Z chaosu nie da się zrobić porządku. Zamiast jednych frajerów, pan Zełenski sklecił naprędce gabinet z innych frajerów. To będzie taki „rząd-widmo 2”. Oczywiście, zmieni się ocena społeczna nowego rządu, będzie kolejne 100 dni, nowe oczekiwania, które pewnie powstrzymają negatywne trendy sondażowe. Ale to wszystko jest obliczone na krótkotrwałe, taktyczne przetrzymanie. Poza tym, nie ma żadnej strategii, żadnych wizji politycznych – mówi portalowi Kresy.pl prof. Włodzimierz Osadczy (KUL), komentując zmianę premiera i rządu na Ukrainie.

Jak informowaliśmy, w środę po południu podczas nadzwyczajnego posiedzenia ukraiński parlament przyjął dymisję dotychczasowego premiera Ołeksija Honczaruka ze stanowiska premiera. Wraz z nim odwołany został dotychczasowy rząd. Jednocześnie deputowani zaakceptowali wniosek prezydenta Wołodymyra Zełenskiego dotyczący nominowania na nowego premiera Denysa Szmyhala, dotychczasowego wicepremiera. W kolejnym głosowaniu zatwierdzono też skład nowego rządu, w dużej części złożonego z tych samych osób, choć niektóre z nich objęły inne stanowiska.

Czytaj więcej: Ukraina ma nowy rząd. Kim jest nowy premier, Denys Szmyhal?

W rozmowie z portalem Kresy.pl zmianę ukraińskiego rządu skomentował prof. Włodzimierz Osadczy, historyk i teolog z Centrum Ucrainicum KUL. Jego zdaniem, zmiana premiera i rządu była zwykłym zagraniem PR-owym:

– Okoliczności dotyczące zmiany rządu ukraińskiego są bardzo proste. Obserwujemy mocny spadek notowań prezydenta Zełenskiego i jego zespołu, co dotyczy również rządu i większości parlamentarnej. W przypadku Ukrainy te elementy tworzą pewną całość, którą firmuje Zełenski. Ten zespół rządzący na Ukrainie ma charakter populistyczny. Doszedł do władzy nie tyle jako ekipa proponująca jakiś program rządzenia, rozwiązywania problemów, tylko jako zespół wywindowany przez zryw negatywnych emocji w stosunku do poprzednich rządów prezydenta Poroszenki.

– Zełenski miał jeden wielki atut – nie był Poroszenką. I dlatego został wybrany. Natomiast nie posiada ani żadnych programów, ani strategicznych wizji rozwoju państwa. Oczekiwano, że radykalizm, wojna, wszystkie zjawiska patologiczne, jakie ujawniły się w społeczeństwie ukraińskim, w tym takie oznaki dyktatury, jak np. bezwzględna cenzura czy niszczenie opozycji politycznej i światopoglądowej, znikną wraz z dojściem Zełenskiego do władzy. Jednak już po pierwszych tygodniach rządów okazało się, że na cud nie ma co liczyć, a sam prezydent nie może liczyć na mocniejsze wsparcie ze strony klanu oligarchy Ihora Kołomojskiego, z którym go wiązano – mówi profesor.

– To zbieg pewnych okoliczności i koniunktura zadecydowały o tym, że przedni showman i komik, bawiący naród w smutnych czasach, a zarazem dobry biznesmen, który potrafił nieźle na tym zarobić, okazał się żadnym politykiem. Wszystkie wiązane z nim oczekiwania rozpłynęły się. Stąd zaczął się spadek w sondażach, utrata poparcia i popularności. Jeśli taka sytuacja rozwijałaby się dalej, to w niedługim można byłoby oczekiwać nawet ostrzejszych oznak sprzeciwu względem obecnej władzy – uważa prof. Osadczy.

Zdaniem eksperta, w takiej sytuacji doszło do zmian, ale raczej o charakterze kosmetycznym:

– Został odwołany gabinet premiera Honczaruka, który zresztą nie był złożony z jakiś znanych, doświadczonych osób z dorobkiem lub wizją. Poprzednie rządy są oceniane negatywnie, ale one chociaż do czegoś zmierzały. Miały złe czy gorsze programy, ale przynajmniej je miały. Tutaj przyszła, powiedziałbym, grupa frajerów na czele z jakiś zupełnie nieznanym nikomu gościem, który raczej odejdzie również niezapamiętany. Jak się zresztą okazało, Honczaruk był zaangażowany w jakieś programy firmowane przez George’a Sorosa. Był zbyt niepoważny na to, by być premierem kraju o obiektywnie dużym znaczeniu geopolitycznym.

