Za odnowiony Związek Radziecki!

Od razu zaznaczę, że według mnie żaden kraj byłego Bloku Wschodniego nie jest godzien wejścia do ZSRR-2. Zdrada ideałów socjalizmu bezpowrotnie okaleczyła dusze mętnych i interesownych Czechów, pijanych tradycyjną arogancją Polaków i innych podobnych, że tak się wyrażę, maleńkich narodów. Wyjątek stanowi tylko Rumunia, która dała światu wspaniałego marksistę Gheorghiu-Deja i wielkiego budowniczego prawdziwego socjalizmu Nicolae Ceauşescu.

Często zarzucają mi, a nawet, można powiedzieć, demaskują moją antysowieckość. Mówią, że nienawidzę Związku Radzieckiego, prawdziwego socjalizmu, osiągnięć, kosmosu, przyjaźni narodów.

No cóż, nie zaprzeczam, dawałem ku temu powody. Dużo pisałem o negatywnych cechach radzieckiego ustroju, o błędach, różnych przegięciach. Ale moi uważni czytelnicy mogli zauważyć, że nigdy nie mówiłem o tym, że socjalizm i internacjonalizm są nie do przyjęcia zawsze i wszędzie, w ogóle i zupełnie.

Owszem, podkreślałem, czasem za bardzo ubarwiając, fakty nadużyć, nieprzemyślanej polityki, różnego rodzaju wypaczeń, które w rezultacie spowodowały katastrofę ogromnego mocarstwa dwudziestego wieku, przedwczesny niechlubny koniec Wielkiego Eksperymentu.

Jednakże (i pora ogłosić to otwarcie) byłem i jestem pewien, że Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich może i powinien się odrodzić.

Teraz, po dwudziestu latach bez ZSRR, wszyscy mądrzy ludzie dobrej woli powinni zdawać sobie sprawę, że świat bez Związku Radzieckiego to świat, po pierwsze, zmonopolizowany oraz zamerykanizowany, a po drugie, chwiejny i niezdolny do stabilnego rozwoju. To świat “chaosu sterowanego”, który w każdej minucie i w każdej sekundzie może zmienić się w chaos niesterowany, chaotyczny (przepraszam za tautologię). To świat ciągłego kryzysu – gospodarczego, ideologicznego, ekologicznego, kulturowego, narodowego, geopolitycznego. W istocie zaś – to kryzys cywilizacji ludzkiej jako takiej.

Wierzę, że największa katastrofa geopolityczna XX wieku powinna być przezwyciężona, zaś Związek Radziecki powinien się odrodzić.

Jasne, że nie mam na myśli banalnego “przywrócenia terytorium”. To niczego dobrego nie przyniesie – burżuazyjny Związek Radziecki to oksymoron. Odbudowanie ZSRR zakłada warunek konieczny, a więc odbudowanie Władzy Sowieckiej w jej nowej odsłonie. Socjalizm, wspólny kapitał na środki produkcji, rozumne planowanie, odpowiedzialna polityka socjalna itp. są absolutnie niezbędne do tego, żeby cywilizacja w końcu wyszła z burżuazyjno-imperialistycznej ślepej uliczki.

Powiem więcej. Pomimo swoich sympatii demokratycznych uważam, że w określonej sytuacji historycznej absolutnie niezbędna jest “zbawienna stanowczość”. Należna odpowiedź na wyzwania współczesności zakłada przyjęcie zdecydowanych środków, w tym rezygnacji z tradycyjnych form demokracji, które straciły na aktualności. Potrzebna jest nam demokracja socjalistyczna, prawdziwie narodowa, oparta na porządku i dyscyplinie. W świecie kryzysu najbardziej przydadzą się nam są porządek i dyscyplina, a nie tzw. “prawa człowieka”, które często i gęsto stają się “prawami” różnego rodzaju zboczeńców i dewiantów, cynicznie opluwających tradycyjne wartości. Zresztą, nie dewianci są niebezpieczni, oni są tylko skutkiem choroby, którą można nazwać rozluźnieniem, bezsilnością współczesnych demokratycznych reżimów, brakiem prężnej woli politycznej.

Myślę, że nastał okres swego rodzaju nowego stalinizmu, nie tyle od słowa “Stalin” (choć, oczywiście, nie lekceważymy zasług Najwyższego Głównodowodzącego), co od słowa “stal” – to znaczy pewnego twardego pręta, na który to można posadzić naszą rozpadającą się cywilizację. (Muszę zaznaczyć, że do podobnych wniosków całkiem niedawno doszedł paradoksalny, ale radykalnie szczery myśliciel – Eduard Limonow).

