Żółte kamizelki to zjawisko kulturowe

Błędem jest sprowadzanie protestów „żółtych kamizelek” jedynie do zagadnień społeczno-ekonomicznych, co może okazać się zgubne dla ulegającego im powoli francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Coraz częściej wśród uczestników demonstracji widać bowiem chociażby hasła krytykujące masową imigrację – zauważa tygodnik Valeurs Actuelles.

W ubiegłym tygodniu dziesiątki tysięcy ludzi po raz kolejny wyszło na ulice Paryża, a także wielu innych francuskich miast, aby dać wyraz swojej determinacji w zakresie walki o poprawę warunków bytowych. Rosnące koszty życia i problemy z przysłowiowym związaniem końca z końcem popychają wielu ludzi do desperackich kroków, stąd symbolem ostatnich protestów stała się grupka „żółtych kamizelek” klęczących na jednej z paryskich ulic. Jeden z uczestników demonstracji wykrzyczał przy tym policjantom, iż mogą potraktować go gazem łzawiącym, ponieważ przy swojej obecnej sytuacji życiowej ma wrażenie, że jest poniewierany każdego dnia.

„Valeurs Actuelles” zauważa, że ta manifestacja nędzy społeczeństwa, pokazywanej na najdroższych paryskich ulicach, jest wyrazem coraz bardziej rozpaczliwej sytuacji Francuzów. Jednocześnie rebelia wymyka się spod kontroli i wypycha w niebyt tych polityków, którzy w obliczu protestów wzywają do dalszego podwyższania podatków, zamrożenia emerytur czy likwidacji dodatków dla najgorzej zarabiających. „Żółte kamizelki” nie opowiadają się bowiem wcale za najprostszymi rozwiązaniami, lecz domagają się dogłębnego przeglądu francuskiego systemu społecznego i podatkowego. Ich celem jest więc wzmocnienie ekonomicznej pozycji społeczeństwa, głównie poprzez zahamowanie degradacji świata pracy.

Daleko idącym uproszczeniem jest ponadto sprowadzanie postulatów spontanicznego ruchu do kwestii społeczno-ekonomicznych. Nawet jeśli są one dla uczestników demonstracji najważniejsze, błędem jest lekceważenie kulturowych i tożsamościowych haseł obecnych wśród „żółtych kamizelek”. Jak zauważa prawicowy tygodnik, wystarczyło bowiem wtopić się w tłum uczestników ubiegłotygodniowych protestów w Paryżu, aby zauważyć wszechobecność tematyki związanej z podpisanym w tym tygodniu porozumieniem migracyjnym Organizacji Narodów Zjednoczonych.

„Światowy Pakt w sprawie Migracji” w swoich założeniach przewiduje współpracę państw w zakresie bezpiecznej, uporządkowanej i regularnej imigracji, lecz to jedynie puste slogany. Magazyn uważa, iż tak naprawdę porozumienie ma na celu zredukowanie suwerennych państw do zwykłych „menadżerów” przepływu ludzi, aby tak naprawdę nie miały one nic do powiedzenia. Elity twierdząc więc, że imigracja jest zjawiskiem nieuniknionym i jednocześnie bardzo pozytywnym, jedynie nakręcają „żółte kamizelki” do dalszych protestów, a także lekceważą opinię większości francuskiego społeczeństwa.

Zobacz także: Żółte kamizelki rozlewają się na Europę

Francuzi w tej chwili uważają bowiem imigrację za proces generujący poważne koszty finansowe, których nie chcą ponosić, ponieważ ma on negatywny wpływ na ich standard oraz styl życia. Sama państwowa pomoc medyczna, która przekazywała również środki na leczenie imigrantów o nieuregulowanym statusie, kosztowała w tym roku francuskich podatników ponad 900 milionów euro. Badania z 2012 roku, przeprowadzone przez znawcę problematyki imigracji i radykalnego islamu Jeana-Paula Gourévitcha, podają kwotę 17,4 miliarda euro rocznie jako koszty imigracji ponoszone przez Francuzów.

Dla „Valeurs Actuelles” jest więc jasne, że rosnące obciążenia fiskalne nakładane na społeczeństwo powodują, iż naród francuski coraz głośniej domaga się zakończenia masowej imigracji, której nie jest już w stanie finansować. Jasno mówią o tym wyniki ostatnich sondaży, w których blisko 80 proc. respondentów sprzeciwia się przyjmowaniu większej ilości imigrantów. Francuzi nie czują więc, aby ich państwo było predestynowane do roli organizacji charytatywnej dla nielegalnych imigrantów, ani też odpowiednim miejscem do przygarniania całej nędzy współczesnego świata.

Obecna stopa bezrobocia we Francji szacowana jest przy tym na około 10 proc., natomiast dług publiczny może już niedługo wynieść 100 proc. PKB. W tych warunkach pogarsza się oczywiście sytuacja francuskich rodzin, zaś samo państwo nie jest w stanie zapewnić dostępu do służby zdrowia na odpowiednim poziomie, nie wspominając o walce z ubóstwem czy rozwiązywaniem problemów mieszkaniowych. Francja nie może przyjąć większej liczby obcokrajowców, ponieważ spora część z nich nie jest w stanie żyć bez dostępu do środków z pomocy społecznej. Protesty „żółtych kamizelek” powinny więc zdaniem tygodnika rozpocząć debatę na temat rozwiązania problemów z imigrantami, zamiast jeszcze ich dalszego pogłębiania przez niekontrolowaną politykę migracyjną.

Gazeta nie ukrywa, że kolejnym ważną kwestią do przedyskutowania powinna być sprawa niekontrolowanej globalizacji, bo to właśnie jej konsekwencją jest masowa imigracja. Jej bezpośrednim efektem jest też kwestionowanie tradycyjnego stylu życia Francuzów, w obronie którego także stają „żółte kamizelki”. Przedstawiciele tego ruchu społecznego czują się pogardzani i odrzuceni przez elity, lecz jednocześnie są przywiązani do tradycji swojego kraju, swoich korzeni oraz tożsamości. Ostatnie protesty pokazują terytorialną i kulturową przepaść dzielącą francuską prowincję i małe miasteczka oraz centra i przedmieścia miast zamieszkiwane przez elity, głównie europejskiego pochodzenia, które zajmują się zachwalaniem wielokulturowości i sukcesów globalizacji.

Uczestnicy ruchu „żółtych kamizelek” dość przytomnie zauważają zresztą, że są między innymi ofiarami nieodpowiedniej polityki planowania, która w ciągu ostatnich trzech dziesięcioleci pompowała duże środki głównie w rozwój centrów największych miast. Na zachowanie i rewitalizację obszarów wiejskich i podmiejskich wydano z kolei niewiele pieniędzy, a to przełożyło się na porzucenie przez Francuzów ich tradycyjnego stylu życia. Restauracje z kebabem oraz fast foody zaczęły wypierać bistra, małe sklepy zostały wykończone przez hipermarkety, natomiast ogółem coraz większego znaczenia nabiera islam.

Według „Valeurs Actuelles” Macron popełniłby monstrualny błąd, gdyby odpowiedział na postulaty „żółtych kamizelek” jedynie zmianami reform gospodarczych i socjalnych, nie biorąc pod uwagę niepewności kulturowej dręczącej miliony Francuzów. Państwo musi zareagować na obawy Francuzów, którzy mają określone aspiracje kulturowe i cywilizacyjne.

Marcin Ursyński

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. budulaj
    budulaj :

    jak szydło z wora /nie jest to aluzja do naszej wicepremier/ wyłazi tu jeszcze jedna prawda:
    1.kto finansuje ten ruch, bez kasy takie rzeczy nie istnieją
    2.ostatnie wypowiedzi prezydenta Francji tj. odejście od rozliczeń dolarowych, utworzenia armii europejskiej, zmniejszenie ingerencji usa w politykę gospodarczą i geopolityke państw europejskich , brak pełnej akceptacji dla dewersyfikacji dostaw gazowych dla europy proponowanych przez usa /gaz łupkowy/
    3.czy nie jest to próba kolejnej, niekoniecznie udanej , kolorowej rewolucji /ŻÓŁTE kamizelki/, pomarańczowa rewolucja była w Kijowie/, czy nie stoją za tym pieniądze usa, choć może nie do końca się to wszystko udało, mam wrażenie.