– Z chaosu nie da się zrobić porządku – uważa Osadczy. – Zamiast jednych frajerów pan Zełenski sklecił naprędce gabinet z innych frajerów. Wydaje mi się, że będzie to taki „rząd-widmo 2”. Oczywiście, zmieni się ocena społeczna nowego rządu, będzie kolejne 100 dni i będą nowe oczekiwania, które pewnie powstrzymają negatywne trendy sondażowe. Ale to wszystko jest obliczone na krótkotrwałe, taktyczne przetrzymanie. Poza tym, nie ma żadnej strategii, żadnych wizji politycznych.

Zdaniem profesora, nowy premier, Denys Szmyhal, to kolejny człowiek znikąd. – Jak widać, ten rząd to mieszanina osób zbliżonych do poszczególnych oligarchów. Podobnie jak pan Andrij Bohdan [były szef kancelarii prezydenta-red.] był swego czasu prawnikiem Kołomojskiego, tak obecny szef rządu współpracował z Rinatem Achmetowem. Co niektórzy próbują wyciągać na tej podstawie jakieś daleko idące wnioski, ale moim zdaniem trudno wiązać te osoby bezpośrednio z oddziaływaniem tych czy innych szefów klanów czy gangów oligarchicznych na bieżącą politykę. Raczej pokazuje to, że w bieżącej polityce, z uwagi na irracjonalne sytuacje, mogą pojawiać się bardziej wyeksponowani urzędnicy zarządzający biznesem tych czy innych oligarchów.

– Wydaje mi się, że to, co obecnie dzieje się na Ukrainie, to spotęgowana sytuacja Nikodema Dyzmy – różnego rodzaju hochsztaplerzy, jak członkowie kabaretu Kwartał 95, z którego wywodzi się Zełenski czy osoby z jakiś innych układów są eksponowani na strategicznych stanowiskach – mówi Włodzimierz Osadczy. – Może Szmyhal to też taki fajny, „swój chłopak”, który „niech sobie porządzi” – może będzie śmiesznie. Według mnie to sklecone przez pana Zełenskiego towarzystwo nieźle się bawi. Nie dostrzegałbym tu dalekosiężnych przesłanek.

Wśród komentatorów na Ukrainie i w Polsce pojawiały się opinie, według których zmiana rzadu to oznaka pewnego przetasowanie w układzie sił między różnymi oligarchami, w tym przypadku ze zwiększeniem roli takich jak Pinczuk czy Achmetow.

– Czy tak rzeczywiście było? Trudno powiedzieć – są to rzeczy trudne do analizowania, ponieważ fakty dotyczące relacji zachodzących między oligarchami są poza naszym zasięgiem. Natomiast obserwując to, co się dzieje na Ukrainie, taką zmianę rządu jak ostatnio, czyli próby tworzenia nowej jakości w nieustannie panującym w tym kraju chaosie, wydaje mi się, że wyłącznie troska o powstrzymanie bardzo niebezpiecznej tendencji spadku poparcia dla Zełenskiego spowodowała takie kosmetyczne ruchy. Zresztą, ani pan Achemtow, ani żaden z innych oligarchów nie ujawnia się ze swoimi działaniami publicznie. Wiemy, że są pewne powiązania. Według mnie doszło do pewnych ustaleń między gangami oligarchicznymi i zawieszenia broni w tej wojnie rozpętanej przez klan Poroszenki. Najwyraźniej przyjęto zasadę „my nie tykamy waszych, wy nie tykacie naszych”. Może świadczyć o tym to, że pan Poroszenko i cała grupa, która doprowadziła do rozbicia i zniszczenia Ukrainy, obecnie ma się jak najlepiej się. Do tego osoby które wcześniej publicznie popierały Poroszenkę i szkalowały Zełenskiego, teraz weszły do rządu. To też świadczy o tym chaosie i braku jakiejś głębszej koncepcji – mówi prof. Osadczy.

– Zełenski jest prezydentem chaosu. On nic ze sobą nie niesie, a ktoś taki nie może wykreować nic sensownego. To człowiek dryfujący po powierzchni, płynący tam, gdzie go nurt poniesie. Jego dobrze rokujące zapowiedzi o tym, że zostaną powstrzymane radykalne, ultranacjonalistyczne tendencje w społeczeństwie ukraińskim, do niczego nie doprowadziły. Banderyzm nadal jest ideologią obowiązującą, a w niektórych obszarach nawet bardziej się umocnił. Nic się nie dzieje. Cóż – widać, że chłopaki nieźle się bawią. Tylko widownią tego jest, niestety, cały cierpiący kraj – podsumował profesor Włodzimierz Osadczy.

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply