Szef rządu przyznał, że o incydencie związanym z rosyjską rakietą, która w grudniu 2022 roku wleciała w polską przestrzeń powietrzną i najpewniej spadła koło Bydgoszczy, dowiedział się dopiero pod koniec kwietnia br. RMF FM zwraca uwagę, że potwierdzałoby to wcześniejsze doniesienia, że po incydencie wojskowi nie poinformowali ani prokuratury, ani premiera.
W środę podczas konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki przyznał, że nie wiedział o tym, iż w grudniu 2022 roku na teren Polski wleciała rosyjska rakieta. Dowiedział się o tym dopiero w kwietniu tego roku, po upublicznieniu informacji o znalezieniu szczątków obiektu w lesie koło Bydgoszczy.
– Ja się dowiedziałem o tym incydencie wtedy, kiedy poinformowałem o tym, czyli to było pod koniec kwietnia; kilka dni przed końcem kwietnia, w środku tygodnia – powiedział Morawiecki.
– Mogę tylko powiedzieć, że według mojej najlepszej wiedzy biegli dokonują pełnych analiz zarówno miejsca zdarzenia jak i przedmiotu zdarzenia. Prokuratura prowadzi śledztwo – zaznaczył. Dodał, że prawdopodobnie minister obrony narodowej, wicepremier Mariusz Błaszczak „niedługo przedstawi raport w tej sprawie”.
Czytaj również: Szczątki rakiety koło Bydgoszczy. Premier o najnowszych ustaleniach śledztwa
Słowa premiera potwierdzają wcześniejsze informacje medialne, w tym RMF FM, według których wojskowi po grudniowym incydencie nie poinformowali ani prokuratury, ani szefa rządu.
Ponadto, według nieoficjalnych ustaleń RMF FM, w związku ze sprawą w rządzie trwa ostry konflikt między szefem MSW i ministrem-koordynatorem służb specjalnych, Mariuszem Kamińskim, a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą.
O sprawę zapytano też szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, gen. Rajmunda Andrzejczaka. Według relacji RMF, był zdziwiony pytaniem, czy wojsko nie wystarczająco wcześnie poinformowało premiera o rakiecie. Gdy dziennikarka przekazała mu, co powiedział premier Morawiecki, generał zapewnił, że on „poinformował swoich przełożonych”. Unikał jednak odpowiedzi na pytanie, kiedy dokładnie przekazał informację. Odparł, że zrobił to „wtedy, kiedy miało to miejsce”, ale żadnej daty nie podał.
– Poczekajmy, aż prokuratura skończy swoje dochodzenie i wtedy będziemy mieli oficjalną wersję. Proszę zapytać pana premiera, pana ministra. Ja robię to, co mam w zakresie swoich obowiązków – oświadczył szefa Sztabu Generalnego. Dodał, że nie ma sobie „nic do zarzucenia”, a do tego nie jest upoważniony i kompetentny do tego, żeby udzielać odpowiedzi.
Generał powiedział, że sprawa rakiety, która spadła w lesie koło Bydgoszczy, nie została poruszona na posiedzeniu szefów sztabów generalnych 31 państw członkowskich NATO.
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych w odpowiedzi na pytania RMF FM o kwestię powiadomienia prokuratury w sprawie grudniowego naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez niezidentyfikowany obiekt oświadczyło, że szczegóły ustaleń prokuratury będą mogły zostać upublicznione dopiero po zakończeniu postępowania, prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku. „Mając na uwadze dobro śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę oraz niejawność szczegółowych informacji na temat zdarzenia, do czasu zakończenia postępowania Dowództwo Operacyjne nie jest upoważnione do podawania ich do publicznej wiadomości” – dodano.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku oświadczyła, że „do czasu zakończenia prac prokuratorów oraz biegłych(…) nie będzie odnosiła się do doniesień medialnych dotyczących okoliczności zdarzenia”.
Przypomnijmy, że z nieoficjalnych informacji reporterów RMF FM wynika, iż wstępne ustalenia Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wskazują, że w Zamościu koło Bydgoszczy znaleziono rosyjski pocisk manewrujący Ch-55. Stacja przypomina, że już wcześniej polska armia oficjalnie wiązała obiekt, który spadł lesie w Zamościu ze zmasowanym atakiem rakietowym na Ukrainę, przeprowadzonym przez Rosję w połowie grudnia 2022 roku. Użyto wówczas m.in. rosyjskich samolotów, stacjonujących na Białorusi. Jak podaje RMF FM, w pobliżu natowskiej przestrzeni powietrznej pojawił się wielozadaniowy bombowiec taktyczny Su-34, w związku z czym poderwano samoloty bojowe NATO. To wtedy na radarach polskich służb pojawił się obiekt, który wleciał do Polski znad Białorusi. Był śledzony, ale zniknął z radarów w rejonie Bydgoszczy, mniej więcej dwa kilometry od miejsca znalezienia szczątków.
Źródła stacji twierdzą, że niedługo po tym prowadzono poszukiwania obiektu, ale zrezygnowano z nich w związku z silnymi śnieżycami. Dziennikarze radia ustalili też, że wojsko nie powiadomiło prokuratury o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez niezidentyfikowany obiekt, choć miało taki obowiązek. RMF sugeruje, że polska armia albo incydent zlekceważyła, albo chciała go ukryć. Postępowanie wszczęto dopiero pod koniec kwietnia, po przypadkowym odkryciu szczątków obiektu przez cywilów.
Już wcześniej doniesienia medialne wskazywały, iż „najpoważniejsza hipoteza brana pod uwagę przez śledczych” zakłada, że w lesie koło Bydgoszczy znaleziono resztki rosyjskiej rakiety manewrującej, być może Ch-55, wystrzelonej przez samolot bojowy. Przypomnijmy, że portal Interia.pl podał, że wojsko i rząd wstępnie łączyły obiekt z masowym ostrzałem Ukrainy przez Rosję 16 grudnia ub. roku, gdy „odnotowano wlot w naszą przestrzeń powietrzną niezidentyfikowanego obiektu”. O tym, że wówczas nad polskim terytorium znalazła się rakieta, mówił też premier Mateusz Morawiecki.
Jak pisaliśmy, wcześniej tego dnia gen. broni Tomasz Piotrowski przedstawił nowe ustalenia w związku ze znalezieniem szczątków niezidentyfikowanego obiektu wojskowego w lesie w okolicach miejscowości Zamość koło Bydgoszczy. Nawiązał do wydarzeń z 16 grudnia 2022 r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę. Przyznał, że są „pewne hipotezy” i wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem pod Bydgoszczą.
Z jego bardzo zawoalowanej wypowiedzi wynikało, że podczas „sytuacji powietrznej” polskie systemy coś „odnotowały” i zdecydowano się poderwać myśliwce, polskie i sojusznicze, a także śmigłowce poszukiwawczo-ratunkowe. Wojsko miało podejrzenie, iż coś mogło wlecieć w polską przestrzeń powietrzną, ale z uwagi na trudne warunki atmosferyczne nie zdołano tego wówczas jednoznacznie potwierdzić.
Później podano, że Polska zwróciła się do Stanów Zjednoczonych o pomoc w wyjaśnianiu wątpliwości dotyczących incydentu.
Rmf24.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!