Słownik Geograficzny

Korsuń, Korszuń, łac. Corsunia, mko, pow. kaniowski, leży nad rz. Rosią i wpadającą do niej rzeczułką Korsuńką; odl. o 43 w. od Kaniowa, o 33 od Bohusławia. Dłg. g. 49° 55′, sz. 49° 3′. Okolica żyzna i malownicza. Nieznany początek K. sięga odległych czasów. Do dziś dnia snuje się pomiędzy ludem prastara tradycya, iż to miejsce, przed wiekami t. j. w czasach, których nie objaśnia historya, było jakoby przez Greków zamieszkiwane. Ale podobne ludowe podanie, nie tylko do K., ale i do wielu innych miejscowości ukraińskich zarówno jest przywiązane. Niektórzy z dawniejszych naszych historyków K. ukraiński nieraz mylnie brali za jedno z Korsuniem tauryckim (Chersonem), o wiele starożytniejszym od ukraińskiego i właściwym; jednakże pomiędzy temi dwoma współimiennemi miastami musi być jakiś koniecznie związek i być może, iż pierwsze z nich winno jest pochodzenie swoje drugiemu, jak np. Pereasław zadnieprzański, Presławowi bulgarskiemu Nowosielski, idąc za Karolem Ritterem, w nazwie tauryckiego Korsunia wyraz Korosdostrzegał; który to wyraz Korosoznaczał boga słońca, a ten miał tu być jakoby czczony (stąd od tego wyrazu pochodzić może i ruski korszun czyli jastrząb, ptak słońca). Ale dzieje ruskie czynią wzmiankę o Korsuniu ukraińskim dopiero w XII w. Był to najwięcej naprzód wysunięty, najwięcej w stepy zapuszczony punkt ziemi ruskiej. To też bywał on od czasu do czasu i łupem ościennej dziczy. Jakoż widzimy, że w 1169 r. tłumy Połowców stanęły około K., paliły, rabowały wsie cerkiewne, należące do świątyni N. Panny Dziesięcinnej kijowskiej (Karamzin III, str. 2, nota 2). R. zaś 1173 stale już tu oni zakoczowali, tak dalece, że dla rozróżnienia ich od innych hord, „korsuńskiemi” je mianowano (Ipat. letop., str. 376). Kronikarz wspomina, że ks. Hleb szedł do nich „zrobić mir” (tamże 379). Ale ponieważ K. uchodził za bardzo ważne stanowisko u dzikich ludów głębszego stepu, książęta ruscy darli się przeto o prawo nad nim; i tak widzimy, że ks. Ruryk daje go w 1195 r. jako dzielnicę Wszewołodowi, a potem w tymże roku od tegoż odbiera i oddaje Romanowi, to jest daje, jak mówi kronikarz „połony

[s. 36]

i połtoraka korsuńskoho” (?) (Ipat. letop. str. 462). Nawał atoli dziczy pogańskiej pod Batuchanem, co w 1240 r. ogniem i mieczem zniszczył Ruś, zapewne był powodem, że i K. stał się na długie wieki miejscem opuszczonem. Jakoż odtąd przez lata setne głucha tylko leżała tu pustynia — step odludny, przez który przewijał się jeno ten czarny szlak, wydeptywany rokrocznie prawie przez najeźdźców krymskich i gdzie główny był punkt przeprawy ich przez Roś. Rewizya zamku wojew. kijowskiego z 1570 r. mówi: „Horodyszcz w tem wojew. kijowskiem pustych bardzo wiele, które gdyby były zabudowane, wielkaby obrona i bezpieczeństwo stałoby się, nie tylko wojew. kijowskiemu, ale i wszelkiej koronie polskiej. Tych liczbę posyłamy przez towarzysza naszego p. Jana Bystrzykowskiego, bo się we spółek z nami temu dobrze przypatrzył, a on będzie umiał dać sprawę JKr. Mości, które z nich są potrzebniejsze ku zabudowaniu”. Spis ów obronnych a pustych zameczków na Ukrainie sporządzili rewizorowie na własne żądanie króla Stefana Batorego, który, przez zapewnienie w pewnych umocnionych punktach stałej obrony krajowi, chciał go urządzić i zabezpieczyć od najazdów, Jakoż już w 1584 r. tenże król Stefan Batory dał K. przywilej, na prośbę ks. Michała Wiszniowieckiego kaszt, kijows. i ks. Aleksandra Wiszniowieckiego ssty kaniowskiego i czerkaskiego, którzy przedstawili królowi, że w kaniowskiem sstwie znajduje się w dobrym stanie uroczyszcze Korsuń, leżące na drodze tatarskiej, po której Tatarzy mieli zwyczaj wpadać w granice rzpltej, i gdyby w tem miejscu założono miasto, byłoby też z korzyścią rzpltej, ze spokojnością i bezpieczeństwem tutejszego kraju. Przychylając się do tego pozwolił król na założenie miasta, nadając je prawem magdeburskiem a usuwając wszelkie polskie i ruskie ustawy i obyczaje z tem niezgodne. Oswobodził obywateli i mieszczan od władzy wojewodów, kasztelanów, sędziów, podkomorzych, podsędków i innych urzędników koron, i ziems. w wielkich i małoważnych kryminalnych i cywilnych sprawach; tak że nieobowiązani byli przed nikim odpowiadać, tylko przed wójtem i ławnikami, od miasta wybranymi, a wójt przed sądem królewskim. Ustanowił w K. trzy główne jarmarki do roku: na Pokrowę, Woznesenje i Rożdestwo Bożej Materi, i oprócz togo naznaczył w tygodniu targi co poniedziałek; zobowiązał wiecznemi czasy mieszczan K. czasu wojny występować pod komendą starosty i wójta K. i uzbrajać się przeciwko każdego nieprzyjaciela. Granice K. z przyległościami naznaczone od uroczyszcza Olszanicy do Sinicy i do Uhorskiego Tykicza, a od Uhorskiego Tykicza do Sinej wody. Wójtom kors. za osadzenie miasta dozwolony dochód z łowli rybnej, bobrowej, każdego innego zwierza, a także pozwolono szynków i młynów trzymanie dożywotnie. „Biegunów” t. j. włóczęgów przyjmować do miasta na osadę wzbroniono (Arch. J.Z.R. część 5, t. I, str. 541). Oprócz tego, korzystając z dawnych obwałowań, urządzono przy osadzie nowej dorywczą warowienkę, która wraz z osadą zaczęła nosić miano „Korsunia czerkaskiego”, a to stąd zapewne, że ludność w niej osiadła przeważnie była kozacką. Roku zaś 1585 tenże król Batory temu „na pustyni” nowo osiedlonemu miejscu, wydał inny jeszcze przywilej na herb, wyobrażający łuk naciągnięty ze strzałą na nim. (Akty otn. k ist. Z. R., t. III, str. 242). Następnie Zygmunt III wydał również przywilej, z którego widać prawa miasta i magistratu, a także iż dozwalał mieszczanom wiecznemi czasy mieć karczmy i szynki piwne i miodowe. (Arch. JZR; część 5, t. I, str. 542). Tymczasem mieszczanie tutejsi, zamieniając się coraz to więcej w kozaków, zaczęli się wybijać z posłuszeństwa dla starosty swego i z kozakami niżowymi się znaszać; owoż jeszcze w 1589 rzplita, chcąc temu przeszkodzić, konstytucyą nakazała, aby hetman kozakom mieszkającym po horodach dał starszego szlachcica i setników szlachciców; żywności, prochu, aby w miasteczkach niżowym kozakom nie przedawano, a nakoniec aby nie puszczano do miasteczek żadnego z nich, chybaby miał świadectwo od starszego. Wojty i burmistrze mają zarówno bronić, aby z miasteczek nikt nie chodził na Niż, i żadnym swawolnikom, aby nie przemieszkiwali po miasteczkach, bronić. (Vol. leg. II, str. 310). Roku 1596 Nalewajko krył się, z ostatkami rozbitej szajki swawolnej swojej, na polach korsuńskich i bezpiecznie przebywał (Listy Żółkiew, str. 310). Podstarości korsuński był snać bezsilnym, aby temu przeszkodzić. Gdyby chciał to zrobić, możeby kozacy korsuńscy w tem byliby go nie usłuchali; czuwał on tylko z urzędu swego, miał oko na wszelkie ruchy tatarów, ale widać że i w tem był niedbały, kiedy w 1599 r. hetman Stanisław Żółkiewski umyślnie musiał go ostrzegać, że tatarzy chcą iść na K., a więc żeby wysłał straż na Boh i miał się na ostrożności (tamże str. 98). Ale może w tem nie jego tylko była wina, bo mieszczanie, coraz to otrząsając się z posłuszeństwa dla starosty, nie chcieli nawet chodzić w stepy na zwiady dla dawania przestrogi o Tatarach, co dotąd było ich powinnością. Kłócili się za to ustawicznie ze starostą. Jakoż w 1603 r. wynikł pomiędzy nimi a starostą spór o szynki piwne, miodowe, woskobójnie i o inne pożytki. Starosta chciał, aby ich odsądzono od tych praw, opierając się na dawnym przywileju Stefana Batorego, który te pożytki wójtowi

