Czy 45. Prezydentem Stanów Zjednoczonych będzie właśnie Donald Trump? Miliarder z Nowego Jorku, który jako jedyny pozostał na placu boju w staraniach o nominację Partii Republikańskiej, doprowadził do odwrócenia bardzo niekorzystnych dla niego trendów w badaniach opinii publicznej. Według sondażu Rasmussen Reports, Trump wygrywa z faworytką Demokratów stosunkiem głosów 41% do 39%, przy 5% badanych, którzy określili się jako niezdecydowani.
Od wielu tygodni Hillary Clinton prowadziła w sondażach z Donaldem Trumpem przewagą od kilku do kilkunastu procent głosów. Komentatorzy amerykańskiej sceny politycznej wieścili dla Partii Republikańskiej pewną klęskę w przypadku wytypowania do wyborów powszechnych barwnego biznesmena.
Po wycofaniu się z rywalizacji Teda Cruza, wynik wyborczy nie wygląda jednak na rozstrzygnięty. Choć najnowszy sondaż CNN/ORC daje Clinton większą niż poprzednio, bo 13-procentową przewagę, to jednak źródło to pozostaje odosobnione na tle innych badań. Przykładowo, w sondażu pracowni IBD/TIPP przewaga kandydatki Demokratów spadła do 7%.
Na korzyść Trumpa mogą oddziaływać w niedalekiej przyszłości procesy konsolidacyjne wewnątrz podzielonej partii republikańskiej. Ważni politycy z nią związani pogodzili się z wiktorią Trumpa i jak na razie zaprzestali bezpardonowej krytyki pod jego adresem. Sztab Trumpa pracuje natomiast intensywnie nad zmianą wizerunku kandydata z kontrowersyjnego i radykalnego na merytorycznego i otwartego na głosy niezdecydowanych Amerykanów. W wystąpieniu „America First”, poświęconym polityce zagranicznej USA, Trump nakreślił założenia programowe dla swojej przyszłej administracji, a także precyzyjnie wypunktował porażki Baracka Obamy.
Po stronie Demokratów wciąż istnieje pewna doza niepewności co do samej nominacji dla Hillary Clinton. Wprawdzie utrzymuje ona znaczną przewagę w liczbie pozyskanych delegatów nad jej jedynym konkurentem, jednakże w wewnętrznych sondażach większość wyborców Partii Demokratycznej domaga się startu Berniego Sandersa na wieńczącej prawybory konwencji partyjnej.
pch24.pl/ rasmussenreports.com
Berlin i Moskwa mają więc powód do radości. Za to Polska może mieć przegwizdane, zwłaszcza przy takiej nieporadności jaką PiS do tej pory prezentuje.
Kontynuacja polityki H. Clinton ,już bez kukiełki nie wyszła by Polsce na zdrowie. Putin właściwie nie ma nic do zaoferowania Trampowi w ramach “pojednania”.
tagore
czyli gdzie się nie odwrócisz i tak dupa z tyłu..