Z tego absolutnie nie wynika, że mamy prawo lekceważyć wartości demokratyczne jako takie. W szczególności (chcę podkreślić to zwłaszcza jako nacjonalista) internacjonalizm jako globalna, integrująca ideologia nie jest zaprzeczeniem prawa narodów, w tym prawa do samostanowienia w ramach jednej ojczyzny socjalistycznej. Prawo do jak największej autonomii, prawo do swobodnego rozwoju samodzielnej kultury narodowej (jeśli ta nie została splamiona imperializmem i uciskaniem innych narodów i kultur) powinny być nie tylko respektowane, ale też powinny stać się kamieniem węgielnym. I, co zrozumiałe, ma to dotyczyć przede wszystkim uciskanych narodów, doświadczających na sobie ciężar imperialistycznych represji, a nie narodów, trzymających za mordy, prześladujących inne narody.

Trzeba jeszcze sobie zdawać sprawę z jednej rzeczy – ZSRR nie może być odbudowane na starej podstawie materialnej, która, po pierwsze, straciła swą aktualność, a po drugie, udowodniła, że jest niezdolna stanowić podstawę społeczeństwa socjalistycznego.

Ta świadomość boli, ale Rosja naocznie udowodniła swą nieprzydatność w roli bazy i opory obozu socjalistycznego. Zdrada ideałów Października i idąca za nią bachanalia na długo wykreśliły naszą ojczyznę z historii światowego socjalizmu. Zresztą to nie powinno nas specjalnie denerwować – proletariat, jak wiadomo, nie posiada ojczyzny.

Tak więc, nie będzie nas dziwić fakt, że czerwone sztandary, które wypadły z naszych osłabionych rąk, sztandary pokoju i pracy zostaną przechwycone przez bardziej, a wręcz najbardziej rozwinięte kraje świata kapitalistycznego. Jednak doświadczenie historyczne pokazuje, że ręce wycieńczonych i zdeprawowanych cywilizacją burżuazyjnej wygody mas pracujących trzymają ten sztandar niechętnie. Dlatego na pomoc powinni przyjść ludzie, którzy zachowali w sobie tę pierwotną wytrwałość, te tradycyjne podstawy moralne, które wyróżniają narody, nazywane przez imperialistów “pozostającymi w tyle”. Dobrze by było, gdyby te i inne narody doświadczyły już współistnienia i posiadały wspólne więzi historyczne.

Wychodząc od tych kryteriów za najbardziej odpowiednią podstawę materialną dla odnowionego ZSRR-2 uważam Brytyjską Wspólnotę Narodów.

Z jednej strony składa się ona z państw, będących rdzeniem światowego systemu kapitalistycznego, z drugiej zaś z państw – peryferii tego systemu. I właśnie związek, zrzeszający obok siebie Zjednoczone królestwo, Mozambik i Rwandę może stać się podstawą nowej socjalistycznej wspólnoty.

Oczywiście, mowa tu o strukturze, “będącej podstawą”, bowiem rzeczywiste granice ZSRR-2 będzie trzeba poważnie skorygować. Na przykład, wątpię, że po rewolucji socjalistycznej w orbicie odnowionego socjalizmu uda się utrzymać Australię i Nową Zelandię, gdyż mają one zbyt silne elementy burżuazyjne. Myślmy trzeźwo: te państwa raczej zagrają rolę “Finlandii” lub “Polski” w historii ZSRR-1… Ale to nic strasznego, ponieważ warto oczekiwać znaczących zdobyczy terytorialnych przede wszystkim na kontynencie europejskim.

Zatrzymajmy się na chwilę przy tym punkcie.

Współczesna Europa znajduje się w stanie głębokiego kryzysu. Z czym jednak wiąże się ten kryzys? Oczywiście, z burżuazyjną naturą UE. Współczesny kapitalizm nie jest dostateczną odpowiedzią na wyzwania współczesności.

Francja, Włochy, Niemcy, Hiszpania i Grecja to państwa o długiej socjalistycznej i komunistycznej tradycji. Niestety Niemcy i Włochy (a nawet Grecja w strasznym okresie rządów “czarnych półkowników”) popełniły przerażające przestępstwo przeciw ludzkości – faszyzm i antysemityzm. Nie będzie dla nich miejsca w bloku socjalistycznym, przynajmniej na początku. Ich miejsce jest w przedsionku świata socjalistycznego, na peryferiach procesu historycznego. Niech się wyginają na paradach gejów… Za to Szwajcaria, obecnie nie będąca częścią UE, w strasznych czasach Drugiej Wojny Światowej była centrum i ostoją antyfaszyzmu w Europie i zasługuje na wejście do ZSRR-2.