[s. 37]

i mieszczanom tylko dożywotnio przeznaczył; mieszczanie zaś późniejszy przywilej króla Zygmunta III pokazywali, który nie dożywotniem ale wieczystem prawem karczmy i szynki im mieć dozwolił. (Regestr arch. Lachowieckiego w zbiorach pana Zygmunta Radzimińskiego). R. 1605 sąd królewski w sprawie tej ferował dekret, ale nie wiemy na czyją wypadł on stronę; sądzimy jednak, że starosta musiał wygrać, bo, jak to niżej zobaczymy, karczmy i szynki w 1616 r. nie do mieszczan, ale do dochodów starosty już należały (ob. lustracyą z 1616 r.). Tymczasem przeciw buntującemu się teraz ukraińskiemu mieszczaństwu konstytucye zaczęły ogłaszać za karę cały szereg nieprzychylnych pastanowień, coraz to surowszych ograniczeń i zakazów. Toć w 1607 r. postanowiono, „aby buntujący się mieszczanie korsuńscy, czehryńscy, steblowscy i daniłowscy w wojew. kijowskiem i w podolskiem mieszkający i bojarowie wszycy starostom podlegli byli i służbę odprawiali pod karaniem srogiem i utraceniem praw i wolności swych. A jeśliby co pomimo tę konstytucyą wyszło z kancelaryi królewskiej, to będzie skasowane”. Jakoż w 1609 r. wysłani byli komisarze (Zbigniew Oleśnicki, Szczęsny Słupecki i Floryan Oleszko) na Ukrainę, aby kozaków niżowych w porządek wprawili i dowiedzieli się na miejscu o przyczynach buntów i nieuszanowania zwierzchności, i winnych ukarali (Vol. leg. II, str. 465). Atoli wszystkie te postanowienia jątrzyły tylko kozaków, dolewały oliwy do ognia. Ale przejdźmy do innego przedmiotu. Przy osiedlaniu się coraz gęstszem starostw ukrainnych, z większych wykrawano mniejsze. I tak z kaniowskiego około tego czasu powstały aż dwa sstwa: czerkaskie i korsuńskie, i te prawie dziedzicznie chodziły przez jakiś czas w rodzie Daniłłowiczów. Gdy zaś w 1616 r. pierwsza lustracya tegoż sstwa odbyć się miała, to słudzy ssty Jana Daniłłowicza wojewody ruskiego, chcieli wzbronić lustratorom wdawać się w badanie dochodów, albowiem ssta Daniłłowicz miał przywilej i prawo, za którem do żywota swego lustracyi i płaceniu kwarty nie podlega; jednakże gdy ciż słudzy tego prawa nie pokazali, lustratorowie przystąpili do swojej czynności, z tem jednak, aby prawu ssty w tem żadnego uszczerbku nie było. Podług lustracyi z r. 1616 do sstwa korsuńs. należał Czehryn, Steblow i Daniłowa słoboda. ,,W mieście K. domów miejskich pod posłuszeństwem 200, — czynszu ni powinności nie dają żadnej, prócz służby wojennej, którą tak z p. starostą jak namiestnikiem jego, przeciwko nieprzyjacielowi konno z orężem służyć powinni. Kozackich domów N. 1300. Pożytków innych to miasto nie czyni, prócz arendy, do której należą młyny, myta i karczmy; co wszystko czyni na rok złp. 3500; — wraz ze Steblowem, Czehrynem i Daniłłowem summa prowentu rocznego 5400 złp., a to respektując na wielkie ekspensa, które wydawać muszą na tych miejscach ukrainnych, niebezpieczeństwu i odmianie częstej podległych, pod któremi i Korszuń, z temi dzierżawami jest, defalkowaćby się musiało 2350 złp. Przychodzi od tego kwarty 590 złp.” Tymczasem swawola kozacka do tego stopnia wygórowaną została, iż nie tylko mieszczanie „kozakujący” w starostwach, względem swoich starostów byli w stanie niemal ciągłego buntu, ale pomimo najsurowszych zakazów wciąż oni łupiezkie czynili wycieczki na morze, co znów plątało Polskę w nieporozumienia z Turkami i Tatarami. Porta zatem domagała się wprost zniesienia pałanek kozackich (Korsunia, Białejcerkwi, Czerkas, Kaniowa i Berszady); ale rzplta naturalnie uczynić tego nie mogąc, starała się przynajmniej Turków i Tatarów od wojny powściągać ponawianiem dość częstych z nimi przymierzy i rozejmów. Jakoż w 1617 r. hetman Żółkiewski zawarł rozejm z Turcyą, a w 1622 roku z Tatarami. Tegoż roku przejeżdżał przez K. poseł królewski, tatar wileński Sulejman, wraz z posłami hana krymskiego, który ich wysłał dla uczynienia rozejmu z królem polskim (Kulisz: Materyały). Podług lustracyi sstwa kors. z 1622 r. Steblów, Lisianka i Daniłowa słoboda należały do K., ale należała też wtedy do niego i Zwinogródka, jak to wiemy skądinąd. K., mówi lustracya, położony jest nad rz. Rosią, palami w koło ostawiony. Jest w nim mieszczan posłusznych N. 262, drudzy kozacy. Czynsz roczny płacą; dostaje się go 149 złp. groszy 24. Stacyą dają corok panu staroście, która się obecnie obraca na wychowanie podstarościego. Przy tem mieście zamku żadnego niemasz, tylko przygródek, w którym rozmaici ludzie mieszkają. Armata: działo spiżowe 1, hakownic 10, prochu beczek półtory. Arenda w samem mieście K. czyni na rok 2500 złp. Budy potaszowe na Tykiczu dają na rok 1500 złp. Summa jego prowentów 3978. Z przyległościami summa prowentu wynosi 4998 złp., z której przychodzi kwarty 993 złp. gr. 18. Wsi w tem sstwie niemasz, tylko futory wiejskie kozackie, których część do K., a część do Steblowa ciągnie. Jednakże na starostę Daniłłowicza, który dla powiększenia dochodów sstwa swego pozakładał był w lasach na Tykiczu budy potaszowe, mieszczanie białocerkiewscy skarżyli się, iż, z powodu wyniszczenia lasów, cierpią oni wielkie niebezpieczeństwo w odprawianiu corocznych swoich straży polnych ku ostrzeżeniu samych siebie i wszystkich włości ukraińskich, którą straż przy lasach odprawować było dogodniej, a za ich spustoszeniem

[s. 38]

staje się to trudnem i niepodobnem. Tymczasem rozruchy kozackie zakłócały wciąż spokojność miasta, tak że przyszło do mordów w Kijowie, Bohusławiu i Korsuniu. W roku 1625 komisarze od rzpltej domagali się u kozaków, aby, zadość czyniąc rozkazowi królewskiemu, wydali naprzód hersztów, którzy po chocimskiej ekspedycyi na morze chodzili, jako też i tych, którzy mordów kijowskich, korsuńskich i bohusławskich stali się przyczyną. (Zb. pam. Niemc. VI, str. 213). Oprócz zawichrzeń, które były na porządku dziennym, jeszcze po całej Ukrainie srogie grasowało powietrze. W K. zaraza morowa moc ludu sprzątnęła. Hetman Stanisław Koniecpolski, idąc na Ukrainę dla poskromienia kozaków, dla przecięcia komunikacji z zapowietrzonemi miastami poustawiał szereg wojskowych posterunków (Kulisz: Materyały, t. II, str. 183 i 201). R. 1629 za rządów Zofii Daniłłowiczowej, wojew. ruskiej, taksa całego sstwa wynosiła 6861 złp. Osławieni z drapiestwa nieraz też Zaporożcy zbójeckiemi napadami swemi niepokoili K.; jakoż w 1630 r. skarży się przed sądem na Zaporożców podstarości kors. Andrzej Pawłowski, że oni pod wodzą Tarasa, wpadłszy z armatą do K., całe jego mieszkanie zagrabili. (Opis akt, N. 14). Ale ten podstarości skarżył się na łupiestwa, a sam się ich dopuszczał. Oto w 1630 r. nasłał on ludzi swoich na Bohusławszczyznę, którzy ją złupili. Oddawano mu wszakże pięknem za nadobne. W tym też roku Stanisław Rokosz, podstarości białocerkiewski, napadł na transport potażu, przedanego kupcom gdańskim przez wojew. ruską z K. i zabrał go. (Opis akt, N. 14). W roku następnym 1631 król Zygmunt III dał konsens Zofii Daniłłowiczowej na ustąpienie sstwa korsuńskiego z miastami K., Czehrynem, Steblowem, Lisianką i Zwinigródką na rzecz jej syna Stanisława Daniłłowicza. (Arch. JZR. część 5, t. I, str. 260). Za starostowania tegoż starosty, Zwinogródka wszakże odpadła na osobę Kazanowskiego, wojewody podolskiego (tamże, str. 560). Stanisław Daniłłowicz, młodzian walecznego ducha, zebrawszy swoich korsuńskich kozaków, czynił nieraz w dzikie pola przeciwko Tatarom wycieczki. Szczęśliwie jednak kilkakroć pogromił Nogajców, i nie wierząc już w podobieństwo przegranej, jeszcze jeden raz w 1630 r. przeciwko poganom wyruszył. Ale tym razem nie powiodła się wyprawa. Zaskoczony w stepach przez nieskończenie liczniejszy zastęp Nogajców, prowadzony przez murzę Netszeja, i nie słuchając rady weteranów, ażeby bronić się w taborze, został w niewolę wzięty. Netszej odesłał go baszy białogródzkiemu, okrutnemu Kantemirowi. Ten zaś, sądząc, że Daniłłowicz jest Lubomirskim, to jest synem Stanisława Lubomirskiego, wojew. ruskiego, który przed laty pobił go pod Ujściem, i syna jego wziąwszy kazał ściąć, zemstą powodowany, w oczach swoich, pomimo składanego okupu, kazał zamordować Daniłłowicza. Przytomny sługa Daniłłowicza Rzeszowski, na barkach swoich wyniósł krwawe zwłoki młodzieńca. Był on ostatnią iskierką rodu Daniłłowiczów, i majętności Daniłłowiczowskie przeszły po kądzieli w dom Sobieskich. Toż na grobowcu starosty korsuńskiego w świątyni żółkiewskiej wyryto te słowa: „Aviti sanguinis ultor”, niedoszły mściciel krwi dziada swego: ten ostatni z Daniłłowiczów rodził się bowiem z Zofii Żółkiewskiej, córki w. hetmana Stanisława Żółkiewskiego, poległego w bitwie z Turkami pod Cecorą. (Ob. Szajnochy: Opow. o Janie III, str. 92–3 i Pam. do panow. Zygm. III, wyd. Wójcickiego, t. I, str. 239). Tymczasem już od 1637 r. bunt rósł na Ukrainie, i Pawluk, wpadłszy do K., odebrał od starszego wojsk zaporoskich Tomitenka buławę, insygnia i armatę; następnie inny buntownik Karp Skidan, opanowawszy miasto, uczynił tu koło wojskowe i wydał rozkaz, aby korsuńscy i steblowscy kozacy śpieszyli do Moszen i z buntem się łączyli. Z korsuńców atoli tylko t. z. „nieposłuszni”: pod wodzą pułkownika Nestorenka stawili się na rozkaz; regestrowi i „posłuszni” zostali. Ale na odgłos tych buntów Mikołaj Potocki, hetm. pol. kor., pośpiesza na Ukrainę i w Bohusławiu zatrzymawszy się, d. 11 grudnia (1637 r.) wyprawia przednią straż na podjazd ku K., który to podjazd, zamiast znaleść tu opór, wchodzi bezpiecznie do miasta przez bramy, które podstarości Przedrzymirski kazał pootwierać. A więc nazajutrz i sam hetman z wojskiem całem wszedł do K., skąd następnie wyruszył dalej ku Kumejkom, gdzie, jak wiadomo, kozacy pamiętną ponieśli porażkę. W rzędzie zaś tych kozaków, co się po bitwie pod Kumejkami w Borowicy hetmanowi poddali, był i Nestorenko, pułkownik korsuński. (Dyaryusz Okolskiego, str. 44–66). Po buntach zaniosło się atoli na pokój. Jakoż Stanisław Koniecpolski hetman w. kor., korzystając z tego, umyślił odwiedzić swoje dobra zadnieprskie; po drodze wstąpił też do K., którego sstą był wtedy syn jego Aleksander chorąży kor. Było to d. 14 października 1643 r. W K. przyszło mu załatwić z urzędu kilka spraw. Pułkownika czehryńskiego Zakrzewskiego naprzód usunął, a na jego miejsce mianował Krzeczowskiego, a to na prośbę samychże kozaków, którzy przełożyli mu swojo uciążenia i krzywdy, czyniące ujmę ich stanowi rycerskiemu, jakich doświadczali od Zakrzewskiego, a nareszcie dał odprawę posłowi sylistryjskiego baszy, który tu umyślnie był zjechał do niego. Hetman stąd w dalszą udawszy się drogę, przejeżdżał przez Osetrów

[s. 39]

czyli Suchnowkę i przez Berezkowce czyli Wolę Wolskiego, gdzie rezydował pułkownik korsuński kozacki Zabokrzycki, który hetmana gościł u siebie radośnie. (Dzien. Oświecima w Starinie kijew., zesz. I 1882, str. 133–4). Była to chwila, w której było widać tu wszędzie większą i porządniejszą gospodarność kraju. Zajmowano coraz więcej obszaru pod rolę, ale i wychów bydła niemałe przynosił korzyści. Jakoż przed r. 1644 czytamy w aktach przysięgę sługi ssty korsuńskiego (Aleksandra Koniecpolskiego), iż on prowadzi 500 wołów z dóbr sstwa korsuńskiego zabranych i tamże ukarmionych. (Regestr dawny ks. grodz. i ziems. w zb. Konst. Swidzińskiego). Z darów pokoju niedługo atoli korzystano. Nadchodzi albowiem 1648 r., i Bohdan Chmielnicki, zwaśniwszy się śmiertelnie z podstarostą czehryńskim Czaplińskim, zemście oddany, zbiega na ostrowy Dnieprowe, zbiera swawolną kupę a zniósłszy kozaków korsuńskich, stojących załogą na Tomakówce, zajmuje sicz i tu już jawnie znamię buntu podnosi — sprzymierzywszy się nareszcie z hanem krymskim, z połączonemi hordami kozackiemi i tatarskiemi, garstkę rycerstwa polskiego pod Żółtemi wodami rozgramia i śpieszy pod K., gdzie już obu hetmanów z wojskiem koronnem zastaje. Obaj hetmani, w. kor. Mikołaj Potocki i polny Kalinowski stali już tu od kilku dni, rozłożywszy się w okopach jakiegoś starego obozowiska, bo tylko samo miasto z przygródkiem było opalisadowane, a zamku właściwego, jak to wyżej widzieliśmy, nie było w niem. Niezwłocznie więc hetman Potocki rozkazał szańce sypać z trzech stron obozu, z czwartej był jakiś stary wał, który kazał poprawić, i krom tego średni piąty szaniec usypać przez noc. Tegoż dnia (24 maja) hetman — mówi naoczny świadek — „dał Korsuń na łup żołnierzowi, żeby się to nieprzyjaciołom nie dostało”; 25 maja już się byli ukazali po drugiej stronie rzeki Tatarzy i Kozacy i przeprawiać się zaczęli jedni poniżej Korsunia, drudzy przez sam K. Kiedy się ich nacisnęło do miasta, hetman kazał folwark najbliższy miasta zapalić, „z którego zajęło się wszystko miasto, i wszystko zgorzało, jeno sam zameczek (przygródek) został, a cerkiew na, stronie”. Tatarów było do 70,000, Chmielnicki zaś z kilkunastu tysiącami Kozaków stał w milowej oddali pod Steblowem nad Rosią, która stamtąd płynęła do K. Chmielnicki umyślił fortelnie odjąć wodę Polakom, odwracając w Steblowie koryto rzeki: jakoż w istocie pokazało się, iż woda w K. na Rosi znacznie opadła. Potocki, biorąc to za pretekst niepodobieństwa, a przynajmniej trudności utrzymania się przydłuższemu w okopach, wbrew zdaniu przeciwnego hetmana polnego, który chciał wydać wstępnym bojem bitwę, rozkazał wojsku mieć się do odwrotu. Wiadomy dalszy nieszczęśliwy los tego kroku. Oto wojsko polskie, opuściwszy K., zaczęło się cofać taborem ku Bohusławiowi, ale w drodze na t. z. Krutej bałce, wpadłszy niespodzianie na przygotowaną zasadzkę przez nieprzyjaciół, którzy dolinę rowami przekopali, ze szczętem zniesione zostało. Była tam istna rzeź a nie bitwa. Z wojska sześcio-tysiącznego mało kto uszedł. Dwaj hetmani i wielu innych znacznych godnością rycerzy poszło w jassyr pogański. Gdzież owa niefortunna Kruta bałka (kręte jary) na drodze z K. do Bohusławia? Na lewej stronie rz. Rosi, naprzeciw Jabłonówki, nieopodal Wyhrajowa, jest rizany jar, widocznie nazwany od rzezi; pierwej nazywał się głęboki jar; nad nim 6 lub 7 mogił. Dalej o pół wiorsty od Steblowa, mniejszy jar, także rizany; ciągnie się ku Samorodni i Setnikom Tam wielka mogiła jedna, i w kierunku drogi coś nakształt szańców. Miejsce to, o 4 wiorsty od Wyhrajowa, nazywa się „Sieliszczem”. Mogła to być owa wieś Grochowce, o której nadmienia świadek naoczny bitwy w tak zwanej „Relacyi”, a cytowanej przez Szajnochę. Tu Kozacy zasiedli i oczekiwali Polaków. Po bitwie Kozacy wrócili z jeńcami; tamże hulali, harcowali, pijani z radości i sieliszcze (zapewne Grochowce) przezwali „Wyhrajowem”. Miejsce to od rizanych jarów do Korsunia, Samorodni, Wyhrajowa zalega wyniosły Kosohor; na południo-zachód ciągną się połogi, t. j. niziny, błota zarosłe trzciną i łozą, i łąki. Stara pieśń wspomina o zakopaniu drogi przez Kozaków na Krutej bałce, w tych słowach:

„Oj druzi mołodci — mówi ataman — Kozaki

Zaporozci;

Dobre znajte, barzo hadajte;

Od Sotnikow horoda Korsunia, szlach kanawoju

perekopajte;

Potoćkoho pojmajte, meni w ruki podajte.

Hej Potoćki, Potoćki, majesz rozum, żynoćki;

Ne hodyszsia wojowaty

Łutszeb tebe do p. Chmielnickoho oddaty;

Syroj kobylicy zowaty;

Albo żytnoj sołomachy, z buzynowym mołokom

zażywaty etc.”

Tymczasem Korsuń stał się zdobyczą Kozaków. Pułk korsuński kozacki ze wszystkich pułków był najliczniejszy, bo obejmował 3482 ludzi. Roku 1651, gdy po niefortunnej bitwie dla Kozaków pod Beresteczkiem, Chmielnicki i Tatarzy cofnęli się na Ukrainę, Korsuń okupił się Tatarom od rabunku; tegoż jeszcze roku Chmielnicki przebywał tu jakiś czas. (Ks. pam. Michałowskiego, 646 i Ambr. Grabowskiego: Staroż. I, str. 337). Wojny kozackie sprowadziły plagi nieobliczone, bo oprócz wylania całych krwi potoków, jeszcze mór i dżumę szczepiły: jakoż w 1651 i 52 r. w Korsuniu mnóstwo ludzi padło ofiarą srogiego powietrza, tak że, jak mówi świadek spółczesny

[s. 40]

„puste stały dwory” (Letop. Samowidca str. 20). Gdy zaś w 1654 r. Bohdan Chmielnicki poddał się Rossyi, wysłano do horodów ukraińskich stolników i strapczych, dla przyprowadzenia do przysięgi pułków kozackich. Do K. był wysłany kniaź Wasili Gorczaków (Bantysz, I, nota 319). Roku 1656 zwłoki szwagra B. Chmielnickiego, Iwana Złotarenka, zmarłego z ran odniesionych pod Bychowem, zostały przywiezione do K. Kronikarz kozacki, tak zwany „Samowidiec,” był na jego pogrzebie, i, jak sam opowiada „niemałym nabawił się strachem.” Naprzód trumnę ze zwłokami umieszczono w cerkwi św. Mikołaja za miastem, skąd miano ją z całą solennością przenieść do cerkwi Rożdestwa, fundowanej przez tegoż Złotarenka. Ale zaledwie duchowieństwo zaczęło odmawiać obrzędowe nabożeństwo, od swiec, któremi był katafalk ostawiony, wszczął się pożar, który wnet płomieniem objął całą cerkiew: zgorzało w niej ludu do 430 osób. Trup z trumną się spalił. Bohdan Chmielnicki był wtedy w K., mówi Jerlicz, ale, zajęty przygotowaniami do stypy w domu nieboszczyka szwagra, szczęśliwie katastrofy był uniknął. Opalonego trupa Złotarenka wziął brat do domu, i znowu włożywszy do trumny, mówi kronikarz kozacki, po raz drugi sprawił mu pogrzeb już w cerkwi Rożdestwa, ale i tu w czasie śpiewów pogrzebowych trup po dwakroć się zapalał (Letop. Samowidca, str. 25). Kochowski powiada, iż Daniel Wyhowski, obecny tej katastrofie, w sześć lat potem opowiadał w Warszawie, że sam patrzał jak trup Złotarenka zaczął się ruszać, powstawać i straszyć wołając: „Utikajte, utikajte;” wszyscy w nogi ruszyli, tłumem siła ludzi zagnietli, a świece i zapalone lampy porzucili; potem ogień się wszczął, którym cerkiew i z trupami, i ze wszystkim splendorem zgorzała (Hist. Jana Kaźm., wydał E. Raczyński, I, str. 203). Po traktacie hadziackim w 1659 r. zaczęto nagradzać wiernych rzplitej kozaków: jakoż tegoż r. d. 23 maja w Warszawie król Jan Kazimierz na sejmie walnym wś Derenkowce z futorami Czerepinem i Kapustynną Doliną, należące do sstwa kors., nadał wiecznemi czasy Tomaszowi Nosaczowi, oboźnemu generalnemu księstwa ruskiego (Archiw. Lachowieckie). Roku zaś 1660 Jerzy Chmielnicki, syn Bohdana, rozbity pod Cudnowem, powrócił pod zwierzchność rzplitej. Stanisław Bieniewski, wojew. czernih., zjechał do K. w roli komisarza od rzplitej, aby mu wręczyć w jej imieniu hetmańską buławę: jakoż w tym celu d. 21 grudnia była do tego miasta rada czerniecka zwołana. Był to dzień głównego jarmarku, i cała tłuszcza, z 20-tysiącznej czerni złożona, stanęła na placu przed cerkwią Spasa. Jerzy Chmielnicki, nie wiedząc jakiego czerń jest ducha i usposobienia względem niego, bał się pierwszy pójść; posłał więc do wojew. Bieniewskiego, że już w radzie czekają na niego — a sam ze starszyzną jeszcze we dworze przyzostał. Bieniewski, sądząc, że i Chmielnickiego zastanie już, pośpieszył do koła czyli rady. ,,Wjechałem tedy, mówi Bieniewski, suponując, że w kole Chmielnicki; — usiadłem na zydlu; — pytam o p. hetmana? Zawołali: że waszmość na miejscu królewskiem; gdy poszlesz, powinien przyjść tu;— posłano tedy po niego; — gdy przyszedł z pułkownikami, według zwyczaju, z odkrytą głową, kłaniając się, wszedł w cirkuł, i tamże położywszy na czapce na ziemi buławę, co jest signum u nich abrenuntiationis, rzekł kilka słów do czerni, że z Boskiej i Waszej woli powróciliśmy do pana przyrodzonego.” Potem przemówił wojewoda Bieniewski; na co czerń wołała „bijącemi aż w niebo okrzyki, i dziękowała Bogu i królowi.” Nareszcie podniósł z ziemi buławę Bieniewski, i oddawszy ją w imieniu króla, jako zesłany komisarz, Jerzemu Chmielnickiemu, a drugą Nosaczowi na oboźniowstwo, zażądał przysięgi na wierność. Hurmem wszyscy tedy poszli do cerkwi, gdzie na środku postawiono ołtarz a na nim ewangelią. O. Mużyłowski, po przemowie, powołał do przysięgi czerń, która się cisnęła i ,,dobrowolnie, z wielką solennością ją wykonała.” Chmielnicki zaprosił wojew. czernihowskiego do dworu, gdzie go traktował ,,po polsku i dostatnio.” Podczas biesiady, w późną noc bito z dział potężnie; — czerń szczególnie wysławiała królowę, wołając wciąż: „Maty nasza,” z ust jej prawie nie wypuszczając. Nazajutrz wojew. Bieniewski wręczył pieczęć Pawłowi Teterze, usunąwszy z urzędu dawnego pisarza Semena (Pamiatniki izdaw. wremiennoju kom. Kijews. IV, 3, str. 114). Jerzy Chmielnicki d. 15 listop. tegoż roku wysłał list datowany z K., z podpisem własnym i starszych i mniejszych kozaków do króla z prośbą o przebaczenie win dawnych, o clementią i o zachowanie przy wolnościach dawnych i paktach hadziackich (tamże, str. 30). Tegoż jeszcze roku na zimowe leże stanął w K. pułk konny i dragoński Jana Sobieskiego, chorąż. kor., i dwa regimenta piesze Cellarego i Debolego. Sobieskiemu polecono mieć oko na pułki kozackie w Kaniowie i Korsuniu (Dispositia hiberny wojsk J.K.M. w Ukr. 1660, rkpsm). R. 1661 w m. marcu zjechał do K. Dyonizy Bałaban, metrop. kijow. (Pamiat. kiews. IV, 3, 154). Ale Jerzy Chmielnicki niedługo dzierżył buławę; w 1662 roku w m. styczniu zrzekł się dobrowolnie hetmaństwa i buławę oddał w ręce Pawła Tetery; sam się postrzygł w mnichy w monasterze korsuńskim. Obrzędu postrzyżyn dopełnił metrop. Dyonizy Bałaban, w dzień Trzech Króli,

