Rząd Michela Barniera przetrwał nie dłuższy okres czasu niż był klecony pod okiem prezydenta Emmanuela Macrona. Wotum nieufności dla rządu odzwierciedla postępujące polityczne rozszczepienie Francji.
Za wotum nieufności dla Barniera i jego gabinetu poparło 331 na 574 deputowanych Zgromadzenia Narodowego Francji. Barnier pełnił funkcję premiera od 5 września. Nominacja dla niego przyszła niemal równo dwa miesiące po drugiej turze czerwcowo-lipcowych wyborów parlamentarnych, które przyniosły klęskę liberalnemu obozowi Macrona. Ten próbował szukać poparcia dla swojej kreacji wysuwają na szefa rządu polityka wywodzącego się z centrprawicowych Republikanów (LR) i posługującego się retoryką zaostrzennia polityki imigracyjnej.
Za odejściem Barniera zagłosował od początku zdecydowanie kontestujący jego wybór radykalnie lewicowej “Niepokornej Francji” (LFI), ale też trzech innych frakcji lewicowych. Jednak to głosy Zjednoczenia Narodowego (RN), wcześniej dopuszczającego rząd, przesądziły o losie gabinetu Barniera.
On sam zdawał się przewidywać ten los w czasie swojego przemówienia przed izbą niższą francuskiego parlamentu, która miała wydźwięk pożegnalny, jako oceniła to France24. Podkreśliła ona, że jest to pierwsze przegłosowane wotum nieufności od czasu obalenia rządu Georgesa Pompidou w 1962 r.
Główną przyczyną upadku Barniera były nieporozumienia między nim, a RN w sprawie projektu budżetu.
Ze strony lewicy podniosły się głosy, że klęska mniejszościowego rządu przeforsowanego przez prezydenta powinna oznaczać jego dymisję i przedterminowe wybory głowy państwa. Macron zdecydowanie odrzucił jednak taką sugestię.
Minister obrony Sebastien Lecornu jeszcze przed głosowaniem nad wotum nieufności powiedział, że będzie to miało wpływ na wsparcie Francji dla Ukrainy. „Duża część ukraińskiego wsparcia polega na transferze starego sprzętu z armii francuskiej i zastąpieniu go nowym” – powiedział gazecie “Le Parisien” minister. „Jeśli spowolnimy zamawianie nowego sprzętu, będziemy mieli do czynienia ze spowolnieniem dostaw na Ukrainę” – przytoczyła jego wypowiedź France24.
Nieprzyjęcie budżetu na rok 2025, co w istocie będzie oznaczać ponowne wykonanie budżetu na rok 2024, budżet obronny nie osiągnie docelowej kwoty 50 miliardów euro, co będzie oznaczało dla armii stratę w wysokości 3,3 miliarda euro, podkreślił Lecornu.
france24.com/kresy.pl
Dyktatura głównego nurtu trwa w najlepsze… Przy czym jego bezczelność nie ma granic. Kolejny demokratyczny werdykt jest krytykowany w imię obrony demokracji. Zero szacunku i zrozumienia dla tej instytucji.