Postępowi Francuzi dawno marzyli o przyłączeniu się do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Jeszcze de Gaulle dwa razy podnosił tę kwestię, Churchill go wspierał, ale burżuazyjne rządy nie doceniły tych planów. Za to w ramach ZSRR-2 przyłączenie w końcu stanie się możliwe. Francja, przepiękna Francja, która dała światu de Sade’a, de Gaulle’ i de Saint-Exupéry, ojczyzna Komuny Paryskiej powinna stać się perłą socjalizmu – oczywiście, na określonych warunkach, o których niżej.

Hiszpania z jej słynną komunistyczną przeszłością, Hiszpania republikańska, ojczyzna gorącej „La Pasionaria” – wielkiej Dolores Ibárruri, oczywiście stanie się ozdobą nowego ZSRR i zamknie geopolityczny łuk. Wprawdzie będzie musiała z godnością pozbyć się grzechu fanatyzmu i frankizmu, a także dzikiego czarnosecinnego tłumienia dążeń narodowościowych narodu Basków. Przestępstwa reżimu frankistowskiego przeciwko kultury Basków są nie do opisania, tak jak zresztą i przestępstwa de Gaulle i innych “francuskich narodowych” reżimów.

W tej kwestii, jak i we wszystkich pozostałych warto się twardo trzymać zasad internacjonalizmu socjalistycznego. Internacjonalizm oznacza solidarność i poparcie dla uciskanych mniejszości narodowych. A ze strony uciskającej lub tak zwanej “wielkiej” nacji – chociaż “wielkiej tylko swą przemocą, wielkiej tylko jako wielki dzierżymorda” – jak z dokładnością jasnowidza zauważał w swoich pracach Włodzimierz Iljicz Lenin – internacjonalizm “powinien polegać nie tylko na przestrzeganiu formalnej równości narodów, lecz i takiej nierówności, która rekompensowałaby ze strony narodu uciskającego, narodu wielkiego, nierówność, która kształtuje się w życiu faktycznie”. W tym celu tak, jak uczy nas Lenin trzeba „zrekompensowanie w ten czy inny sposób – postępowaniem wobec obcoplemieńców lub ustępstwami na ich rzecz – krzywd, które w toku dziejów wyrządził obcoplemieńcom rząd narodu wielkomocarstwowego”. Według jego słów: „jednym z najcenniejszych praw pozostałych narodów Związku Radzieckiego jest ich prawo do aktywnej pomocy, a co za tym idzie obowiązek “potężnej nacji” okazania wsparcia, które stanowi zwrócenie długu.

Dlatego trzeba przydzielić baskijskiemu narodowi godny areał dla narodowo-kulturowej odrębności, dotychczas powstrzymywanej przez burżuazyjne rządy; zwrócić mu ogromny, dotąd nie spłacony, dług. Połowa terytorium Hiszpanii i jedna trzecia terytorium Francji powinny być przekazane Baskijskiej Radzieckiej Republice – części składowej ZSRR.

Tak samo nie wolno – wbrew okolicznościom historycznym – ograniczać korsykańskiej państwowości do znikomej wysepki. Socjalistyczna Korsyka powinna przywrócić swoją integralność terytorialną, i tak zwane “południe Francji” będzie przekazane prawowitemu właścicielowi – narodowi korsykańskiemu.

Jednak Francuzka SRR także coś wygra – do niej powinna być przyłączone francuskojęzyczne terytorium Belgii, której rozwój jest teraz zahamowany z powodu głęboko burżuazyjnej, niepostępowej flamandzkiej części tego kraju. Przyłączenie fragmentu Belgii (oczywiście, z jak najszerszą autonomią) wzbudzi zapał francuskich mas pracujących i popchnie ich do nowych dokonań.

Jeśli juz zwróciliśmy się ku północy Europy, dziwnym byłoby zignorowanie krajów skandynawskich. Przepiękna Szwecja od dawna jest krajem socjalistycznym, “socjalizm szwedzki” stał się światową marką. Wystarczy tylko doprowadzić szwedzkie podatki dochodowe do stu procent, żeby kraj stał się w pełni socjalistycznym. Tak więc SzSRR w sposób naturalny, organiczny staje się północnym wsparciem ZSRR-2.

Tu zostanie rozwiązany problem kilku terytoriów, łkających pod uciskiem reżimów imperialistycznych. Na przykład, ludność Wysp Alandzkich jest w większości szwedzka. Włączenie Wysp do ZSRR-2 i zainwestowanie środków w rozwój tego najbardziej perspektywicznego regionu otworzy nową kartę w historii starego kontynentu.

Ogromne znaczenie historyczne ma przyłączenie do ZSRR-2 Grenlandii, uciskanej przez Danię. Na rozwój Grenlandii powinny być przeznaczone duże zasoby ludzkie i finansowe, żeby ta kraina mlekiem i miodem płynąca prawdziwie rozkwitła. Oprócz tego Grenlandia może stać się swego rodzaju poligonem nowego internacjonalizmu, odpowiednim kotłem socjalistycznego życia społecznego. Dlatego zaludnienie Grenlandii przez Francuzów, Hiszpanów, Portugalczyków (czerwona Portugalia, ojczyzna wielkiej Rewolucji Goździków też wejdzie w skład ZSRR-2) i koniecznie przez Brytyjczyków jest przykazaniem czasów. I w Grenlandii będą kwitły jabłonie.

Szczególne znaczenie ma rozwiązanie kwestii lapońskiej. Ten od wieków uciskany, zatruty imperializmem, ale niezłamany naród Północy, obecnie rozerwany między Norwegią, Szwecją i Finlandią, jest już gotowy do zjednoczenia. A dla sprawiedliwości Norwegia i Szwecja powinny przekazać prowincje południowe w celu stworzenia Lapońskiej Republiki Ludowej w składzie ZSRR.

Do Lapońskiej Republiki wejdzie także Islandia. Mały północny kraj, obecnie znany chyba tylko z nietkniętej przyrody, w naszym ZSRR-2 będzie absolutnie i nieodwołalnie uprzemysłowiony. Stanie się centrum energetyki jądrowej, bo przecież ogrzewanie Grenlandii, a także roztopienie lodu, pokrywającego Ocean Arktyczny (w celu usprawnienia żeglugi), będzie wymagać zużycia ogromnej ilości energii. W Islandii można umieścić przedsiębiorstwa przemysłu chemicznego. Szczególną ozdobą Islandii stanie się poligon jądrowy.

Żeby nie odbiegać od tematu północnego, wspomnijmy o Kanadzie. Oswobodzenie narodu kanadyjskiego jest możliwe. Poprzez naród kanadyjski rozumiemy oczywiście w pierwszej kolejności uciskanych od wieków Indian i Eskimosów. Po rewolucji socjalistycznej wszystkie te narody otrzymają państwowość w ramach socjalistycznej wspólnoty lub przynajmniej autonomie plemienne (po jednej-dwie dla każdego plemienia). W późniejszym czasie jest możliwe zjednoczenie Kanady i Grenlandii w ramach wspólnej ojczyzny socjalistycznej, które do tego czasu przeistoczą się w przemysłową lokomotywę socjalizmu.

Teraz przenieśmy swój wzrok na wschód Europy. Od razu zaznaczę, że według mnie żaden kraj byłego Bloku Wschodniego nie jest godzien wejścia do ZSRR-2. Zdrada ideałów socjalizmu bezpowrotnie okaleczyła dusze mętnych i interesownych Czechów, pijanych tradycyjną arogancją Polaków i innych podobnych, że tak się wyrażę, maleńkich narodów. Wyjątek stanowi tylko Rumunia, która dała światu wspaniałego marksistę Gheorghiu-Deja i wielkiego budowniczego prawdziwego socjalizmu Nicolae Ceauşescu. Zresztą, dla nas ważniejsze jest nie to sentymentalne uczucie (socjalizm powinno się budować z trzeźwym rozumem), a następująca okoliczność: właśnie w Rumunii ukrywa się niczym diament pod grubą warstwą nic nie wartych minerałów, najcenniejszy zasób ludzki, niezbędny dla budowy socjalizmu. Mam na myśli rumuńskich Cygan.

To, że socjalizm nie może zaistnieć bez Cygan, jest, jak sądzę, zrozumiałe dla każdego myślącego człowieka. Naród cygański to naród komunistów, naród wywłaszczany, czujący organiczną odrazę w stosunku do porządków burżuazyjnych. Cyganie wprowadzają innowacje do gospodarki socjalistycznej, dynamicznie sprzyjając obrotowi towarów wartościowych. Wreszcie wielka cygańska kultura to pierwowzór kultury socjalistycznej jako takiej.

