoś kalendarza. Była to niewątpliwie umiejętna gra prowokacyjna. Właśnie gwałtowność w domaganiu się Lwowa wywoływała wrażenie, że Rosjanie Warszawę zostawią w spokoju, gdyby bowiem mieli zamiar zabrać także Warszawę, po cóż by gwałtowali tak gorąco w sprawie Lwowa?

Stale jest stosowana ta taktyka. Wszystko co się tyczy rosyjskiego żądania przyłączenia Ziem Wschodnich do Sowietów robione jest głośno i ostentacyjnie. Wszelkie przygotowania do ujęcia rządów nad Warszawą w swoje ręce robione są raczej cicho i dyskretnie. Do ostatniej chwili dyplomacja sowiecka daje do zrozumienia, że może dogada się z rządem londyńskim. Wszystko to było bardzo zręczne, a z naszej strony przeciwstawiało się tej grze Sowietów tylko nasze wishful thinking,aby tak właśnie naprawdę było, jak to Sowiety sugerowały, że jest. Zamiast demaskować politykę sowiecką, ze wszystkich sił staraliśmy się uwierzyć w jej szczerość.

Jako wilnianin ograniczam się do krótkiej uwagi: to wishful thinking,że Rosjanie zabiorą Wilno, a zostawią Warszawę, było nie tylko głupie, ale i niemoralne – wobec mego kraju zdradzieckie.

Rząd podziemnej Polski, jeśli chciał zbawiać Warszawę kosztem oddania Wilna Rosji, to nie miał prawa rozkazywać dzieciom wileńskim, aby szły na pomoc Rosjanom w zdobywaniu Wilna, chociażby to w przyszłości miało zapewnić swobodę Warszawy.

Ale jest też inne, mniej niesympatyczne przypuszczenie, dlaczego polscy politycy podziemnej Warszawy nakazali powstanie wileńskie, nie bali się Rosjan wpuszczać do Polski itd. Oto w poczciwości swojej mniemali, że to wszystko nie ma znaczenia, bo i tak w sprawach Polski decydować będzie nie Rosja, lecz Ameryka i Anglia. „Rosjanie strzelają amunicją angielską, a jedzą żywność amerykańską” zakomunikował mi jeden polityk przybyły z Warszawy wiosną 1944 roku. Było to znów wishful thinkingi znów fałszywa doktryna o omnipotencji Anglo-Ameryki i o tym, że grunt, aby Anglo-Amerykanów przekonać, że Wilno chce być polskie, a Rosjanie to furda. Rosjanie i tak muszą zrobić wszystko, co Roosevelt z Churchillem im każą. Kto wie, czy p. Retinger właśnie w ten sposób nie informował naszych polityków w Warszawie.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki „Lata Nadziei. 17 września 1939 – 5 lipca 1945”, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012

http://www.universitas.com.pl/katalog/kat_168


[1]Walki w Wilnie rozpoczęły się w nocy z 6 na 7 lipca, 13 lipca miasto było wolne od wojsk niemieckich. Wg danych NKWD rozbrojono 7924 oficerów i żołnierzy AK, spośród których ok. 2500 później zwolniono. Ok. 4400 zgromadzono w Miednikach, a następnie większość z nich wywieziono do obozów w rejonie Kaługi.

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • o
      o :

      A ja sie pytam: skoro nie rozumiesz, to dlaczego probujesz cos insynuowac, albo zgadywac? Przeczytaj najpierw ta i inne ksiazki tego autora. Jakby nie patrzec, fakty sa takie: Warszawa zburzona, setki tysiecy ludzi zginelo, powstanie upadlo – chyba nie o tym marzyli powstancy? Cos poszlo nie tak. uwazam, ze po prostu przez okres 20 lecia miedzywojennego do dnia 6 kwietnia 1939r. polskie wladze popelnily tyle bledow, ze moskiewscy szachisci mogli juz widziec nieuchronny szach, a po 1 wrzesnia 1939 rowniez mat wobec Polski, nie wazne jakby Polacy sie starali i co by robili. Czasami suma bledow na poczatku, wylucza mozliwosc pozniejszego zwyciestwa. A dodam, ze jak bedzie dalej w Polsce jak jest teraz, taka wladza i takie wplywy i naciski na nia, jakie sa, to juz niedlugo przekroczymy taki sam punkt w historii jaki byl przed 1 wrzesnia 1939, z tym, ze nie wiem jeszcze ktory obcy szachista bedzie tym razem zwycieski i byc moze bedzie to tylko permanentny szach (np. wielomiliardowe zadluzenie wobec “zachodu” i godzenie sie na wszystkie warunki nam narzucone).

      • suwaliszek
        suwaliszek :

        Teraz to rozumiem – po wczorajszym artykule ” czarna rozpacz” i wycofuję moje zastrzeżenia. Dotychczas byłem przekonany, że dowództwo AK nie miało innego wyjścia. Ale właśnie temu ma służyć dyskusja aby lepiej poznawać zagadnienia – na pewno nie dla spełnienia własnych chorych ambicji jak to mają niektórzy w zwyczaju kłucąc się niemiłosiernie.

  1. combat56
    combat56 :

    W mojej ocenie nie szarga tylko ocenia strategiczną decyzje o przeprowadzeniu akcji Burza, a właściwie o jej kontynuacji po jawnych aktach wrogości wobec oddziałów AK na Wołyniu czy Wileńszczyźnie. Sam osobiście do dzisiaj nie wyrobiłem sobie jednoznacznej opinii na temat powstania Warszawskiego, dzisiaj po fakcie to wiadomo że lepsza była linia postępowania według sowietów NSZ czy UPA. Część ludzi postępuję w myśl zasady ,,Potępią cię, jeśli to zrobisz, ale też będą mieli pretensje, jeśli tego nie zrobisz.\” i część która krytykuje wybuch pewnie powiedziała by patrzcie Francuzi się odważyli i zrobili powstanie w Paryżu a dowództwo AK było asekuranckie i nie odważyło się na walkę z rozbitymi po ,,Bagrationie\” Niemcami .
    Natomiast Cat należy do tej grupy która krytykowała współprace z Sowietami przed akcją Burza i z tego powodu należy mu się uznanie.Nie szarga tu się imienia dowódców liniowych i żołnierzy tylko wskazuje brak politycznego realizmu strategicznych decydentów, przed Wilnem była tragedia ,,Dolniaków\” i 27 WDP