[s. 41]

dawszy mu imię zakonne Gedeona (Letopis Biełozierskoho 24). Po zejściu zaś z tego świata Dyonizego Bałabana, tu w Korsuniu, w temże mieście r. 1633 w listopadzie Józef Tukalski jednomyślnie został wybranym na metropolitę kijowskiego. Nie życzył tego sobie ani król, ani het. Tetera, ale ten, widząc jednomyślność za Tukalskim, nietylko go uznał, ale jeszcze króla za nim prosił. R. 1664 w K. krwawa odegrała się scena. Jan Wyhowski wojew. kijowski był wezwany z Chwastowa do K. przez het. Teterę i pułkow. Machowskiego pod pozorem rady; — gdy przybył, schwytano go i sądem wojskowym skazano na śmierć przez rozstrzelanie. Nazajutz po wyroku, jak tylko na brzask poczęło się zabierać, przed gospodę wyprowadzony i z kilku karabinów rozstrzelany, poległ. Zarzucano mu, że się znosił z buntującymi się kozakami (Hist. panow. Jana Kazim. wydał Raczyński, I, str. 277). K. wciąż już był w ręku Polaków. Stefan Czarniecki, w tymże 1664 r. powróciwszy z wyprawy zadnieprskiej, dla przytulenia wojsk K. i Białącerkiew „po cudzoziemsku ufortyfikował,” zaciągnąwszy inżenierów, wyćwiczonych w rzemiośle, według planów Jana Sapiehy, pisarza w. kor. (tamże II, str. 303) Tegoż roku, w m. lipcu, Kossaków, z trzema zadnieprskimi pułkownikami, podstąpił pod K., ale kozacy korsuńscy, wraz z załogą polską, na głowę go poraziwszy, przepędzili (Pamiat. wrem. kijews. komis. IV, 3, 450). Załogi polskie osadzone były aż w czterech forteczkach, to jest w Korsuniu, Białejcerkwi, Czehrynie i Pawołoczy; ale w czasach burzliwych jeszcze i zwaśnionych, śród okolic wojną wyniszczonych, prowidowanie onych w zapasy i żywność, dla komendanta ich gen. Jana Stachorskiego było rzeczą niesłychanie trudną i kłopotliwą. Korespondencya tego generała do kanclerza Prażmowskiego, dochowana w całości, wskazuje to dowodnie. I tak np. tenże Stachorski d. 15 września 1665 r. pisze, że: „garnizon w Białejcerkwi kawęczy bardzo, którzy poprzedawali wszystko co mieli, gdyż codzień od nich molestacye ponosić muszą. Chleba i mięsa, także i soli, pod Kijowem szukać muszą, a z tego nie tylko tuteczną białocerkiewską ale i korsuńską fortecę… prowidować muszą.” W innym zaś liście z 1666 d. 28 lutego pisze tenże, iż lęka się „aby dla korsuńskiej fortecy białocerkiewską, w której effective z pawołocką mam dwa tysiące, nie ogłodził.” Tegoż roku z 11 września skarży się znów, że „Korsuń nad niedziel 6, z chłopów nie będzie miał chleba, gdyż pułk białocerkiewski i pawołocki w pole pod K. do het. (Tetery) wychodzi, a więc trudno chleba od nich wyciągać” (w zbiorach Konst. Swidzińskiego). Ale pomimo, że Stachorski wciąż zrzędził, K. z rąk nie wypuszczał. Oddał go w końcu Doroszenkowi, ale, z rozkazu rzplitej, gdy ten, po usunięciu się Tetery, zostawszy hetmanem ukraińskim, niby spokojnie i ulegle jakiś czas względem rzplitej zachowywał się. Doroszenko był wyrazicielem, jak wiadomo, stronnictwa tureckiego w kozaczyźnie. Zaporożcy przeto nie lubili go, i zaczęli się też wiązać z Krymem przeciwko niemu. Tymczasem Doroszenko konszachtował i wprost znosił się z Portą. Prosił ją, żeby wysłała swego sandżaka na Ukrainę. Porta nie sandżaka, ale czausa swojego przysłała. Doroszenko zbiera więc radę w K. i wmawia w prostodusznych kozaków, że tu nie idzie o poddanie się Turcyi, ale o to, aby Porta wzbroniła hanowi łączyć się z Zaporożcami, którzy się przeciwko niemu oświadczyli (Letopis Samowidca, str. 54). Jednakże, skoro wieść rozeszła się po Ukrainie o mającym jakoby przybyć sandżaku tureckim, wnet się wszystkie pułki kozackie, oprócz czehryńskiego, pobuntowały i oderwały od Doroszenka, tak, że wódz kozacki, dla bezpieczeństwa, zmuszony był otoczyć się najemnikami (Bantysz, II, str. 111). Pułki atoli horodowe niedługo trzymały z Zaporożem; zebrawszy się na radę w K. d. 22 lutego 1671 r., oświadczyły się znowu za Doroszenkiem, potępiając razem z nim czynności komisyi ostrogskiej z rzplitą, a na którą zgadzali się Zaporożcy. Stało się jednak wkrótce to, do czego zmierzał Doroszenko. W 1672 r. po wzięciu Kamieńca, Turcy opanowali Ukrainę. Odtąd K. dzieli tragiczne losy bliższej okolicy swojej, którą Samojłowicz i Doroszenko z rąk sobie wyrywają. Ale nareszcie w 1675 r. dla tegoż K. ostatnia już miała wybić godzina. Oto hetman zadnieprski Samojłowicz wpada tu i całą ludność gwałtem przepędza za Dniepr; a następnie „Lachy przyszedłszy, mówi kronikarz: spalili K. z cerkwiami” (Letop. Samowidca, str. 64). Ale ludności nie można tak łatwo z ziemi zdmuchnąć i jakieś jej szczęty z pewnością przegon ów pierwszy (zhin) musiał oszczędzić, kiedy w 1679 r. Semen Samojłowicz, syn hetmański, przepędziwszy z K. Janenkę i Tatarów, znowu ludność tutejszą, ile jej jeszcze zostało, po raz wtóry za Dniepr przeprowadził (Jużnoruskije letop. Biełozierskoho, str. 63). Ale nareszcie, po długich wojnach, oliwna różczka pożądanego pokoju zakwitła. Przeszła groza krwawych dni i Ukrainę opustoszoną znowu musiano osiedlać i zażyzniać. Stanisław Jabłonowski, starosta, zajął się też raźnie około osiedlenia na nowo K. i starostwa. Odrodziła się też na nowo cała ta okolica, zawrzała znów zgiełkiem życia, a na miejscach byłych wsi, dzikiemi zarosłych chwastami, w niedługim czasie powstał też cały szereg nowych osad.