Dlatego najważniejszym zadaniem ZSRR-2 jest wszechstronny rozwój europejskich, a szczególnie rumuńskich Romów. W każdej republice – we Francji, w Hiszpanii, obowiązkowo w Szwecji i socjalistycznej Norwegii, i w ogóle wszędzie (oprócz może Korsykańskiej SRR i Grenlandii) powinny zostać zorganizowane jedna lub kilka autonomii cygańskich. Ich wszechstronny rozwój i umocnienie musi stać się pierwszym w kolejności zadaniem przy budowie socjalizmu w republikach i głównym wydatkiem budżetu. Ale oczywiście to Rumunia powinna pozostać centrum radzieckich Romów. Bukareszt stanie się cygańskim miastem, a pałac wielkiego Ceauşescu (którego budowa oczywiście zostanie dokończona, a dom zostanie odpowiednio ozdobiony) – cygańskim centrum kulturowo-oświatowym. Sama zaś Rumunia będzie swego rodzaju forpocztą socjalizmu na Wschodzie i jego, powiedzmy, witryną. Podtrzymanie najwyższego poziomu życia w Rumuni zostanie wpisane na listę zadań priorytetowych kierownictwa socjalistycznego.

Ale trochę za bardzo się skoncentrowaliśmy na perspektywach budowy socjalizmu w Europie. A przecież podstawą ZSRR ma zostać Brytyjska Wspólnota Narodów.

Na samym początku powiem kilka słów o najważniejszych, najbardziej znaczących dla nas częściach Wspólnoty. Mam na myśli kraje afrykańskie, zahartowane dziesiątkami lat antykolonialnej walki i posiadające ogromne doświadczenie w budowie najróżniejszych form socjalizmu.

Tutaj, jak sądzę, wszystko jest jasne. Rozwój Afryki to zadanie numer jeden. To właśnie wspaniała Afryka powinna zostać podstawą, autentycznym fundamentem nowego społeczeństwa socjalistycznego.

Tutaj powinienem wymienić wszystkie obowiązkowe dokonania, od czego się z ogromnym żalem wstrzymam, oszczędzając wyobraźnię czytelnika. Wymienię tylko konieczność stworzenia naukowej intelektualnej bazy odnowionego socjalizmu. Najbardziej odpowiednim miejscem do tego jest, według mnie, Mozambik – kraj nigdy nie będący kolonią brytyjską, który mimo to wszedł do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, nie zważając na wszystkie przeszkody, stawiane mu przez imperialistyczne mocarstwa. Historyczna przezorność narodu mozambickiego wprost poraża i powinna zostać odpowiednio wykorzystana. Zaproponowałbym zrobienie z Mozambiku wszechzwiązkowego centrum nauki i rozwoju marksizmu. Na przykład naród Makua mógłby zajmować się materializmem dialektycznym, Tsonga – materializmem historycznym, zaś Malawi i Szona wykorzystają swój przepotężny intelekt do dalszego doskonalenia logiki dialektycznej. Narody intelektualistów, narody dialektyków to dotąd nieznana wyrwa w zakresie budowy socjalizmu. Oczywiście wydatki związane z utrzymaniem tych narodów z dumą wezmą na siebie francuskie i brytyjskie masy pracujące… Co się zaś tyczy innych państw afrykańskich, one dadzą naszemu ZSRR mistrzów olimpijskich w biegu, w chodzie; silnych pchaczy kulomiotów, kierowców rajdowych (zbudowana trasa Kair-Harare spowoduje rozwój afrykańskiego autostopu) i oczywiście narciarzy i hokeistów.

Powiedzmy jeszcze co nie co o północnej Afryce, krajach arabskich i kwestii islamu.

Trzeba przyznać, że islam w swoim czasie był niedoceniany. W rzeczywistości ta religia jest dużo bliższa materializmowi naukowemu, niż sądziliśmy. Ludzie, którzy powiedzieli “Nie ma Boga prócz Allaha” już zrobili poważny krok w kierunku ateizmu naukowego, szczególnie, jeśli rozumieć Allaha w odpowiedni sposób. Tak samo, a może i bardziej, ważne jest podobieństwo realnej kultury islamskiej, codziennej i powszedniej, do warunków i sposobu życia krajów socjalistycznych w okresie budowy rozwiniętego socjalizmu. W końcu, arabscy wojownicy o wolność zebrali w ramach żywej praktyki bezcenne doświadczenie połączenia islamskich i lewicowych idei, o czym świadczą na przykład sukcesy narodu palestyńskiego.

