W górskim rejonie kontrolowanym przez Turkmenów w północno-zachodniej Syrii zabito 15 prorządowych dowódców wojskowych, w tym czterech rosyjskich generałów – twierdzi turecka agencja informacyjna Anadolu, powołując się na lokalne źródła. Strona rosyjska nie potwierdza tych informacji.
Grupa wojskowych, w skład której rzekomo wchodzili rosyjscy i syryjscy generałowie, mieli spotkać się we wtorek w rejonie granicy z Turcją, by omówić bieżącą sytuację na froncie. Wszyscy mieli zginąć z rąk antyrządowych rebeliantów. Jeden z rosyjskich wojskowych, o imieniu „Jurij”, miał rzekomo kooordynować ataki sił rządowych w tym rejonie.
Strona rosyjska nie potwierdził tych informacji. Ministerstwo Obrony Rosji podało jedynie, że jeden rosyjski oficer zginął w Syrii 1 lutego podczas ataku na stanowiska syryjskiej armii, w wyniku ostrzału moździerzowego. Według oświadczenia, był on konsultantem wojskowym ds. użycia broni, zaś atak przeprowadzili dżihadyści z ISIS. Oficer został przedstawiony do odznaczenia.
Dziś rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że nazwisko poległego oficera nie zostanie ujawnione. Podkreślił, że szkolił on syryjskich żołnierzy w obsłudze broni przesyłanej z Rosji i nie brał udziału w walkach.
Aa.com.tr / tass.ru / Kresy.pl
hahahahaha
Na pewno generałowie by się pchali do Syrii, w dodatku w rejon zagrożony atakiem, marna propaganda
Nawet gdyby zginęło 4-ech rosyjskich jenerałów,co mało prawdopodobne i co z tego? W Rosji jenerałów jak mrówek.Turcy i Turkmeni dostają w d.psko dlatego tak się podniecają.Bandy ISIS,sprzymierzeńcy judeousmaństwa i tureckiego osmaństwa są bezsilne,oprócz gembowej propagandy.
Pierwszego lutego faktycznie zginął żołnierz FR w Syrii, niby w wyniku ostrzału alteryjskiego ze strony Turcji .