Kilkadziesiąt tysięcy osób wyszło na ulice francuskich miast w ramach protestów ruchu Żółtych Kamizelek, który zakwestionował politykę liberalnego obozu Emmanuela Macrona.

Sobotnie wystąpienia odbyły się  w rocznicę powstania ruchu. 17 listopada 2018 r. na ulice francuskich miast wyszło 280 tys. obywateli. Rok później protestowało już znacznie mniej, bo 28 tys. osób, choć są to dane Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które było przez uczestników ruchu wielokrotnie oskarżane o zaniżanie liczebności wystąpień.

Przy okazji paryskiej manifestacji doszło do zamieszek organizowanych przez około 300-osobową grupę anarchistów i lewicowców. Podpalali oni samochody, zaatakowali także siedzibę banku HSBC na Place d’Italie. Bojówkarze próbowali powstrzymywać policjantów układają barykady, które podpalali, jak relacjonuje portal Onet. Anarchiści z tak zwanego „Czarnego Bloku” urządzili również awanturę w centrum handlowym Les Halles znajdującym się w centrum Paryża.

Działania anarchistycznych bojówkarzy wywołały zdecydowaną krytykę ze strony Marine Le Pen przewodniczącej partii Zgromadzenie Narodowe, do tej pory sympatyzującej z ruchem Żółtych Kamizelek. Le Pen była oburzona tym bardziej, że anarchiści zniszczyli pomnik bohatera II wojny światowej, marszałka Alfonsa Juina. Juin jest postacią ważną dla środowisk nacjonalistycznych także z tego względu, że w 1962 r. wystąpił z wojska protestując przeciwko przyznaniu niepodległości Algierii.

W całej Francji policjanci zatrzymali ponad 260 osób, w tym ok. 150 w Paryżu.

„Rok temu „żółte kamizelki” chciały konkretów: niższych podatków i poprawy sytuacji najbiedniejszych. Dziś ruch domaga się realizowania bardziej politycznych postulatów: referendów, większej sprawiedliwości społecznej oraz mniej konsumpcjonizmu w życiu społecznym” – Onet cytuje socjologa Jean-Francoisa Amadieu.

Czytaj także: Dojrzali Francuzi i zdziecinniali Polacy

onet.pl/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Dodaj komentarz