[s. 42]

Oto mamy przed sobą uniwersał starosty Jabłonowskiego: „Wiadomo czynię, komu o tem wiedzieć należy, wszelkiej condiciey, praeeminencyi ludziom, do sstwa mego kors. przychodzącym, kiedy już teraz, za Boską ordynacyą, do wiecznego z Najjaśniejszymi Ich Carskich Weliczestw przyszło (przymierza), tedy jako to Bogu Zastępów dziękować potrzeba, tak chcąc restaurować ruiny i desolatią, która przez ten czas trwała, sstwa korsuńskiego, do niego na osadzcę pana… sługę mego deklarując, wszystkim, którzyby na grunty pomienionego sstwa i miejsca osiadłości dawnej, wprowadzeni tam i fundować się chcieli, do lat dziesiąciu, zupełną i zwyczajną we wszystkiem, od wszelkich ciężarów, danin, podatków, robocizn, wolność i słobodę przyrzekając, iż pomieniony osadzca mój, żadnych krzywd i i aggrawacyj czynić nikomu nie będzie, ale każdego przy prawie i wolności jego, do lat zamierzonych, zachowa. Pozwolonie tedy wszelakie, wszystkim osiadającym grunty te w sstwie kors. daję, aby im wolno było budować, toż dobywać, zasiewać i pożytki z nich sobie, bez żadnych exakcyj, czynić, handli prowadzić, i cokolwiek do utwierdzenia w posesyi wolnego i swobodnego należeć będzie, od tychże czasów lat dziesiąci, tego wszystkiego spokojnie i bez przeszkody używać. Na co się przy pieczęci mojej przyciśnięciu, własną ręką podpisuję (podpis). Działo się w obozie na Pererytej 5 augusta 1686” (Rkpsm w bibl. Ossol. we Lwowie Nr. 250). Prócz tego, tenże starosta wydał inny jeszcze uniwersał. Oto jego brzmienie: „Wiadomo czynię osiadającym ludziom w sstwach moich bohusławskiem i korsuńskiem, iż za generalnego administratora i dozorcę do nich naznaczam i postanawiam Jmci Pana Kobielskiego, rotmistrza JKr. Mości, do fortecy białocerkiewskiej komenderowanego; tedy tego, jako panowie osadzcy w tych sstwach, tak i osiadający we wszystkiem słuchać, a jego rozkazom dosyć czynić, będą powinni. Przestrzegam także p. Kobielskiego, aby żadna krzywda i ciężar ludziom pomienionym, którzy w tychże starostwach osiadać będą, do lat dziesiątka na słobodę onym zamierzonych, nie działa się; niemniej w lasach i w czem będzie do pożytku mego należało, żeby szkód i umniejszenia prowentów żadnego nie było; w czym wszystkim poczciwość, wiarę, sumienie Jmci Pana obliguję, aby tak o wszystkim wraz dając, i za informacyą odemnie idąc, jakoby wdzięczności i respektu za swoje był godzien usługę. Działo się w obozie pod Pererytą 5 augusta 1686 r.” (tamże). Nadto, czytamy ordynans starosty tegoż do komendanta białocerkiewskiego: „Gdy zaś po długiej i wielkiej ruinie sstwa mego bohusławskiego i korsuńskiego osadzać posyłam, tedy daję ten mój ordynans Jmci P. komendantowi białocerkiewskiemu, aby, za odebraniem i rekwizycyą p. administratora mego starostw obudwóch pomienionych, dał wszelką temuż p. administratorowi pomoc, żeby ze starostw przerzeczonych dziesięciny pszczelnej i inne prowenta od teraźniejszego czasu, zawsze już po mnie wybierane były i nikt się inny do tego nie interesował, ani w tym przeszkadzał. To w pilnej uwadze mając, aby z niwczym punktów i traktatu wiecznego przymierza i pokoju między Najjaśniejszymi Monarchami naszymi zawartego, którego punkta w kopii posyłam, żadnej nie było derrogaticyi i jakiejkolwiek z tej strony przeszkody i trudności. Czego przestrzegać zalecam Jmci P. Comendantowi, i to wykona pod surowością artykułów wojskowych. Działo się w obozie pod Pererytą, 6 augusta 1686 r.” (tamże). R. 1787 Stanisław Jabłonowski het. w. kor. ustąpił sstwo korsuńskie synowi swemu Aleksandrowi Jabłonowskiemu (archiwum Lachowieckie). Antreprenerem zaś osady K. i sstwa, niewymienionym po nazwisku, jak widzieliśmy w uniwersale Jabłonowskiego, jak to wiemy skądinąd miał być Samuś. Ale śród rojów osiadłej świeżo w sstwie ludności było wielu też osadników, którzy, przed laty przeprowadzeni za Dniepr gwałtownie, teraz tu wracali i dawne swe zajmowali siedziby. Owóż pośród tych przybyszów, wichrzących niegdyś za wojen kozackich i niepoprawionych, łatwo się też na nowo rozszerzyła głownia buntu. Jakoż Samuś, ów znany nam osadzca, połączywszy się z Semenem Palejem, na czele hultajstwa, w 1702 r. w K. mnóstwo szlachty i żydów w pień wyciął (Pam. Otwinowskiego, str. 41). Bunt ten jednak stłumiono. R. 1715 August II dał jus communicationis na sstwo korsuńskie Teofili z Granowa Jabłonowskiej. Nabiegi hajdamaków siczowych były plagą tych czasów. K. był też często przez nich nawiedzany. W 1734 r. wpadli tu oni „nocnym sposobem” i 27 żydów zabili. Ci z żydów co pozostali, wynieśli się na Polesie kijowskie, tak, że w 1737 r. w K. żadnego żyda nie było, oprócz jednego, który w karczmie pańskiej siedział (Arch. JZR., część 5, t. I, str. 492). R. 1743 hajdamacy znowu tu wpadli i zrabowali mczko, oraz Medwedówkę i inne wioski (Kuryer polski), Suchodolski, ówczesny gubernator korsuński, chcąc zażegnać to ciągłe niebezpieczeństwo napadów hajdamackich, starał się zjednać sobie koszowego i żyć z nim w dobrych sąsiedzkich stosunkach. Jakoż w 1761 r. wybrał się on był nawet do Siczy z wizytą sąsiedzką, gdzie był przyjęty gościnnie. Gdy wrócił do domu, posłał w podarunku koszowemu „szyte koszule” i dziękując za piernacz wojskowy,

[s. 43]