Jednak natychmiastowe włączenie krajów islamskich w skład ZSRR wciąż przysparza zbyt wielu kłopotów – poczynając od jeszcze niewykorzenionego (niestety) antysemityzmu i kończąc na nieproporcjonalnie wysokim poziomie życia, osiągniętym w niektórych krajach arabskich, za cenę nieludzkiej eksploatacji pokładów ropy. Wszystko to razem może wywołać niepotrzebne błędy przy budowie wielkiego mocarstwa. Z drugiej strony, powinniśmy wspierać socjalistyczne dążenia świata arabskiego. Idealnym wariantem byłoby stworzenie pewnego pasa północnoafrykańskich i arabskich krajów o socjalistycznej orientacji – czyli stworzenie lepszej wersji radzieckiego “bloku warszawskiego”. Nazwiemy ten geopolityczny twór “państwami Układu Telawiwskiego”

Podobnie można powiedzieć o Indiach. Pomimo naturalnego dążenia narodu indyjskiego do socjalizmu, Indie – bądźmy pragmatykami i pozwólmy sobie na trochę chłodnego cynizmu – to zbyt duży kąsek, żeby można go było szybko przetrawić. Tradycje, wewnętrzny bezład, niewykorzenienie najbardziej prymitywnych dofeudalnych stosunków (choć w dzisiejszych czasach to wydaje się czymś dzikim, w Indii do teraz de facto zachowały się kasty!), pomnożone przez ogromne terytorium i populację tego kraju, sprawiają, że wejście Indii do ZSRR-2 jest niemożliwe nawet w dalszej perspektywie. A z punktu widzenia analizy marksistowskiej Indie na początku powinny całkiem rozwinąć stosunki kapitalistyczne.

Poza tym, nie zapominajmy o chlebie powszednim. Wszyscy dobrze wiemy, że prawdziwy socjalizm, przy całej swojej oczywistej przewadze w dziedzinie postępu socjalnego i technicznego, jakimś sposobem sprzyja gwałtownemu obniżeniu urodzaju praktycznie wszystkich znanych nam kultur rolnych. To zaś negatywnie wpływa na słabo uświadomione warstwy społeczeństwa. Dlatego ZSRR-2 będzie musiał gdzieś zaopatrzać się w prowiant. A Indie to wielki spichrz (Niestety na Chiny w tym sensie nie można liczyć – gwałtownie przekształcający się w burżuazję Chińczycy, którzy zapomnieli nakazy Wielkiego Sternika, ale bardzo chętnie przyjmują jałmużnę z rąk imperializmu amerykańskiego, raczej nie sprzedadzą mocarstwu socjalistycznemu nawet ziarenka ryżu.

Za to jakie ogromne perspektywy otwierają się w związku z możliwym przyłączeniem do ZSRR-2 Antarktydy! Ten kontynent jest wspaniały, ponieważ budowę socrealizmu można na nim prowadzić dosłownie od zera, nie zderzając się ze sprzeciwem przeżytych form istnienia. W pełni dopuszczam do siebie myśl, że właśnie w Antarktycznej SRR po raz pierwszy w historii będzie zbudowany prawdziwy komunizm – wyższe stadium rozwoju cywilizacji.

Na końcu powiedzmy kilka słów o Brytanii.

To państwo z długimi tradycjami socjalistycznymi. W tym przepięknym kraju spędził lepszą część swojego życia wielki Karol Marks, ten kraj stał się centrum ruchu robotniczego całego świata; to Wielka Brytania świadczyła nieocenione usługi oswobodzonym siłom całego globu, w tym Rosji (brytyjska pomoc braterska w sprawie reakcyjnej, niepostępowej monarchii Romanowów jest nieoceniona). W końcu, Wielka Brytania była i wciąż jest historycznym centrum Wspólnoty, “zbiorem radzieckich ziem”. Tak więc Wielka Brytania w pełni zasługuje na wejście do ZSRR.

Naturalnie, socjalizm rozwiąże wszystkie dojrzałe i przejrzałe problemy tego kraju. Szkocka SRR otrzyma długo oczekiwaną niezależność w ramach wspólnej socjalistycznej ojczyzny; w regionie Glasgow powstanie irlandzka autonomia wystarczająco dużych rozmiarów, która będzie odpowiedzią na burżuazyjną Irlandię (niestety silne więzi tego małego kraju z międzynarodowym potworem USA sprawiają, że perspektywy rewolucji socjalistycznej w Irlandii są mało prawdopodobne). Uwolnione Walia i Kornwalia odtworzą swoją integralność terytorialną (do każdej można dołączyć po ok. pięć hrabstw).

Zresztą, ważniejsze jest odrodzenie tradycyjnej kultury celtyckiej. Na zmianę zwyrodniałej anglosaskiej pseudo-arystokracjii przyjdą świeże, łatwe by do sterowania kadry z narodów celtyckich, a także historycznie uciskani przez anglosaskich zaborców Bretończycy. Z tego materiału zostanie utworzona drogocenna warstwa brytyjskich pracowników partyjnych.

Nierozwiązana jest jeszcze kwestia stolicy ZSRR. Jest kilka oczywistych rozwiązań – Bruksela (można powiedzieć, że to gotowe centrum globalnego zarządzania); Haga, znana ze swojego trybunału; czy, powiedzmy, Rotterdam. Możliwa jest także budowa nowego miasta od zera, na przykład na Wyspach Owczych, obecnie znajdujących się pod zaborem burżuazyjnej Danii. Wyzwolone Wyspy Owcze mogą być bazą dla potężnej budowy socjalizmu, a obecnie prowincjonalny Thorshavn stanie się historyczną dzielnicą nowego wielkiego miasta. Wprawdzie powierzchnia wysp jest trochę mała, żeby uzyskać prawdziwy rozmach. Możliwe, że trzeba będzie podnieść część morskiego dna przy pomocy ukierunkowanych eksplozji jądrowych, ale właściwie czemu by nie? Dla budowniczych nowego świata nie ma trudności nie do pokonania.

Tu powinienem naszkicować ustrój wewnętrzny ZSRR-2, ale moje rozważania już i tak są dłuższe niż przewidują jakiekolwiek normy. Dlatego powiem krótko i tylko o najważniejszych kwestiach.

Nowe supermocarstwo potrzebuje wodza, nowego Stalina od słowa “stal”. Jest to coś zupełnie oczywistego. Tak oczywiste jak to, że Ojciec wszystkich narodów ZSRR sam nie powinien być przedstawicielem któregoś z nich. Nie wolno dawać mrocznym demonom szowinizmu, trybalizmu, świadomości plemiennej jakiejkolwiek szansy przebicia – tak jak podstępnym propagandzistom burżuazyjnych wartości.

Kto więc zostanie tym nowym Stalinem? Gdzie oczekiwać jego pojawienia?

I tu nasza nieszczęsna ojczyzna może jakoś pomóc nowej Wspólnocie Socjalistycznych Republik Radzieckich. Okazaliśmy się słabym materiałem do budowy socjalizmu, ale jeszcze możemy socjalizmowi dać Wielkiego Wodza.

Wybór jest duży. Można poszukać kandydata wśród naszych stalinowców. Sam zagłosowałbym na znanego w rosyjskim Internecie postępowego rasowego intelektualistę-stalinowca Łopatnikowa, gdyby nie jego szacowny wiek. To samo, z wielkim żalem, muszę powiedzieć o Sergieju Kurginianie, architekcie zwycięstwa Putina na Pokłonnej Górze, który w praktyce pokazał swoją przydatność, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne. Najwięcej szans dożycia do światłego socjalistycznego dnia ma główny architekt przenośnych sal tortur Maksim Kałasznikow, który nie gardzi sportem i zdrowiem. Ale nie warto zbyt kurczowo chwytać się już istniejących figur, przecież podrasta kolejna zmiana – niemało młodych przenikliwych ludzi, z czerwoną duszą i czerwonymi przodkami marzy o masowych rozstrzeleniach.

Można jeszcze zwrócić się do naszych organów porządku, a także do dużej polityczno-technologicznej społeczności. Wprawdzie, jeśli chodzi o ich wodzowskie cechy, to ja bym nie dał się zwieść, ale od wodza, tak jak od króla, ważniejsza jest świta, a oni stworzyliby cudowną świtę. Wyobraźcie sobie energicznego Kiriła Frołowa, mądrego Pawła Danilina, żarliwego Aleksandra Bosych w jednym komisariacie pod kierownictwem Marata Gelmana (on się zmieni, na pewno) i, Warum nicht? – Jewgienija Stanowskiego. Czy oni razem zbudują socjalizm? Raczej niczego innego nie zbudują, a socjalizm wyjdzie naturalnie jak łabędź z mitologicznej Ledy.

Na końcu rozważę najbardziej nieoczekiwany, ale, jeśli się zastanowić, najbardziej logiczny ruch. Dlaczego by nie zawierzyć sprawy budowy socjalizmu we Wspólnocie Radzieckiej ludziom, którzy już udowodnili, że się znają na rzeczy, że to oni mogą i mają prawo rządzić? Na przykład… eh, szczerze mówiąc to, co zaraz powiem, aż zapiera dech w piersiach – dlaczego by budowę ZSRR-2 nie zawierzyć drużynie Putina z samym Putinem na czele?

Takie posunięcie wydaje się paradoksalne: przecież Putina teraz wielu (w tym i ja) uważa za złego, niegodnego rządzącego, który doprowadził kraj do skraju upadku. Jednak z czym to jest związane? Czyż nie z tym, że Putin, człowiek radziecki do szpiku kości, partyjny, przekonany komunista, internacjonalista itp. musi budować zupełnie obcy jemu ustrój gospodarczy i polityczny – kapitalizm? Nic dziwnego, że mu to źle wychodzi. Jemu zwyczajnie burżuazyjne porządki nie leżą, one go obrzydzają. Przy tym Putin jest genialnym rządzącym, człowiekiem nieugiętej woli – inaczej nie mógłby utrzymać w rękach władzy lub sam by ją oddał udręczony wstrętem pierwszemu napotkanemu człowiekowi. Ale nie, zacisnąwszy zęby, Putin wypełnia swój dług. Jak on rozwinie się na przestrzeni byłej Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, natchniony ideałami komunistycznymi. Wtedy zobaczycie – jak tylko nad głową Putina będzie powiewać czerwony sztandar, od razu zmłodnieje o dziesięć lat. W jego oczach odrodzi się stalowy blask, a na górnej wardze przebije się niczym kwiat przez warstwę asfaltu pierwszy włosek tych wąsów, które z dawnych por wyróżniają wodzów wszystkich czasów i narodów.

Zamykam oczy i widzę Pałac Zjazdów ze stali i marmuru, wznoszący się nad Morzem Północnym. Niskie szare chmury zahaczają o olbrzymią rękę Włodzimierza Iljicza Lenina, czyja to opromieniona światłem reflektorów statua majestatycznie unosi się jak figura na kadłubie wielkiego statku, wypływającego na wzburzone fale historii. W ręce promienieje Czerwona Gwiazda, wskazująca narodom drogę.

Wewnątrz – cuda architektury. Korytarze, sale, galerie. Wszędzie ludzie, mnóstwo ludzi. oto przechodzą mężni Zulusi w szarych pidżakach z czerwonymi kokardami. Tu młody intelektualista Bantu, sądząc po tatuażu, prawnik, prowadzi gorącą wymianę zdań ze Szkotem w czerwonym kitle, ozdobionym sierpami i młotami. A tam surowa dziewczyna w jasnej sukience – Swieta z Iwanowa, która cudem uratowała się przed burżuazyjną czarnosecinną Rosją, stanąwszy na palcach całuje postawnego Brytyjczyka w mundurze NKWD. A w rogu kuca stary buszmen, który nawet przy rządach burżuazji nie nauczył się korzystać z toalety. Obok niego znajduje się starsza sprzątaczka, angielka, z mokrą gąbką i szufelką, cierpliwie czekająca na to aż pracujący przestanie się trudzić. Nic strasznego, kultura zawita też w buszu, dajcie tylko na to czas.

Cicho gra muzyka: Kobziarze wykonują „Międzynarodówkę”, aranżowaną w tradycyjnym celtyckim duchu. Świecą „żarówki Iljicza” – energię dla nich produkuje islandzka elektrownia atomowa, a przez morze poprowadzone są najdłuższe na świecie przewody elektryczne. Lekko trzaskają liczniki radiacji – po podniesieniu morskiego dna pozostał tylko cichy dźwięk. Ale możliwe, że odgłos wydaje granit, z którego zbudowane są sale… I nad tym wszystkim, na niedostępnej wysokości promienieje ogromny, wyłożony drogocennymi kamieniami, skonfiskowanymi od tak zwanej „angielskiej korony”, portret Władimira Stalina (Putina), niezmiennego Generalnego Sekretarza Partii Komunistycznej Wspólnoty Socjalistycznych Republik Radzieckich.

I w ten sposób zatriumfuje historyczna sprawiedliwość.

Konstantin Kryłow

Tekst pochodzi z bloga Autora:

[link=http://krylov.livejournal.com/2659864.html]

Tłum. Agata Runowska

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply