Polska całkowicie i ostatecznie wypadła z gry dyplomatycznej, która zadecyduje o tym, jak zakończy się wojna – pisze Onet.pl, analizując plan pokojowy prezydenta Zełenskiego i informacje dotyczące tajnych aneksów.
W tym tygodniu, jak pisaliśmy, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przedstawił w ukraińskim parlamencie zapowiadany już wcześniej „plan zwycięstwa”, zapowiadając m.in., że zapowiedział, że ukraińskie siły zbrojne będą kontynuowały operacje na uznanym międzynarodowo terytorium Rosji.
Przeczytaj: Albo NATO, albo broń jądrowa. Zełenski tłumaczy się ze swoich słów
Wiadomo, że plan prezydenta Zełenskiego składa się z pięciu punktów oraz trzech tajnych aneksów. Zwraca na to uwagę na łamach portalu Onet.pl Witold Jurasz. Na pierwszym miejscu, jak informowaliśmy, jest „zaproszenie Ukrainy do członkostwa w NATO”, co miałoby być sygnałem dla Zachodu, że Kijów co prawda nie zrezygnuje z natowskich ambicji, choć zadowoli się gwarancjami bezpieczeństwa na wzór artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego.
Po drugie, Ukraina oczekuje likwidacji zasadniczych restrykcji obejmujących warunki używania zachodniej broni, a po trzecie – działań na rzecz „nienuklearnego” odstraszania Rosji. Pod tym pojęciem prawdopodobnie Zełenski rozumie dążenie do rozmieszczenia zachodnich wojsk na ukraińskim terytorium.
Czwarty punkt dotyczy współpracy gospodarczej po zakończeniu wojny z Rosją, natomiast punkt piąty przewiduje zastąpienie części jednostek amerykańskich stacjonujących w Europie wojskami ukraińskimi. Według Onetu władze Ukrainy chcą w ten sposób niejako zrównoważyć europejski potencjał bezpieczeństwa w razie ewentualnej dyslokacji wojsk amerykańskich. Zważywszy na punkt trzeci, Amerykanie mieliby w jakimś stopniu stacjonować na Ukrainie, a w pierwotnych lokalizacjach mogliby ich zastąpić wojskowi z Ukrainy. Nie wiadomo, jakie miejsca Ukraińcy mogą mieć na myśli.
Onet ocenia ten pomysł jako wątpliwy, uznając, że w ramach ewentualnego porozumienia Zachód-Rosja łatwiejsze do przyjęcia byłoby wysłanie na Ukrainę żołnierzy z Europy, a nie ze Stanów Zjednoczonych. Zwraca zarazem uwagę, że dla strony polskiej istotne jest, „by ewentualny polski komponent sił stabilizacyjnych, jeśli w ogóle miałby trafić do Ukrainy, stacjonował na głębokim zapleczu i by ewentualne rosyjskie prowokacje w stosunku do sił międzynarodowych dotyczyły w pierwszym rzędzie Amerykanów, Brytyjczyków bądź Francuzów, a nie Polaków i polskich sił zbrojnych”.
Serwis zaznacza też, że w ramach przemówienia Zełenskiego, dotyczącego planu pokojowego, prezydent jedynie raz wspomniał, że terytorium Ukrainy nie będzie przedmiotem targów. Zdaniem Onetu pośrednio oznacza to, że władze Ukrainy mają pełną świadomość, iż nie zdołają odzyskać wszystkich okupowanych przez Rosję terytoriów i zasadniczo są już z tym pogodzeni. Stąd, stawką nie jest powrót do granic z 1991 roku, lecz gwarancje bezpieczeństwa.
Jak podkreśla Witold Jurasz z polskiej perspektywy najważniejsze są jednak tajne aneksy do drugiego, trzeciego i czwartego punktu planu. Zełenski oświadczył, że z aneksem do punktu drugiego zostały zaznajomione państwa posiadające „stosowny potencjał wsparcia wojskowego”. Według publicysty „niemal na pewno nie ma wśród nich Polski, gdyż nasz kraj to, co mógł Ukrainie przekazać, już dawno przekazał”.
Z aneksem do punktu trzeciego (nienuklearne odstraszanie) Ukraina zapoznała tylko USA, Wielką Brytanie, Francję, Włochy i Niemcy, a więc Polska nie jest w to wtajemniczona. Natomiast aneks do punktu czwartego (współpraca gospodarcza po wojnie) został przedstawiony „wybranym partnerom”, a chwile wcześniej Zełenski mówił o oferowaniu przez Kijów możliwości inwestycji partnerom „z USA i grupy G7”. Tym samym, w tym kontekście również nie ma mowy o Polsce.
Onet.pl uważa, że wszystko to łącznie oznacza, że „Polska całkowicie i zapewne ostatecznie wypadła z gry dyplomatycznej, która zadecyduje o tym, na jakich warunkach zakończy się wojna”. Z oświadczeń strony ukraińskiej wynika, że nie jesteśmy też „w gronie partnerów kluczowego planu”.
Zdaniem Jurasza opinia publiczna powinna dowiedzieć się, to efekt decyzji samego Kijowa, czy też wpływ na kształt planu i aneksów miały „naciski naszych zachodnich sojuszników”.
Onet.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!