który mu dał koszowy dla bezpieczeństwa w drodze tam i napowrót, oraz za gościnę, pisał, żeby kozacy zachowali dla niego dobrą przyjaźń i bywali na jarmarkach, w gub. korsuńskiej, z końmi, towarami, bez żadnej obawy (Gliszczyński, Znaczenie Zaporoża, str. 194). Od tego też czasu ustały najazdy hajdamaków, a i żydzi, korzystając z bezpieczeństwa, do K. wnieśli się na nowo. W 1763 r. płacili pogłównego 475 złr. Lustracya z 1765 r. tak stan sstwa kors. opisuje: „Poddani tu czynsz płacą, podług mienia swego, dają osypy: żytni i owsiany; kosić chodzą, ale tylko na sufficiencyą pp. dyspozytorów sstwa kors i wojska partyi ukraińskiej. Za powinnością przychodzący osyp owsiany ustąpiony jest od JW. starosty (Rocha Jabłonowskiego) Ichmość pp. dyspozytorom tegoż sstwa in vim ordynaryi; dla tego tenże owsiany osyp od intraty i kwarty detrunkowany niżej. Zamek jest w około wałem kwadratowym, z czterema rądelami, zdawna osypany; w koło tego zamku fosa głęboka, zdawna rżnięta i palami dębowemi po wale w około opalisadowany. Wjeżdżając do tego zamku most ze zwodem, brama w końcu mostu ze strzelnicami, dla obrony nowo wystawiona; w tej bramie izdebka dla kozaków; na tej bramie izba z alkierzem i garderobą; na tej izbie, t. j. na drugiem piętrze pomieszkanie letnie tarcicami wyszalowane; w środku zamku budynek, to jest pomieszkanie dla jegomości p. gubernatora pokryty; na boku kuchnia z piekarnią i przy niej chałupa dla kozaków; śpichlerz stary; stajnia i wozownia dawnego także budowania; furta z tego zamku podobieństwem baszty, nowo zbudowana; w tej furcie alias baszcie pomieszczenie dla kozaków, na dole i górze z strzelnicami, dla obrony od hultajów ukraińskich; studnia około tej furty dawno zawalona, reparacyi potrzebująca. Miasto K. nad rz. Rosią. W tem mieście są żydzi, trunkami nie szynkują, tylko czynsz za posiedzenie płacą. Intrata roczna sstwa korsuńskiego: 17 żydów płaci 76 zł.; chałup poddanych 172, którzy płacą czynszu 1624 zł.; za osyp żytni osmuch 72, osmucha każda po 1 zł., razem 72. Arendy karczemnej w K. z majdanem salitrzanym na kotłów 6 zł. 15200. Chałup libertowanych 2. Wsie do sstwa należące następne: Harbuzyn, Nabutów, Netrebka, mczko Sachnówka, Browachy, Kornelówka, Kiczyńce, Hnojniki, Sotniki, Moryńce, Sytniki, Wyhrajów, Nechworoszcz, Samorodnia, Piski, Dacki, Kwitki, Sieliszcza, Turkińce, Prutylce, Taraszcza, Pietruszki, Suchyny, Karaszynka. Dziesięciny pszczelnej z całego sstwa kors. pni in N. 390 zł. 1950; oczkowego z tychże pasiek 176 zł. Intraty rocznej w sstwie kors. r. 1763 in summa zł. 57508. Kozaków w całem sstwie jest N. 57, na których chałup osiadłych, od powinności wolnych, idzie in N. 28. Ci kozacy chodzą do obozu wojska kor. partyi ukraińskiej, za ordynansami WW. PP. Regimentarzów. Przed tymiż lustratorami mieszczanie i obywatele star. kors. użalali się na krzywdy czynione im ze strony sstwa bohusławskiego, od Tahańczy, skąd od lat czterech poczęto najeżdżać z kozakami na ich grunta i lasy, wzbraniając wolnego im użytkowania. Tudzież od dóbr wsi Pisek, komisarze, gubernatorowie i administratorowie pomienionego sstwa, więcej jak na milę gruntów kors. lasów, stepów, sianożęci, futor Bezbachów i wś Moskalenki od sstwa kors. do sstwa bohusławskiego przyłączyli i swojemi słobodami osadzili. Z drugiej strony od Smilańszczyzuy, od mczka Kwitek, podobnież doświadczają przywłaszczeń i zaborów przez ks. Lubomirskiego dokonanych, a nakoniec użalali się na ks. Jabłonowskiego wojew. nowogródzkiego, który Steblów zdawna do sstwa jakoby należący sobie przywłaszczył, jako też sianożęcie, stawy, futory i pasieczyska. należne do sstwa kors., tenże najechał i do dóbr Lisianki wcielił. A gdy ciż lustratorowie, przez rządzcę Lisianki nie byli dopuszczeni, do lustracyi, zostawiwszy zatem wś Jabłonówkę, Koszmaków, Hluszki i część Steblowa, podług dokumentów, prawnie należących do K., nie zlustrowawszy, odjechali, dając znać o tem do prześwietnej komisyi skarbowej rzplitej dla skuteczniejszej rezolucyi. Z nowszych wspomnień, wiążących się do tego miejsca, wszystkim na Ukrainie są znajome tak zwane proroctwa Wernyhory. Miał to być kozak rodem ze wsi Dziurłykowki za Dnieprem. Ten nienawidził tak bardzo zbierających się szajek hajdamackich, że własną matkę i rodzonego brata zabił za łączenie się i dawanie pomocy temu hultajstwu. Po dopełnieniu tego czynu, przyszedł w kraj polski do wsi Makedony w sstwie kaniowskiem, a niedługo przed rzezią, bo w 1766 r., krył się w K., na wyspie oblanej rzeką Rosią, między młynami. Tam przepowiadał ludziom bliską hajdamaczyznę, jej zbrodnie, stłumienie i kary. Przepowiadał także, że za lat kilkanaście będzie wielki zjazd monarchów, co się w istocie w 1787 r. sprawdziło. Dla tego też za wybuchem koliszczyzny setnicy hajdamaccy starali się schwytać Wernyhorę ale daremnie. Wernyhora miał być przytem i lirnikiem, składał dumy, które, a przynajmniej przypisywanych jemu kilkanaście, zebrał i ogłosił Erazm Izopolski. A w roku 1768 wybuchły na Ukrainie, jak przepowiadał Wernyhora, rozruchy, znajome dziś z krwawej pamięci. K. smutnych też wtedy doświadczył przygód: — hajdamacy wpadli tu z nożem i ze spisą. R. zaś 1775 sstwo korsuńskie prawem emfiteu

[s. 44]

tycznem zostało nadane Kacprowi Rogalińskiemu, lecz tenże w 1780 r. ustąpił prawa swego synowcowi królewskiemu, ks. Stanisławowi Poniatowskiemu, podskarbiemu litews. Odtąd w losach K. zaszła zmiana na lepsze. Miasto to uczuło wnet troskliwą rękę czynnego gospodarza. Ks. podskarbi dobra swe oczynszował i większą część ludności wyzwolił od pańszczyzny (ob. dziełko: „O ustanowieniu czynszu powszechnego w dobrach ks. Poniatowskiego”); troskliwy o wzrost miasta, w chwalebne porządki je zapomógł; rozkrzewiał rolnictwo i przemysł; w samym K, pozakładał fabryki zamszów, sukna, jedwabiów i saletry. W Taraszczy miał hutę szklaną i fabrykę zwierciadeł, a w Sachnówce winnice i plantacye morw i tytuniu (Dziennik handl. 1787 r., str. 104 i 1788, str. 575). Utrzymywał też stada koni rasowych. W K. ustanowił szkołę tańców dla młodzieży wiejskiej obojej płci. Francuz Müntz dopomagał mu w urządzeniu dóbr korsuńskich. Na jednej z wysp na Rosi, w pięknej pozycyi, śród skał, inżynier ten wybudował dla dziedzica obszerny drewniany dom w 1783 r. i urządził ogród, pozakładał winnice i plantacye morw. Licho jeszcze wtedy wyglądał K. Miasteczko to bowiem, powiada Müntz, składało się z 50 niewięcej skromnych wieśniaczych sadyb, ze starego ubożuchnego kościołka, chylącego się od starości, z wału obwodowego, zniszczonego przez dobywaczy saletry, zresztą z pustych placów, burzanami zarosłych, pełnych jam i dołów saletrzanych. Ale ks. podskarbi, skoro objął K., postarał się o większe osiedlenie jego, tak, że odtąd to mczko zaczęło się rozwijać normalnie, wzrastać i zabudowywać się. Oto w jakim już ulepszonym stanie lustracya z 1784 r. je zastała: „Ogólna ilość domów w K.: chrześciań. 201, żydowskich 34, szlacheckich 23. Miasto podług nowego planu założone 1784 r., ma domów murowanych kształtnych 25; ulice obszerne, figurami regularnemi przecinane, wiele ozdoby dają. Rynek rozległy podługowatego kwadratu, 3 boki formują domy murowane; czwarty okop wysoki z fosą głęboką, kształt forteczki mający; w okopie dom duży gubernatora, z oficynami i magazynem. Najosobliwszej wagi są ostrowia czyli kępy, formowane rzeką Roś. Najpierwsza z tych kęp jest Ostrów zwana; ma pałac murowany na dwa piętra; w nim pokojów 26, z salą długą łokci 30, szerok. 20 wysoką przez obydwa piętra: oficyn murowanych 3; stajen murowanych 2, po 100 łokci długości. Zabudowania te kształtne, będąc uregulowane, czynią miły widok kępy, z której przewóz jest na drugą kępę, zwaną Ostrów Denis. Na tym ostrowiu założony jest ogród figury pięknej z oranżeryą i figarnią. W innych miejscach kęp jest 5, bez nazwisk, które oddzielają się Rosią, korytami skalistemi biegącą. W mieście znajduje się dom doktora i lazaret, mający sal 3, na przyjęcie chorych z całych dóbr ks. podskarbiego, który, przez ustanowienie tego domu, daje dowody prawdziwego serca ludzkiego ku swym poddanym. Przedmieścia: Zakorsunka i Mandżary; na pierwszem cerkiew unicka, a w mieście ad interim kaplica, bo cerkiew murowaną być ma. Sstwo zawierało 27 wsi, czyniło dochodu zł. 129150 gr. 12.” Żywność tu była tania i obfita. Müntz, taki wykaz cen przeciętnych w K. i okolicach jego r. 1781 podaje: Pszenica 6 do 7 zł.; żyto 2 do 3; jęczmień 2 i 10 gr.; owies 3—10 gr.; proso 4; hreczka 4; wół trzyletni 3 dukatów; baran 3 do 5 zł.; owca z jagnięciem 3 do 4 zł.; nierogacizna 8 do 9; gęś od 15 do 20 gr.; kaczka 6 do 18 gr.; kurczę 6 do 8 gr.: 12 jaj za 3 gr. (Voyages pictoresques par la Pologne etc. consistants en esquisses originales de vues et faitcs dans le cours de voyages en années 1781–2–3 par. J. H. Müntz, major au service de Pologne; rkpsm). Tenże Müntz w tym swoim albumie widoków zamieścił: Vue de la rivière à Korsun, i une vue de Korsun. R. 1787 d. 11 maja, w powrocie z Kaniowa, zjechał tu król Stanisław August. Ks. podskarbi urządził przyjęcie okazałe. Król zajął pawilon, bo pałac, lubo był zbudowany, ale wewnątrz niewykończony. W dzień królewskiego przybycia wieczorem pałac i ogród były wspaniale uiluminowane. D. 12 zaś maja cesarz austryacki Józef II, jadący dla widzenia się z cesarzową Katarzyną II w Krymie, zawadził też o K., dla złożenia wizyty królowi polskiemu. Przybył też tu o 3 kwadranse na 4-tą i poszedł wprost do pawilonu króla, w towarzystwie tylko ks. Kińskiego, brata ks. Poniatowskiej, gdzie z królem rozmawiał z półtorej godziny. Potem drzwi się gabinetu otwarły i król prezentował cesarzowi ks. podskarbiego, hetm. Tyszkiewicza i pp. Mniszchów. Poczem cesarz w dalszą wyruszył podróż. Król Stan. August, bawiąc tu przez kilka dni, podziwiał ogród w ślicznem położeniu, a także robił powozem wycieczki za miasto, do Sachnówki, także malowniczo nad Rosią położonej, gdzie oglądał sławną mogiłę „dziewiczą” czyli „pastuszą.” Ks. podskarbi, chcąc upamiętnić ową drogą chwilę pobytu królewskiego w K., na plac obszerny sprowadzić kazał dwanaście par nowożeńców, którym ślub dał dziekan ks. Lubicki w obecności króla, i miał do nich przemowę w starosłowiańskim języku. Gdy ślubne obrządki zakończyły się, ks. podskarbi, dla uwiecznienia pamiątki najjaśn. pana, wszystkich tych nowożeńców od wszelkich, nietylko wysług dworowi, ale i opłat dożywotnio uwolnił, i osobnym dla każdego dokumentem

[s. 45]

wydanym zabezpieczył. Kiedy prawo o miastach zapadło na sejmie czteroletnim, król Stan. August wydał dla K. z przedmieściami i słobodą Pilipowką przywilej renowacyjny 1792 r., mocą którego nietylko wszystkie dawne prawa mu zatwierdził, ale na zasadzie konst. sejmowej pomnożył i rozszerzył, za wolne je uznając, od wszelkiej juryzdykcyi ziemskiej, zamkowej i starościńskiej wyjmując i tylko sądom asesorskim podległem czyniąc. Nadto tymże przywilejem całe terytoryum do tego miasta należące, mieszczanom kors. własnością dziedziczną nadał (Arch, JZR., część 5, t. I, str. 539). Jakoż tego jeszcze roku, na mocy konst. sejmowej i tegoż przywileju, m. K. magistrat swój urządziło i sąd miejski obrało. Ale ks. podskarbiemu nie udało się zebrać owoców swych starań i pracy: wszystko poszło na marne, Za zmianą krajowych okoliczności książę, wyniósłszy się do Włoch, wszystkie dobra swoje rozprzedał, a że sstwo kors. było emphiteusisna lat 50, rząd rosyjski zapłacił mu 100000 rs. Roku zaś 1799 d. 20 stycznia, ukazem Rządzącego Senatu, Najmiłościwiej mczko K. z przyległościami zostało nadane generałowi ks. Piotrowi Łopuchinowi (Istor. mater. iz archiw. Gubernskoho Prawlenia). Ks. Paweł Łopuchin, syn Piotra, dawny pałac rozprzestrzenił i przyozdobił. Przepyszny też ogród angielski przez niego został założony z wielkiem znawstwem i na wielki rozmiar. Sród ogrodu orze się głębiną stromych skał rzeka i na mnóstwo dzieląc się ramion, roztrąca się, szumi i pieni, a z gęstego drzew płaszcza tu i ówdzie kształtne i wypieszczone wyglądają domki, owite zieloną siecią bluszczu i w bzowych utulone krzakach. Wszystko to ponętnie zatrzymuje oko. W pałacu malowidła i obrazy zagranicznych i rossyjskich mistrzów; kilka marmurowych statui i biustów, dłuta Thorwaldsena i Kanowy; tudzież kolekcya rzadkich numizmatowi broni starożytnej, oraz zbiór starożytności wykopanych w K., a składający się z zabytków grobowcowych, popielnic, naczyń złotych, łańcuchów, paciorków. Mieszkańcy twierdzą, że niema miejsca w K., na którem kopiąc, nie natrafionoby na potłuczony gruz, starożytność lub kości. Dzisiejsze mczko żadną budową, żadnym pomnikiem nie przypomina starożytnego pochodzenia. Jestto mczko, jak wszystkie inne, z żydowskimi zajezdnemi domami i chałupami, a całą jego ozdobą są skaliste brzegi i wyspa na rzece Rosi, na której się wznosi pałac książęcy. Z drugiej strony miasta na drodze ku Tahańczy są tu wysokie wały i przekopy; miejsce niegdyś warowne. Pod te ogromne szańce schronił się ubogi kościółek katolicki, albo raczej kapliczka. Naprzeciw zamku stoi wspaniała murowana cerkiew ruska, Preobrażeńska, zbudowana przez ks. Piotra Łopuchina. Druga Ilińska z drzewa, zbudowana w 1701 r. O 7 w. od K. na wyspie śród lasu stoi monaster pustynny Onufryjski. Był on fundowany w połowie XVII wieku przez Grzegorza Hulanickiego, pułkownika korsuńskiego. Tu w tym monasterze umarł metrop. kijowski Dyonizy Bałaban w 1663 r.; tu w tymże roku mnichem został Jerzy Chmielnicki. Cerkwie dawne w K. były: cerkiew Sergiejska (niewiadomo gdzie stała); Rożdestwa Boharodzicy (za miastem); Nikołajewska (znajdowała się tam gdzie dziś pożarna baszta); Woskreseńska i Spaska (gdzie dziś sadyby Baranowa i Chwesenki). Dziś w K. mieszk. obojej płci: prawosł. 2245; katol. 158; protest. 135; żydów 2000. Domów 400 żydowskich i 300 chrześciańskich. Wsie następne należą dziś do K.: Arbuzin, Neterebka, Sachnowka, Browachy, Korniłowka, Sotniki, Sitniki, Samoridnia, Pieszki, Wyhrajów, Dacki, Taraszcza, Sieliszcze, Suchiny, Kwitki, Pietruszki, Karaszyn, Listwin, Kiczyńce, Turkińce, Pruszylce, Moryńce, Nabutów, Hnojenki, Nechworoszcz, Huta; razem 9226 dusz męskiej płci i 51132 dziesięcin ziemi. Z nowszych wspomnień wypada zanotować, że w 1855 r. wojsko rozpędziło zbuntowane tłumy włościan (ob. Pośmiertny rozkaz Otca Ant. Kowalskoho w Kijewskoj Starinie, m. luty 1882, t. 1, str. 387). Rodem był z K.. Jan Kopecki, artysta malarz, który żył w pierwszych latach panowania Stan. Augusta w Warszawie, i gdzie zostało po nim kilka znanych jego pędzla portretów (Przegląd nauk., 1845, t. II, str. 577, i Słownik malarzów E. Rastawieckiego, t. 1, str. 334). Oto wykaz imienny dawnych starostw korsuńskich: 1590 Aleks. ks. Wiszniowicki; 1616–1625 Jan z Żurowa Daniłłowicz; 1631 żona jego Zofia z Żółkwi Daniłłowiczowa, wojewodzina ruska; 1631–1636 Stanisław Daniłłowicz; 1660 Jan Leszczyński wojew. poznański; 1674 Samuel Leszczyński oboźny w. kor.; 1686 Stanisław Jabłonowski het. w. kor.; 1687 Józef Aleks. Jabłonowski, wojew. nowogródzki; 1715 Teofila z Granowa Jabłonowska; 1765 Roch Jabłonowski; 1775 Kacper Rogaliński, posiadacz emfiteutyczny; 1780 Stan. Poniatowski, podskarbi litew. Oto zaś kolej następstwa podstarościch i gubernatorów (nie zupełna): 1599 Roznoszyński; 1616 Stanisław Kraszowski; 1637 Przedrzymirski; 1646 Misiun (dzierżawca); 1746 Błoński; 1761–68 Suchodolski; 1795 Jaczewski. Pułk zaś kozacki kors. miał następnych pułkowników: 1634 Kiryk Czyż (z ręki rzplitej); 1637–38 Maksym Nestorenko; 1643 Żabokrzycki (z ręki rzplitej); 1648 Oleksy Tucko; Moroz albo Mrozowicki (szlachcic);… Iwan Mozyra…; 1650 Łukjan Mozyra;… Hubajło; 1656 Iwan Pe

[s. 46]

trenko;… Timofiej Anikijew; 1662 Hrehory Hulanicki; r. 1671 Fedor Kandyba (trzymał z Doroszenkiem); r. 1674 Michajło Sołowej.

Edward Rulikowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply